Korespondencyjnie poznałam Tomka na początku 1984 roku, osobiście 1 listopada rok później. Jeszcze wcześniej, w czasie wakacji miał nam (tzn. mnie, Fatmie i Ciamajdzie- Duraniątkom z Wałbrzycha) zorganizować bilety na koncert Depeche Mode, ale jadąc do Warszawy na ten koncert, zorientowałam się, że zapomniałam zabrać numeru telefonu do jego starych i do tego spotkania nie doszło. Potem dowiedziałam się, że on i tak był w tamtym momencie "NIECZYNNY", jedną nogą na tamtym świecie- nażarł się prochów przez zawód miłosny i dosłownie w ostatniej chwili uratował go ojciec. Do końca życia na prawym policzku miał odleżynę- pamiątkę po swojej głupocie.
Jesienią pojechałam z babcią do Warszawy na Wszystkich Świętych i wcześniej umówiłam się z Tomkiem korespondencyjnie, że wieczorem możemy się spotkać. Wsiadłam w autobus i zajechałam na Służew nad Dolinką ... ul. Mozarta 6/1109 :) Zadzwoniłam do drzwi i otworzył mi wysoki, łysiejący chudzielec z brodą, w spodniach w kratkę, unoszący rękę w nazistowskim pozdrowieniu Heil Hitler... Jeszcze mogłam wtedy nawiać, ale weszłam z ciekawością. Rozbawił mnie. Strasznie dużo gadał i właściwie o wszystkim co go wtedy interesowało- Bondy, muzyka, audycje, Monty Python, kreskówki z Tomem i Jerrym i Kaczorem Duffy. Przy tym wszystkim klął jak szewc. Na ścianach wisiało kilka obrazów autorstwa jego ojca. Wtedy w ogóle nie znałam twórczości Zdzisława Beksińskiego i choć mi się te obrazy podobały, wzbudzały niepokój (miałam 1 otrzymać w testamencie. Tomek obiecał mi, że jak tylko się znowu zabije, to dostanę taki jeden w testamencie... Ten z nocnym morzem i martwym ptakiem he, he. Masakra jakaś. Na szczęście nasze drogi poważnie się rozeszły.
Pokazał mi też panienkę przez która próbował się zabić. Myślałam, że to była jakaś famme fatale, a na zdjęciach zobaczyłam przeciętnej urody, pyzatą nastolatkę z nadwagą. Rety, o co tyle krzyku? Jakaś Izunia ze Szczecina? Tomek miał wtedy 27 lat, ona 17, więc nie wiem czego on się spodziewał po licealistce? Na dodatek mieszkającej 300 kilometrów od niego. Tragedia w 3 aktach. Ale wysłuchałam, chłopak naprawdę to przeżył.
Wieczorem Tomasz odprowadził mnie do mieszkania mojej ciotki, u której zatrzymałyśmy się z babcią i umówiliśmy się na drugi dzień na oglądanie kolejnego Bonda. Tak wyglądały 2 pierwsze wieczory z wampirem :)
Nie będę ukrywać, że podobałam się Tomkowi bardzo. Byłam idealną kandydatką na kolejną Izunię. Wszystko się we mnie zgadzało- byłam bladolica, z długimi czarnymi kudłami. Nie paliłam, uwielbiałam koty, kochałam kino i muzykę. No po prostu ideał westchnień Beksińskiego :) Tylko, heloł- on nie bardzo był moim ideałem. Bardzo go lubiłam, ale jakiś związek? Padła taka propozycja z jego strony, ale odmówiłam. Poznałam wtedy fajnego chłopaka i Tomek został tylko moim kumplem, choć pomysł, żeby mnie zagarnąć drążył. Za każdym razem odmawiałam.
Pisaliśmy do siebie regularnie i o wszystkim. Listy przychodziły w kopertach adresowanych mazakiem, pisane zawsze na maszynie.
Po jakimś czasie Tomasz poinformował mnie, że znowu się zakochał.
Panienka miała na imię Anna i lat... 16-cie. ZNOWU???
W czasie jakiegoś dłuższego weekendu pojechałam do niego z moimi kumpelkami od spraw Duran Duran- Fatmą i Ciamajdą i miałyśmy okazję poznać tę kolejną "kobietę" życia redaktora Beksińskiego. Anna była bardzo fajna. Wielkie, szare oczy, długie rzęsy. Dosyć solidna, ale Tomkowi w ogóle w niczym to nie przeszkadzało. Dziewczę było zakręcone na punkcie Marillion :) No i fajnie. Ale oprócz tego, to było kolejne powichrowane nastoletnie dziecko. Miała jakieś jazdy z rodzicami, potem zakochała się w gitarzyście z kapeli dosyć w Polsce znanej, której nazwy już nie pamiętam. Jakaś huśtawka namiętności. Wracała, odchodziła. Pomieszkiwała znowu z Tomkiem. Ten raz szalał z radości, raz z rozpaczy. Czytał w tajemnicy jej pamiętniki, chodził do wróżbity ...Szukał. Ona i tak odeszła. Na szczęście niczego się nie nażarł, bo niespodziewanie NAJWYŻSZY pogroził mu paluchem i zrzucił z nieboskłonu samolot, którym Beksiński akurat leciał (z tego co pamiętam z Rzeszowa do Warszawy). 1 osoba zginęła. Trauma. Wszystkie wycinki prasowe, nagrania telewizyjne, wszelkie informacje z tej katastrofy były szczętnie kolekcjonowane. No proszę- Tomasz się wystraszył. Potem cwaniakował, że ma to w dupie, bo to i tak ON zdecyduje kiedy odejdzie... taaaaaa....Już nigdy nie wsiadł do samolotu ponownie.
Z jednej strony był strasznie fajny, zabawny, inteligentny i dowcipny. Z drugiej był zakompleksionym gburem, maminsynkiem i ksenofobem i mizoginem. Rozpieszczonym bachorem, któremu się nie odmawia. W towarzystwie brylował. Rządził i dzielił... W domu był odludkiem i introwertykiem. Miał wiele cech, których nie znosiłam. Któregoś razu siedząc w kuchni przyglądał się jak coś tam gotuję i rozmowa zeszła na "MURZYNÓW". Osobiście nie mam żadnych uprzedzeń. Nie znam ani jednego "Murzyna", więc jakie są problemy? Ale Tomek? OBURZONY!!! -Murzyni? Oszalałaś? Ty wiesz jak oni śmierdzą?
- Tomek, ale skąd wiesz, że oni śmierdzą ? Wąchałeś kiedyś Murzyna??? (pamiętajcie, że to był rok 86, a my żyliśmy w zamkniętym i odizolowanym państwie)
- No nie, ale wszyscy mówią, że oni śmierdzą...- ręce mi opadły.
Wiem, że miał kiedyś pisać jakiś leksykon muzyczny opisujący artystów lat 80-tych. Wszystko fajnie, tylko Tomasz nie chciał nawet słowa napisać o Jacksonie, Whitney Huston, Lionelu Richie czy Tinie Turner... "TINA TURNER???? Przecież to brakujące ogniwo w teorii Darwina!!!"
No tak, nawet w najdalszych zakątkach galaktyki w Gwiezdnych Wojnach też byli Murzyni. Straszne :)
Był pokręcony i to zdrowo. Niestabilny emocjonalnie. Sypiał do późnych godzin popołudniowych. Pamiętam, że raz przyjechałam do niego z chłopakiem wracając z wakacji w Łebie. Nie uprzedziłam Tomka, że będziemy. Na Mozarta byliśmy jakoś w południe. 2 godziny dobijaliśmy się do drzwi, a on spał jak kamień!!! Potem otworzył jakby nigdy nic... - "O, fajnie, że jesteście. Długo tu czekacie?..." Czytał nam potem po nocy swoje sztuki teatralne, a my rechotaliśmy w głos... Do 3 w nocy ..Sąsiedzi nie byli "zadowoleni ". Oni budzili go rano. Podobnie jak gołębie, których serdecznie i z całego serca nienawidził.
Zdjęcie powyżej zostało zrobione przez Tomka w dniu w którym Duraniątka z Wałbrzycha poznały jego 16-to letnią Anię. My się bawiłyśmy w wampiry (stąd te facjaty wymalowane), a on robił zdjęcia. To był fajny wieczór. Na zdjęciu jestem z Fatmą :)
Wiele razy proponowałam Tomkowie, żeby gdzieś z nami pojechał. Nad morze, pod namiot. Ile czasu można siedzieć w tej betonowej chałupie?" Pod namiot??? Nie ma mowy, przecież nie ma tam łóżka, prysznica i kibla!!!!" Do wody nie wejdzie, bo się utopi.... (samobójca cholera!). A może w góry? - "W góry??? Nienawidzę gór, będę się pocił..." No miazga! Zapraszać i prosić? Hm...
Po rozstaniu z Anką pojechał gdzieś do rodzinnego Sanoka, przeleciał jakąś starą przyjaciółkę, która od zawsze odrzucała jego anonse. Mężatkę ... "No i po co to zrobiłeś? Poczułeś się lepiej ? Podreperowałeś swoje ego? "Tak, właśnie tak!!!..." prawie tupanie nogami.
Potem znowu jakaś panienka. Pokazał mi ją na filmach video. Długie włosy, w oczach obłęd. Walnięta na punkcie The Mission i nawet podobna do Husseya :) OK... Twój wybór. Nie pamiętam imienia.
Kiedyś zapytałam, dlaczego nie zainwestuje uczuć w kimś starszym.? W jakiejś fajnej, rozsądnej kobiecie w jego wieku, która poprowadzi mu dom i urodzi dzieci? " Dzieci??? Jakie dzieci? Zwariowałaś?" "Jeśli dzieci to tylko i wyłącznie córka."Tomek, a jak urodzi się syn? - "To musi być córka!!!!..." - No, ale nie możesz zaprogramować kobiety na rodzenie córek (1 córki właściwie tylko!!!!) . -"Gówno mnie obchodzi, to nie może być syn, bo ja się brzydzę chłopcami. Mój ojciec też się mną brzydzi... " Włosy stanęły mi na głowie. Co to za popieprzona rodzinka?
Ponieważ Tomek był kompletnym bezguściem modowym zaproponowałam, że może kupimy mu jakieś nowe ciuchy, bo to co ma w szafach jest jeszcze z lat 70-tych i wygląda jak fircyk. To nic, że markowe z Pewexu, ale koszule z kołnierzykami jak jaskółcze skrzydła już od dekady były niemodne.
" No dobra, ale nie mam kasy". Wycieczka do rodziców. Otworzyła mama Beksińska, malutka, przemiła i cicha kobietka. Tomek poprosił o kasę na buty- Mama przyjrzała mi się uważnie i mówi-" Buty, ale dla pani???"... Jakby mi ktoś kijem po oczach walnął? A co ja jestem jakąś utrzymanką syna, czy jak? To jemu są potrzebne buty !!! Mamie spadł kamień z serca... I poszliśmy na zakupy. Kupiliśmy 2 pary butów - kozaki i buty zimowe i jeszcze jakieś swetry i koszule. W prezencie dostałam od niego wtedy świetny kapelusz od modystki, zresztą sobie kupił także :) Chyba mam go gdzieś jeszcze, chociaż już dawno stracił szyk. W ogóle przez jakiś czas kupowałam mu rzeczy, wysyłałam pocztą, a on potem mi za to zwracał pieniądze. I o ile dał sobie zmienić garderobę, w mieszkaniu nie chciał zmieniać niczego. Komunistyczna meblościanka, wersalka, jakieś rozwiązania muzyczno- telewizyjne, kable, wtyczki. Wszystko w płycie pilśniowej. - Tomek, a może chociaż zmienisz żyrandol z tego ohydztwa na coś milszego dla oka??? "Nie, bo jak się będę rozbierał, to mi będzie przeszkadzał... "- Tak oczywiście, jak się będziesz rozbierał, to akurat zawsze będziesz stawał pod nowym żyrandolem..." No nie do życia facet. Zadnych zmian. A ja zmiany lubię. Nie moje mieszkanie, nie ja tam mieszkam.
