Nie ogarniam. Po prostu.
Dlaczego Międzywodzie? A któż to raczy wiedzieć? Tak wypadło, że może w tym roku Zachodniopomorskie? Tam się jeszcze nie zlatywaliśmy.
Adaś, Yas i Rio wynaleźli kilka miejscówek i padło na Karmazynową Przystań właśnie w Międzywodziu. Jakoś w ogóle od jakiegoś czasu to Adam zajmuje się organizowaniem naszych zlotów, więc to on zadzwonił z pytaniem o warunki i czy aby będzie miejsce na duranowanie. Pan właściciel się nawet uśmiechnął, gdy usłyszał, że fani Duran Duran, bo do szkoły chodził z jednym fanem. Okazało się, że chodził z naszym forumowym Palmą :) Panowie się znają!!! Super po prostu. Wszystko zostało ustalone i Adaś wpłacił zaliczkę.
Okazało się jednak, że w tym roku nas zbyt dużo nie będzie. Zabraknie dziewczyn z Warszawy (Edi i Czarnej), zabraknie Sikora, Bebe z dzieciakami i brata Jacka z żoną z Łodzi tzw. Fiszów. No lipa po całości. Ale w zamian będzie Palma (rzadki gość na zlotach) i Gardziel (równie rzadki), no i Agnieszka z Koszalina, chyba najrzadszy gość zlotowy, ale tym razem z bonusem w postaci synów :) No i przyjechała po raz kolejny Madzia z Gdańska- nasza świetna pani fotograf. Damy radę :)
No i pojechalim- ja z Mariem i Fatma, ale tym razem bez Wojtka, bo poważne sprawy rodzinne i budowa płotu :)
Droga zupełnie przyzwoita. Oczywiście po drodze pokłóciłam się z Fatmą o politykę. Konserwa cholerska popiera tę bandę z PISu i jeszcze cap uparty, gdy jej mówię, że nie będziemy rozmawiać o polityce, to ona dalej swoje. NO RATUNKU!!! Jakoś temat w międzyczasie umarł, ale niesmak pozostał.
Dojechaliśmy do Międzywodzia tuż przed zachodem słońca. Większość naszych już była na miejscu, więc uścisków i całusów była MOC!!! My się naprawdę bardzo wszyscy lubimy. Gdy się razem spotykamy ogarnia mnie jakaś błogość i wzruszenie. Tyle lat spotykamy się w jeden tylko weekend w roku, żeby spędzić ze sobą czas, śmiać się i wspominać. A co roku mamy coraz więcej wspomnień i coraz więcej tematów śmiechu. No i muszę słowo o naszych duranowych dzieciakach- Grzesio od Adasiów to już NASTOLATEK!!!! Kopara mi opadła jak go zobaczyłam. Malutka Ola podobnie. Malutka??? To ona była, ale ja już nie pamiętam kiedy :) Fajne dzieciaki nam powyrastały. FAJNE!
W ogóle okazało się, że ta Karmazynowa Przystań to lokal na wypasie. Chyba najlepsza miejscówa w jakiej kiedykolwiek byliśmy ever!!! Pomijam fakt, że było ciepło i czysto, to jeszcze do dyspozycji mieliśmy świetną salę z olbrzymim telewizorem, wygodne kanapy i kuchnię!!! Pokoje też czyściutkie i schludne. No i pan właściciel przygotował nam miejsce na wieczornego, tradycyjnego grilla.
Po przywitaniu oczywiście wycieczka nad Bałtyk!!! Ostatni raz byłam nam polskim morzem na zlocie w Łebie. Dawno.
cholera, zimna ta woda. |
mieszkaniec wydm- kot, który ma do dyspozycji największą kuwejtę pod słońcem. |
tańce durańce |
Po powrocie z plaży chłopaki rozpalili grilla i zaczęło się biesiadowanie. Cholera, trochę zimnawo było, więc już najedzeni przenieśliśmy się to tej fajnej sali i rozpoczęły się zajęcia w podgrupach i ogólne tańce durańce. Na grillu było jak zwykle za dużo kiełbasy, a na beforku za dużo butelek na stole :) Klasyka.
