poniedziałek, 14 marca 2022

BACK TO THE 80 III- Najpiękniejsze ballady New Romantic. TOP 25.



 

Mam na tym blogu już 2 podsumowania muzyczne opisujące muzykę z lat 80-tych: zapomniane, ale piękne utwory, oraz grzałki. W tym poście miały być utwory taneczne, ale ostatecznie wymyśliłam ballady New Romantic. Generalnie nie przepadam za określeniem NR, bo wydaje mi się dziecinne i infantylne, ale jak inaczej sprecyzować muzykę o której będę dzisiaj pisać? John Taylor w swojej książce "Love, Death and Duran Duran" napisał, że w grudniu 1981 roku było już po new Romantic, więc trwało to tylko mniej więcej 3 lata, ale napisał też, że dopiero po 85 roku muzyka zmieniła się diametralnie, więc wyznaczyłam sobie właśnie taką datę. 1985 będzie oznaczał w tym topie koniec ery New Romantic, bo potem rzeczywiście muzyka poszła w zupełnie innym kierunku, chociaż ukazała się przecież płyta Ice House "Man of colours", która w całości klasyfikowałaby się do nurtu new romantic, czy Duranowa, niedoceniona "Big Thing" z 1988 roku z Too Late Marlene, Palomino czy Land. Pet Shop Boys też dodali kilka kwiatków do tego ogródka. Na pewno znalazłoby się jeszcze sporo. Tomek Beksiński stwierdził, że ostatnią piosenką NR w latach 80-tych było "So in Love" zespołu OMD, ale mylił się bardzo. 


Póki co, z tego co pamiętam i lubię, nie do końca oczywiste, ze względu na osłuchanie i pewnego rodzaju śmierć medialną, zaczynam top, moim zdaniem najpiękniejszych ballad New Romantic. 

25. NAKD EYES "PROMISES PROMISES" 1983r.

 

Mało znany w Polsce duet Naked Eyes w składzie Pete Byrne oraz Rob Fisher ma na swoim koncie tylko 2 albumy i 5 singli, w tym 2 przeboje: "Always Something in to remind me" oraz właśnie "Promises, promises". Rob Fisher zmarł w 1999 roku na raka jelit, wcześniej współpracując z wieloma artystami, w tym z Simonem Clime, tworząc nowy duet o nazwie Clime Fisher. Chyba każdy zna przebój" Love changes everything?  .https://www.youtube.com/watch?v=b8dy8tfUCEg .  Pete Byrne tworzy muzykę do dzisiaj pod szyldem Naked Eyes, ale niestety jeszcze nie dane było mi usłyszeć. Pora nadrobić zaległości, skoro ruszyłam ten temat. 

Lubię i Naked Eyes i Clime Fisher, często słucham i dlatego w propozycjach do tego topu jest piosenka "Promises Promises" z debiutanckiego albumu pt."Burning Bridges" wydanego w roku 1983. Mam nadzieję, że się spodoba, jeśli ktoś nie zna, a jeśli ktoś zna, to sobie przypomni. Z lekko funkującą gitarą, miła dla ucha, bez nadęcia, piosenka o mydleniu oczu. 

24. BLANCMANGE "WAVES" 1982r.


To jest dopiero dziwaczny duet. Pierwsze skojarzenie, to kreskówka z mojego dzieciństwa pt. Filopat i Patafil, o dwóch ludzikach z drucików. Z tego co pamiętam, bajeczka była z NRD. 



A muzycznie, podobnie jak ludziki z drucików dla współczesnych dzieci, to bardzo zapomniany duecik. Panowie Neil Arthur i Lauren Stevens zabłysnęli kilkoma hitami na brytyjskich listach przebojów, takimi jak "Living on the ceilling","Blind Vision, Don't tell me, czy coverem Abby "The day before you came". Dla mnie to średni cover, ale mógł się spodobać. Oczywiście wśród hiciorów był też wymieniony przeze mnie "Waves". To czwarty i ostatni singiel z ich debiutanckiej płyty "Happy Families". Podobno piosenka powstała w czasie upalnego lata w przyczepie kempingowej, w której pracował Arthur, wydając buty ochronne robotnikom. I tam go dopadły te fale... ( A u nas Podsiadło śpiewa, że nie ma fal... No jak to nie ma?) Tutaj tekst absolutnie noworomantyczny, absolutnie. O miłości, niczym fale wspomnień przelewające się przez samotnego faceta. To pożegnanie z miłością na smutno. Dla mnie piosenka brzmi bardzo fajnie, ma przestrzeń, dobrą, szeroką aranżację i jest dobrze zaśpiewana. Dlatego u mnie na miejscu 24, choć na deser (legumina) jakby za wcześnie- Blancmange i Waves. Fajne. Naprawdę zacne. 


23. KAJAGOOGOO "HANG ON NOW" 1983r.


 

 5 kolorowych chłopaków, którzy przebojowo wdarli się na brytyjskie listy przebojów utworem "Too Shy". Szybka kariera i szybki upadek. Jedna wspólna płyta w piątkę, czyli: Limah, Nick Beggs, Steve Askew, Steward Neale i Jez Strode i wszystko tyczyło się jak bajce, dopóki nie wywalili Limahla na pysk.  Każdy poszedł w swoją stronę, mniej lub bardziej udaną ścieżką kariery. Limahl koncertuje do dzisiaj, bo byłam nawet kilka lat temu na jego koncercie w Krzyżowej, gdzie wystąpił po festiwalu balonowym. Dał bardzo dobry koncert, chociaż publika była nędzna, ale miał wybitnych muzyków na scenie i zaśpiewał same hiciory, nie tylko swoje, ale tez innych wykonawców z lat 80-tych. Zresztą pisałam o tym w poście o koncertach jakiś czas temu. Nick Beggs jest muzykiem sesyjnym i gra dla wielu artystów, których nie sposób nawet wymienić. Ja widziałam go na koncercie we Wrocławiu ze 4 lata temu, gdzie grał ze Stevenem Willsonem. To naprawdę świetny basista. Nie boję się użyć słowa wirtuoz tego instrumentu.

