No i stało się, stuknęło mi 55 wiosen, a właściwie zim. Wiosna to za moment będzie 56... ratunku!!! Dopiero co, przed momentem dosłownie, przeczytałam na tym blogu swój wpis sprzed 6 lat pt"Ostatnia czwórka z przodu" i czy coś się w międzyczasie zmieniło? U mnie raczej konstans... ale na świecie?
Ale po kolei. Nie wiem kiedy zleciało te ostatnie 5 lat i chyba powinnam się już przyzwyczaić do tego, że każdy kolejny rok będzie mi uciekał jeszcze szybciej, ale to jest doprawdy przedziwne jak bardzo szybko. Pstryk palcami i mamy 2023 rok. Te 3 ostatnie lata uciekły zwłaszcza błyskawicznie przez pieprzoną pandemię i izolację, a 2022 to doprawdy jak pulsar. Zresztą nie był to dobry rok, może nie dla mnie osobiście, ale dla Świata? Zobaczmy:
-Planeta Ziemia dorobiła się 8 miliardów ludzi, chociaż właśnie się okazało, że brakuje prawie miliona Chińczyków z powodu niżu demograficznego, więc może jest jakieś niedoszacowanie z tymi 8 miliardami?Oby.
chiński parawaning
-Ruscy napadli na Ukrainę niszcząc i dewastując kraj, mordując ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci, kastrując chłopców, terroryzując całą Europę. Nigdy nie przypuszczałam, że po 80 latach znowu wybuchnie wojna w Europie i znowu z powodu ambicji chorego psychopaty. Ta wojna jest straszna, a najbardziej wkurza mnie fakt, że wielu ludzi uważa, że to jest jakaś gra komputerowa i to co oglądamy w mediach, to jakieś science fiction i fałszywy przekaz. Zachęcam do odwiedzenia Ukrainy. Przecież to jest zupełnie realne. Wycieczka z pewnością rozwieje wszelkie wątpliwości. Co do naszej przeszłości z Ukrainą i rzezi Wołyńskiej, która przywoływana jest na każdym kroku, też radzę się zastanowić. Po pierwsze od tego czasu wyrosły 4 nowe pokolenia, które z tamtymi strasznymi rzeczami nie mają nic wspólnego. Po drugie, jakby nie patrzył, na ziemiach Ukraińskich byliśmy okupantami i tamte tereny nigdy nie należały do nas. Anektowaliśmy je sobie, traktując rdzenną ludność jak podgatunek. Że nie było takiego państwa jak Ukraina? Polski też kiedyś nie było, a jest, bo dopóki żyją obywatele, tak długo jest nadzieja na niepodległość. Po trzecie i najważniejsze- oskarżanie całego narodu za to co działo się na Wołyniu, a należy przypomnieć, że bandy UPA to jakieś 30 tysięcy zwyrodnialców, jest bardzo nie fair. Oczywiście nie usprawiedliwiam skurwysynów, którzy z zimną krwią mordowali i puszczali z dymem całe wsie, bo to nigdy nie powinno mieć miejsca, jednak gdy słyszę teraz, że Ukraińcom się ta wojna należy za Wołyń, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Naprawdę? Zabijanie dzieci przez Ukraińców jest obrzydliwe, ale przez rosjan akceptowalne?? Może najpierw rozliczmy się na Jedwabne, Goniądz czy Rajgrod? Nie?A to szkoda.Tamta krew została już przelana i nic tego nie cofnie, a rozdrapywanie starych ran i posypywanie ich solą niczego dobrego nie przyniesie. Jeżeli możemy pomóc, pomagajmy. Dodatkowo chciałabym wszystkim przeciwnikom Ukraińskich emigrantów przypomnieć, że w latach 2006-2008 wyemigrowało z Polski na Wyspy Brytyjskie 2 MILIONY ludzi, a bomby nie spadały nam na głowy, nikt nie gwałcił naszych kobiet i nie mordował dzieci. 10% Polaków mieszka na emigracji, więc trochę rozwagi, serca i empatii dla uciekinierów wojennych by się przydało, bo ta wojna jeszcze trochę potrwa. Tyle w temacie, a putin mam nadzieję zdechnie w męczarniach i jak to ostatnio powiedział Antoś Orłoś- oby jego grób obrosły tysiące chujów.
Bucza.
-Sfotografowano czarną dziurę w samym centrum naszej galaktyki Drogi Mlecznej, a zrobił to najnowocześniejszy teleskop wysłany przez nasz gatunek w kosmos- Horyzont Zdarzeń.
