piątek, 13 października 2017

DURANY przyłóź, czyli zlot fanów Duran Duran -Międzywodzie 2017

 To nieprawdopodobne jak czas szybko popyla!!!Dopiero co pisałam o zlocie fanów Duranów w Biskupinie (9 października 2016 :), a już prawie upłynął miesiąc od zlotu w Miedzywodziu!!! Miesiąc!!!!
Nie ogarniam. Po prostu.
Dlaczego Międzywodzie? A któż to raczy wiedzieć? Tak wypadło, że może w tym roku  Zachodniopomorskie? Tam się jeszcze nie zlatywaliśmy.

Adaś, Yas i Rio wynaleźli kilka miejscówek i padło na Karmazynową Przystań właśnie w Międzywodziu. Jakoś w ogóle od jakiegoś czasu to Adam zajmuje się organizowaniem naszych zlotów, więc to on zadzwonił z pytaniem o warunki i czy aby będzie miejsce na duranowanie. Pan właściciel się nawet uśmiechnął, gdy usłyszał, że fani Duran Duran, bo do szkoły chodził z jednym fanem. Okazało się, że chodził z naszym forumowym Palmą :) Panowie się znają!!! Super po prostu. Wszystko zostało ustalone i Adaś wpłacił zaliczkę.
Okazało się jednak, że w tym roku nas zbyt dużo nie będzie. Zabraknie dziewczyn z Warszawy (Edi i Czarnej), zabraknie Sikora, Bebe z dzieciakami i brata Jacka z żoną z Łodzi tzw. Fiszów. No lipa po całości. Ale w zamian będzie Palma (rzadki gość na zlotach) i Gardziel (równie rzadki), no i Agnieszka z Koszalina, chyba najrzadszy gość zlotowy, ale tym razem z bonusem w postaci synów :) No i przyjechała po raz kolejny Madzia z Gdańska- nasza świetna pani fotograf. Damy radę :)
No i pojechalim- ja z Mariem i Fatma, ale tym razem bez Wojtka, bo poważne sprawy rodzinne i budowa płotu :)
Droga zupełnie przyzwoita. Oczywiście po drodze pokłóciłam się z Fatmą o politykę. Konserwa cholerska popiera tę bandę z PISu i jeszcze cap uparty, gdy jej mówię, że nie będziemy rozmawiać o polityce, to ona dalej swoje. NO RATUNKU!!! Jakoś temat w międzyczasie umarł, ale niesmak pozostał.
Dojechaliśmy do Międzywodzia tuż przed zachodem słońca. Większość naszych już była na miejscu, więc uścisków i całusów była MOC!!! My się naprawdę bardzo wszyscy lubimy. Gdy się razem spotykamy ogarnia mnie jakaś błogość i wzruszenie. Tyle lat spotykamy się w jeden tylko weekend w roku, żeby spędzić ze sobą czas, śmiać się i wspominać. A co roku mamy coraz więcej wspomnień i coraz więcej tematów śmiechu. No i muszę słowo  o naszych duranowych dzieciakach- Grzesio od Adasiów to już NASTOLATEK!!!! Kopara mi opadła jak go zobaczyłam. Malutka Ola podobnie. Malutka??? To ona była, ale ja już nie pamiętam kiedy :) Fajne dzieciaki nam powyrastały. FAJNE!
W ogóle okazało się, że ta Karmazynowa Przystań to lokal na wypasie. Chyba najlepsza miejscówa w jakiej kiedykolwiek byliśmy ever!!! Pomijam fakt, że było ciepło i czysto, to jeszcze do dyspozycji mieliśmy świetną salę z olbrzymim telewizorem, wygodne kanapy i kuchnię!!! Pokoje też  czyściutkie i schludne. No i pan właściciel  przygotował nam miejsce na wieczornego, tradycyjnego grilla.
Po przywitaniu oczywiście wycieczka nad Bałtyk!!!  Ostatni raz byłam nam polskim morzem na zlocie w Łebie. Dawno.

cholera, zimna ta woda.


mieszkaniec wydm- kot, który ma do dyspozycji największą kuwejtę pod słońcem.
tańce durańce


Po powrocie z plaży chłopaki rozpalili grilla i zaczęło się biesiadowanie. Cholera, trochę zimnawo było, więc już najedzeni  przenieśliśmy się to tej fajnej sali  i rozpoczęły się zajęcia w podgrupach i ogólne tańce durańce. Na grillu było jak zwykle za dużo kiełbasy, a na beforku za dużo butelek na stole :) Klasyka.
Długo siedzieliśmy. Długo. Rano było ciężko wstać, ale zostałam zdopingowana do zejścia na śniadanie przez sms od Adama, żebym przestała już golić te nogi, bo jajecznica stygnie :)
Po śniadaniu ogólne zebranie- jedziemy na wycieczkę do Świnoujścia do Fortu Gerharta i do najwyższej latarni morskiej w Polsce. Super!!! A potem? A potem do Międzyzdrojów. No i bardzo bardzo!.