 Tak czy siak, Kajagoogoo i ich płyta "White Feathers" z której pochodzi wybrana przeze mnie piosenka, to dziecko klawiszowca Duran Duran Nicka Rhodesa, który wylansował zespół i wyprodukował ich album dla wydawnictwa EMI. Bardzo to było szlachetne z jego strony, wyhodować sobie konkurencję i wprowadzić ich na listy przebojów. Duran Duran istnieje do dzisiaj. Kajagoogoo to tylko wspomnienie takich starych fanek muzyki lat 80-tych jak ja. Tak, oczywiście ich plakaty wisiały u mnie na ścianie🎸🎹🎷🎶🎺🎻

A co wybrałam? Jak tytuł wskazuje "Hang on now". Powinno być "Too Shy, ale wcale nie uważam, że singiel promujący płytę i zespół jest lepszy od tego kawałka. Poza tym warto przypomnieć sobie coś nieoczywistego, a na dodatek poznać teledysk. Fajny, trochę jak "Don't answer me" Alana Parsonsa. 

Aha, o czym jest piosenka? No jasne, że o miłości. 

22. A FLOCK OF SEAGULLS "MORE YOU LEAVE MORE YOU LOVE" 1983r.


Kto nie zna fikuśnej fryzury Mike'a Score na zaczeskę ala diabelskie rogi? Do dzisiaj jest symbolem nurtu new romantic, chociaż czy ja wiem? Nie znam innego wokalisty NR z takim fryzem, ale może fryzjer miał wyłączność tylko na pióra Mike Score'a? Po tym uczesaniu Mikeowi zostały tylko wspomnienia i zdjęcia, bo teraz facet jest kompletnie łysy, niczym Sal Solo, o którym za chwilę.

 Fajna, chociaż zapomniana kapela, z bardzo charakterystyczną gitarą Paula Reynoldsa i wieloma przebojami takimi jak "I Run", "Wishing", "Space Age Love Song"(to polecam w wersji współczesnej w nowej aranżacji z muzykami filharmonii Praskiej z linkiem tutaj https://youtu.be/GNmppnfgBB0 , czy "Remember David". Dobra sekcja rytmiczna plus klasyczny syntezator. Utwory mają fajne melodie, są dynamiczne i są dobrze zaaranżowane. Kapela podobała się się nie tylko Brytyjczykom.

No na tym topie oczywiście powinno być Wishing (If I had a photograph of you), bo to się samo z siebie rozumie, ale nie byłabym sobą, gdybym nie namieszała. Nie chcę tutaj tego utworu, chociaż ma swoje wartości artystyczne oraz powiew new romantic...Zwłaszcza new romantic. Do tego zestawienia wybrałam pierwszy singiel z trzeciej płyty zespołu pt." Story of young heart", czyli "The more you live, the more you love". Moim zdaniem bardzo fajna ballada o tym, że zawsze należy być czujnym i nieufnym, nigdy nie wolno oddawać swojego serca w obce ręce, bo zostanie zniszczone i zranione, a nawet najprawdziwsza miłość przemija. Takie smutne rzeczy w tym tekście. Może to i prawda, ale i tak warto spróbować.... Może się uda.


21. HOWARD JONES "WHAT IS LOVE" 1983r.


 Tutaj wybrałam akurat hicior. W poście o zapomnianych pięknych utworach z lat 80-tych przypomniałam kawałek "Hide and Seek"z pierwszej, przebojowej, pokrytej podwójną platyna płyty "Human's Lib", ponieważ o tym utworze zapominać się nie powinno. A skoro tamto już było, nie będę się powtarzać, dlatego na deser "What is Love", jeden z największych przebojów Howarda. 

Dzisiaj przesłuchałam tę płytę w całości. Ma naprawdę kilka wyczesanych kawałków. Polecam. To naprawdę dobra płyta.

Howard nie jest jakimś wybitnym wokalistą, ale miał na siebie pomysł i do perfekcji opracował syntezatory i to co można z nich wyciągnąć. "What is love" to po prostu dobra, chociaż delikatna piosenka, która szybko zapada w pamięć, z fajnym paryskim teledyskiem. A o czym jest? Sam Howard mówi: „Nie chciałem pisać piosenek o „Kocham cię, kochanie, zraniłeś mnie i jest mi smutno”. Nie chciałem pisać piosenek o współuzależnieniu. Jeśli miałbym pisać o miłości, chciałem powiedzieć, co rozumiemy przez miłość? Co to jest naprawdę? Nie możesz być zależny od innej osoby dla swojego szczęścia. Więc lepiej zakwestionuj tę ideę romantycznej miłości jak najszybciej, bo w przeciwnym wypadku będziesz dość nieszczęśliwy. Więc tak naprawdę o tym jest ta piosenka.”....

"może miłość jest zezwoleniem, aby ludzie byli tacy jakimi chcą być, a drzwi muszą być zawsze lekko uchylone... " Kiedyś napisałam na tym blogu posta pod tym tytułem. Zapraszam do poszperania. 

https://boxfullofhoney.blogspot.com/2017/03/what-is-love.html





 

20. WHITE DOOR "BEHIND THE WHITE DOOR" 1983r.

Właściwie niewiele wiadomo o tej kapeli. Jej korzenie sięgają 1977 roku i powstałej wtedy grupy Greace. W 1981 roku zespól rozpadł się, by w roku 1983 wyłoniło się z jej odmętów trio "White Door"z albumem "Windows" (teraz pewnie załapaliby się do reklamy Castoramy). Mac Austin oraz bracia Harry i John Davies stworzyli fajny, w pastelowych odcieniach, miły dla ucha album, pełen skocznych piosenek i trzech ballad. Chociaż nie jest to jakieś wielkie odkrycie muzyczne, tańczy się przy tym do dzisiaj wyśmienicie i słucha z wielką przyjemnością. O zespole oczywiście nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie Tomek Beksiński i jego audycja "Romantycy Muzyki Rockowej". 

Popatrzyłam właśnie na Allegro ile wart jest oryginalny analog płyty"Windows" i oniemiałam, bo cena to 699 pln. Padłam!!!!

Ale wracając do tego topu, strzał musiał być tylko jedyny i słuszny-"Behind White Door" zamykający album. Pięknie się buduje, jakby nadciągało coś niepokojącego, ma doskonałą melodię i jest świetnie wyważony. A o czym jest tekst? O duchu, a właściwie duchu ukochanej osoby....Nie wierzycie? Posłuchajcie.

Aha, White Door w 2020 roku wydał nową płytę pt."Awakaning" Przyzwoita.