Długo siedzieliśmy. Długo. Rano było ciężko wstać, ale zostałam zdopingowana do zejścia na śniadanie przez sms od Adama, żebym przestała już golić te nogi, bo jajecznica stygnie :)
Po śniadaniu ogólne zebranie- jedziemy na wycieczkę do Świnoujścia do Fortu Gerharta i do najwyższej latarni morskiej w Polsce. Super!!! A potem? A potem do Międzyzdrojów. No i bardzo bardzo!.
Weszliśmy roześmiani na teren tego fortu chcąc zakupić bilety upoważniające do zwiedzania, ale żadnej budki z biletami nie mogliśmy znaleźć. Razem z nami na teren weszła jeszcze jedna wycieczka. Oni byli z Poczty Polskiej. Podpięliśmy się pod tę grupę i to tylko dlatego, że właściwie od razu przyszedł młody przewodnik ubrany w mundur pruski z pierwszej połowy XX wieku i zaczął opowiadać. GROMKIM GŁOSEM!!! Właściwie to się cały czas na nas nadzierał, ale to było przekomiczne.
Fort Gerharda to fragment twierdzy Świnoujście i ma ponad 300 lat. Nie jest jakiś imponująco wielki tak jak twierdza w Kłodzku czy Srebrnej Górze, ale ma swój urok i naprawdę niesamowitych przewodników.
Od 2001 roku fort dostał się w ręce pasjonatów, którzy wymyślili fajny patent na oprowadzanie turystów.
Wchodząc na teren tej budowli staliśmy się automatycznie kandydatami do armii pruskiej i odbyliśmy przyspieszone szkolenie wojskowe. I to jakie!!! Począwszy od zapoznania się z żołnierską latryną, poprzez prochownię (tutaj nasz kapral wrzeszcząc kazał nam wchodzić do dziury, gdzie było kompletnie ciemno jak w jakiejś kopalni, a potem zapytał po co my tam w ogóle weszliśmy. Przecież to kanał wentylacyjny i nikt przy zdrowych zmysłach tam nie wchodzi. Taki cwaniak.) Przeszliśmy też musztrę, wysłuchaliśmy legendy o pięknej Julii i komendancie fortu, a skończyliśmy na zwiedzaniu muzeum, mianowaniu nas na kadetów rapierem i na sam koniec jako wiśniówka na torcie usłyszeliśmy piorunujący wystrzał z armaty!!! Tadam! Jak pieprzło z tej armaty (w sumie niewielkiej) to słuch na chwilę straciłam. :)
nasz wrzeszczący przewodnik. Przesympatyczny :) |
Jacek, Adaś i Rio w latrynce wesoło dumając :) |
a tuż za murem płynie sobie transatlantyk czy tam inny prom |
dzieciaki się wczuły! |
fragment musztry. Adaś coś cieniuje...leję. |
ale pomimo cienizny Adaś awansował na kadeta :) |
tuż przed pasowaniem.
zresztą wszyscy awansowaliśmy |
bum! |
i jeszcze pamiątkowa focia z naszym przesympatycznym przewodnikiem |
i Leo jako dziedzic Pruski. |
Tuż obok fortu znajduje się ta najwyższa latarnia morska w Polsce. Kiedy ja ostatnio byłam na jakiejś latarni? O ile pamiętam w 2006 roku. Szmat czasu.
Część z nas została na ławeczkach pod latarenką, a część przyjęła wyzwanie i wlazła na samą górę. Byłam w tej drugiej grupie. W połowie drogi miałam już trochę dosyć. 300 schodów to nie w kij dmuchał. Pomyślałam tylko, że przynajmniej będę mieć jędrniejszy tyłek. Ta latarnia jest jedną z najwyższych na wybrzeżu Bałtyckim i w ogóle jedną z najwyższych na świecie!!! 68 metrów nad poziomem morza! WYSOKA! Ale daliśmy radę. Widoki cudne!