Weszliśmy roześmiani na teren tego fortu chcąc zakupić bilety upoważniające do zwiedzania, ale żadnej budki z biletami nie mogliśmy znaleźć. Razem z nami na teren weszła jeszcze jedna wycieczka. Oni byli z Poczty Polskiej. Podpięliśmy się pod tę grupę i to tylko dlatego, że właściwie od razu przyszedł młody przewodnik ubrany w mundur pruski z pierwszej połowy XX wieku i zaczął opowiadać. GROMKIM GŁOSEM!!! Właściwie to się cały czas na nas nadzierał, ale to było przekomiczne.
Fort Gerharda to fragment twierdzy Świnoujście i ma ponad 300 lat. Nie jest jakiś imponująco wielki tak jak twierdza w Kłodzku czy Srebrnej Górze, ale ma swój urok i naprawdę niesamowitych przewodników.
Od 2001 roku fort dostał się w ręce pasjonatów, którzy wymyślili fajny patent na oprowadzanie turystów.
Wchodząc na teren tej budowli staliśmy się automatycznie kandydatami do armii pruskiej i odbyliśmy przyspieszone szkolenie wojskowe. I to jakie!!! Począwszy od zapoznania się z żołnierską latryną, poprzez prochownię (tutaj nasz kapral wrzeszcząc kazał nam wchodzić do dziury, gdzie było kompletnie ciemno jak w jakiejś kopalni, a potem zapytał po co my tam w ogóle weszliśmy. Przecież to kanał wentylacyjny i nikt przy zdrowych zmysłach tam nie wchodzi. Taki cwaniak.) Przeszliśmy też musztrę, wysłuchaliśmy legendy o pięknej Julii i  komendancie fortu, a skończyliśmy na zwiedzaniu muzeum, mianowaniu nas na kadetów rapierem  i na sam koniec jako wiśniówka na torcie usłyszeliśmy  piorunujący wystrzał z armaty!!! Tadam! Jak pieprzło z tej armaty (w sumie niewielkiej) to słuch na chwilę straciłam. :)

nasz wrzeszczący przewodnik. Przesympatyczny :)
Jacek, Adaś i Rio w latrynce wesoło dumając :)
a tuż za murem płynie sobie transatlantyk czy tam inny prom

dzieciaki się wczuły!


fragment musztry. Adaś coś cieniuje...leję.
ale pomimo cienizny Adaś awansował na kadeta :)

tuż przed pasowaniem.


zresztą wszyscy awansowaliśmy
bum!
i jeszcze pamiątkowa focia z naszym przesympatycznym przewodnikiem
i Leo jako dziedzic Pruski.
Naprawdę urechotaliśmy się w tym forcie zdrowo. Polecam, bo to nietuzinkowy sposób zwiedzania. Tylko mały Piotruś od Moniki i Adama cały czas miał focha, bo co to ma w ogóle być? Ktoś na nas krzyczy, a my zamiast zareagować, to się jeszcze z tego śmiejemy? Ci dorośli to dziwni jacyś.
Tuż obok fortu znajduje się ta najwyższa latarnia morska w Polsce. Kiedy ja ostatnio byłam na jakiejś latarni? O ile pamiętam w 2006 roku. Szmat czasu.
Część z nas została na ławeczkach pod latarenką, a część przyjęła wyzwanie i wlazła na samą górę. Byłam w tej drugiej grupie. W połowie drogi miałam już trochę dosyć. 300 schodów to nie w kij dmuchał. Pomyślałam tylko, że przynajmniej będę mieć jędrniejszy tyłek. Ta latarnia jest jedną z najwyższych na wybrzeżu Bałtyckim i w ogóle jedną z najwyższych na świecie!!! 68 metrów nad poziomem morza! WYSOKA! Ale daliśmy radę. Widoki cudne!



z tej strony jacyś fani

i z tej drugiej też jacyś. Jacek jak widać szybszy jest od światła :)



Przyznam szczerze, że przy schodzeniu z tej wieży zdrowo zakręciło mi się w głowie. Normalnie Vertigo!!! Na dole odpoczęliśmy jeszcze na ławeczkach i poczekaliśmy aż dzieciaczki zjedzą lody. Wracając na parking zauważyłyśmy z Rio napis UWAGA ŻMIJE, który nas bardzo rozbawił, bo od razu zapadła decyzja, że my musimy mieć koniecznie zdjęcie przy tej tabliczce. Najpierw byłyśmy tylko 2, a potem okazało się, że wszystkie fanki Duranki są żmijowate, łącznie z maleńką Madzią (lat 2 ) i Olą lat 9 (chyba?). Laliśmy ze śmiechu. Żmije z nas takie, że hej.