-Trzęsienie ziemi na granicy Pakistańsko- Afgańskiej o mocy 6,1 w skali Richtera, gdzie zginęło ponad 1000 osób, a ponad 3 tysiące zostało rannych, tak jakby za mało tam było jeszcze nieszczęścia.
-Finlandia i Szwecja przystąpiły do NATO, to akurat na plus.
-Izrael zbombardował Strefę Gazy(tam się ta rzeźnia chyba nigdy nie skończy), tłukli się też Azerowie z Armenią, oraz Tadżykistan i Kirgistan, tylko nikt nie wie po jaką cholerę.
-8 września, wieku 94 lat zmarła Królowa Elżbieta, która wydawać by się mogło była wiekuista. Podczas jej 70-tej rocznicy koronacji w czerwcu, na koncercie zorganizowanym z tej okazji wystąpiło moje Duran Duran.
-Kobiety w Iranie wyszły na ulicę, w ramach protestu po śmierci Mashy Amini obcinając swoje włosy i ściągając hidżaby.
-W Italii wybory wygrywają konserwatyści, ale za to w Brazylii lewica. Na szczęście, bo ten Borsanaro to taki kmiot i debil, że ze świecą drugiego szukać. Za to prezydentem Słowacji została kobieta. Brawa.
Zuzana Czaputova- prezydent Słowacji
-A w listopadzie odbyły się Mistrzostwa świata w Piłce Nożnej w Katarze, gdzie podczas budowania stadionów i infrastruktury zginęło 6 i pół tysiąca ludzi z Azji Południowej. Ludzie mieszkali tam w skrajnych i niegodnych warunkach bez obiecanej zapłaty jak niewolnicy, ale czy to zrobiło jakiekolwiek wrażenie na FIFA? Żadne. Chleba i igrzysk. Nasi piłkarze do granicy państwa byli eskortowani przez wojskowe myśliwce (WTF???), co w niczym nie pomogło i jak zwykle cienko. I pierwszy raz w historii tych mistrzostw sędziowały kobiety, chociaż szach Kataru na końcu podczas ceremonii rozdawania nagród, zamiast podać jednej z nich rękę, poklepał ją po ramieniu jak konia.
Doprawdy trudno doszukać się czegokolwiek pozytywnego w tym 2022 roku. Dodam do tego kryzys energetyczny oraz galopującą inflację, która leje nas po kieszeniach aż furczy. Za to mamy "jaszczembia" na czele innych "jaszczembi", którzy na płaskowyżu finansowym szukają górek i dołków, wieszcząc koniec inflacji, która w czerwcu powinna była mieć 8 %, a wyniosła, tutaj niespodzianka- 15 i pół procenta. Tadam... Fanfary, fanfary!!!!🎺🎺🎺 Naprawdę trudno jest mi uwierzyć, że NBP rządzi taki kretyn bez piątej klepki, który raz w tygodniu przez 40 minut opowiada kocopały o dupie maryni i o tym, że jak mamy za mało w portfelu, to zawsze można przytulić psa lub kota i to zrekompensuje braki. To jest doprawdy nie do uwierzenia, a jednak.
Czego nie rozumiecie?
Aktualnie mam 4 koty i psa i wychodzi na to, że jestem w chuj zabezpieczona na najbliższe lata finansowo, emocjonalnie i w ogóle dobrobyt!!!!!Hurra!!!!
Na szczęście mamy na dachu dwie instalacje fotowoltaiczne (chociaż rozliczenie tego z Tauronem to jest dopiero opowieść z mchu i paproci) i kupiliśmy 5 metrów sześciennych drewna do kominka, które Mario rąbał przez 2 miesiące, oraz kilka ton koksu za jakieś nienormalne pieniądze z koksowni w Wałbrzychu, więc jakby co, to dupska nam nie zmarzną tej zimy. Raczej. Ile to wszystko kosztowało? Grosze... po prostu grosze. Jak za darmo. 👿😈😈. I jeszcze dostaliśmy po kilku miesiącach 3 tysiące złotych zwrotu za ten opał, na waciki chyba. A to się uśmiałam.
Takie malutkie baliki nam przywieźli z leśnictwa... a to jest normalne, regularne wejście do stodoły.