19. CLASSIX NOVEAUX "NEVER NEVER COMES" 1983r.


Wampiryczny Sal Solo i koledzy, w tym bardzo przystojny i świetnie wystylizowany basista Mike Sweeney. Podobno autor tego wysokiego sopranu, który słychać np. w "Never Again" 

3 płyty długogrające i 11 singli. Sporo. Poza tym naprawdę dobrze dobrane te single. Noga przy nich chodzi i główka się kiwa. New Romantic pełną gębą. Doskonałe teledyski. Oczywiście utrzymane w większości w stylu horroru, pełne teatralnych gestów, ze scenariuszem i całą otoczką, z Salem Solo w roli głównej, który z pelerynką się nie rozstawał. Z tego co pamiętam Classix Noeveaux byli bardzo popularni w naszej ojczyźnie właśnie na początku lat 80-tych. Sporo u nas koncertowali, a nawet wystąpili w filmie "To tylko rock". Nie wiem wprawdzie jaką gratyfikację dostawali za swoje występy w naszej socjalistycznej rzeczywistości, ale skoro przyjeżdżali, to musieli być zadowoleni. 

Sal Solo podobno poszedł w bardzo religijne klimaty i występuje tylko podczas festiwali muzyki chrześcijańskiej. Dlatego u mnie wcale nie "San Damiano", tylko "Never Never comes", bo tak postanowiłam 👿 Piosenka o niespełnionych marzeniach i braku przyszłości. Z trzeciej płyty Classix Noveaux pt. Secret" utwór 6. Zapraszam. 


18. PSEUDO ECHO "DANCING UNTIL MIDNIGHT" 1984r.


 

Piękni, młodzi, zdolni Australijczycy. Trochę późno się ogarnęli z tym noworomantycznym brzmieniem, bo debiut dopiero w 1984 roku, ale co tu się dziwić. Australia jest na końcu świata, a według płaskoziemców, w ogóle nie istnieje, więc to i tak cud, że jest jakaś muza do usłyszenia z tego kontynentu i to NR. Pierwsza płyta pt."Autumnal Park" to fajny, przebojowy, rytmiczny, taneczny i dobrze zagrany materiał. Na dzień dzisiejszy brzmienie już trochę antyczne (perkusja Simmonsa!!!), ale gitara już daje radę. Ten album zawsze poprawia mi nastrój, chociaż w tytule jest jesienny. Na moje ucho to raczej letnie klimaty. W Polsce tę kapelę przedstawił Tomek Beksiński w jednej ze swoich audycji. Nagrałam ją wtedy w całości. Słucham i pamiętam. Zespół spodobał się nie tylko w rodzimej Australii, ale także w USA, co uważam za spory sukces. Pseudo Echo istnieje do dzisiaj, z przerwą pomiędzy rokiem 1990 a 1999, ale teraz nadal koncertują i nagrywają. A o czym Dancing Until Midnight? O miłości oczywiście, ale już minionej. Generalnie o rozstaniu. 

Panie i panowie, czas się pobujać w lekko arabskim klimacie. Aha, do Australii zaraz wrócimy, bo jest do czego.


Ps. Ostatnia płyta z 2014 roku "Ultraviolet" tutaj. Fajna!!!!!Słucham ostatnio codziennie.  https://youtu.be/jOXdKXGy7Ek

17. CHINA CRISIS "WISHFUL THINKING" 1983r.


Kolejny duet i tym razem znowu Brytyjczycy: Gary Daly oraz Eddie Lundon. Początki kariery bardzo obiecujące, fajne, nieoczywiste brzmienie, miły dla ucha wokal. Sporo pięknych ballad. W ich przypadku, zastanawiałam  się przygotowując do tego topu, nad kilkoma potencjalnymi utworami, które by się nadawały. Na początku chciałam tu zapodać zupełnie nieznany i zamykający album "Working with fire and steel" utwór "The Solu awakining", potem pomyślałam, że za słabe i padło na "Christiana" z poprzedniej płyty, ale też jakieś smętne, chociaż bardzo lubię, ale też nie. A może "Here comes a raincloud"?Też nie, cienizna. Ostatecznie stwierdziłam, że tak niewiele osób kojarzy już China Crisis, że dowalę hiciorem, a co tam. Bardzo ładnym zresztą. Wishful Thinking to 3 singiel z albumu "Working with the fire and steel" i największy przebój duetu. Z ciekawostek- tutaj na wokalu głównym Eddie Lundon, który zazwyczaj trzymał się w duecie z tyłu. Brawa. A o czym piosenka? O przemijaniu, tak na moje ucho. 



16. CULTURE CLUB "VICTIMS" 1983r.



Kto nie zna Culture Club palec do budki? Chyba każdy kojarzy Boya George'a z warkoczykami i w kolorowych szmatkach, wypacykowanego do granic możliwości? Sporo hitów, ale absolutnie zapomnijcie o "Do you really want to hurt me". Tutaj wybrałam naprawdę piękną i mądrą piosenkę z drugiego krążka kwartetu pt."Colour by numbers", gdzie znalazło się aż 5 znanych i lubianych singli, między innymi właśnie "Victims". Bardzo dobra i równa płyta. Potem było już coraz gorej. W dorobku Culture Club ma 4 albumy z tamtego okresu i 2 nagrane lata później, które już nie przywróciły zespołowi takiej popularności jak w latach 80-tych. Co tu dużo gadać, George to stary ćpun, ale mimo wszystko miał pomysł i na siebie i na swoją muzykę. Stał się ikoną tamtych lat i wizerunkowo był to strzał w dychę. 

A o czym Victims? O miłości, o oddaniu oraz o uzależnieniu od drugiej osoby. Bardzo pięknie, poetycko napisany tekst. Doskonała aranżacja, prościuteńka, ale z klasą. Do tego fajny teledysk. Na bogato.



 15. SPANDAU BALLET "I"LL FLY FOR YOU" 1984r.


Jasne, jasne, powinno być albo "True", albo "Gold", a tutaj figa z makiem. Za dużo tego było, żeby teraz jeszcze raz powtarzać i odgrzewać te 2 kotlety. Bardzo ładne oczywiście i reprezentacyjne dla Spandau Ballet, ale chłopaki mają tak wiele pięknych ballad, że naprawdę jest w czym wybierać. 

