piątek, 30 października 2015

Halloween, czyli oswajanie tego co nieuniknione





Boicie się ciemności?Ja generalnie nie... Racjonalnie nie, ale gdzieś pod skórą, gdzieś w zakamarkach mózgu, odczuwam pewien niepokój, gdy mam sama wejść do piwnicy po zachodzie słońca... Do lepkiej, wilgotnej, ciemnej, pełnej zakamarków i  pająków - zdecydowanie piwnica po zachodzie słońca nie budzi we mnie euforii... Że to strach ma wielkie oczy i Hollywood zrobiło swoje? Pewnie też, ale piwnica to piwnica. Ma ponad 130 lat i Bóg raczy wiedzieć co tam się działo przez ten czas. 2 Wojny Światowe, wysiedlenia, ruski front... Trup mógł się ścielić gęsto.
A co jeśli jest tam zakopany jakiś truposz? Od razu przypomina mi się film "Arszenik i stare koronki " z przeprzystojnym Cary Grantem, w którym 2 cioteczki wyświadczały przysługę samotnym panom, trując ich winkiem z arszenikiem  i grzebiąc z honorami w swojej piwnicy. Taa... to jeden z moich ukochanych filmów i mogę go oglądać codziennie. Ale wolę nie myśleć o tym, że kiedyś mieszkały tutaj takie ciotunie :)

czwartek, 29 października 2015

Turcja 2015, czyli wakacje na ostatnią chwilę

 Raz w roku warto jest pojechać gdzieś w ciepłe kraje i pomoczyć sobie tyłek w morzu, które ma więcej niż 7 stopni Celsjusza.
 Od paru  lat wybieramy przepiękną Turcję, która  zaprasza swoim urokiem, zabytkami, przepysznym jedzeniem i cudnymi plażami. Zazwyczaj jeździmy tam  wiosną, kiedy wszystko  kwitnie i nie jest jeszcze wściekle gorąco, a i turystów nie uświadczysz zbyt wielu (no może poza Rosjanami, bo u nich nie ma sezonu, że nie ma :) W tym roku rzeczywiście na ostatnią chwilę we wrześniu ... Przyjaciółka z Warszawy, która uwielbia wyszukiwać fajne oferty wynalazła dla nas Çamyuva niedaleko Kemer. Byliśmy w tamtych okolicach rok temu i nam się podobało. Sprawdziliśmy ofertę- dobre opinie, mały hotel. Jedziemy!!!!

środa, 28 października 2015

Olaboga, czyli jak być matką modelek

  Planując potomstwo oczami wyobraźni widzimy ich jako mądrych, empatycznych dorosłych, z dobrą pracą, stabilną pozycją, szczęśliwych i spełnionych. Przynajmniej tak było w moim przypadku... Gdyby mi ktoś powiedział w latach 90-tych, że moje córki zostaną modelkami, pewnie uśmiechnęłabym się pod nosem i pokiwała z politowaniem głową... Wszystkim, tylko nie modelką!!!! Już moja mama chciała swoje córki wysyłać do Warszawy na aktorki, co do dzisiaj jest rodzinnym żartem.... I było tylko żartem.
Mam nagranie na kasecie VHS, gdzie zadaję  pytanie skierowane do 3 letniej Marcelki - Melka, kim zostaniesz jak będziesz dorosła? Ona odpowiadała bardzo poważnie swoim cudownym głosikiem:
 
- MOJA MAMA POWIEDZIAŁA, ŻE ZOSTANĘ LEKARZEM,WIĘC TAK POSTANOWIŁAM....