tata z małą kicią :)

czarne mamby :)

bez potomstwa
i z...a właściwie ssssssssssssssssssss
Pora na Międzyzdroje. W tej miejscowości "nasz" fan Duran- Palma ma swoją knajpkę. Wprawdzie mieliśmy mu odpuścić ten najazd na jego lokal o nazwie Heaven, ale Leo stwierdził, że on z nim rozmawiał i wpadamy na kluski śląskie z grilowaną piersią kurczaka w sosie kurkowym. Trochę bez sensu, bo w Międzywodziu mieliśmy zaklepany obiad, ale w sumie można spróbować. O tym sosie to już legendy krążyły. I wpadliśmy całą duranową bandą zajmując 3/4 lokalu, zamawiając kawy, kurki w sosie i smażony ser brie na grzankach i inne cuda. Trzeba przyznać, że wszystko było wyśmienite i smaczne!!! Kelnerka przesympatyczna, sprytna i śliczna. Dawała radę na każdym odcinku. Zresztą podobnie jak właściciel :) Z czystym sumieniem polecam knajpkę Palmy. Tutaj link na FB https://www.facebook.com/pubheavenmiedzyzdroje 
Polecam nie dlatego, że Palma to mój znajomy, ale dlatego, że wszystko w punkt- smaczne, spore porcje i dobre ceny. Umówiliśmy się z Palmą na wieczorne duranowanie i poszliśmy w aleję gwiazd :)



Aleja jak aleja- sporo już tych łapek w niej zamontowano. Odszukaliśmy swoich ulubionych aktorów. Chyba najbardziej zdziwiły mnie łapki pani Krafftówny- maleńkie takie jak u dziewczynki.
A skoro już minęliśmy aleję została nam plaża i olbrzymie molo. Nawet nie wiedziałam, że w Międzyzdrojach jest takie wielkie molo!!!
Spacer po posiłku bardzo nam się przydał. Grupa nam się trochę rozerwała, więc musieliśmy poczekać na resztę. Klapnęliśmy na piachu grzejąc się w pięknym słońcu. To naprawdę zadziwiające- cały tydzień przed naszym zlotem było potwornie zimno i deszczowo, zwłaszcza nad morzem, a specjalnie dla nas 20 stopni, czyste niebo i piękne słońce! Cud :)
W którymś momencie zauważyliśmy kąpiącego się faceta i zaczęliśmy się śmiać- O jakiś wariat, jak nasz Adam poszedł się kąpać. No ten kąpiący się akurat nie był naszym Adamem, ale następny golas w wodzie, trochę dalej, już i owszem. Tradycji stało się zadość. Zazwyczaj Adamowi w wodzie towarzyszył Jacek, ale tym razem Jacek odpuścił. :)

zdjęcie z pielgrzymki

kurde molo

Grzesio i malutka Madzia

miód i cukier :)


Adam po kąpieli... ta spódniczka to kurtka



ale to nasz wariat się kąpie???


na molo
Powoli zaczęliśmy się zbierać. Ładne te Międzyzdroje. Bardzo nawet. Rio obiecała, że po drodze do Międzywodzia zabierze nas jeszcze na fajny punkt widokowy. Nie wszyscy chcieli jechać, bo byli już zmęczeni, ale my akurat chcieliśmy. No i bardzo dobrze, bo widok był fantastyczny.




woda za nami bez najmniejszej fali. Nieruchoma tafla.

A potem? Potem już do samego Międzywodzia na obiad, a po obiadku przygotowania do duranowania. W międzyczasie przyjechał Gardziel i Palma.
W tym roku Adam przygotował TOP 9 z pierwszej płyty Duran Duran. Zresztą mojej ulubionej. DJ Adam prezentował każdy utwór z ilością oddanych głosów i punktacją, a potem puszczał kawałek, a my fisiowaliśmy :) Nasz TOP wyglądał tak
DURAN DURAN TOP 9 (41 osób głosujących)

01. 386 p. CARELESS MEMORIES 20-5-6 (31)
02. 314 p. PLANET EARTH 10-8-4 (22)
03. 287 p. FRIENDS OF MINE 4-12-4 (20)

04. 251 p. Anyone out there 4-5-5 (14)
05. 240 p. Girls on film 2-2-12 (16)
06. 191 p. Night boat 0-3-5 (8)
07. 174 p. Sound of thunder 0-4-1 (5)
08. 140 p. Tel Aviv 1-2-2 (5)
09. 106 p. To the shore 0-0-2 (2) 


Za tytułami piosenek ilość razy na 1-2-3 miejscu i w nawiasie ilość razy w TOP 3…
  Okazało się, że to jest strasznie krótka płyta, bo nam się skończyła nadzwyczaj szybko!!! No i my chyba już naprawdę się posunęliśmy wiekowo- zamiast tańczyć, woleliśmy gadać i się wygłupiać.