Na płycie "Parade" wydanej w 1984 roku znajdują się też 3 piękne utwory- "With the pride" "Round and Round" i właśnie I'll Fly for you". Wprawdzie album nie był już tak doby i przebojowy jak "True" ale ja go lubię. Kojarzy mi się z wakacjami i telegramem wysłanym na poczcie do naszej koleżanki Ciamajdy, która była wtedy na obozie sportowym, a z nas trzech najbardziej lubiła Spandau Ballet. Wysłałyśmy jej z Fatmą telegram tej treści- "W środę płyta Spadającego szaletu w radiu" Dziewczyna oczywiście szybko się "kontuzjowała" i wysłuchała albumu, chociaż trenerka chciała jej łeb urwać. .

I'll fly for you to bardzo reprezentatywny utwór dla twórczości Spandau Ballet, wręcz klasyczny i mój wybór na pewno zrozumiałby każdy Włoski fan zespołu. 

Z ciekawostek, na początku istnienia Spandau Ballet wcale nie chcieli koncertować. Powstali jako grupa studyjna, dopiero sukcesy płyty "True" i "Parade", nie tylko w Europie, ale na całym świecie, w tym w USA, spowodowały, że zespół zaczął się zastanawiać, jak ich utwory będą brzmieć na salach koncertowych. 10 miesięczne tourne po USA w 1984 roku przypieczętowało popularność zespołu za Atlantykiem. Dzisiaj już razem ani nie grają, ani nie koncertują. Tony Hadley samotnie daje koncerty, ale nie wolno mu używać, nawet choćby malutką czcionką nazwy zespołu. Trochę to przykre, po tylu latach wspólnej pacy, ale z braćmi Kemp to chyba nie jest taka prosta sprawa. 

Na teledysku prześliczni chłopcy ze Spandau Ballet, w tym Tony, który w tamtym okresie bardzo przypominał mojego Maria. A... piosenka o miłości, namiętności i uniesieniu. Dla ciebie to nawet polecę...Teledysk nagany w Nowym Orleanie.



14. TERAS FOR FEARS " MAD WORLD" 1983r.

Po prostu uwielbiam pierwszą płytę Tears for Fears pt. "The Hurting". Dla mnie to zjawisko i ponadczasowe odkrycie, a kompozycje na tej płycie nie zestarzały się ani o sekundę. Zresztą pisałam o Tears for fears i "Memories Fade" w poście o zapomnianych, pięknych piosenkach. W tym przypadku sięgnęłam po hicior, na dodatek ich pierwszy ważny utwór, chociaż trzeci singiel. Brytyjczycy także docenili ten album, bo już w drugim tygodniu po wydaniu, znalazł się na pierwszym miejscu listy Album Charts. Singiel z utworem Mad World ukazał się we wrześniu 1982.  

Utwór ma świetny rytm, piękną melodię i wstrząsający tekst. W 1982 roku Orzabal i Smith śpiewali o otaczającym ich szalonym, smutnym i pozbawionym przyszłości świecie. Ciekawe co myślą o nim teraz? Właśnie nagrali nową płytę i wcale nie głupią, ale daleko jej do debiutu sprzed lat. Muszę się lepiej przysłuchać. 

Tekst w piosence jest naprawdę wstrząsający, bo jak można skomentować takie słowa? "Chowam głowę i chcę utonąć we własnych smutkach, żadnego jutra. I wydaje mi się to zarówno zabawne, jak i smutne, że sny w których umieram, są najlepszymi jakie kiedykolwiek miałem...."

Kapitalny, ponadczasowy, uniwersalny szalony świat. BRAWA!!!!

Chowam głowę, chcę utonąć we własnych smutkach Żadnego jutra Żadnego jutra I wydaje mi się to jakby zabawne I zarazem jakby smutne Sny w których umieram To najlepsze jakie kiedykolwiek miałem Niełatwo mi powiedzieć ci to Bo trudno mi to znieść Kiedy ludzie biegają w kółko To jest bardzo, bardzo Szalony świat

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,tears_for_fears,mad_world.html




13. THE EXPRESSION "THE WAITING GAME" 1985r.


O tym zespole także pisałam w poście o pięknych i zapomnianych utworach lat 80-tych, ale ta kapela ma jeszcze kilka pięknych i nieznanych praktycznie w ogóle utworów. Dzisiaj wygrzebałam "The waiting Game", utwór zamykający ich drugi album pt" Consience" wydany w 1985r.

Dla przypomnienia dodam tylko, że zespół pochodzi z Australii, powstał w roku 1981 w Sydney, ale niestety nie miał szczęścia ani u siebie w Australii, ani tym bardziej na świecie, a wielka, wielka szkoda, bo to świetna kapela.  W latach 80-tych tylko 2 albumy i chyba jakaś kompilacja w 2007 roku. Sprawdzę jeszcze. W tej chwili to wykopaliska, ale jakże cenne i warte przypomnienia. 

Piosenka jest przepiękna, zaśpiewana delikatnie i z wyczuciem, z latynoską gitarą, jako motyw przewodni. Bardzo skromnie zaaranżowana, ale niezwykle klimatyczna. Jest jak leniwe popołudnie w pięknym, zielonym ogrodzie pełnym kwiatów i ptaków, ale w powietrzu czuć nadciągającą nawałnicę... Na razie tylko lekkie podmuchy wiatru i ciemne niebo daleko stąd.... Ale to się nie skończy dobrze. 

Nigdzie nie mogłam znaleźć tekstu do tej piosenki. Przetrząsnęłam cały internet, w tym strony australijskie i NIE MA!!!! W końcu ze słuchu spisała mi to moja córka Marcela i przetłumaczyła, chociaż nie bez lekkich potknięć, bo mimo wszystko w niektórych momentach słowa się zlewają. Więc o czym jest ta piosenka? O rozstaniu. Jeszcze niby wszystko gra, ale już obydwie strony wiedzą, że jest to gra na przetrwanie i że tym razem to już koniec. Smuteczek. 😕


12. A-HA "HERE I STAND AND FACE THE RAIN" 1985r.



No, no ci panowie to weszli na rynek z wielkim przytupem i wachlarzem hiciorów już na pierwszej płycie. Trójka przystojniaków z Norwegii zawojowała rynek europejski i byli długie lata niczym fala. Zegnali się z publicznością i wracali, żegnali i wracali. No można i tak. Wierni fani zawsze czekają na takie powroty i sięgają po nowości, które pojawiają się wraz z nimi, nawet jeśli nie są jakieś szczególnie dobre i szlachetne rzeczy. Ale płyta "Hunting High and Low" to sztos pod każdym względem. No może poza discopolowym "Love is reason". Fantastycznie zaśpiewana, nowocześnie jak na tamte lata zaaranżowana, przez co nie trąci myszką, ani starą popeliną. Naprawdę świetny album. Zresztą kolejny także, ale to już końcówka 86 roku, więc nas, jako fanów New Romantic nie interesuje. Tylko czy A-ha to aby NR? Moim zdaniem jasne, że tak. Norweski romantyzm z pewnością odbiega od brytyjskiego, ale jakie to ma znaczenie?. Tekstowo, melodyjnie wszystko się zgadza.

