Witam w 2020 roku!!!! Wieki mnie nie było, ale widzę po statystykach, ze blog ma się dobrze. Dziękuję bardzo, że czytacie. To miłe i budujące.
Miałam kilka pomysłów na pierwszego tegorocznego posta, ale wygrał temat filmowy, czyli ostatnia z części sagi Gwiezdne Wojny- Skywalker- Odrodzenie. No pięknie się stało, że doczekałam tej premiery. Gdy oglądałam pierwsze 3 części w latach 80-tych, naprawdę było mało prawdopodobne, że powstaną kolejne i te opowiadające o czasach sprzed Luke'a i Lei, jak i te opowiadające o czasach po wywaleniu w powietrze (w kosmos raczej) drugiej Gwiazdy Smierci. A jednak stało się!!!!Pod koniec grudnia zasiadłam w kinie w oczekiwaniu na koniec sagi, ale wcześniej oczywiście obejrzałam w necie wszelkie zajawki dotyczące ostatniej części. Bardzo to było tajemnicze.
Nie będę streszczać całego filmu, bo przecież nie o to chodzi, raczej odniosę się do samego pomysłu zakończenia gwiezdnej historii z miłością i wojną w tle.
Reżyserię powierzono po raz drugi w tej serii JJ. Abramsowi, który znany jest głównie ze scenariusza do Armaggedonu, serialu LOST oraz nowych pomysłów kontynuacji Mission Impossible, Star Treka (jakoś nigdy nie byłam fanką) oraz właśnie do ostatnich produkcji związanych z Gwiezdnymi Wojnami. "Przebudzenie Mocy" to w całości jego koncepcja, przy "Ostatnim Jedi" był tylko producentem, a teraz znowu ubrał wszystko w swoje szatki i pomysły. No i bardzo dobrze, bo akurat należę do tej grupy osób, której ostatnie części bardzo się podobały.