Skoro kasa poszła na zabezpieczenie zimy, o jakichkolwiek wyjazdach wakacyjnych mogliśmy zapomnieć, a lato 2022 było takie se na Dolnym Śląsku. W czerwcu upały, w lipcu pól na pół, a sierpień to w ogóle ulewy od połowy miesiąca aż do końca września. Pomyślałam, że zrobię sobie południowo amerykańskie wakacje u siebie w ogródku, co wcale nie było takie skomplikowane. Wystarczył basen dmuchany i woda z deszczówki z odrobiną chemii basenowej.
jest i lazur błękitu.... w tle truskawki i pomidory.
i miejsce na poranną kawkę w doborowym towarzystwie
egzotyczne zwierzęta, lemury w tym przypadku na drzewie, z którego pochodzą drogocenne owoce po 260 pln za kilogram.
zakątek z innego ujęcia
dzikie pantery wprost z południowoamerykańskiej dżungli, w tej roli Mauricio.
i roślinność wodna, która zdominowała akwen, a ja łowię. Może jakąś zupinę uklecę z tej rzęsy???
egzotyczne kwiaty, a w nich skarabeusze złote. Na bogato.
oraz jak to na all inclusive, drinki z parasolkami.
No i czego mi jeszcze było potrzeba tego lata?Niczego. Jak widać, w ogródku może być bardziej ekskluzywnie niż na zagranicznych wojażach. No to by było na tyle, jeśli chodzi o wakacyjne wyjazdy, co nie znaczy, że w ogóle nigdzie nas nie nosiło.
Marcela wyprowadziła się z domu w marcu i wyprowadziła nie gdzie indziej jak do Warszawy. Jej wybór. Jest dorosłą osobą, więc ja jako matka mogę sobie tylko ponarzekać. Z mojej perspektywy to miasto nie nadaje się do życia, ale co ja tam wiem?. Dla młodej, dynamicznej osoby, która szuka swojego miejsca na świecie, to akurat być może fajne miejsce. Marcela nigdy nie lubiła małych miast. Dostała tam pracę w zawodzie, czyli jest psychologiem klinicznym i poznała chłopaka na poważnie. Nawet był u nas niedawno z pierwszą wizytą. Akurat przyszli ministranci z zapowiedzią klechy po kolędzie, więc tylko ich psem poszczułam i kazałam spadać darmozjadom. Narzeczonemu nawet powieka nie drgnęła. Mario sikał ze śmiechu. Tak, więc wracając, w związku z wyprowadzką Meli byliśmy kilka razy w stolicy naszego kraju, co doprowadziło mnie do wniosku, że ja się tam absolutnie nie nadaję. Za nic na świecie. Za NIC!!!!A ona mieszka w samym centrum stolicy na Brackiej. Ale Marcela to zupełnie inna para kaloszy. Docelowo czeka ją wyjazd z chłopakiem do Stanów w sierpniu, może wrześniu. Nic nie mówię. Zobaczymy co będzie.
Gosia z Bartkiem wyprowadzili się w sierpniu do Wrocławia. Zamknęli firmę i zaczęli wszystko od początku. Pandemia nie pomogła, a inflacja wbiła ostatnie gwoździe do trumny. Obydwoje pracują, Bartek poszedł na studia, Gocha planuje od października swoje. Mieszkają w centrum Wrocławia w bardzo fajnym mieszkanku z antresolą, właściwie w samym Rynku. No i fajnie. Życzę im obydwojgu jak najlepiej. Tam jeździmy częściej, chociaż też bez szaleństw.
3 pokolenia, w tle wrocławski rynek
Poza tym, po raz kolejny odwiedziłam Saksonię Szwajcarską, tym razem z dziewczynami z pracy, zaliczyłam cyklicznie Castle Party w Bolkowie, złaziłam swoje ulubione Rudawy Janowickie, a w październiku pojechaliśmy z Mariem do Czeskiego Jiczina, tam gdzie mieszkał Rozbójnik Rumcajs, oraz wspięliśmy się na wieże genialnego zamku Trosky, zbudowanego na dwóch olbrzymich skałach. Może bez szaleństw, ale za to widoki genialne.
Saksonia
Rzeka Łaba
w twierdzy Koningstein
z dziewczynami z pracy
Saksonia, przecudna!!!!
z Basią w tłumie festiwalowiczów Castle Party
w tym roku modne były skrzydła
i strasznie fajnie porobione kobietki. Polki, bo pytałam.
Góry Suche, widok z Waligóry
z Nadią i Ewą
Wnętrze barokowego dworku w Rudawach Janowickich. Niezwykłe miejsce. I unikatowe polichromie poniżej.
Widok z Krzyżnej góry na masyw Śnieżki
jeden z Sokolików w tle
Mój ulubiony, zaraz po Janosiku zbójnik- Rumcajs
krużganki w samym centrum Jiczina
idziemy do muzeum Rumcajsa
i Jicziński rynek wewnętrzny, jeden z największych jakie w życiu widziałam.
smok- niewiadomego pochodzenia.
wieża pod którą Rumcajs miał swój zakład szewski
Książę pan i lokaj... sikam.