Do topu wybrałam "Here I stand and face the rain", chociaż korciło mnie bardzo kultowe "Hunting high and low", ale skoro już ktoś dotrwał do tego miejsca, powinien wiedzieć, że ten top nie będzie oczywisty (chociaż wiele oczywistych utworów się na nim znajduje). 

"Here I stand "zaczyna się niczym pieśń braciszków w klasztornych i trochę skojarzył mi się z Enigmą, ale potem jest już naprawdę pięknie. Rozdzierająca prośba o miłość, a jeśli nie o miłość, to może chociaż o przyjaźń.... Rozstanie jest niczym ulewa, z którą nasz Morten z kolegami musi się zmierzyć. No i git. Cierpienie kształtuje charakter. 


11. JAPAN "NIGHTPORTER" 1980r.

Zespól Japan bardzo lubię, a zwłaszcza dwóch braciszków (nie klasztornych) czyli Davida Sylviana i Steva Jansena, z naciskiem na tego pierwszego. Zresztą kilka razy już wspominałam na tym blogu o Sylvianie, więc powinien być czytelnikom choć trochę znany, a jeśli nie, to znowu zapraszam do szperania w zakładce muzyka.

Moją ulubioną płyta tego zespołu jest "Gentelmen take a polaroid " z roku 1980, zresztą mam nawet analog tego albumu, odkupiony od Tomka Beksińskiego, który pozbył się go z chęcią, gdy był już szczęśliwym posiadaczem płyty kompaktowej. Na okładce wampiryczny Sylvian pod olbrzymim, czarnym parasolem, zalewany strugami deszczu, ubrany elegancko i zbierający strumień wody w kunsztowną, skórzaną rękawiczkę. Cud. "Gentelmen take a polaroid" to bardzo klimatyczny i spójny album i właściwie cały do zjedzenia. Lubię od początku do końca, a najbardziej oczywiście walca pt.Nightporter", który właśnie przypominam. 

Prościuteńka aranżacja na fortepian i wiolonczelę i klarnet, na którym gra basista, nieżyjący już niestety Mick Karn. Piękny tekst o miłości w cichym miasteczku, w niewielkim pokoju, gdzie zdarzyło się tyle cudownych rzeczy. Ten tekst kojarzy mi się z piosenką Sławy Przybylskiej "Pamiętasz była jesień", ale tekst, a nie utwór jako całość. Jedna z najpiękniejszych ballad NR, zupełnie już zapomniana, ale właśnie przywrócona czytelnikom tego bloga... Nightporter. Zapraszam. ... Staruszek portier z uśmiechem dał nam klucz....



10. JOHN FOXX "EUROPE AFTER THE RAIN" 1981r.


John Foxx, czyli człowiek renesansu- piosenkarz, muzyk, fotograf, grafik, wykładowca, nauczyciel, pisarz i doskonały tekściarz. Napisałabym, że poeta, bo teksty na jego płytach to najprawdziwsze barokowe eseje. Jeżeli ktoś w jakikolwiek sposób kojarzy tego artystę, od razu ma w głowie światełko z małym neonem z napisem NEW ROMANTIC. Oczywiście, że tak, jeden z prekursorów stylu, ikona New Romantic, chociaż dzisiaj może już niewiele osób zna jego twórczość. John Foxx był pierwszym wokalistą zespołu Ultravox, ale razem im nie szło. Wszystko było jak krew w piach, dlatego po wydaniu 3 płyt z zespołem, opuścił skład i rozpoczął karierę solową. Jego miejsce zajął Midge Ure i BARDZO DOBRZE!!!!!

"Europe after the rain" to pierwszy utwór na drugiej solowej płycie Foxxa pt. "The Garden" no i oczywiście  singiel, który na rynku ukazał się w sierpniu 1981r.

Tutaj słychać romantyzm w każdej nucie i w każdym słowie. To spacer po jakimś starym, włoskim mieście, pełnym fontann, kwiatów i słońca... A obok idzie ona, w letniej sukience. Idzie przez Europę, zaraz po deszczu.
 

9. VISAGE "FADE TO GREY" 1980r.

Steve Strange, czyli prawdziwy kolorowy ptak nurtu NR. Przebieranki, makijaże, wymyślne stroje to cały Strange. Był jednym z założycieli zespołu Visage i jego wokalistą. W skład kapeli wchodził też wyżej wymieniony Midge Ure i to on jest współautorem  utworu "Fade to grey", jednego ze sztandarowych utworów nurtu New Romantic. Wielki, wielki przebój zarówno na Wyspach Brytyjskich jak i w całej Europie.  Midge Ure śpiewa te piosenkę do dzisiaj na koncertach, czym wzbudza każdorazowo wielki entuzjazm i chóralne wycie fanów ooooooooooooooooOOOOO we fade to grey....

Ta piosenka to sztos,absolutny, ponadczasowy przebój, który zawsze będzie aktualny zarówno muzycznie jak i tekstowo.  W przypadku Visage jednorazowy strzał, bo nigdy potem już tego sukcesu nie powtórzyli, a dyskografia skromniutka. Zresztą po odejściu Midge Ure to już nie było co zbierać.

A o czym piosenka? O przemijaniu ludzkiego istnienia. 

Steve Strange miał życie barwne, chociaż przećpane. Długie lata walczył ze swoim uzależnieniem od narkotyków. Po skończonej karierze robił różne rzeczy, w tym kradł ze sklepów, za co dostał wyrok z zawiasach. Przykre to bardzo. Zmarł w Egipcie, w kurorcie Sharm el Sheikh dzień po zawale serca, miał tylko 56 lat. Jego trumnę nieśli między innymi bracia Martin i Gary Kemp ze Spandau Ballet oraz Boy George. Friends forever.

