wtorek, 24 lipca 2018

Billy Idol w Dolinie Charlotty 21.07.2018 :)


To właściwie nie do wiary, że ja naprawdę byłam na tym koncercie. Do teraz nie mogę w to uwierzyć, a przecież byłam tam, stałam pod sceną, szalałam i darłam  jak wariatka, co w ogóle nie przystoi kobiecie po 50-tym roku życia :) Chyba? A właściwie, dlaczego nie przystoi? BO CO?
O tym koncercie dowiedziałam się jakoś w marcu tego roku i od razu wiedziałam, że MUSIMY tam być. Szybciutko zakupiliśmy bilety i jeszcze w proceder uwikłaliśmy  moją najstarszą starowinkę Fatmę z jej Wojtkiem, Madzię z Wrocławia i jej przyjaciółkę Kasię. Obydwie kochające Idola, więc zapowiadał się koncert, na który czekaliśmy od wydania płyty Rebel Yell, czyli 1983! Billy pierwszy raz w Polandzie!

poniedziałek, 9 lipca 2018

Portugalia, czyli tydzień w różowych gaciach.

 Od tej cudnej podróży minął już miesiąc, a ja zalatana jak zwykle. Pora przysiąść i zapisać co następowało.
 Portugalię wyczailiśmy jeszcze w zimie na stronie https://www.wakacyjnipiraci.pl/. 720 pln w obie strony do Faro, z tym, że wylot z Belina. A co tam z Berlina, jedziemy. Namówiliśmy jeszcze Puszaszki (tych od Neapolu), zaklepaliśmy mieszkanie na Airbnb i właściwie byliśmy gotowi do drogi, kiedy facet od chałupy się wycofał i musieliśmy szukać nowej, co nie było takie proste, bo było nas 7 osób (wyjazd rodzinny- my z córkami, a Puszaszki z synem Bartkiem), ale udało się. Mieszkanie właściwie w samym centrum Faro znaleźliśmy na Booking.com.
U nas 35 stopni, więc sprawdziłam jaka tam temperatura w tej Portugalii. No zimniej, ale tragedii nie ma. W środę miało być nawet 27 stopni, więc co ja się tu będę pakować w długie spodnie i kurtki, skoro jedziemy tak czy siak do ciepłych krajów? Pokręciłam się, zakręciłam, zapakowałam krótkie spodenki, takie, w których policzki widać (nie założyłam ani razu!) i wydawało mi się, że zapakowałam jeszcze jedne spodnie 3/4 oprócz tych, które miałam na sobie w kolorze wściekłego różu.  Jak się okazało na miejscu,  jednak nie zapakowałam, ale o tym potem.
Podróż do Berlina przyzwoita, z małym korkiem tuż przed miastem. Do wytrzymania. Samochody chłopaki zostawili nie na parkingu obok lotniska, tylko na jakiejś ulicy całkiem niedaleko. I polecieliśmy na południe Europy.