z tej strony jacyś fani |
i z tej drugiej też jacyś. Jacek jak widać szybszy jest od światła :) |
Przyznam szczerze, że przy schodzeniu z tej wieży zdrowo zakręciło mi się w głowie. Normalnie Vertigo!!! Na dole odpoczęliśmy jeszcze na ławeczkach i poczekaliśmy aż dzieciaczki zjedzą lody. Wracając na parking zauważyłyśmy z Rio napis UWAGA ŻMIJE, który nas bardzo rozbawił, bo od razu zapadła decyzja, że my musimy mieć koniecznie zdjęcie przy tej tabliczce. Najpierw byłyśmy tylko 2, a potem okazało się, że wszystkie fanki Duranki są żmijowate, łącznie z maleńką Madzią (lat 2 ) i Olą lat 9 (chyba?). Laliśmy ze śmiechu. Żmije z nas takie, że hej.
tata z małą kicią :) |
czarne mamby :) |
bez potomstwa |
i z...a właściwie ssssssssssssssssssss |
Polecam nie dlatego, że Palma to mój znajomy, ale dlatego, że wszystko w punkt- smaczne, spore porcje i dobre ceny. Umówiliśmy się z Palmą na wieczorne duranowanie i poszliśmy w aleję gwiazd :)
Aleja jak aleja- sporo już tych łapek w niej zamontowano. Odszukaliśmy swoich ulubionych aktorów. Chyba najbardziej zdziwiły mnie łapki pani Krafftówny- maleńkie takie jak u dziewczynki.
A skoro już minęliśmy aleję została nam plaża i olbrzymie molo. Nawet nie wiedziałam, że w Międzyzdrojach jest takie wielkie molo!!!
Spacer po posiłku bardzo nam się przydał. Grupa nam się trochę rozerwała, więc musieliśmy poczekać na resztę. Klapnęliśmy na piachu grzejąc się w pięknym słońcu. To naprawdę zadziwiające- cały tydzień przed naszym zlotem było potwornie zimno i deszczowo, zwłaszcza nad morzem, a specjalnie dla nas 20 stopni, czyste niebo i piękne słońce! Cud :)
W którymś momencie zauważyliśmy kąpiącego się faceta i zaczęliśmy się śmiać- O jakiś wariat, jak nasz Adam poszedł się kąpać. No ten kąpiący się akurat nie był naszym Adamem, ale następny golas w wodzie, trochę dalej, już i owszem. Tradycji stało się zadość. Zazwyczaj Adamowi w wodzie towarzyszył Jacek, ale tym razem Jacek odpuścił. :)
zdjęcie z pielgrzymki |
kurde molo |
Grzesio i malutka Madzia |
miód i cukier :) |
Adam po kąpieli... ta spódniczka to kurtka |
ale to nasz wariat się kąpie??? |
na molo |
woda za nami bez najmniejszej fali. Nieruchoma tafla. |
A potem? Potem już do samego Międzywodzia na obiad, a po obiadku przygotowania do duranowania. W międzyczasie przyjechał Gardziel i Palma.
W tym roku Adam przygotował TOP 9 z pierwszej płyty Duran Duran. Zresztą mojej ulubionej. DJ Adam prezentował każdy utwór z ilością oddanych głosów i punktacją, a potem puszczał kawałek, a my fisiowaliśmy :) Nasz TOP wyglądał tak
DURAN DURAN TOP 9 (41 osób głosujących)
01. 386 p. CARELESS MEMORIES 20-5-6 (31)
02. 314 p. PLANET EARTH 10-8-4 (22)
03. 287 p. FRIENDS OF MINE 4-12-4 (20)
04. 251 p. Anyone out there 4-5-5 (14)
05. 240 p. Girls on film 2-2-12 (16)
06. 191 p. Night boat 0-3-5 (8)
07. 174 p. Sound of thunder 0-4-1 (5)
08. 140 p. Tel Aviv 1-2-2 (5)
09. 106 p. To the shore 0-0-2 (2)
Za tytułami piosenek ilość razy na 1-2-3 miejscu i w nawiasie ilość razy w TOP 3…
Okazało się, że to jest strasznie krótka płyta, bo nam się skończyła nadzwyczaj szybko!!! No i my chyba już naprawdę się posunęliśmy wiekowo- zamiast tańczyć, woleliśmy gadać i się wygłupiać.
Ale gadaliśmy do 3 w nocy. Śmiechu było strasznie dużo. W TV cały czas leciały koncerty Duranów.
z tego co widzę to właśnie leci Friends of mine |
Andy i John |
No cudnie było, chociaż nadzwyczaj skromnie w tym roku. Nie było lip sing, karaoke ani żadnych konkursów. Jakoś się nie przygotowaliśmy. W przyszłym roku bardziej się postaramy no i mamy zamiar wydłużyć nasze spotkanie i zjechać się już w czwartek, a nie w piątek.