Ale gadaliśmy do 3 w nocy. Śmiechu było strasznie dużo. W TV cały czas leciały koncerty Duranów. 


z tego co widzę to właśnie leci Friends of mine



Andy i John


No cudnie było, chociaż nadzwyczaj skromnie w tym roku.  Nie było lip sing, karaoke ani żadnych konkursów. Jakoś się nie przygotowaliśmy. W przyszłym roku bardziej się postaramy no i mamy zamiar wydłużyć nasze spotkanie i zjechać się już w czwartek, a nie w piątek.

Rano jak zwykle śniadanko i rodaków na trawie rozmowy. Śmiechy, pogaduchy- taki fajny lajtowy czas. Już wiemy, że za chwilę trzeba będzie się rozjechać, każdy w swoją stronę, a jeszcze staramy się ten moment odwlec, bo szkoda...  Jeszcze tylko ostatnia wycieczka na plażę i wylegiwanie się niczym morsy. Nawet niebo zapłakało na nasz widok, że to za moment pora na odpalenie silników aut....

Palma i Rio- wyglądają tutaj jak bliźniaki :)

Gardziel

nasze Bondy :)





No i czas zakończyć posta. Super fajny weekend wrześniowy w doborowym towarzystwie. Jak zwykle zresztą. Nie wyobrażam sobie tego miesiąca bez takiego spotkania. Mam nadzieję, że w przyszłym roku ukaże się nowa płyta (gdzieś już o tym czytałam), a Durani postanowią dać koncert  w okolicy (Praga, Berlin, Bratysława?) i spotkamy się jeszcze przy okazji takiego koncertu. W przyszłym roku podobno zlot w górach (czyli gdzieś u mnie) albo na Mazurach. Zobaczymy. 

Na koniec nasz wybrany większością głosów  numer 1 z pierwszej płyty DD. Nie mogło być inaczej!!! Czad!!! Chciałam jeszcze dodać, że podczas biesiady porównywaliśmy choreografię Le Bona z początku lat 80-tych i teraz... Mieliśmy ubaw po pachy :) 
Poniżej rok 1983



2005




i 2011 rok. Dynamika i power tego utworu są genialne, ale na tym ostatnim jakby co innego słyszę i co innego widzę. Polewka.




Dobra, kończę. Pozbierałam te wspomnienia do kupy i mam nadzieję, że choć trochę się spodobało. 



Ps. Adam pamiętaj, że kolejnym razem nie odpuścimy picia szampana z Twojego pępka :) Specjalnie zabiorę rurki dla żmijek :)
Ps2. Dzięki za wszystkie fantastyczne fotki- autorów było wielu. Wybrałam moim zdaniem najfajniejsze. Dzięki!!! Tęsknię za wami.
Ps3. Leo dzięki za gest. To było bardzo miłe.

7 komentarzy:

  1. No i wreszcie znam przebieg zlotu, dokładny, tego mi brakowało na forum. Dzięki El!!! Bardzo pozytywne są nasze zloty, ładują baterie na zimę, choć ja zawsze po nich choruję,ale kontakt z naszą paką to taka doroczna terapia psychiczna!!! A ja mam bonus latem, kiedy mam możliwość przyjechać do Ciebie.
    Następny zlot na Mazurach, ewentualnie na Warmii, sprzeciwu nie przyjmuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No ie wiem, nie wiem. Te góry to już długo czekają :) Zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. El, jak zawsze pieknie napisane! Z humorem i na poważnie też, tak od serca :) Z przyjemnością przeniosłam się w ten duranowy , wrześniowy weekend. Bardzo mi było miło obejrzeć fajne zdjęcia, piękne ujęcia i zapisane na zawsze te chwile...
    Zagłosowany numer 1 z pierwszej płyty DD Careless M. jest tym, który powinien wygrać. I tak się stało. To jest najbardziej energetyczny duranowy kawałek.
    Nie wiem, czy śmiać się czy raczej smucić z upływającego czasu i choreografii Le Bona ? Jedno jest w tym pocieszające, śpiewa ten utwór przez lata świetnie ! Nie fałszuje, jest moc i jest energia. Zawsze mnie będzie kręcił :)
    Dzięki Marzko !

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja dziękuję Asiu,ze poczytujesz :) Wielka szkoda,że Ciebie zabrakło!!!Wielka!

    OdpowiedzUsuń
  5. przeczytałam ponownie i aż żal, że tak szybko mija czas...

    OdpowiedzUsuń