Cesarz na rumaku
i Haneczka w jaskini. Cudne to muzeum.
a to już zamek Trosky i jego dwie wieże.
wieża numer 1, niższa zwana Babą
i wyższa zwana Panną
widoki z zamkowej wieży.
już z daleka wygląda imponująco.
widok tuż przed burzą na moja ulubioną górę Chełmiec w Wałbrzychu z nowo otwartej wieży na wzgórzu Gedemina.
wieża nad Daisy
Miś oczywiście
jeziorko Daisy
Czeska Niagara- mało spektakularna
niestety nie podano do stołu...tuż obok wieży widokowej w Mieroszowie.
No to tyle tytułem zwiedzania, chociaż było jeszcze kilka incydentów i jak widać w ubiegłym roku szczytowałam ...raczej:)
Tak naprawdę jednak rok 2022 to dla nas był rok koncertów. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam na takiej ilości występów w tak krótkim okresie czasu. Zaczęliśmy od Dni Wałbrzycha w maju i koncertów Vito Bambino i Kasi Nosowskiej. Obydwa świetne i niezapomniane. Następnego dnia była Małgorzata Ostrowska z głosem niczym cykliniarka do podłogi. Niesamowita energia!!!! Chwilę później byliśmy na koncercie Sidneya Polaka w Jeleniej Górze, gdzie zespół po występie wyszedł do nas i przez moment sobie pogadaliśmy. Potem odkładany chyba trzykrotnie olbrzymi koncert Dawida Podsiadło na stadionie we Wrocławiu, gdzie zbierałam szczękę z podłogi. Zaraz potem, jakby na innym biegunie, Beata Kozidrak wystąpiła w parafii na jakimś festiwalu, którego nazwy nie pamiętam w Głuszycy, co było sporym zaskoczeniem, ale koncert dała zacny i dostała owacje na stojąco. Jeszcze chwilę wcześniej Wilki w Strzegomiu, którzy pomimo dobrego koncertu, wkurzyli nas na maksa. Dynastyczność w kapeli to zdecydowanie nie moja bajka, a dwóch synów z głosami jak z Szuflandi to poważne przegięcie pały. Przynajmniej kasa zostaje w rodzinie. Byliśmy jeszcze na Festiwalu Gitarą i Piórem pod Karpaczem, gdzie zaliczyliśmy Stanisławę Celińską i część koncertu Organka, którego uwielbiam, ale było tak strasznie zimno, że o pierwszej w nocy zwinęliśmy majdan i zwialiśmy do domu. 7 stopni w lipcu???? Tego jeszcze nie grali i chociaż wzięliśmy kurtki, ziąb był tak przenikliwy, że się nie dało ustać. Zamarzłam!!!!Pani Stanisława bardzo szlachetnie, a Organek z wykopem. We wrześniu pod Orłem zobaczyliśmy Anitę Lipnicką, która odświeżyła swoje największe przeboje i na koniec Midge Ure w Warszawie w październiku jako wiśniówka na torcie. No po prostu sztos jakiś!!!! Cudowne, niezapomniane widowiska, fantastyczna muzyka i bardzo dobra energia. Doprawdy, mieliśmy dużo szczęścia, że to wszystko zobaczyliśmy.
z ekipą Sidneya Polaka
Na Wilkach
Vito Bambino z Ewą i ze mną :) i jeszcze jakieś mniej ważne osoby.
Przed koncertem Dawida Podsiadło
Gosia Ostrowska śpiewa
Cudowny, niezapomniany czas koncertowy. Super, naprawdę super.
No i oczywiście w lecie sezon grillowy. Sporo tego było, chociaż tak jak już wspomniałam, pogoda nie rozpieszczała specjalnie.
Grudniowe, chociaż czerwcowe urodziny Basi
grill u Agnes
i moja robocza ekipa u mnie w ogródku
Najważniejszą imprezą miała być nasza 30 rocznica ślubu, tym razem w klimatach latynosko- meksykańskich. I tak tego dnia zbierało się na deszcz od rana, że 8 razy wnosiłam i wynosiłam stoły, bo co chwilę padało, a gdy już przyszli goście, to oczywiście napieprzało litrami wody. Katastrofa!!!! Przenieśliśmy się do domu, ale nie było tyle miejsca, więc poszliśmy znowu do ogrodu, gdzie część koczowała w wiacie, a część pod namiotem. Miazga, a miało być karaoke z Enrigue Iglesiasem. Żal. Gdyby nie było nawalonego drewna w stodole, to zrobiłabym tam, ale niestety... klęska urodzaju. Tak czy siak impreza się odbyła, chociaż w pewnym momencie było mi już wszystko jedno. No i 30 lat minęło, a moi goście przebrali się fantastycznie!!!!. Autorem fotek jest moja koleżanka z pracy Agatka Klejszmit. Polecam jej prace na instagramie.
