środa, 27 lipca 2016

Kibicem być :)


Nigdy nie byłam typem sportowca, ale zawsze kibicowałam NASZYM. Oczywiście pływam, jeżdżę na rowerze i inne takie, ale sportowiec jest ze mnie żaden. Za to mam żyłkę kibica.
Generalnie kibicuję wielu dyscyplinom z naciskiem na siatkówkę męską (do bab nie mam siły ani nerwów) i piłkę ręczną- męską :) Bardzo lubię lekkoatletykę, pływanie, oczywiście zawsze kibicuję naszym skoczkom narciarskim i jestem wielką fanką igrzysk olimpijskich. Za moment Brazylia i Rio, a dopiero co był Londyn.
Niestety zaraz po pięknym otwarciu takich igrzysk w sobotę, następuje niedziela, która dla naszych sportowców jest zawsze tragiczna. Odpadamy jak liście z drzew jesienią na wietrze. Jedna dyscyplina po drugiej, a ja gotując obiad klnę pod nosem. Na szczęście w Rio nie będzie połowy Ruskich oszukańczych lekkoatletów, więc może coś zaskoczy? Ostatnio były Mistrzostwa Europy i nasi zdobyli aż 12 medali. Zdobyliśmy chyba pierwszy raz w historii pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Brawo my. Niestety z czarnoskórymi biegaczami ciemno nas widzę. Dosłownie i w przenośni. Ale po tych mistrzostwach naprawdę jest nadzieja. Zobaczcie jacy są fantastyczni nasi sportowcy! Zwłaszcza dziewczyny!

środa, 13 lipca 2016

Spacer w chmurach :)


Jest takie opowiadanie Marka Hłaski "Pierwszy krok w chmurach"- niezwykle gorzkie i smutne w odbiorze. Opowiadanie o 3 mężczyznach, którzy postanowili na pobliskich ogródkach działkowych podglądać zakochaną parę, która zdecydowała się na pierwsze miłosne igraszki. Faceci  zachowali się  jak ostatnie świnie, a czytelnikowi po ostatnim zdaniu zostaje niesmak i rozgoryczenie.... Tyle skojarzeń z krokami w chmurach.
Jednak  nasze pierwsze kroki w chmurach były zdecydowanie z innej bajki wyjęte i bardzo przyjemne.
Już od jakiegoś czasu umawialiśmy się na wycieczkę  z rodzicami Bartka, chłopaka mojej Gosi i ciągle jakoś nie było okazji. Na jakąkolwiek wycieczkę. Od ubiegłego roku ciągnęło mnie na najnowszy punkt widokowy po stronie czeskiej, który wyglądem przypominał mi powichrowane DNA. Chciałam tam jechać z Bebe, z którą co lato podróżuję po Dolnym Śląsku, ale ona ma lęk wysokości, więc stwierdziłam, że dziewczyna użyje tam jak pies w studni- mało tego, że wyciąg, to jeszcze te przestrzenie na wielkiej górze i jeszcze wyższym punkcie widokowym.
Spytałam rodziców Puszaszkowych, czy by nie pojechali- a i owszem z wielką chęcią :)

środa, 6 lipca 2016

10 000 wyświetleń!


Moi drodzy, dzisiejszej nocy strzeliło mi na tym oto blogu 10 tysięcy wy świetleń!!! DZIESIĘĆ TYSIĘCY!!!! Straszna, niewyobrażalna dla mnie liczba. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiele z tych odsłon to po prostu przypadek, ale mimo wszystko cud jakiś!!!
Gdy zaczynałam pisać tego bloga, ambitnie przecież, bo w listopadzie miałam najwięcej postów, nie przypuszczałam, że tych wyświetleń będzie aż taka ilość. Pomijam fakt, że wiosną bardzo mocno zwolniłam, żeby nie napisać, że mizeria po całości na tej stronie, ot co.
Trochę statystyki jeśli chodzi o posty:

sobota, 2 lipca 2016

WAKACJE!!!!!


WAKACJE!!! Czas, na który czekamy cały rok, a jak już nadejdzie mijają szybciej niż byśmy chcieli. Jeszcze pół biedy jeśli przedłużamy sobie te wakacje w miesiącu wrześniu lub październiku i wtedy jedziemy gdzieś nad ciepłe morze pomoczyć tyłki... A jeśli nie i jesień zagląda do nas szybciej słotna i zimna? Wtedy lipa.
Gdy byłam dzieciakiem nie jeździłam na wakacje. Tak po prostu było. Moje dwie ciotki Olka i Elka zabierały mnie za to na basen do Szczawna Zdroju i tam spędzałam swój letni czas. Basen w Szczawnie to naprawdę moje świetne dziecięce wspomnienia- pamiętam ciepło brodzika po wyjściu z głębszej wody, a także smak chleba z roztopionym od upału masłem, ciapowatego pomidora i do tego herbata z cukrem z butelce po oranżadzie... PYCHA!!! :) Siedziałam w tym basenie dopóki nie miałam sinych ust i nie trzęsłam się jak galareta....A dzisiaj basenu już nie ma. Ilekroć przejeżdżam obok, jest mi strasznie żal tamtego czasu. Komu ten basen przeszkadzał??? Dziadostwo.