Ps. Ale fajny jest też "Damned don't cry"


8. DEPECHE MODE "SOMEBODY" 1984r.


Depeche Mode raczej nigdy nie traktowałam jako zespół new Romantic, a już na pewno nie po pierwszych dwóch płytach, które były danceową, eleketroniczną, prostą muzyczką dla dzieciaków. Zawsze się śmieję porównując Depeche Mode do Duran Duran z tamtego okresu, że DM brzmieli wtedy jak murzyńska lepianka w porównaniu z gotycką katedrą. Wiem, że fani DM mnie za to nienawidzą, ale taka prawda. No, ale ogarnęli się i to szybko, bo już płytę "A broken Frame" otwiera bardzo w stylu NR "Leave in silence" i jest dużo lepiej. Da się tego słuchać. I co ważniejsze, z płyty na płytę jest już naprawdę dobrze, bardziej ciekawie i kreatywnie. Brawa. Oczywiście nawet przez sekundę nie podejrzewałam i nie podejrzewam Deva Gahana o jakieś romantyczne uniesienia, bo nigdy mi na takiego kolesia nie wyglądał, ani nawet nie brzmiał, ale Martin Gore to z krwi i kości romantyk. Bardzo nawet. Mocno eteryczny, nawet z młotkiem i w skórzanej spódnicy z sex shopu.  Zastanawiałam się  mając Depeche Mode na tapecie nad kilkoma utworami, ale jak widać stanęło na "Somebody", moim zdaniem najbardziej romantyczny utwór DM ever, chociaż jakby nie do końca. Utwór zaczyna się rytmicznym biciem serca, delikatnym pianinem oraz aksamitnym wokalem Martina. Nic tam więcej nie ma, oprócz odgłosów miasta, śmiejących się dzieci w tle. Przepiękny tekst o miłości i potrzebie bliskości oraz o partnerstwie, gdyby nie kilka wersów typu

Though things like this
Make me sick
In a case like this
I'll get away with it... Czyli chciałbym, ale boję się. Mimo wszystko moim zdaniem jak najbardziej romantyczny tekst i przepiękna kompozycja. No i nigdy się nie zestarzeje.

Though things like this Make me sick In a case like this I'll get away with it

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,depeche_mode,somebody.html

7. ABC "ALL OF MY HEART" 1982r.

W składzie z roku 1982, a właśnie wtedy ukazała się debiutancka płyta kwartetu ABC pt."The Lexicon of love", to czwórka prawdziwych przystojniaków i gentelmenów. Debiut, jak wiele w tamtym okresie, to prawdziwa skarbnica przebojów, doskonałych, szerokich aranżacji i po prostu świetnej muzyki tanecznej, która do dnia dzisiejszego brzmi świeżo, dynamicznie i progresywnie. To na tej płycie znajduje się "The Look of Love" z tekstem i bez. Wersji instrumentalnej przez kilka dekad używał Marek Niedźwiecki w Liście Przebojów Programu III. Jak wiadomo Listę pogrzebał ten pieprzony putinowsko- pisowski rząd. Niech ich szlag.

 Album został uznany za jedną z 1001 płyt, które musisz usłyszeć przed śmiercią, był 3 najlepszym wydawnictwem muzycznym roku 1982, oraz 15-tym najlepszym albumem lat 80-tych zdaniem New Musican Express. Spora to zasługa lidera tej kapeli Martina Fry, który do dnia dzisiejszego koncertuje i tworzy, ale już sam, choć pod szyldem ABC właśnie. Reszta grypy się rozsypała na przestrzeni lat, ale  zostawili po sobie kilka świetnych płyt, miedzy innymi jedną z moich ulubionych "Alphabet City" z 1987 roku. 

Do topu wybrałam "All of my heart", który upodobałam sobie od pierwszego przesłuchania "Lexicon of  Love" i jest to od wielu, wielu lat jest to mój numer jeden z tej płyty. Swietne gitarowe intro, fantastyczna aranżacja, a jak już Martin wchodzi w refren i krzyczy: But I hope and I pray that maybe someday
You'll walk in the room with my heart
Add and subtract but as a matter of fact
Now that you're gone I still want you back
Remembering, surrendering
The kindest cut's the cruelest part... to naprawdę działa.
All of my heart i prosta opowieść o przyjaźni, która zamieniła się z miłość, ale niestety historia dobiegła końca. Szacując wszystkie za i przeciw, może jeszcze obiekt westchnień zajrzy do pokoju w sercu naszego bohatera, bo tam jest cała miłość tego świata, ale czy jest nadzieja?.

 No piękne, proste i urzekając. Dlatego u mnie na miejscu 7, chociaż właściwie powinno być wyżej, ale tam na dole już jest tak ciasno... ciaśniuteńko. 

Ps. Polecam, z całego serca płytę "The Lexicon of Love II" z 2016 roku. Fantastyczna. FANTASTYCZNA.




6. ORCHSTRAL MANOUVERS IN THE DARK "JOAN OF ARC (MAID OF ORLEANS) "1981r.

Brytyjski duet, kolejny. Sporo ich było w latach 80-tych. Dynamiczny Andy Mc Cluskey, oraz jego przeciwieństwo- spokojny i zdystansowany Paul Humphreys. Największym sukcesem tego duetu była płyta wydana w listopadzie 1981 roku pt." Architecture & Morality", który sprzedał się w ilości 4 milionów egzemplarzy. I choć potem nie było wcale tak źle, zespół nie powtórzył już tego efektu nigdy. Rozpadli się w 1986 roku, by po latach znowu zacząć tworzyć razem. Nawet będąc kilka lat temu w Portugalii, obejrzeliśmy w tamtejszej telewizji współczesny koncert tego zespołu i żarło. Wprawdzie Andy zmachał się przy "Enola Gay"zdrowo, ale sam stwierdził, że lata już nie te, a każdy kto kojarzy choreografię tego wokalisty i basisty w jednym wie, że te ruchy są skomplikowane i wymagają nie lada koordynacji. 💃🎤🎸, albo i nie.

Płyta zaczyna się bardzo dziwacznym utworem pt."The New Stone Age", co może zniechęcić, ale potem to już miód na noworomantyczne serca. 3 wielkie hiciory- Souvenir, Joan of Arc, oraz Joan of Arc (Maid of Orlean).