Dzięki znajomości z Beksińskim miałyśmy (z Fatmą i Ciamajdą) dostęp do teledysków lub koncertów, które w tamtym okresie były dla nas niedostępne. Pamiętam jak z dziewczynami na odtwarzaczu VHS oglądałyśmy u niego klatka po klatce Davida Sylviana z zespołu Japan, czy przecudowny dla nas wtedy Sing Blue Silver Duran Duran. W tamtych momentach to Tomek patrzył na nas jak na stuknięte... Jestem mu za to bardzo wdzięczna po wsze czasy, bo to fantastyczne wspomnienia.
Wszystkie Monty Pythony tłumaczone przez niego do teraz bawią mnie do łez. Miał do tego smykałkę i był perfekcjonistą. Tak długo szukał odpowiedniego wyrazu czy sloganu, aż mu wszystko w uszach zagrało. To było dosyć śmieszne, gdy nagrywał dubbing na magnetofon szpulowy do mikrofonu przyczepionego do drewnianej łyżki... Wprawdzie nie wiem, czy listę dialogową do linka poniżej przygotował Beksa, ale ten film ZAWSZE warto obejrzeć. Żywot Briana, Sens życia i Święty Graal - filmy absolutnie ponadczasowe.
To samo dotyczyło płyt. Nagrywał je na sprzęcie, który znudził się ojcu. Choć czasem marudził, że jemu się nie chce, robił to i na dodatek zawsze opisywał nagranie. Tytuły na specjalnej karteczce. Mam te kasety cały czas.
Minęło parę lat takiej korespondencji i wspólnych odwiedzin. On kilka razy był u mnie, ja czasami wpadałam do niego. Raz sama, raz z chłopakiem lub dziewczynami. To były fajne odwiedziny, pełne śmiechu, filmów, muzyki, przegadanych nocy w towarzystwie nieśmiertelnych zapiekanek z szynki w puszce i ogórków konserwowych...
W roku 90-tym po wakacjach rozstałam się z chłopakiem. Patrząc teraz z perspektywy, nic lepszego w życiu nie mogło mnie spotkać, ale wtedy byłam zrozpaczona i świat mi się zawalił. Tomasz od razu wpadł na genialny pomysł, że przecież on nadal jest zwarty i gotowy i może tym razem się na niego zdecyduję?
-Nie, Tomek- to się nie uda. Nie ma mowy! Nie chciałam być z facetem, który przy pierwszym kryzysie w związku, będzie mnie terroryzował samobójstwem.
Póki co przełknął tę żabę, chociaż był wkurzony bardzo. Milczący. Foch forever. Drugi raz dostał kosza od tej samej panny. To chyba dla żadnego faceta nie jest miłe, ale ode mnie żadnych sygnałów ani znaków nie było.
Ale nadal pisaliśmy do siebie. W którymś momencie zaczęłam się spotykać z siatkarzem o imieniu Sławek, który był kompletnym kretynem i szowinistą. Pasowaliśmy do siebie jak pięść do nosa, z tym, że krew się nie zdążyła polać. Jakoś się to rozeszło po kościach, bo pojawił się Mario na zielonym koniu, który sukcesywnie leczył moje rany.(Mario do dzisiaj jest moim mężem) Tomek, gdy dowiedział się, że spotykam się z jakimś facetem i na dodatek sportowcem, wysmarował mi taki list, że odechciało mi się wszystkiego. Czego w tym liście nie było... Że perły przed wieprze rzucał przez tyle lat, że sportowcy to mięśniaki bez mózgu, zwłaszcza siatkarze. Obraził całą moją rodzinę do 5 pokolenia wstecz i wybiegł w przyszłość pisząc, że tylko patrzeć jak będę gruba i dupa mi obwiśnie, już nie wspominając o cyckach (to dopiero wróżbita Maciej..) No list był straszny!!! Zwyzywał mnie tam okrutnie. (A dopiero co byłam osobą, która gdy wchodziła do mieszkania, to tak jakby słońce w nim zaświeciło... No cóż. ...) Odpisałam na ten list w podobnym tonie. Przeczytałam jeszcze raz i powiedziałam basta. Dosyć tego. Niech spada na szczaw. Nie wypadłam krowie spod ogona i nie będzie mnie ten życiowy gamoń obrażał...Odpuściłam. Nigdy tego listu nie wysłałam, bo wiedziałam, że będziemy się tak teraz wyzywać bez końca. Po co? Mężczyzna, który tylko pozornie jest dorosły, a mentalnie to nastolatek, który szukając tzw. miłości lokował swoje uczucia w nieobliczalne i niedojrzałe gówniary. Ta jego prawdziwa miłość, której nigdy nie znalazł, to byłby jakiś horror - kobieta powinna siedzieć z nim w tym popieprzonym, betonowym mieszkaniu, oglądając filmy, od czasu do czasu załatwiając zaopatrzenie. Powinna dać się głaskać i gryźć po szyi, słodko przy tym mrucząc. Jego ego zniszczyłoby każdy związek. KAŻDY!!! On i jego potrzeby, on i jego lęki, on i jego frustracje, on i jego paranoje. Która normalna kobieta z krwi i kości dałaby się zamknąć w takiej klatce?
Rok po otrzymaniu tego listu wyszłam za mąż i przestałam myśleć o Beksie w ogóle. Wiem, że dzwonił jeszcze do Fatmy z pytaniem co tam słychać, ale ona też miała wtedy inne rzeczy na głowie, więc rozmowa była krótka.
Upłynęło sporo czasu, gdzie w ogóle nie docierały do mnie żadne wieści o Tomku. Zobaczyłam go w końcu w Wieczorze z Wampirem u Jagielskiego
Wyłysiał, utył i zgolił brodę, co w ogóle miało nigdy nie nastąpić. Obejrzałam bez emocji. Już te wszystkie gadki słyszałam. I ten tekst o NADKOBIECIE??? Co to znowu za dziwo nowe?
Jakiś czas później, w grudniu 1999 roku zadzwoniła koleżanka z informacją, że Tomek nie żyje. Popełnił samobójstwo. Zaklęłam pod nosem i pomyślałam, że takiego kretyna to naprawdę ze świecą szukać, bo co on udowodnił? Że może? Ile razy można kogoś przekonywać, że nie ma się dokąd spieszyć. Że i tak tam trafisz...No chyba, że to był taki jego sposób na zwrócenie na siebie uwagi. Jestem o tym właściwie przekonana. Bo to nowe milennium to nie dla niego? Dlatego, że on tak postanowił? Patafian cholerski. Miał naprawdę dobre życie, pasje, mieszkanie, świetną pracę, całe tłumy fanów i wyznawców, tylko na własne życzenie wpieprzał się w jakieś kanały uczuciowe. A potem jak już magia opadała, okazywało się, że to nie jest jego wyśniona wampirella, tylko rozhisteryzowana panna. Kiedyś nawet mu zaproponowałam, że jak chce, to mogę mu zorganizować zlot wszystkich jego panien, tylko musi dać mi na nie namiary. Powiedziałam to żartem, ale on się naprawdę przestraszył, że jestem w stanie coś takiego zrobić. Żałuję, że nie doprowadziłam tego pomysłu do finału. Może gdyby zobaczył te wszystkie baby, ogarnąłby, że to nie one są problemem, tylko on i jego wybory... Głupie, szczeniackie wybory.
Polecam do obejrzenia film poniżej. Sporo tam prawdy o Tomku. Ostatnia scena zwaliła mnie z nóg.
Tak, to jest piec krematoryjny, w którym palą się zwłoki Tomka, a ojciec to nagrywa kamerą... Widać głowę ... Co za horror!!!! To na pamiątkę? Jako inspiracja? Ratunku. Kto normalny chciałby mieć na filmie skwierczące zwłoki swojego dziecka?
Jeszcze kilka lat temu Tomek śnił mi się co jakiś czas. Nie przywiązuję wagi do snów, ale ten ostatni zapamiętany był straszny. Stał nad moim łóżkiem i strasznie krzyczał... Darł się wniebogłosy, żebym w końcu coś zrobiła , bo on w miejscu w którym teraz jest, już nie wytrzyma dłużej... Matko kochana... Co ja mogę zrobić? Pomodlić się? Dać na mszę? Nie wierzę w takie rzeczy.... Ale od tamtej pory już mi się nie śni. Być może, tak miało wyglądać nasze ostateczne pożegnanie?
Polecam książkę Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy portret podwójny". Świetnie napisana, wciągająca, pełna przeróżnych historii z życia rodziny Beksińskich. Są tam listy, wspomnienia przyjaciół, rodzinne zdjęcia. Niektóre opisane historie tragiczne, niektóre przezabawne i tak naprawdę po przeczytaniu tej lektury moja sympatia jest bardziej przy osobie ojca niż syna (nawet po tej kamerze w krematorium).
No i dowiedziałam się w końcu kim była owa NADKOBIETA! Normalnie Trójkąt Bermudzki.
Jak Zosia Beksińska, matka i żona wytrzymała całe życie z tymi 2 wariatami? Nie mam pojęcia, ale moim zdaniem odpowiedź jest jedna- kochała ich obydwóch nad życie....
Tomkowi dziękuję, za to, że był moim przewodnikiem po świecie muzyki i filmu. Ukształtował mój gust na długie lata. I dziękuję za to, że dzięki niemu nauczyłam się, że wyobrażenie o miłości, a prawdziwa, namacalna miłość to są zupełnie 2 różne sprawy....Kochać kogoś na co dzień, a wyobrażać sobie jak to powinno wyglądać, to są zupełnie dwie odmienne sprawy. No i największe podziękowanie za namówienie nas na wyjazd do Budapesztu na mój pierwszy koncert DD w 1988 roku... Normalnie przygoda życia, fantastyczne wspomnienia. Namawiałam go, żeby z nami jechał. Nie chciał.
Z dedykacją dla Tomka, gdziekolwiek teraz jest- Do you belive in shame ...To piosenka o nim. Naprawdę :)
Dzieki wielkie za ten wpis,
OdpowiedzUsuńRadio bylo niesamowitym czarodziejem w tamtych czasach, wyjatkowo osobistym i intymnym bylo sluchanie muzyki i komentarzy Tomka, szczegolnie w jakims ledwo oswietlonym, szarym malym miasteczku. Niezrozumiale obecnie przelozenie sie w inny wymiar... Dopiero wzglednie niedawno zobaczylem jak fizycznie prezentowal sie T. Beksinski w realu (na youtube) i bylem niezle zaskoczony w jakich warunkach egzystowal i jak dziwacznie jak na trzydziesto-paro letniego faceta sie zachowywal... no ale bez jego ekscentrycznosci nie byloby pewnie tych odlotowych audycji...
G
Cieszę się,że się podobało :)
OdpowiedzUsuńSuper tekst! Bardzo dziękuję...
OdpowiedzUsuńDzięki za te wspomnienia, nie brałem wszystkiego co prezentował w ciemno, ale wywarł olbrzymi wpływ - niesamowita osobowość.
OdpowiedzUsuńSłuchajcie, nie wiem co się stało, ale od wczoraj jakiś buuuuuum na ten topik. Gdzieś został zalinkowany?