No cóż, perspektywa dziecka, jako światowej sławy kardiochirurga była kusząca :)
Druga córka Małgosia była i jest dzieckiem wszechstronnym... Malowanie, rysunek, rzeźba, śpiew, sport i gotowanie. We wszystkich tych dyscyplinach była i jest świetna, więc właściwie mogła wybrać co jej się podobało... i co? I od pierwszej klasy gimnazjum, od momentu kiedy przekroczyły obydwie 170 cm wzrostu słyszałam MAMO CHCĘ ZOSTAĆ MODELKĄ..I to w stereo. OBYDWIE????
Włos mi się zjeżył... Modelką!!! Ratunku. Tyle się słyszy o tych tzw. agencjach modelingowych, o całej otoczce związanej z tym przemysłem, o anoreksji, prostytucji, wykorzystywaniu dziewczyn. Długo tłumaczyłam im, że nie ma mowy wytaczając całe armady argumentów i długo pomysł na taka przyszłość po prostu wywalałam do kosza na śmieci...NIE i koniec. Niestety większość znajomych i także nieznajomych na widok moich długonogich córek dziwiło się, dlaczego one nie są modelkami... Jak to cholera dlaczego?- bo NIE!
























Jednak przyszedł taki moment, że właściwie dlaczego nie? Co to jest za argument? Co ja bym zrobiła na ich miejscu, gdyby rodzice zakazali mi tego lub tamtego, podcinali skrzydła. To są ich marzenia. Wszystko czego nauczyły się w domu już w nich zostanie. Są inteligentne, świadome swoich atutów  i rzeczywiście -matka, czy ty ślepa jesteś- wyglądają jak modelki...
Okazało się, że dziewczyny od dawna mają wybrane agencje.
Wystarczyło tylko sprawdzić co to za agencje. 

W skrócie- należy być czujnym, czytać bardzo uważnie umowę i pilnować, żeby druga strona się wywiązywała. Na szczęście mój Mario jest czujny...BARDZO! 

Gdy któregoś razu Marcela stanęła w swoich 10 centymetrowych szpilkach tuż przed nim, a trzeba wiedzieć, że Mario ma ponad 2 metry wzrostu, obruszył się- Ej, ściągaj te buty, bo ja nie lubię jak mi kobieta w oczy zagląda.


I stało się- mam w domu modelki...Ale hola hola..nie od razu Kraków zbudowano.
Od roku wyjeżdżąją na zdjęcia  i dosłownie 10 minutowe castingi do Warszawy, Wrocławia czy Łodzi, gdzie niejednokrotnie zblazowane panie (lub panowie) ze światowych agencji oceniają, oglądają, cmokają, wybrzydzają, czasem chwalą, a czasem nie ten typ urody. 12 godzin podróży i 20 minut pracy, za która nie dostają nic...Bo to musi być strzał. Ale przecież nikt nie obiecywał, że od razu dostaniesz okładkę Vogue...
 Tak czy siak dzieje się, zwłaszcza w przypadku Marceli. W zimie pierwszy wyjazd do Paryża, w lecie 2 i pół miesiąca w Hong Kongu, a zaraz potem znowu Paryż.... Uwierzcie, wysłanie dziecka na drugi koniec świata to okropne przeżycie..OKROPNE!!!! 7 milionów mieszkańców, inna kultura, inna strefa czasowa ... Jak to do HONG KONGU??? Tak od razu? Jak Ty sobie dasz radę? Ile to będzie kosztowało?Ile czasu tam się leci i dlaczego tak długo? Co tam będziesz jadła?

Ktoś po ciebie przyjedzie na lotnisko?Ale na pewno przyjedzie? Masz wszystkie lekarstwa? Błagam tylko nie pij ze szklanek... Błagam nie ufaj nikomu... Jezusie Nazareński, tam jest 40 stopni i 95% wilgotności... W jakich ty będziesz tam butach chodzić?W japonkach chyba? Ale nie zgub telefonu !!! I pisz codziennie. Odzywaj się, bo ja tu umrę..Umrę na pewno.
Dzień wyjazdu... Przecież jestem twarda. Nic jej nie będzie, to moja krew. DA SOBIE RADĘ!!! Mario włącza jej aplikację na telefonie, która umożliwia nam śledzenie jej online... Bardzo polecam.  Dziecko poleciało. I tu niespodzianka. Wcale nie jestem twarda- jestem jak wosk na słońcu, mam miękkie podbrzusze i serce mi krwawi... Jezu co myśmy zrobili... Gdzie ona leci? Płacz.
Doleciała. Zmęczona, ale cała i zdrowa. W chińskim mieszkaniu wieża Babel- Brazylijka, Czeszka, Rosjanki i Melka :) Praca, bieganie, poznawanie nowych ludzi, w tym zdobywanie przyjaciół. A także zwiedzanie tego niezwykłego, pełnego kontrastów miasta. Deszcz leje, jakiś monsun...- Mamo to chyba niebezpieczne? Dzisiaj mamy nie  wychodzić z domu. Ostrzeżenie dla całego miasta.
Na FB- Mamo mam  sesję do gazety, ale takiej codziennej. Będę miała ciuchy Gucciego i Versacego...
-Dziecko, to Ty się nie myj. Do domu przywieź zapach tych szmatek : )