nasi świadkowie Wojtek i Adaś, czyli Miguel i Antonio.
akurat przez chwile nie leje
Tres Marias
niektórzy przychodzili, niektórzy wychodzili. Ale byli fantastyczni!!!!
oglądam te zdjęcia i śmieję się serdecznie. Cudowni ludzie :)
W ubiegłym roku za sprawą naszego kumpla, który postanowił nas odwiedzić po ponad 35 latach emigracji w Niemczech, zachęceni fajnym klimatem tego spotkania, postanowiliśmy zorganizować zlot klasowy naszej podstawówki. Nie było to wcale takie proste do ogarnięcia, bo wiecznie komuś coś nie pasowało, ale w końcu w listopadzie udało się zebrać 10 osób, czyli 1/3 klasy, co uważam za spory sukces. Wcześniej, bo jeszcze w sierpniu spotkałyśmy się z samymi dziewczynami na kawce w nowo wyremontowanej Harcówce w parku Sobieskiego w Wałbrzychu. Fajnie nam się gadało, więc w listopadzie dziewczyny dopisały bardziej, bo już wiedziały co je czeka. 40 lat nie widziałam większości ludzi z mojej klasy, z różnych powodów, ale okazało się, że jest między nami flow i bardzo fajnie się gada, wspomina i biesiaduje. Każdy z nas ma swój własny bagaż doświadczeń, a wspomnienia szkolne mimo wszystko każdy zapamiętał inaczej, lub prawie inaczej. To było naprawdę fajne, sympatyczne spotkanie pełne śmiechu, a nawet wybaczania :)
Sydonia, koleżanka z klasy, zdolna bestia, Marzena żona Artura i Artur we własnej osobie, czyli nasz klasowy Kaczor, utalentowany graficznie i straszny rozrabiaka.
Z Fatmą i jej Wojtkiem
I jeszcze z Jaśkiem, który był wprawdzie o rok młodszy, ale poznałam dzięki niemu kilka fajnych osób. Poza tym doskonały gitarzysta.
Z dziewczynami w "Harcówce" Ania, moja, Małgosia, Ewa, Fatma, Iwonka i Sydonia... czarownice z Wałbrzycha.
w tle Wałbrzych.
Moja, Iwonka, na komórce Artur, Sydonia, Andrzej i Artur.
i grupówka
ponieważ to był 11 listopada, byłam w kolorach zobowiązujących.
a tacy byliśmy jeszcze wczoraj :)
Jest plan spotykania się co jakiś czas w otoczeniu bardziej sprzyjającym naturze. Może jakieś ognisko wiosną, albo inne spotkanie na biwaku. Na pewno do tego dojdzie, może w większej grupie, bo warto do siebie wracać po latach. Co ciekawe, nie byliśmy ze sobą jakąś zżytą klasą, ale mimo wszystko to wszystko zadziałało. No i fajnie.
Dobra, do brzegu, bo już za długo pisze tego posta, a mało mam czasu. Podsumowując, rok był naprawdę kiepski, ale dla mnie osobiście nadal dobry. Życie wciąż mi daje, chociaż wiem, że już niedługo to się skończy. Wiem to na pewno.
Póki co, w nowym roku czekają mnie fajne podróże (nie w ogródku, ale i tak się na ten letni ogród cieszę)- w marcu Italia, w maju Tunezja, w sierpniu nasz Bałtyk, a we wrześniu klasyczny zlot duranowy. I mam nadzieję na wiele cudownych spotkań z przyjaciółmi, oraz niezapomniane koncerty. Moje Duran Duran 26 kwietnia w Berlinie. Mam nadzieję być!!!! A jutro Roman Żurek z Neonówki w Świdnicy, tak dla kontrastu. Życzę wszystkim dobrego, zdrowego i bogatego roku. Żyjcie i dajcie żyć innym.
Rok 2022 był rokiem zaćmienia słońca. Tutaj fotografia Marcina Jagiellicza. Wałbrzyska iglica kościoła Zbawiciela i zaćmienie w roli głównej
I na koniec piosenka, którą bardzo lubię, a która towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Parafernia...A czym jest? Czym tylko chcecie, a im człowiek starszy, tym bardziej. Jestem na etapie👵 Super, po prostu super ... leję :) Żartuje, oczywiście, ale czy do końca?