OdpowiedzUsuńPs. Fajnie,że mogłam się podzielić z wami tymi wspomnieniami i ,że są tak dobrze odbierane. Starałam się wyciągnąć esencję z tej przyjaźni (jak ją zwał tak ją zwał ) Pozdrawiam :)
Pani Marzanno,
OdpowiedzUsuńpiszę książkę o Tomku (w przeciwieństwie do pani Grzebałkowskiej znałem go dobrze, od 1980 roku aż do śmierci, i choćby z tego względu mam nadzieję, że uda mi się trochę głębiej wejrzeć w jego duszę niż ona). Czy zechciałaby się Pani podzielić ze mną wspomnieniami o nim?
Pozdrawiam serdecznie
Wiesław Weiss
wiesiekweiss@gmail.com
Czytałem książkę W. Weissa " Tomasz Beksiński Obraz Prawdziwy" i moim zdaniem to jest najprawdziwsza opowieść o życiu Tomka. Powyższe wyznania Pani Marzanny są jak amerykańskie recenzje filmów Bergmana. Pfff....
UsuńCzyli co drogi Zuchu, sugerujesz,że moje wspomnienia są wyssane z palca, fabularyzowane, czy wręcz przeciwnie? Różnica między nami polega na tym, że ja znałam Tomka osobiście, a Ty zawsze będziesz tylko albo czytelnikiem, albo widzem. Wszystko w temacie Bergmana.
UsuńObejrzałem film, czytam książkę o postaci Tomasza Beksińskiego. Nie znałem Tomasza Beksińskiego, nie byłem nigdy jego fanem, obrazy jego ojca znałem na tyle, na ile może je znać człowiek trochę obyty ze sztuką. Z chwilą, gdy ktoś znany i ceniony, a także wybitny w swojej dziedzinie umiera tragicznie zrozumiałe, że jego życie wydaje się interesujące. W przypadku Tomasza Beksińskiego owo życie, a także wybory interesujące jest z wielu względów, także tego, co dzieje się po jego śmierci i z uwagi na kontrowersje biograficzne.
UsuńPodstawowym jak mi się zdaje zarzutem dla twórców filmu jest nieprawdziwa kreacja postaci Tomasza Beksińskiego, nie mi to oceniać na ile on w filmie jest prawdziwy, czy nie, chociaż moim zdaniem jest zagrany źle. Nie widać tam dramatu człowieka, który z różnych przyczyn nie może odnaleźć się w życiu. Niewątpliwie miał życie, jakie wydaje się nie podpada pod chęć popełniania samobójstwa, jednak to zrobił i zastanawiam się ilu jego fanów w sytuacjach kryzysu nie myśli o tym samym... Oczywiście mówi się, że sami wybieramy, co nie jest do końca prawdą, gdyż jeśli Tomasz Beksiński miał chociażby depresję reaktywną nie można powiedzieć, że wybrał sam.
Pani Marzanno,
OdpowiedzUsuńCzytałem książkę M. Grzebałkowskiej, czytałem wszystkie artykuły na temat TB, jakie udało mi się znaleźć, ale to zdecydowanie najlepszy, najbardziej osobisty tekst o nim, na jaki trafiłem, napisany "od środka", z humorem i dystansem w najlepszym gatunku. Bardzo, bardzo dziękuję za te wspomnienia, będę do nich wracał. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.
Maciej Muszalski
Jeszcze w nawiązaniu do książki MG - zastanowiło mnie jej rzucone w jednym z wywiadów stwierdzenie: Nie opisałam też sfery seksualnej Tomka Beksińskiego, choć była dość istotna i potwierdziło mi to kilka osób, jednak uznałam, że byłoby to przekroczenie granicy intymności. Może to kwestia mojego wychowania chrześcijańsko-katolickiego.
OdpowiedzUsuńNie mogę na ten temat powiedzieć z byt wiele ;) Pewnie mruczał jak kot i kazał się głaskać po brodzie :)Uwielbiał to. Tomek przechwalał się,że ma "sporego Wacka" i zastanawiało go to,że jak to jest,że on z takim "sprzętem" się marnuje, a koledzy zaliczają panienki jedną po drugiej ... zwłaszcza jeden kolega :)
Usuńto może Pani publicznie przyzna się co Panią kręci? W gronie przyjaciół takie rozmowy są dosyć częste, wiec nie dziwiłabym się Tomkowi...
UsuńNie widzę powodu,żeby pisać publicznie co mnie kręci i w jakim sensie. Są od tego specjalne blogi. Sfera intymna, bo pewnie o taką Ci chodzi drogi unknown, jak sama nazwa wskazuje jest intymna. Nawet w gronie przyjaciół. To bardzo prosta i mądra zasada.
UsuńZ tym Tomaszem istotnie było coś nie tak..Te jego miłosne wybory.. Jak można przyjaźnić się z kimś, kto potem na jakimś blogasku relacjonuje szczegóły intymnych, przyjacielskich rozmów? Smutne.
UsuńPani Maj, to nie były intymne rozmowy, tylko normalna wymiana zdań pomiędzy dwojgiem ludzi i nie na jakimś blogu, tylko na moim osobistym blogu. Nikt pani nie zmuszał do przeczytania tych wspomnień. Czy jednak? Po co pani tutaj zajrzała? To takie proste pytanie.:) Pozdrawiam Marzka
UsuńFajnie, ze sie podzielilas swoimi wspomnieniami, przeczytale z zaciekawieniem ;)
OdpowiedzUsuńMój drogi nieznajomy lub nieznajomo, widzę,że czytasz mnie jak otwartą książkę.To dosyć zabawne wypowiadać się na temat,o którym niewiele się wie. Niedoszła wdowo po Beksińskim???Oplułam monitor.Tak byłam famme fatale...I z pewnością byłam dupą, ale nigdy Tomka. Na szczęście.I radzę zobaczyć kiedy napisałam tego posta i w jakich okolicznościach.Premiera filmu powiadasz? Taaa.... to był moja główna inspiracja :)To są moje wspomnienia i mogę je publikować w sposób jaki chcę. Jak się ładnie podpiszesz to porozmawiamy. Póki co skoro blog jest cienki- na drzewo!Nie zmuszam nikogo do czytania.
OdpowiedzUsuńOczywiście jest to odpowiedź do Unknow, który wcześniej mi tu bruździł.Oczywiście był to znawca tematu;)
UsuńMieszkając w lesie Trójka była jedyną stacją, którą udawało się odbierać no i była jedynym źródłem nagrań. Udawało mi się podsłuchiwać audycje Beksińskiego, acz w większości to nie moje klimaty muzyczne, to bawiło mnie jego narzekanie. Pamiętam do dziś audycję z Type o Negative i World's coming down. W półśnie słuchałem tłumaczeń tekstów, a rano zastanawiałem się czy to był sen i czy taka muza właściwie istnieje :). Obecnie radio już właściwie nie gra, nie potrzebuję DJów. Jakoś w tygodniu na 3 wspominano ostatnią audycję TB i wymiękłem po 15 minutach, nie potrafiłem już odnaleźć w tym nic pasjonującego.
OdpowiedzUsuńPS. Na internetach ludzie linkują adres do bloga o tego postu no i stąd ruch większy.
A ja właśnie odnoszę wrażenie,że radio ma teraz samych DJ-ów, a nie ma osobowości, ludzi z pasją. Nadal zostaje Trójka, której ze względów politycznych właściwie już nie słucham. Szkoda wielka. I nie wiem dlaczego wspominają ostatnia audycję Tomka tak uparcie. Tomek był w radio długie lata i gdyby komuś się chciało zrobiłby z tych audycji creme de la creme :)Jakąś kompilację, przy której nie tylko wspominalibyśmy osobę zmarłą, ale także żywego człowieka. Tylko tak sobie wymyślam.... Czekam na film. Dzisiaj premiera. Podobno niezły.
OdpowiedzUsuńNo właśnie śledzę ostatnio historie o Beksińskich i trafiłem tu z filmwebu z forum pod filmem "Ostatnia rodzina". Nie ogarnąłem jeszcze obu książek (Weissa i Grzebałkowskiej), zatem wiedzę (z dwóch różnych stron?) o nim mam mierną. Twój wpis dużo naświetlił, ale z drugiej strony w wielu facetach drzemie maruda, rezygnacja, niespełnienie w miłości i to często przede wszystkim w tych, co mają sławę i władzę. U TB chyba wiązało się to z za dużym obcowaniem ze sobą i to od dzieciństwa. Bez wymagań ze strony rodziców, bez rywalizacji z kolegami, bez walki o cokolwiek. Do tego zatopienie w dostępie do mediów, chęć poznawania, zbierania i opisywania. Trochę to rozumiem, bo sam jako fan muzyki, filmów, fotografii i komiksów, czasem przeżywam wewnętrzne rozterki, że tego wszystkiego nigdy nie poznam, przesłucham, obejrzę i zbiorę. Że nie mam nawet na to czasu, bo praca, rodzina, obowiązki. A TB do tego chciał być kochany tak za free. Kochaj mnie, bo jestem, a ja sobie będę robił swoje rzeczy. Tak jak jego matka jego ojca. Ale już jestem duży (40 lat haha) i wiem, że w sumie na kilku żyć by mi nie starczyło na poznanie, zaliczenie i uzbieranie wszystkiego. Zresztą, pomimo bycia typem samotnika, mam taki schemat psychiczny, który jednak potrzebuje towarzystwa, zabawy, rozmowy. I w sumie okazuje się, że moje życie w sumie jest pełne ludzi, towarzyszy, że w sumie mało mam czasu dla siebie, a te drobiny co mam, o dziwo, uszczęśliwiają mnie :D Szkoda, że Tomkowi nie dane było poznać komfortu spocenia się, obcowania z innymi w rywalizacji i zaangażowaniu się w czyjeś sprawy, poświecenia się dla kogoś, regularnego porzucania wygody, aby doświadczać życia i przestać się frustrować na proste życiowe ograniczenia i traktować trudności, jak zwykły element życia. Chyba właśnie za mało miał w życiu trudów, wyzwań i poświęceń, żeby podołać czasem tym prostym. No i jak tu nie wierzyć, że jednak trud człowieka ubogaca. Łatwe życie, to nudne, bolesne i krótkie życie.
UsuńBardzo trafny wpis :):)On naprawdę od małego nic nie musiał. Czasami sobie myślę,że gdyby miał innych rodziców, dzisiaj by żył i być może byłby szczęśliwym facetem... Nasz wspólny znajomy kiedyś powiedział- Jak ta Zosia Beksińska wytrzymuje z tymi dwoma wariatami??? No właśnie- miłość jest nieodgadniona.
UsuńCo do sceny z pieca w filmie "Dziennik zapowiedzianej śmierci", gdzieś czytałem, że to wcale nie Tomasz, tylko scena poglądowa przedstawiająca jakąś randomową kremację nieokreślonej osoby, dodana dla tzw. picu i klimatu. Ciekawym, czy da się jakoś zweryfikować, jak jest naprawdę. Zdzisław też nie był do końca normalny, nie da się ukryć, jednak trudno mi do końca uwierzyć, że by to nagrał, a potem jeszcze się zgodził na wykorzystanie w filmie dokumentalnym i puszczenie w telewizji...
OdpowiedzUsuńdzięki za to obszerne wspomnienie, świetnie się to czytało....
OdpowiedzUsuńObejrzałam wczoraj Ostatnią Rodzinę... Oj... trochę krew się we mnie wzburzyła. Postaram się jeszcze dzisiaj coś na ten temat napisać.