Rano jak zwykle śniadanko i rodaków na trawie rozmowy. Śmiechy, pogaduchy- taki fajny lajtowy czas. Już wiemy, że za chwilę trzeba będzie się rozjechać, każdy w swoją stronę, a jeszcze staramy się ten moment odwlec, bo szkoda... Jeszcze tylko ostatnia wycieczka na plażę i wylegiwanie się niczym morsy. Nawet niebo zapłakało na nasz widok, że to za moment pora na odpalenie silników aut....
Palma i Rio- wyglądają tutaj jak bliźniaki :) |
Gardziel |
nasze Bondy :) |
No i czas zakończyć posta. Super fajny weekend wrześniowy w doborowym towarzystwie. Jak zwykle zresztą. Nie wyobrażam sobie tego miesiąca bez takiego spotkania. Mam nadzieję, że w przyszłym roku ukaże się nowa płyta (gdzieś już o tym czytałam), a Durani postanowią dać koncert w okolicy (Praga, Berlin, Bratysława?) i spotkamy się jeszcze przy okazji takiego koncertu. W przyszłym roku podobno zlot w górach (czyli gdzieś u mnie) albo na Mazurach. Zobaczymy.
Na koniec nasz wybrany większością głosów numer 1 z pierwszej płyty DD. Nie mogło być inaczej!!! Czad!!! Chciałam jeszcze dodać, że podczas biesiady porównywaliśmy choreografię Le Bona z początku lat 80-tych i teraz... Mieliśmy ubaw po pachy :)
Poniżej rok 1983
i 2011 rok. Dynamika i power tego utworu są genialne, ale na tym ostatnim jakby co innego słyszę i co innego widzę. Polewka.
Dobra, kończę. Pozbierałam te wspomnienia do kupy i mam nadzieję, że choć trochę się spodobało.
Ps. Adam pamiętaj, że kolejnym razem nie odpuścimy picia szampana z Twojego pępka :) Specjalnie zabiorę rurki dla żmijek :)
Ps2. Dzięki za wszystkie fantastyczne fotki- autorów było wielu. Wybrałam moim zdaniem najfajniejsze. Dzięki!!! Tęsknię za wami.
Ps3. Leo dzięki za gest. To było bardzo miłe.
No i wreszcie znam przebieg zlotu, dokładny, tego mi brakowało na forum. Dzięki El!!! Bardzo pozytywne są nasze zloty, ładują baterie na zimę, choć ja zawsze po nich choruję,ale kontakt z naszą paką to taka doroczna terapia psychiczna!!! A ja mam bonus latem, kiedy mam możliwość przyjechać do Ciebie.
OdpowiedzUsuńNastępny zlot na Mazurach, ewentualnie na Warmii, sprzeciwu nie przyjmuję!!!
No ie wiem, nie wiem. Te góry to już długo czekają :) Zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńNo !
OdpowiedzUsuńNo, no notorious :)
OdpowiedzUsuńEl, jak zawsze pieknie napisane! Z humorem i na poważnie też, tak od serca :) Z przyjemnością przeniosłam się w ten duranowy , wrześniowy weekend. Bardzo mi było miło obejrzeć fajne zdjęcia, piękne ujęcia i zapisane na zawsze te chwile...
OdpowiedzUsuńZagłosowany numer 1 z pierwszej płyty DD Careless M. jest tym, który powinien wygrać. I tak się stało. To jest najbardziej energetyczny duranowy kawałek.
Nie wiem, czy śmiać się czy raczej smucić z upływającego czasu i choreografii Le Bona ? Jedno jest w tym pocieszające, śpiewa ten utwór przez lata świetnie ! Nie fałszuje, jest moc i jest energia. Zawsze mnie będzie kręcił :)
Dzięki Marzko !
To ja dziękuję Asiu,ze poczytujesz :) Wielka szkoda,że Ciebie zabrakło!!!Wielka!
OdpowiedzUsuńprzeczytałam ponownie i aż żal, że tak szybko mija czas...
OdpowiedzUsuń