-Mamo, ale chyba jestem chora... (czuję jak wszystkie włosy mi się jeżą)
Ale co Ci jest....Objawy?A na szczęście tylko przeziębienie od klimatyzacji...
-Tato, nie możemy trafić do wodospadów, poszukaj proszę na jakiejś mapie. Mario szuka kilka godzin... Nie znajduje. Po jakimś czasie dostajemy snapczata- Znaleźliśmy!!!- myśleliśmy z Mariem, że to to jakaś Niagara miała być, a to takie sikawki (śmiech)
-Melka, z co to za przystojniaki na plaży z Tobą? -A to bardzo fajni kolesie, polscy modele, ale same gejusie- Jak to same gejusie, macie epidemię?(śmiech)

 Jest bezpieczna i wszystko OK!!!!
 I jakoś te 2 i pół miesiąca zleciało. Nie wyobrażam sobie, jakby to miało być bez dzisiejszych technologii. Chyba naprawdę posiwiałabym z tęsknoty nie mając wiadomości i nie znając sytuacji.
Czy ten wyjazd wyszedł jej na zdrowie- o tak!!! Córa weszła na zupełnie inny level swojego życia. Dowiedziała się czym jest odpowiedzialność za kogoś (młodsze koleżanki modelki) i za siebie. Nauczyła się dysponować pieniędzmi, ale też nauczyła się  cwaniactwa na chińskich bazarach, o co nigdy bym jej nie podejrzewała :) Przywiozła świetne wspomnienia, cudowne zdjęcia, pamiątki, kimona, pewność siebie i doświadczenie. Mało?Wcale niemało. BRAWO Mela!A my- my mamy ZAUFANIE do dziecka, które wychowaliśmy, bardzo jej kibicujemy... Okładka Vogue czeka :)
























A Gosia... Gosia  ma swoja przygodę jeszcze przed sobą.Czy komuś tak pięknemu, mądremu i wrażliwemu mogą nie spełnić się marzenia? E.... znam ją.... twarda jest, w skali Mohsa 10 :)



wtorek, 27 października 2015

Czysta kartka czyli the beginning

Długo przykładałam się do utworzenia bloga, bo właściwie co ja mam do powiedzenia? Działam na forum Duran Duran, jestem aktywna na FB, przecież to sporo...Blog? Kto to w ogóle czyta? Halo, czyta ktoś?
O czym mam w ogóle pisać? Nie jestem szafiarką, ani specjalistyczną kucharką, więc te 2 najpopularniejsze tematy odpadają (zdecydowanie, z pożytkiem dla czytających, ale o kuchni trochę wiem, więc czemu nie?). Stwierdziłam, że będzie o tym co mnie ciekawi i daje kopa do działania, a zwłaszcza o tym co mnie otacza: muzyka, film, sztuka, rodzina, 3 koty i pies...Trochę o ogrodzie i o kraju w którym mieszkam...A i o moim ukochanym miejscu na ZIEMI i jego bogactwach i tajemnicach- o Dolnym Śląsku. Chyba dam radę... Przecież kocham to, o czym chcę pisać.
A propos Duran Duran dzisiaj są kolejne urodziny ich wokalisty Simona Le Bon. Które to już??..Niech policzę, a 57 (jak to? Kiedy????) Kiedyś był bardzo, bardzo przystojny. Dzisiaj wygląda dobrze, śpiewa dobrze i stara się, żeby było dobrze :) Za jakiś czas napiszę o ich ostatniej płycie, ale póki co HAPPY BIRTHDAY SIMON LE BON