 No cóż było robić, wybrałam to co najbardziej romantyczne na tej płycie, czyli walca. Czy wiecie, że ta piosenka ma tylko 8 wersów? Słychać tam tylko 45 słów, chociaż utwór ma ponad 4 minuty!!!! Fikuśne intro, a potem już jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie rytmów wybijanych na garach. Rozpoznawalny po dwóch uderzeniach. A o czym piosenka- o legendzie Joanny Orlańskiej jak sama nazwa wskazuje. O jej poświeceniu, oraz o tym, że po wiekach się o tym pamięta.

 

                                          

Dla porównania wykonanie na żywo z 1981 roku. Andy w żywiole jak widać.



5. TALK TALK "THE PARTY"S IS OVER" 1982r.

W przypadku tej kapeli, to prawdziwa skarbnica przepięknych, noworomantycznych ballad. Zastanawiałam się nad "Tomorrow started", "The last Time", "Mirror man" czy rozdzierającą serce"Candy", ale ponieważ mój ukochany "Have you heard the news" wykorzystałam w innym topie, pozostało mi jedyne wyjście awaryjne, czyli tytułowy utwór z pierwszej płyty "The Party's Over". Oczywiście zdaję sobie sprawę, że najlepszą płytą Talk Talk jest "The Colour of spring", ale jest poza skalą czasową. 

Muszę napisać, że bardzo, bardzo lubię pierwszą płytę Talk Talk. Jak na debiut przystało dali kopa konkretnie, chociaż elegancko. 4 single na 9 utworów. Właściwie każdy z tych 9 utworów mógłby takim singlem zostać, bo miał potencjał, świetną melodię i doskonałą, chociaż na dzisiejsze czasy już nieco podstarzałą przez perkusję Simmonsa, aranżację. Mark Hollis miał niezwykłą umiejętność pisania zjawiskowych piosenek. Pod koniec lat 80-tych odszedł już w inne klimaty, dosłownie KLIMTY, ale ta droga była łatwa do przewidzenia. Każdy w końcu dojrzewa. Raczej. Mark dojrzał zbyt dosłownie, chociaż przepięknie. Na zawsze stał się ikoną i wspaniałym, niezapomnianym talentem. Zmarł ku mojej i wielu fanów na całym świecie rozpaczy 25 lutego 2019 roku. Wiosna już nigdy nie będzie taka sama. I choć przyjęcie się skończyło, orkiestra gra nadal w moich wspomnieniach, emocjach i echu tego co minęło. 

A o czym The Party's over? O związku, który nie miał przyszłości i był pomyłką. Nie wolno bawić się w miłość, gdy tak naprawdę nic ludzi nie łączy. To zawsze kończy się smutno, wzajemnym obwinianiem i rozpadem. Właśnie o tym jest ta piosenka.


4. ICEHOUSE "NO PROMISES" 1985r.

Właściwie to miałam tutaj kilka propozycji z całej gamy cudownej twórczości Iva Davisa. Bardzo chciałam przemycić jeden z moich ulubionych utworów Ice House "Angel street".  Jednak nagięłabym, chociaż zupełnie niewinnie, swoje własne reguły doboru piosenek do tego topu. Album "Measure for Measure", z którego pochodzi "Angel Street" został nagrany w roku 1985, to jednak został wydany rok później i nie wiem dokładnie kiedy Iva Davies napisał tę piosenkę. Pewnie w 1985 lub wcześniej, ale zasady to zasady. Ukazała się w roku 1986. Ale wiem kiedy nagrał i wydał "No Promises" z tej samej płyty, a mianowicie w październiku 1985 roku, czyli wszystko się zgadza. Jesteśmy na skali czasowej i mieścimy się idealnie, ponieważ "No Promises" to pierwszy singiel z płyty wyżej przeze mnie wymienionej, ale także singiel z tzw. "Boxes", czyli wydawnictwa, na którym ukazały się utwory taneczne do baletu (z tego co zrozumiałam), który został wystawiony w Opera Theatre w Sydney Opera House 7 listopada 1985 roku. Wprawdzie utwór wtedy zabrzmiał nieco inaczej, ale nuty są te same. 

 


"No promises" pachnie bardzo Roxy Music, co moim zdaniem jest absolutnie zaletą. To piękna piosenka z fantastyczną melodią, zaśpiewana niezwykle przejmująco, oczywiście o miłości. O pannie, która żyje jak w bajce, w wyidealizowanym  świecie bez sensu, nie zdając sobie sprawy z tego, że jeśli zrezygnuje z tej iluzji, nasz Iva pokaże jej czym jest prawdziwa miłość. Niestety to wiąże się z wieloma konsekwencjami, bo nie ma obietnic i gwarancji na cudowną miłość, a może się zdarzyć krwawiące serce na dłoni. Miłość to nie bajka. Niestety.




3. ARCADIA "LADY ICE"1985r

No  a czego się spodziewaliście? Human League? Nie załapali się, niestety. Jakoś moim zdaniem zabrakło potencjału na balladę NR, a "Human" powstało za późno. 

Arcadia w tym topie musiała się pojawić, bo to esencja noworomantycznych klimatów, a że tak wysoko? No cóż, gdy usłyszycie piosenkę, na pewno przyznacie mi rację. 

Arcadia była lesistą, mityczna krainą położoną gdzieś na półwyspie Peleoponez, pełna szczęśliwych i pogodzonych z naturą ludzi, gdzie nie było trosk, chorób, ani nieszczęść. Inspiracją do nadania formacji nazwy Arcadia był obraz Nicolasa Pousinna "Et in Arcadia Ego". Bo chociaż była to kraina szczęśliwości, była tam też śmierć.


Oczywiście Arcadia o której piszę, to Simon Le Bon, Nick Rhodes i Roger Taylor, czyli 3/5 zespołu Duran Duran. W 1985 roku zespół przeżywał poważny kryzys, czego wynikiem były 2 oddzielne projekty- The Power Station i Arcadia właśnie. 

Fanką Arcadii zostałam od razu, a The Power Station słucham wybiórczo i rzadko. Niestety. O "The Promise" i "El Diablo", dwóch utworach z tej płyty, pisałam już na tym blogu. Poszperajcie z poście diabelskim i Le Bońskich duetach. Zachęcam.

Do projektu Arcadii chłopaki zaprosili znakomitych gości, takich jak Sting, David Gilmour z Pink Floyd, Grace Jones, czy Marka Egana - basisty od Patha Metheny. Cream de la cream po prostu. Płyta powstała fantastyczna i do dzisiaj krytycy uważają, że jest to najlepszy album Duran Duran... którego Duran Duran nigdy nie stworzył. 🎸🎷🎶🎺🎻 A szkoda.