OdpowiedzUsuńZwłoki w krematorium to przypadkowe ciało akurat będące wtedy w piecu i nie nagrywał tego ZB, a autor filmu "Dziennik zapowiedzianej śmierci", ew. jego kamerzysta. W książce p. Weissa jest przytoczona wypowiedź autora nagrania z krematorium.
OdpowiedzUsuńNiezwykle barwne, zabwwne i wzruszające wspomnienia, świetnie się je czyta! U Weissa nie mają już tego kolorytu, wiele smaczków i krytycznych uwag niestety "wylądowało na stole montażowym". Nie bez powodu. Biografia powstawała z myślą o przywróceniu Tomaszowi dobrego imienia, zszarganego pozycją Grzebałkowskiej, która skupiała się na negatywnych aspektach osobowości bohatera, nadmiernie je eksponując kosztem tych pozytywnych. Co znalazło odbicie w Ostatniej rodzinie, gdzie w Beksie nie ma już prawie nic pozytywnego, tylko nerowe załamania i karczemne awantury u rodziców. Dobrze więc, że u Weissa znalazła się przeciwwaga, czyli cała litania pochwał dla serdecznego i uroczego przyjaciela, rzetelnego i charyzmatycznego radiowca, genialnego tłumacza, a także niepoprawnego romantyka, który swym pannom "dawał za dużo". Tym niemniej, więcej głosów krytycznych przydałoby tej biografii wigoru. Takiego, jaki emanuje z Pani tekstu, Marzanno El. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTrochę mi lepiej,że ta płonąca czaszka to jednak nie była głowa Tomka, ale uważam,że to było niesmaczne i nie powinno mieć miejsca w tym filmie. Myślę,że nie tylko ja tak odebrałam tę końcówkę, jako kolejny szalony pomysł "popapranego" tatusia. Szkoda,że ktoś to tam dokleił.
OdpowiedzUsuńWeissa nie czytałam jeszcze, bo nie mam czasu specjalnie. W kolejce 3 książki, a nie chcę doprowadzić do momentu, w którym otwierając lodówkę będzie mi wyskakiwał Tomek w pelerynie. Co do Grzebałkowskiej uważam,że napisała rzetelną książkę. Nie miała żadnego interesu w tym,żeby Tomka tam wyjątkowo szkalować czy hejtować. Wyciągnęła esencję z opowieści ludzi, z którymi rozmawiała i z materiałów do których miała dostęp. Być może jej rozmówcy zapomnieli dodać,że Tomek nie był tylko takim patafianem jaki wyłonił się z tych opowieści, ale był także ludzki i fajny.... Szkoda. Zapraszam do posta o filmie Ostatnia Rodzina. Jest tam kilka wspomnień więcej. Pozdrawiam czytelników.
Witam, znalazłem Pani bloga pzypadkowo grzebiąc w necie w poszukiwaniu wszelkich materiałów, związanych z Beksińskimi. Audycji Tomka słuchałem i one w znacznym stopniu ukształtowały mój gust muzyczny, za co mu jestem bardzo wdzięczny, malarstwo Zdizsława uważam za genialne, ale bardzo cenię również jego pomysły fotograficzne (sam param się fotografią jako hobby). Generalnie pociągają mnie mroczne i tajemnicze klimaty a to właśnie stanowiło źródło twórczości i zainteresowań Beksińskich, ojca i syna.
OdpowiedzUsuńMamy chyba obecnie do czynienia z dwoma skrajnymi ocenami postaci Tomka - filmową, gdzie pokazano go jako kompletnego świra (jak twierdzi większość widzów) i chyba nieco wybieloną (z tego co czytam tak został przedstawiony, w książce Wiesława Weissa, ktora już czeka na mnie w Polsce). W świetnej biografii Magdy Grzebałkowskiej Tomek też raczej wygląda dośc przerażająco jako choleryk i egoista, choć jego listy do swojej ostatniej miłości są niezwykłe i piękne. Ja nie poznałem go nigdy ale zawsze podziwiałem i lubiłem (świetne felietony do Tylko Rocka!), zdając sobie sprawę z jego dziwactwa. Uważałem, że ma niezwykłą wrażliwośc, bardzo dobry zmysł obserwacji otaczającego świata i świetne pióro. I ten niesamowity dar okazywania zachwytu wszystkim tym co mroczne...
Dlatego dziękuję Pani za świetne artykuły o Tomku i o filmie wokół, którego narosło już tyle kontrowersji, ja niemniej mam zamiar się wybrać do kina, przy najbliższej wizycie w Polsce.
Myślę, że właśnie taki opis osoby, która znała Tomka osobiście jest najbliższy prawdzie, i w dodatku świetnie napisany!
Niemniej z niecierpliwością czekam na lekturę książki pana Weissa.
Polecam również wszystkim niesamowity "Dzień po dniu kończącego się życia" czyli pamiętniki Zdzisława na przestrzeni lat, gdzie również można przeczytać bardzo ważną rozmowę z Wiesławem Banachem.
Pozdrawiam serdecznie ze Szkocji
Mariusz
Film warto obejrzeć, ale nie należy wierzyć we wszystko, co jest tam pokazane. Ostatnie sceny w filmie, te z oryginalnymi nagraniami rodziny pokazują Tomka uśmiechniętego...:) i nie był to uśmiech sadysty :)
Usuńmyślę, że ci co interesowali się historią rodziny nie będą wierzyć
OdpowiedzUsuńjest spora ilość dokumentów i wspomnień...
Świetny blog Autorko :)
OdpowiedzUsuńJestem młodsza duuuużooo od Tomasza,w zasadzie gdyby nie mój mąż nie miałabym zielonego pojecia kim był ten na swój sposób niezwykle oryginalny człowiek.Udało mi się wysłuchać chyba raz Trójki Pod Księzycem,bo w niedługim czasie autor postanowił odwrócic sie tyłem do nowego tysiąclecia/jak sam napisał w Tylko Rocku/.Bardzo duzo przepieknej muzyki ,która zachwycał sie Tomasz poznałam dzieki swojemu męzowi.
Jak dzisiaj pamietam Jego ostatni artykuł.W niedzielne przedpołudnie zagłębiłam sie w lekture Tylko Rocka,po przeczytaniu Opowiesci z Krypty,powiedziałam do męza,że Beksa zrobił podsumowanie swojego zycia w kazdym jego aspekcie ..tak jakby chciał się pozegnac i wydaje mi sie,ze odejdzie z tego padołu..Mąż mnie uspokoił przytaczajac słynna historie z klepsydrą.
Tym razem nie był to żart i moja kobieca intuicja nie zawiodła….
Książkę ” Podwójny portret” tez sobie dozowałam czytając od czasu do czasu po fragmencie….
Słuchałam i oglądałam rózne dokumenty o Nim.
Na film wybieram sie za pare dni,ta Twoja recenzja pozwoli mi nabrac troche dystansu do tego co obejrze.Choc on /ten dystans/ zapewne by sie pojawił,bo z informacji które posiadłam wyłonił sie własnie taki troche Tomasz,którego Ty opisałas.Dlaczego nie ukazali w filmie Tomka też z tej pogodnej,dowcipnej strony,tego nikt nie wie..Podobnie jak w Skazanym na Bluesa-Rysiek został przedstawiony jako tylko i wyłacznie ćpun,a przeciez kazdy fan,kto sie choc troche interesował twórczoscia Dzemu wie,ze to nie do konca prawda...pamietam jak po wyjsciu z kina byłam po prostu zła i lekko rozczarowana,nie gra aktoró-bo T.Kot czy J.Fraszynska swietnie wcielili sie w swoje role,ale własnie tym wybiurczym potraktowaniem ś,p Ryska
Pozdrawiam serdecznie :)
Dobry wieczór :)Jestem ciekawa pani recenzji. Najbardziej ciekawią mnie odczucia nie o nim jako redaktorze, tylko właśnie jako człowieku. Jak pani odebrała Tomka w tym filmie.Ps. Przez chwilę tu nie zaglądałam, bo fala Beksińskich zalała mojego bloga dokumentnie, ale to nie znaczy,że nie czytam komentarzy. Fala, jak to fala- przypłynęła i przeminie...
OdpowiedzUsuń:-))))Jaka tam pani:-)))
UsuńPoważnie nie wyglądam a i zachowanie dalekie od"ą"ę".Film w piątek,więc jeszcze pare dni.
Fala?
Proszę sie nie przejmować.
Pozdrawiam
Dziękuję za każde słowo, które Pani napisała.
OdpowiedzUsuńOd lat platonicznie zakochana w Tomaszu, choć mam zaledwie 28 lat. Fascynacja jego osobą wzrosła szczególnie po przeczytaniu "T.B. Portret prawdziwy", ale Pani zamieszczając swoje wspomnienia otworzyła mi nieco oczy. Marzyłam o skontaktowaniu się z jakąkolwiek osoba, która była blisko Tomka i takie szczęście tej nocy, gdyż trafiłam na Pani bloga. Jeśli mogłybyśmy wymienić kilka listów mailowych, to proszę napisać inez.pyszczynska@gmail.com
Pozdrawiam ciepło!
Ładnie tu po nim pojechalas ,za to w ksiąźce portret prawdziwy wypowiadalas sie w samych superlatywach fałszywa rura z Ciebie wiesz
OdpowiedzUsuń?
O, kolejny znawca tematu. Drogi Johny przez jedno N- moja wypowiedź do książki pana Weissa to była rozmowa telefoniczna trwająca raptem 30 minut. Weiss zadawał pytania, a ja na nie odpowiadałam. Nie było pytań o jazdy Tomka, o jego doły i jego furie. Fajna rozmowa dwojga osób, które znały Tomka i chwilę sobie o nim pogadały. Na koniec pytanie, czy może to wszystko zamieścić w swojej książce. Proszę bardzo. A teraz fałszywa rura powiadasz??? Gratuluję bystrości umysłu i trafnych spostrzeżeń. Pozdrawiam Marzanna przez 2 N :)
UsuńNapisałam do pani maila i nie wiem czy trafił do spamu? Pozdrawiam Marzka
OdpowiedzUsuńz tego wszystkiego wyłania się obraz nie tyle Tomka, co pani. zwyczajnie nie mogła go pani rozumieć, bo jest istotą o odmiennych potrzebach. i nie można mieć o to pretensji do Tomka Beksińskiego. różnych ludzi spotykamy... jestem pewna, że znajomość z panią była dla Tomka czymś bardzo cennym. choćby przez fakt, że miała pani w sobie więcej życia. i chyba właśnie to jest tu niesamowite. coś więcej niż kilka wspomnień o rzeczach małej wagi. wszystkiego dobrego na nowy rok.
OdpowiedzUsuńHm, nie miałam zamiaru portretowania Tomka. Od tego są pisarze tacy jak Grzebałkowska czy Weiss. To mój blog i moje wspomnienia, na dodatek sprzed 30 lat. I nie miałam do niego pretensji, że był taki jaki był. Obydwoje mieliśmy inne potrzeby i inne spojrzenie na świat. To,że jako nastolatka nie uległam czarowi pana redaktora, a właściwie uległam, ale szybko się zreflektowałam i spojrzałam z innej perspektywy, nie czyni ze mnie kronikarza ani osoby odpowiedzialnej za jego decyzje. Byłam młodą, spontaniczną, pełną życia i optymizmu dziewczyną z olbrzymim poczuciem humoru ... Zamknięcie się z betonowej krypcie z facetem tak dwubiegunowym i pełnym sprzeczności nie było tym, o co mi w życiu chodziło. Jeżeli spodziewała się pani wspomnień o rzeczach "Dużej wagi" to przepraszam. Mam tylko takie. Dzięki za życzenia.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem tekstu. Dziękuję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrochę mieszane uczucia, niby zabawnie opisane, ale popisowo. Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy my sami nie mamy swoich "jazd"? myślę, że gdyby nie wiele niepotrzebnych wypowiedzi o Tomku i wywlekania jego intymnych spraw i opinii - bo łatwo jest krytykować kogoś a nie siebie - to ludzie zachowali by w pamięci inny jego obraz, mam na myśli głównie słuchaczy. Szkoda, że tak się nie stało.
OdpowiedzUsuńNigdzie nie napisałam,że jestem święta, bez wad i winy.Mam ich całe mnóstwo jak każdy człowiek. I jeżeli to jest wywlekanie intymnych rzeczy, to mamy zupełnie inne pojęcie o intymności. Pytanie brzmi- dlaczego tu drogi gościu przyszedłeś i przeczytałeś ten tekst? I czego się po tym tekście spodziewałeś? Czy nie właśnie opinii? Tego jak ja go postrzegałam? Gdy poznałam Tomka miałam 18 lat i całe życie przed sobą, którego nie chciałam zmarnować. Byłam z nim szczera i uważam ,że dokonałam dobrego wyboru. Jestem szczęśliwa, spełniona i pogodna. Tomek nie żyje, bo też dokonał wyboru, ale nie czuję się za to odpowiedzialna. Ani trochę. I uważam,że nie można go tylko gloryfikować ze względu na pamięć słuchaczy, bo on był także tylko człowiekiem. Czy Twoim zdaniem powinnam tylko opisać go jako nieskazitelnego anioła dobroci i świetnego gustu? Nie ten blog. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam wielki sentyment do lat 80-tych.Tomka Beksinskiego nie znalam ani Jego audycji bo interesowala mnie wtedy muzyka w stylu dyskotekowym czyli Modern Talking,Bad Boys Blue,Sandra i takie tam haha chociaz do dzis jedna z piosenek do ktorych mam najwiekszy sentyment to ''Save a prayer'' -Duran Duran.Wspaniale byly lata 80-te.Moze dlatego,ze nastoletnie.Ale do rzeczy.O Tomku uslyszalam przypadkiem w jakims radiu w lutym 2000 i wydawalo mi sie,ze gdzies to nazwisko slyszalam.Ale na pewno nie z radia.Wydaje mi sie ,ze przeczytalam jeden z Jego artykulow z lat 80-tych.A potem w roku 2000 probowalam sprawdzic czym jest ta Jego Muzyka przez duze M.I troche mi sie oczy otwarly, oczywiscie nie na wszystko.Poznalam zespoly ,ktorych nigdy nie sluchalam takie jak:Pink Floyd,King Crimson,Camel,Dead Can Dance,Lacrimosa.Barclay James Harvest,Marillion i wiele, wele innych.Od tego czasu nie potrafilam wiecej sluchac muzyki pop.Do dzisiaj mnie drazni,chyba dlatego,ze szukam w muzyce pieknych aranzacji.Ale taka muzyka wampirzasta i o smierci to juz nie dla mnie.No ale dzieki Tomkowi poznalam duzo fajnej muzyki.Szkoda ,ze Go nie ma bo podpowiadalby czego sluchac.Przeczytalam ksiazke Grzebalkowskiej w 2 dni.Bylam wyczerpana psychicznie i chyba fizycznie jakos.Nie moglam do siebie dojsc.Sama ksiazka moze by mnie nie wyczerpala ale sama w swoim zyciu stracilam juz 3 bliskie osoby,ktore same postanowily zakonczyc swoje zycie.Wiec czytanie o samobojcy dodatkowo otwiera moje niezagojone rany,ktore sa nie do zagojenia.Zmienily mnie.Dlatego czytalam dosc szybko haha.O czytaniu ksiazki Weissa w zwiazku z tym nie ma na razie mowy.Chyba,ze na starosc dam rade bo z checia bym poczytala.Tomek ponoc byl romantykiem,to calowanie po oczach bla bla ale zycie to cos wiecej niz tylko emocje i uczucia.Trzeba od siebie dac wiele wiecej i pracowac nad zwiazkiem caly czas.On chyba byl takim wiecznym dzieckiem i raczej zawinili rodzice pozwalajac na wiele. Mial mnostwo przyjaciolek,ktore Go chyba wrecz wielbily bo tak Go w necie bronia jak osy.Mam wrazenie ,ze On byl ciepla i taka grzeczna osoba dla obcych.Wrecz taka jakich sie nie spotyka na codzien.Ale to tylko moje wrazenie.Czytalam jakiegos goscia kiedys i On mowil ,ze spotkal kiedys Tomka i Tomek sprawil na nim wrazenie osoby cieplej i UROKLIWEJ :-)Facet o facecie powiedziec,ze jest urokliwy to juz cos.To jakas magia haha.Cholera mi nikt nigdy nie powiedzial ze jestem urokliwa.:-( Cos w tym musi byc.Zal mi Go wlasciwie bo mogl zyc.Nikt nie powinien odbierac sobie zycia.Tak krotko jestesmy na tym swiecie.Moze kiedys sie wszyscy zobaczymy po drugiej stronie .Kto wie?Dobrze jednak,ze nie przezyl tak okrutnej smierci swojego taty.To by Go chyba wykonczylo.Dzisiejszy swiat i to co sie dzieje chyba by Mu sie nie spodobal ale moze zalozylby radio internetowe haha, po wyciagnieciu starego kompa z szafy.:-)
OdpowiedzUsuńPS Przepraszam,przypomnialo mi sie,ze jednak ktos wspomnial,ze sie mna zauroczyl.Mialam wtedy jednak jakies 11,12 lat:-D
Nie ma nic złego w słuchaniu muzyki tanecznej. Sam Tomek słuchał Pet Shop Boys, Yazoo czy Twins. Chociaż może Modern Talking to jednak trochę siara i nie stawiałabym Duran Duran i Save a Prayer w tym samym rzędzie :) Książka Weissa jest nudnawa, bo bardzo drobiazgowa, ale warto po nią sięgnąć. Najbardziej przygnębiające fragmenty są pod koniec Tomkowego życia.
OdpowiedzUsuńOdpowiedzUsuń
Poznałem Tomka w Megadiscu Jacka Leśniewskiego. Rozmowa dotyczyła oczywiście muzyki i płyt. Wypowiadał się szalenie autorytatywnie (ja wiem najlepiej), ale profesjonalnie.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że nad jego życiem zaciążyła nadopiekuńczość rodziców, w wyniku której został ukształtowany jako egoista i egocentryk.
Poza tym pomylił real z wishful thinking.
Pozdrawiam
Wracam od czasu do czasu do wspomnień o Tomku Beksińskim. Żałuję, że nie poznałam Go osobiście. Z filmów i felietonów wyłania się człowiek niejednoznaczny: z jednej strony inteligentny, błyskotliwy i miejscami przezabawny, towarzyski, z pasjami. Z drugiej strony nieco zagubiony, samotny i smutny młody mężczyzna. Żałuję, że Tomek podjął taką decyzję i zakończył wcześniej i w taki sposób sam swoje życie, zwłaszcza, że był kimś wyjątkowym, twórczym, wrażliwym i oryginalnym. Szkoda też, że nie znalazła się przy Nim taka kobieta, która by Go pokochała z całym tym dobrodziejstwem inwentarza, również ze słabostkami, wsparła i spróbowała stworzyć rodzinę. Być może dałoby Mu to spokój i dodało sensu Jego życiu, zapełniając pustkę (samotność? brak miłości?). Dziś już próżno gdybać. Tylko szkoda człowieka.
OdpowiedzUsuńDziękuje za ten osobisty tekst. TB to byl gość pokręcony i dlatego pewnie wyjątkowy w swoich audycjach a jednoczesnie strasznie niedostosowany do życia, nerwowy i kapryśny. Nadwrażliwiec. Tak jakby nigdy nie dorósł.
OdpowiedzUsuńJakby zamiast zamykac sie w domu uciekal gdzies do lasu i obserwowal świat może dałby rade go bardzie zrozumieć.
Pani spostrzeżenia i opinie pokazuja szczerze jak wyglądal w oczach ludzi co znali go z prywatnej strony. To jest cenne.
Jakie zycie bywa zaskakujace.Administruje ogromna grupe muzyczna na fb i wlasnie szukalam ciekawego materialu o Tomaszu Beksinskim w zwiazku z kolejna rocznica jego urodzin a tu prosze-trafilam na bloga Marzanny,kurcze znalysmy sie kiedys,nawet razem bylysmy w Budapeszcie na koncercie DD.Ja do dzis pamietam,ze list od Ciebie z info o koncercie dostalam 5.10.88 a nastepnego dnia juz skladalam wniosek na paszport,pamietam i Fatme i Ciamajde.Nie sadzilam,ze po 30 latach jeszcze was w jakis sposob odnajde.
OdpowiedzUsuńZycie bywa zaskakujace,po tylu latach odnalazlam osobe ktora kiedys mialam okazje poznac a jest nia autorka bloga Marzanna.Tak szanowna pani poznalysmy sie kiedys w Walbrzychu,potem zlot w Lebie,bylam tez na koncercie DD w Budapeszcie i do dzis pamietam list od Ciebie z informacja o koncercie,dostalam go 5.10.88,pamietam i Fatme i Ciamajde.Kurna dziewczyny jak ja sie ciesze,e istnieje internet i moglam w jakis swoisty sposob was odnalesc.
OdpowiedzUsuńWitam, no ja niestety nie kojarzę Ciebie ani trochę,musiałabym zobaczyć jakąś fotkę. Ale to rzeczywiście miłe,że po 30 latach takie spotkanie w necie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ tego tekstu wyłania się jak na dłoni brak zrozumienia problemu ("przecież miał wszystko, jak mógł popełnić samobójstwo"), płytkość, interesowność, pogarda w stosunku do innych, powierzchowność, ocenianie po wyglądzie, żal, że ktoś inny był "nadkobietą". Nie dziwi to, że. Tomek był w stanie, w jakim był skoro był otoczony przez takie puste idiotki (druga znajduje się w cytowanym filmie "Dziennik zapowiedzianej śmierci")
OdpowiedzUsuńDrogi nieznajomy, może przytoczysz jakież to interesowne dla mnie profity ze strony Tomka spłynęły na moją pozbawioną uczuć osobę?. Wymień choć kilka, z chęcią sobie przeczytam. Zal,że ktoś inny był nadkobietą? Ty się dobrze czujesz? Guzik mnie obchodziły i obchodzą przydomki jakie nadawał swoim dziuniom pan Redaktor, ale uwierz,że każda była dzióbkiem, bez względu na kolejne tytuły, które im nadawał. Co to w ogóle znaczy nadkobieta? Pinda, która na haju ekperymentowała z Tomkiem i kulką z Pulp Fiction?Kpiny jakieś i śmiech na sali. Głośny. Miałam i mam w życiu inne priorytety. I spodziewałeś się zrozumienia u 18-to latki, której facet pokazał żółte papiery i się nimi przechwalał?Który opowiadał jak popełniał samobójstwa i jak z tego wychodził. Co robili jego rodzice, jak szaleli z rozpaczy? To miało mnie przekonać do bycia dziewczyną Tomka? No błagam. I to nie idiotki otaczały Tomka, to on sam się nimi otaczał.Brnął w głupie związki, które związkami nawet trudno nazwać, a potem umartwiał się na swoje własne życzenie. Oczywiście ty na moim miejscu pokochałbyś tego faceta bez względu na wszystko...zostałbyś z litości, bo to humanitarne i dla niego zdrowe. Nigdy nie byłam jego dziewczyną. NIGDY! I nie sil się na psychoanalizę mojej osoby, bo to żałosne. Ocenia mnie jakiś kolo z internetu, który nawet nie ma odwagi się podpisać. Nie znasz mnie i nie znałeś Tomka, więc póki co- na drzewo. Jak stworzysz związek partnerski, w którym będziesz 26 lat to może zamienimy 2 słowa.
UsuńMiał szczęście, że jakieś w ogóle chciały z nim być. Przy tego typu zachowaniu u rówieśnic nie miał szans i dlatego szukał młodszych. W książce Grzebałkowskiej jest cytowany jego ostatni list do "nadkobiety". To straszne jak przeszło 40 letni facet zdawał się nie rozumieć jak bardzo infantylne było to co pisał. Ponadto koncentrował się wyłącznie na swojej osobie, przez co nie rozumiał jak bardzo ona miała to w d... Widziałem jego dwa listy w wersji papierowej, wysłane do kobiety z którą byłem przez jakiś czas na początku XXI wieku. Oni spotykali się (bycie razem to może za dużo powiedziane) w latach 80. To były długie, nudne, przepełnione egzaltowanym romantyzmem psychoanalizy. Czytając to, miałem wrażenie, że facet minął się z powołaniem. Był tam jakiś cytat z filmu, ale w większości były to w pełni autorskie psychologiczno emocjonalne wywody księcia, który szuka swojej księżniczki. Znam ten typ. Sam tak miałem, ale w wieku 20 lat najwyżej. To jest szablonowy przykład próby zmieszczenia w słowach wszystkich swoich uczuć. Co jest nierealne, ale przede wszystkim bezcelowe jeśli ta druga osoba nie czuje tego samego. A jeśli czuje, żadne słowa nie są potrzebne. W każdym razie dziwnie tak czasami pomyśleć, że się było w miejscu, gdzie wcześniej był redaktor Beksiński ;)
UsuńMieliśmy wspólną dziewczynę, żadna z opisanych. Fakt, że facet był ode mnie dwa razy starszy nie ma tutaj nic do rzeczy z wiadomych względów. Kiedy się poznali ona miała lat 17. Kiedy ja ją poznałem, była już dobrze po 30stce no i była ode mnie starsza.
OdpowiedzUsuńWeiss wymienił Twoja ex w książce? Ciekawam :)
UsuńNie czytałem tej książki, właśnie niedawno skończyłem czytać książkę Grzebałkowskiej. Nigdy nie byłem jakimś fanem T. Beksińskiego, pamiętam jego wkurzające recenzje do Tylko Rocka, no i opowiastki mojej ex, czasem zabawne. Ale przeczytam z ciekawości, skoro są tam wymienione jego kobiety. Teraz to już muszę przeczytać;)
Usuń"Drogi nieznajomy, może przytoczysz jakież to interesowne dla mnie profity ze strony Tomka spłynęły na moją pozbawioną uczuć osobę" Proszę bardzo, we własnym tekście piszesz: "Dzięki znajomości z Beksińskim miałyśmy (z Fatmą i Ciamajdą) dostęp do teledysków lub koncertów, które w tamtym okresie były dla nas niedostępne". Piszesz, że zabrał cię na koncert do Budapesztu. Piszesz, że dostałaś od niego modny kapelusz (chwilę po tym jak święcie się oburzyłaś, gdy matka spytała czy buty mają być dla ciebie). To są tylko sytuacje przywołane przez ciebie we własnym tekście, który ma szkalować Tomka, a ciebie przedstawiać w dobrym świetle- wyszło odwrotnie, ale prawdopodobnie jesteś zbyt głupia, żeby to zrozumieć. Pewnie podobnych sytuacji było w rzeczywistości o wiele więcej.
OdpowiedzUsuńOhydne jest też to, że ten tekst powstał długo po śmierci Tomka (i jeszcze dłużej po tym, gdy- jak sama twierdzisz- zupełnie ci zobojętniał)- dlaczego nie napisałaś tego w trakcie jego życia, gdy mógł się do tego wszzytskiego odnieść?
Psychoanalizy robić ci nie będę, sama wystawiasz sobie tutaj najlepsze świadectwo- starsza kobieta, a zachowuje się jak rozhisteryzowana nastolatka, wyrazy współczucia dla twojego Mariana. Z resztą twoich bredni nawet nie chce mi się polemizować.
I jeszcze jedno doktorze Froud, pytanie za 100 punktów- jak to się stało, że mając do wyboru fantastyczne i wygodne życie z panem redaktorem, gdzie w latach 80-tych niczego by mi nie brakowało, gdzie mogłam go wydoić jak głupią kozę, wybrałam chłopaka, z którym razem nie mieliśmy nic. Przecież w twoim mniemaniu jestem płytka i interesowna, więc jak to w końcu ze mnę jest?
UsuńI dlaczego te wszystkie dziewczyny zwiewały od niego z podkulonym ogonem gdzie pieprz rośnie, zamiast zanurzyć się w objęciach romantycznego księcia? Widzisz, Tomek nie miał pojęcia jak to jest kogoś kochać naprawdę. On miał tylko o tym wyobrażenie, które znacznie odbiegało od prawdziwego życia, jego problemów i obowiązków.
No nie chciałam Tomka, o ja podła. I dziękuję swojej intuicji i opatrzności, że podjęłam taką, a nie inną decyzję. I tak, pojutrze będę obchodzić 51 urodziny. Jestem już stara, mam ponad pół wieku, ale to naprawdę nie ma znaczenia, ponieważ jestem szczęśliwa, spełniona i pełna wewnętrznego spokoju, bo mam wszystko o czym marzyłam. I jeszcze tak a propos, gdybyś znał mnie choć trochę, wiedziałbyś,że jeśli zrywam z kimś znajomość, to robię to definitywnie i na zawsze. Zamykam książkę na tym rozdziale i nie wracam do niego. W 1999 roku, Tomek był dla mnie nikłym wspomnieniem. Po tym jak mnie zwymyślał w liście,straciłam dla niego serce i wypieprzyłam z głowy. W 2015 roku przypomniała mi o nim Grzebałkowska, więc spisałam swoje spostrzeżenia na tym blogu. Nie podoba Ci się. Trudno. Nikt do czytania przecież nie zmusza. Ale to moje wspomnienia i nie masz to żadnego wpływu.
Aha, gdybyś czytał ze zrozumieniem wiedziałbyś,że na koncert pojechałam z przyjaciółkami i za swoje własne pieniądze. Tomek mnie tylko na niego namówił (brak paszportu, brak urlopu, brak funduszy i zima mocno mnie zniechęcały) Kapelusz oczywiście w latach 80-tych był od Armaniego i kosztował 8 tysięcy dolarów, ale ponieważ tupałam nóżkami, Tomek kupił mi go żeby mieć święty spokój. Kupił też wtedy sobie i tak szliśmy jak te debile przez miasto. I jak widzę wszystko już o mnie wiesz i wiesz w jakie dostatki opływałam pod skrzydełkami Tomasza, więc nie będę cię więcej wyprowadzać z tego stanu świadomości. Wiesz wszystko najlepiej. Amen.
UsuńTy nadal nic nie rozumiesz... mało mnie obchodzą motywy twoich wyborów miłosnych. Mało mnie obchodzi czy i z jakich powodów zwiewaly od Tomka dziewczyny. Uważam, że wywlekanie tych rzeczy po śmierci człowieka, gdy nie może się do tego odnieść, ani obronić jest po prostu okropne- i tu się różnimy. I zakonczmy już może, bo mam wrażenie, że operujemy w zupełnie różnych światach...
UsuńAha, czyli moje wspomnienia to po prostu śmieci. Powinnam Tomkowi wystawić laurkę i posypać łeb popiołem, na znak pokuty.Najlepiej pomnik smoleński coś w "podobie" postawić? Nic Cię nie interesuje, żadne fakty, tylko dobre imię podmiotu lirycznego. No sorry, nie ten blog.I to Ty zacząłeś, nie znając faktów, ani nas obojga.Pozdrawiam serdecznie.
UsuńI tak BTW, napisz też do Grzebałkowskiej, Matuszyńskiego i Weissa,( chociaż ten akurat napisał piękną laurkę),że odważyli się sięgnąć po wspomnienia o nieskazitelnej ikonie radia, Tomaszu B. Nie wolno o nim pisać, ani wspominać, bo panu NIKT (tak o tobie) to się nie podoba. Ha, to naprawdę zabawne.
UsuńA mnie się podoba ten tekst. Tak naprawdę nie widzę w nim hejtu na Beksińskiego. Wydaje się obiektywny. Gdzie trzeba to się mu dziękuje, gdzie trzeba napisać prawdę to się pisze. Minęło prawie 20 lat od jego śmierci. Z tej perspektywy czasu można potraktować Beksę jako postać historyczną. A o takich postaciach się pisze.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńprzerazajacy jest fakt, że Nadkobieta Tomasza skończyła bardzo źle u boku niejakiego Jarosława G.
OdpowiedzUsuńCo najgorsze, Tomek to przewidział w jednym z listów do niej...Może nie dosłownie to, co się Jej stało (Bo nawet chyba by nie był w stanie sobie tego wyobrazić w najczarniejszych koszmarach), ale fakt, że może zrobić Jej krzywdę.
UsuńDajcie juz mu spokoj, Ludzie. Byl - odszedl jak chcial i pragnal i nie jest to wina jego partnerek. Byl potwornie zdolnym dziwolongiem o nieprzecietnym, aksamitnym glosie i zaskakujaca erudycja muzyczna. Z wygladu- typowy polaczek- brodka, wasiki. Kompromitacja. Wielu ludzi jednak zarazil swoja miloscia do muzyki otwierajac im sposob patrzenia na zycie. Jestem pewien, ze gdyby mieszkal na przyklad w Stanach, w ktorych prawdopodobnie nigdy nie byl, zalapalby kolejnego bakcyla i zdecydowal by sie zyc. Mieszkanie w owczesnej Polsce i jego kontakty jedynie z glupiutkimi poleczkami zabraly mu nadzieje na realizacje jego wlasnego zycia. A wystarczylo wziasc samolot i spieprzac stamtad. PO to by zyc.
OdpowiedzUsuńTomek nie przeżyłby jednego dnia za granicą, mając perspektywę mieszkania tam na stałe. Proszę sobie przypomnieć co się działo, gdy wyjechał z Sanoka do Warszawy, a co dopiero do USA? Chyba,że wyjechałby z rodzicami... ale to tylko fantazja. Bo co z babciami?
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńWiem, że temat T.B. nie należy do odświeżanych z największą chęcią, ale pamiętam słowa obietnicy, że na blogu pojawi się opinia o książce W. Weissa "Tomek Beksiński Portret prawdziwy".
Chciałem więc za to słowo chwycić, a pretekst jest dużego kalibru, bo w tym roku minie 20 lat (1999 - 2019) od śmierci Tomasza.
Jak sądzę nadal jest osobą bardzo ważną dla wielu, wspominaną i upamiętnianą przy każdej okazji sięgania po JEGO muzykę. Kiedyś on - dla nas. Dziś my - dla Niego.
Mam ogromną prośbę o kilka słów. Może kilka akapitów w blogowym wpisie. To będzie odrobina czystego szczęścia, o które tak trudno. Do listopada trochę czasu, więc może się uda...
Serdeczności i dziękuję,
Wojtek
Jasne, coś pomyślę. 20 lat.... Nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuńZnalazłem niedawno, to cytat, wydaje mi się bardzo pasujący:
OdpowiedzUsuń- Musi tam być naprawdę wspaniale.
- Tak? A dlaczego?
- Bo nikt jeszcze nie próbował stamtąd wrócić.
Tego nie wiadomo....
OdpowiedzUsuńInteresuje się psychologią i uderzyło mnie to że TB miał poczucie że ojciec się go brzydził. To musiało być straszne dla małego chłopca, który wyciągał rączki do tatusia albo chciał usiąść na kolanach i był odtrącany. Znam mężczyzn, którzy mieli podobne doświadczenia z ojcami i mają podobne problemy emocjonalne jaki dorośli. Bardzo współczuję Tomkowi Beksińskiemu i jego tacie również bo skoro był takim ojcem to najprawdopodobniej też nie miał dobrego dzieciństwa. A do Pani autorki mam pytanie. Napiasała Pani że Tomasz po śmierci dawał znaki że jest mu źle tam gdzie jest. Rozumiem że Pani nie wierzy w takie rzeczy ale może warto jednak dać na mszę, pomodlić się za jego duszę, skoro on sam o to prosi? Nie jest to taki wielki koszt a może pomoże. Bardzo dziękuję za te wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNiestety nie ustosunkuję się do dziecięcych traum z dzieciństwa obydwóch Beksińskich i ich relacji z ojcami. I tak jak napisałam- nie wierzę,żeby jakakolwiek zdrowaśka, czy ojczenasz pomogły duszy Tomka w znalezieniu światła. Poza tym nie mam najmniejszego zamiaru opłacać mszy za czyjąkolwiek duszę, ponieważ uważam,że powinnością kapłana jest taką mszę odprawić ZA DARMO!!!! Bóg nie ma cennika na odpuszczenie grzechów. Ale odbiję piłeczkę i teraz to ja Panią zachęcam do modlitwy i mszę za Tomka. Pani wierzy w taką formę pomocy, ja ją odrzucam i uważam za zabobon. Nigdzie w Biblii nie ma słowa o opłatach i mszach za duszę, odpustach i innych tego typu "formach pomocy". Intuicja jednak podpowiada mi,że aby uratować duszę samobójcy, to jest już wyższy level... http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3948
OdpowiedzUsuńJa wierzę bo miałam przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Kochałam go bardzo więc chciałam jakoś mu pomóc w zaświatach. Po odprawionych mszach przyśnił mi się uśmiechnięty i podziękował. Nie analizuję darmowości mszy bo można na to popatrzeć dwojako, również tak że jest to jakaś forma usługi księdza, który nie żyje tylko powietrzem. Nie pisałam żeby odbijać do Pani piłeczki, zaczepiać, krytykować itp. tylko by podzielić się przemyśleniami, doświadczeniem. Jeśli Pani tego nie podziela i do Pani to nie przemawia to ok. A mszę za duszę Tomka faktycznie zamówię. Nie znałam go i nie kochałam, jak mojego przyjaciela więc nie wiem czy będzie to jemu pomocne ale dlaczego nie.
UsuńWitam, interesuje się Pani psychologią, więc powinna wiedzieć, że sen, w którym przyśnił się pani przyjaciel, uśmiechnięty w dziękczynieniach za msze, to tylko odpowiedź na Pani dobry uczynek, zafundowany przez Pani podświadomość. Zresztą może to Pani interpretować tak, jak uważa za stosowne. Tomek 2 razy był po tamtej stronie. Za drugim razem z ledwością został odratowany, więc wiedział doskonale co go tam czeka, a mimo wszystko zdecydował się na samobójstwo. To był jego świadomy wybór.I proszę mnie nie bawić stwierdzeniem,że ksiądz musi z czegoś żyć.KK jest najbogatszą instytucja na świecie o strukturach mafijnych i żadna siła nie zmusiłaby mnie do zapłacenia jakiemukolwiek przedstawicielowi tek kasty chociażby złotówki. Beksińscy zresztą uważali KK za taką samą zarazę jak faszyzm. Stawiali te dwie rzeczy na tym samym poziomie. I moim zdaniem słusznie. Pozdrawiam z tej strony monitora. Mam nadzieję,że przyśni się Pani Tomek brodziaty i podziękuje za wstawiennictwo. Tego życzę.
UsuńStrasznie pani autorka bloga zapluta na punkcie Kościoła, jadowitość godna najwyższej pogardy niezależnie od poglądów i wyznawanej filozofii życiowej. Człowiek z klasą zwyczajnie by odpisał, że jest osobą niewierzącą lub wyznającą inną religię i tyle, ale autorka musiała z siebie wylać cały potok jadu i toksyn. Beksiński rzeczywiście musiał mieć bardzo kiepski gust.
UsuńTak się składa, na szczęście dla autorki tego bloga, że może na nim pisać co chce i jak chce. Cenzura mnie nie obowiązuje. Moja jadowitość jest wprost proporcjonalna do zakłamania i hipokryzji tej zaplutej i mafijnej instytucji, która od wieków ryje ludziom berety, bo niestety Ci ludzie nie znają ani Biblii, ani nawet jej nie rozumieją. Za to wpłacają hojne datki na dostanie życie darmozjadów i pasożytów. Proszę pana KK to 1500 lat wywalonych w dupę cywilizacji, kłamstw i zbrodni. Jeśli chce pan ze mną dyskutować o KK to proszę się przygotować na następne zajęcia, a nie klepać byle co, bo się moja osoba panu nie podoba.Może pan zacznie od książki "Sodoma" Federica Martela? Bardzo przyjemna lektura i jaka otwierająca oczy. A wylewanie toksyn z siebie jest zdrowe, o wiele zdrowsze niż spowiedź w konfesjonale. A Tomek jaki miał gust każdy wie, za to w jednej kwestii, właśnie kościoła katolickiego w Polsce mieliśmy dokładnie to samo zdanie, z tym,ze on nawet bardziej.. Aha, klasa w przypadku KK nie dotyczy ludzi myślących. Pan wierzy, pan płaci, pan naprawdę powinien poczytać.
UsuńBędąc nastolatkiem w latach 90tych nie pieniłem się na KK bo byłem przekonany, że moje pokolenie gdy dorośnie wywali ten zabobon na śmietnik historii. Tak strasznie się myliłem.
UsuńNie mogę tego zrozumieć. Czy naprawdę perspektywa, że umierając po prostu zamykasz oczy i już niema nic jest aż tak przerażająca?
Mnie interesuje jak to jest, że przez 1500 lat zamiast nabierać dystansu i nieufności do tej instytucji, nadal wierzymy jak barany w coraz to nowe kościelne dogmaty, które z Biblią, czy nawet apokrtyfami nie mają nic wspólnego. Przez wieki tylko kler i ludzie wykształceni mieli dostęp do jakiejkolwiek wiedzy, byli piśmienni, a resztą hołoty można było dowolnie manipulować. Zwłaszcza kobiety były zawsze dla tej instytucji podgatunkiem, pozbawione wykształcenia, spychane na margines cywilizacji.Gdyby nie kult Maryjny Katoliczki miałyby bardziej przechlapane niż Muzułmanki. Ale teraz, gdy mamy dostęp do wiedzy, do nauki, do wszelkich informacji, trudno nam jest uwierzyć, że non of the above...Nie chcemy w to wierzyć. Lepiej słuchać księdza z ambony, który jest zwyczajnym nierobem , manipulującym "baranami", bo myślenie jest często szokującą czynnością dla mózgu. Kiedyś, gdy moja młodsza córka była malutka, zapytała mnie: Mamo, a co się ze mną stanie po śmierci? Przyznam szczerze,że oniemiałam, ale w końcu odpowiedziałam- Jak to co? Wrócisz tam, gdzie byłaś zanim, się urodziłaś. Gosia popatrzyła wymownie na mój brzuch i z uśmiechem odpowiedziała- Aha, to ok, może być.... Pozdrawiam serdecznie
UsuńPrzeczesałem właśnie internet nt niejakiego Jarosława G, kumpla Tomka i męża jego dziewczyny byłej. No i jestem po lekturze tego artykułu. Patrząc na relacje rodzinne TB, jego znajomych (w tym Jarosława G), dziewczyny, jego poglądy społeczne, będące mieszaniną lewactwa i ignorancji - no i na to jak on z tym wszystkim skończył, zaczynam przychylnie patrzeć na KK i chyba znowu zacznę odwiedzać mszę:)
UsuńIgnorancji i lewactwa? Ha, ha, ha.... To o Tomku po przeczytaniu jednego artykułu??? Głupszej wypowiedzi już dawno nie czytałam. Oczywiście KK zaprasza zbłąkane owieczki. Lubią strzyc barany. Do gołego :) Gratuluję pomysłu. Jest doskonały!!!!Genialny. Aleś mi humor poprawił. Będę się z tego długo śmiała.
UsuńNie chce się z tobą kłócić, takie teksty o KK znam od dekad, to samo mówi Urban i jego szmatławiec 'Nie' i tego typu towarzystwo. Jak mawiał filozof: wydaje im się, że walczą z Bogiem, a tak naprawdę walczą z kościelnym. Bo taki to format ludzi. Natomiast przeczytałem obie książki o Tomku, słuchałem jego audycji, obejrzałem nawet te żenujące filmy, czytałem przez lata jego felietony więc coś tam wiem.
UsuńNie walczę z Bogiem ponieważ w niego nie wierzę, a już na pewno nie w brodatego dziadka z brodą,który nas stworzył z miłości. W Biblii słowa o tym nie ma, natomiast można się domyślić, że byliśmy potrzebni do roboty. Czarnej. I jest tam bardzo wyraźnie napisane Bogowie, a nie Bóg, bo Jahwe był tylko jednym z nich i wybrał swój naród i nie była to Polska. Taki drobiazg. Trochę wiedzy, naprawdę nie trzeba wiele. Wystarczy otworzyć umysł i poszukać. Mitologia starożytnych Sumerów to jota w jotę zawartość Genesis w Biblii. Jest jeszcze wiele porównań. Ale po co o tym wiedzieć, skoro ksiądz wie najlepiej i ma na tę wiedzę wyłączność. Jeszcze raz powtórzę, KK to obrzydliwa, zakłamana, gejowska sekta pełna hipokryzji o strukturach mafijnych. Naprawdę jeśli chcesz do takiej organizacji należeć, to co ja mogę? Bić brawo?Każdy ma swoje życie i swoje wybory.Urbanem mi tu wyjeżdża? To mój idol w Twoim mniemaniu? To od niego czerpię wiedzę? Co jak co, ale rzecznik Komunistycznych władz na temat KK wiedział naprawdę sporo, więc w pewnych kwestiach wcale mu się nie dziwię. Doskonale wiedział co mówi i pisze. I co ja mam zrobić z wiedzą o tym, że przeczytałeś książki o Tomku, słuchałeś jego audycji i obejrzałeś filmy? Coś tam wiesz i co za tym idzie? Czyni Cię to ekspertem, czy jak? Napisz pracę doktorską. Dowiesz się więcej.
UsuńTutaj na nic dyskusje i argumenty. Pomóc mogą tylko elektrowstrząsy i długoletni obóz reedukacji.;) Trzymaj się i spuść trochę powietrza, bo pękniesz
UsuńWłaśnie tak się odpowiada, gdy nie ma się argumentów i wiedzy. Bycie tumanem i ignorantem to zawsze jest wybór. I widzę tutaj zapędy sekciarskie- elektrowstrząsy, obozy z reedukacją, prawdziwy Marcial Maciel z ciebie. I zacytuję tutaj Tomka Beksińskiego właśnie, jeden z jego ulubionych zwrotów- "a może kopa w dupę kochanie?"
Usuńspoko, chyba nie chcesz rozpętać tutaj dyskusji o KK? Przecież to nudne. Co do elektrowstrząsów, to istnieje coś takiego jak żart i ironia. Tutaj, dodatkowo, dla uniknięcia wszelkich nieporozumień, dodałem znaczek ";)". A jednak i to nie pomogło w zderzeniu z betonem
UsuńTo ja decyduję na tym blogu co jest nudne, a co nie. Taka zabawa w Boga :)I to Twój wybór, zderzać się z betonem... codziennie jak widzę. Głowa nie boli?
UsuńNie no spoko, twoje zapiski są całkiem fajne. W ramach ładnej niedzieli proponuję rozejm i sztamę (chciałem napisać: szmatę;)) Obejrzałem wczoraj film o Marcialu Macielu, bo nie wiedziałem, co to za jeden.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=HizJ4XVRWAU&t=323s
No niezłe ziółko.
W ramach słonecznej niedzieli proponuję piosenkę z audycji Tomka. Jego dla mnie najważniejszym talentem było wyłapanie na płytach dobrych piosenek. Tego cuda nie znałem przed Tomkiem, chociaż sporo słuchałem Camel:
https://www.youtube.com/watch?v=OoyxEIz8vDs
Alleluja, chwalmy Pana... Cudowne nawrócenie. Super.
UsuńW moim przypadku może tak być, choć nie musi. Są jednak świadectwa ludzi odwiedzanych przez proszące o pomoc dusze na jawie. Oczywiście i je można tłumaczyć jednak w dalszym ciągu jest to kwestia wiary w tłumaczenie, nie wiedzy. Beksińscy są już po tamtej stronie i wiedzą jak jest. My tutaj możemy tylko sądzić, wierzyć że jest tak albo tak. Pozdrawiam serdecznie i wolałabym żeby Tomek jednak mi się nie śnił bo takie sny, nawet z podzękowaniami, nie są miłe, z resztą sama Pani wie.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe wspomnienia o młodym Beksińskim. Inny punkt widzenia na to się rzekomo już zna. Trafiłem na nie przypadkiem. Nie jestem jakimś jego wyznawcą czy czymś w tym rodzaju, a jego osoba mnie interesuje głównie jako prezentera radiowego, choć miał też pewne poglądy, które nie są mi obce. Nie dziwię się, że wszystkie kobiety oceniały go podobnie - że to człowiek nie do życia. Bo tak na pewno było, biorąc pod uwagę znane fakty. Z drugiej strony łatwo pisać o kimś i go oceniać, skoro ten Ktoś w zasadzie prowadził życie prawie jak w reality show i na dodatek wszystko dokumentował. A moja ocena książek o Beksińskich jest taka, że książka Grzebałkowskiej jest wyważona i dystansem, ale bliższa obiektywnej prawdzie, a książką Weissa jest znacznie bardziej szczegółowa i widać w niej wkład w zdobycie różnych informacji, a także bardziej dogłębne analizy muzyczne, ale ogólnie jest to też to hagiografia jak "Żywot świętego Aleksego".
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten tekst. Jestem pod wrażeniem Pani dojrzałości w wieku zaledwie kiku nastu lat, takiej siły, niezależności emocjonalnej i realizmu sytuacyjnego.
OdpowiedzUsuńNazwałabym to raczej intuicją. Mieliśmy z Tomkiem w życiu inne priorytety i inny temperament. Jak nie ma kleju,chemii, a jest tylko obawa i sympatia, to nie jest materiał do budowania czegokolwiek. Pozdrawiam i przepraszam,że dopiero teraz odpisuję. Miałam prawa rękę w gipsie, więc pisanie szło słabo :)
UsuńAudycje Tomka Beksinskiego sluchałem z zapartym tchem (wieczory z plyta kompaktowa - poniedzialki bodajze). To byl moj najlepszy beztroski okres w zyciu lata 80te. Szkoła średnia - niesamowita paczka w ogolniaku, sport, muzyka, potem Jarocin. Jak Tomek szukalem nadkobiety moze nie do ogladania samych horrorow, ale tez do ogladania innych filmów: Czas Apokalipsy, Król Olch, Pluton, ......., słuchania muzyki tej co przedstawilas, ale i Swans, Bauhaus, i móc rozmawiac o Jarocinie na wakacjach nad morzem czy w gorach. Udało się póżno ... w 40 moje urodziny dostalem w nagrodę syna od "nadkobiety" którą znalazłem w Krakowie, syn stał się moim kumplem, i inspiratorem moich marzeń z dzieciństwa niestety dzis przez system rozwodowy zniszczono mi rodzinę w tym kraju , a osoba z ambicjami i wzorcami spoleczeństwa jakie narzucił Beksiński i cały ruch muzyczny w polsce w latach 80tch i moze poczatku lat 90tych, zdradziła mnie, na rzecz 500 Plus , alimentow 1500zł na dziecko, kosztem porzucenia tamtego świata- Brygady Kryzys, One Milion Bulgariens, Sisters of Mercy i mojego tkwienia w tych ideałach.(moja historia na d63.pl w aktualnosciach)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny wpis, jest to chyba najbardziej obiektywna rzecz jaką przeczytałem o Tomku Beksińskim w całym moim życiu. Lata temu przeczytałem Portret Podwójny oraz Portret Prawdziwy (ten tytuł to jakiś żart). Książka Grzebałkowskiej jest cudowna, napisana cudownym językiem i przede wszystkim obiektywna, pokazująca dwa oblicza Tomka, te radiowe dla ludzi i te prawdziwe, które zresztą także tutaj nam zaprezentowałaś. Problem jest taki, że Tomek przyciągał i nadal przyciąga całe rzesze ludzi takich jak on, którzy nie są w stanie zaakceptować faktu, że ich Książę był niedojrzałym rozkapryszonym chłopcem, który miał swoje chore jazdy. Był on także nadwrażliwcem prowadzącym piękne audycje, zarażający swoją pasją wielu ludzi. Czy tak trudno zrozumieć że człowiek ma wiele twarzy? Dla mnie nie, jak widać dla Ciebie też nie. Gdy kilka lat temu przeczytałem po książce Grzebałkowskiej książkę Weissa, to wtedy wydała mi się ona po prostu przekłamana. Dziś czytając ją drugi raz wydaje mi się ona tak śmieszna, i absurdalnie naciągana że ciężko to wyrazić. W dodatku jest źle napisana, jest przydługą litanią mającą na celu kanonizowanie TB. Ukazuje go całkowicie jednostronnie. Autor celowo pominął niewygodne fakty, które nie pasowały do tego co na początku sobie założył. Grzebałkowska przecież nie stworzyła sama obrazu Tomka, zawarła całą masę listów, wypowiedzi bliskich rodzinie osób, które mówiły jaki był Tomek, mówiły o obu jego naturach. Weiss ma w nosie prawdę, namalował portret przekłamany, w dodatku stworzył książkę strasznie nudną i jednostajną. Dziękuję Ci za ten zdrowo rozsądkowy wpis.
OdpowiedzUsuńSuper wpis Marzanno "zwana Strusiem", jak i ten ostatni "Tomasz B Addendum". Koncze wlasnie ksiazke Weissa, ksiazke Grzebialkowskiej mam od dawna na polce ale jeszcze nie ruszylem, bo bylem jednym z tych "swiecie oburzonych" na "bezczeszczenie pamieci Tomka". Trafilem tutaj szukajac "Laury", "Basi" i innych i poczytalem. I powiem paradoksalnie, ze ksiazka Weissa robi odwrotny skutek do zamierzonego - zaraz jak skoncze te czytac, to wezme te Grzebialkkowskiej. Twoje wpisy duzo mowia i otwieraja oczy, za co jestem Ci wdzieczny, bo tez bylem z "armii wyznawcow|" Tomasza. Dzis mam te sama cyfre z przodu (wiek) jak i Ty i mimo, ze juz pozno to jednak ciesze sie, ze teraz wiem, ze obraz "nadredaktora" byl sztuczny i napompowany a tak napwede to byl mocno zaproblemiony facet, ktory wbrew wszystkiemi chcial zmusic rzeczywistosc do nagiecia sie do jego wymiaginowanych regul. Ksiazka Weissa reczywiscie meczaca, te poczatki szkolne nudne jak cholera, szkoda, ze nie wkleil jeszcze listy uczniow z klasy Tomka i nie wpisal ich ocen z dziennika. Nie spodziewalem, ze ksiazka Weissa napisana z innym zamiare osiagnie zupelnie odwrotny skutek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBloga znalazlem przypadkiem w trakcie lektury ksiazki Weissa, zaciekawilo mnie to kim jest Laura i Basia. I gdy juz podczas czytania ksiazki zaczela mi sie zapalac czerwona lampka, ze ksiazka ta nieznosnie zaczyna przypominac pochwalna laurke, to teraz pozbylem sie zludzen, ze byl romantycznym aniolem, ktorego skrzywdzila okrutna rzeczywistosc, bo nie chciala sie dopasowac do jego oczekiwan. Teraz tym bardziej siegne po ksiazke Grzebuakowskiej, ktora mam na polce od premiery ale nie czytalem, bo "jest falszywa i nikczemna". Wyznawca Beksy bylem umiarkowanym, raczej go czytalem (w MM i TR) niz sluchalem, ale po Twoich wpisach chyba sie z niego calkiem wyleczylem, choc przed czytaniem ksiazki Weissa bylem raczej w armii jego "fanow". Bardzo dobre wpisy, no i mnie tez szczerze ciekawilo dlaczego akurat Twoje foto umiescil w ksiazce a fotek tych nad, super i hiper kobiet nie. Pozdro, i tez jestem maniakialnym fanem Duranow ;)
OdpowiedzUsuńNo i super. Bardzo dziękuję za szczere słowa. Przynajmniej spojrzałeś na sprawę chłodnym okiem, chociaż jak sam wspomniałeś, byłeś szczerym wyznawcą. Do pewnych prawd trzeba dojrzeć. A ja napisałam wszystko z serca i tak jak to pamiętam. Pozdrawiam. Zwłaszcza fana Duran Duran. Właśnie słucham ich płyty Liberty. Kurczę, słaba. Po latach też. Ale Future Past już świetna. Przesłuchana wcześniej, co nie znaczy, że słucham jak nawiedzona.
UsuńOkres od pierwszego rozlamu byl nieco gorszy, to fakt. "Future Past" jest swietna, ale dwie poprzednie zaliczam do scislego topu Duranow, powstali niczym feniks z popiolow i powrocili w glorii naleznej im od zawsze chwaly. Kawalek "Face For Today"z poprzedniej "Paper Gods" to przepiekne echo i nawiazanie do ich poczatkow...oni sie nie starzeja.
OdpowiedzUsuńCzytam ksiazke Grzebialkowskiej, i musze przyznac, ze chyba ogolnie lektury o Tomku sa dzis nuzace nieco, ile mozna czytac o neurotyku, ktory nie potrafil sie odnalezc w rzeczywistosci....
Może warto sobie odpocząć od redaktora i zaczekać na jesień. W czasie wakacji jest dużo lepszych zajęć niż czytanie o Beksińskich. Gdy byliśmy kilka tygodni temu w Tunezji, w hotelowej sieni leżała książka Piotra Dmochowskiego, który był hm... opiekunem z Paryża starego Beksińskiego, tym osobnikiem, który kupował Tomkowi płyty, a staremu wysyłał kasę na obrazy, zresztą marną. No ta książka to jest dopiero jazda. 600 stron pomyj. Zostawiliśmy ją tam, gdzie znaleźliśmy... Miazga.
Usuń