Płyta "So red The Rose", bo o niej tutaj mowa, jest naprawdę niezwykła. Jest tam wszystko, czego dusza zapragnie- hiciory do tańca, poczucie humoru, klimat, nostalgia i przecudnej urody ballady, a wśród nich właśnie "Lady Ice". Pamiętam wieczór, gdy Tomek Beksiński puścił tę płytę w radiu i przeczytał do niej tłumaczenia tekstów. I ten tekst wbił mi się w głowę na zawsze. To piosenka o samotności kobiety, dla której nie ma uczuć, bo jest tylko towarem w ramionach kolejnych kochanków. Nie czuje nic, nikogo nie kocha, a miłość to jakieś pierdy nie z tego świata (a świat New Romantic właśnie się kończy). To pieśń o samotności, pustce i braku nadziei. Ale czy aby na pewno? I można znaleźć ścieżkę do serca lodowej pani? Na końcu zapada pytanie bez odpowiedzi- Lodowa pani, czy wiesz, że świat też  jest przerażony? W 1985 roku? A my mamy rok 2022 i wojnę na Ukrainie. Kilka kilometrów od Polskiej granicy. Tak, jestem przerażona, ale właśnie dlatego piszę tego posta. 

Niestety do piosenki nie powstał odpowiedni teledysk, a to co znalazłam na youtube  było beznadziejne, dlatego tylko z twarzą Rose- Lady Ice.


2. DURAN DURAN "SAVE A PRAYER"1982r.


Tutaj nie mogło być inaczej, ponieważ jest to noworowmantyczny muzyczny manifest. Pieśń absolutnie ponadczasowa i wiecznie aktualna. Kompozytorami tego utworu byli dwaj antagoniści w Duran Duran czyli ogień- Andy Taylor i woda- Nick Rhodes. Jak widać i słychać, gdy te 2 żywioły się ze sobą połączą, powstają rzeczy ponad przeciętne i ponad czasowe. Tekst oczywiście napisał Simon Le Bon.

 Refren utworu jest oparty na "ludowej" piosence "If you could Read My Mind" Gordona Lightfoota, który bardziej kojarzy mi się z "Ordinary World" niż "Save a Prayer".  Zresztą jest to przepiękna piosenka, więc warto się wsłuchać w inspirację.

Absolutny numer jeden zespołu Duran Duran przez całą dekadę lat 80-tych. Przepiękny, romantyczny, (chociaż nie do końca) tekst o miłości na jedną noc, która warta jest każdej modlitwy, chociaż dopiero  nad ranem... Bo noc jest krótka, a trzeba żyć chwilą. 

Do tego cudowny teledysk nakręcony na Sri Lance, o której śnię i marzę od lat... I która chyba, nigdy nie będzie mi dana. Zwłaszcza teraz.

 Kochani, i choć strach wypełnia wasze dusze, niektórzy nazywają to miłością na jedną noc, my nazwijmy to rajem. Nie modlę się od lat, wieków całych. I chyba nigdy już nie będę. Ale... zachowam modlitwę na następny ranek. Jeśli taki nastąpi.




1. ULTRAVOX "VIENNA"1980r.

No tutaj nic innego być nie mogło. Esencja new romantic. Ekstrakt tego gatunku, kwintesencja  romantyzmu, poetyczności i nostalgicznego klimatu. Oczywiście Ultravox ma wiele fantastycznych utworów, które mogłabym postawić na tym podium, ale ten jeden jedyny ma DNA new romantic w swojej strukturze, jest wzorem z Sevres, jest klasykiem z klasyków. Cała reszta to tylko echa tego utworu. Nie będę pisać bzdetów z Wikipedii, bo każdy fan gatunku wie doskonale, że jest to najważniejszy utwór New Romantic ever. Hymn, pieśń, deklaracja. Utwór o miłości i samotności, nawet będąc razem. A Wiedeń jest tylko tłem. 

Pierwsza płyta nagrana przez Ultravox z geniuszem muzyki Midge Ure. Niechaj brzmi na wieki.



Ps. Rozpoczęłam pisanie tego topu ponad 3 tygodnie temu, jeszcze przed naszymi wakacjami w Egipcie. Putin prężył wtedy mięśnie przy Ukraińskiej granicy i straszył. Nie spodziewałam się, że zechce zostać Hitlerem XXI wieku, a jednak. Napadł skurwiel na wolny i autonomiczny kraj, mordując kobiety, dzieci, ciężarne, niszcząc szpitale, infrastrukturę, zabytki. Bydlaka dni są policzone, bo tak kończy każdy bydlak, ale to co za sobą zostawi jest niewyobrażalne. Nigdy nie przypuszczałam, że za mojego życia doświadczę wojny, nawet póki co, tej zza granicy. Nie wiadomo co stanie się za chwilę. Ale postanowiłam spisać ten top do końca. Nikt, żaden żałosny, samotny i nędzny despota nie odbierze mi wspomnień i radości ze słuchania muzyki. Słucham jej codziennie i pomagam jak mogę. Dzisiaj w nocy spała u nas ukraińska rodzina, która uciekła przed wojną do Holandii. Od piątku będziemy się opiekować kolejnymi uchodźcami. Kibicuję Ukraińcom jak mogę. Codziennie rano, gdy otwieram oczy, moje pierwsze pytanie brzmi- zabili już tego chuja? Mario odpowiada, że nie, ale doczekam tej chwili. Doczekam na pewno.

 Sława Ukrainie. Sława jej bohaterom. 

 


Ps. Wiem, że Top jest za długi. Najpierw miało być 15. Nie dało się. Potem 21... no masakra, jeszcze gorzej. Stanęło na 25, chociaż to i tak nie wszystko. Ale to moje 25 ulubionych i najpiękniejszych ballad New Romantic. To fantastyczne wspomnienia o świecie, który już dawno przeminął i na pewno już nie wróci... Chociaż kto wie? Tańcząc ze łzami w oczach, płaczę wspominając życie, które przeminęło...


 


Tańcząc ze łzami w oczach Płaczę wspominając życie, które przeminęło Tańcząc ze łzami w oczach Żyję wspomnieniem miłości, która umarła

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,ultravox,dancing_with_tears_in_my_eyes.html





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz