Temat chodzi za mną już od dawna, a ponieważ już długo nic nie pisałam na tym blogu, dzisiaj postanowiłam zrobić top z moimi ulubionymi duetami. I nie chodzi mi o duet, czyli zespół składający się w dwóch osób, ale o zestaw dwóch głosów (lub więcej), czasami wyciągniętych z zupełnie innych bajek, które postanowiły coś ze sobą sklecić.
Przez kilka dni porobiłam notatki, kogo chciałabym tutaj zobaczyć i usłyszeć, a także w jakim utworze, a wyniki zapisuję poniżej. To co, zaczynamy?
20. PAUL CARRACK/ LINDA TAYLOR - When you walk in the room. 1987r.
Cover, zaśpiewany w roku 1963 przez Jackie De Shannon, a odświeżony przez Paula Carracka na płycie "One Good Reason" wydanej w roku 1987. (To był bardzo dobry rok muzycznie, ale to tylko taka wkrętka z mojej strony). Kim jest Paul Carrack, chyba nie muszę przedstawiać? Chyba każdy zna piosenkę How Long, bo to absolutny evergreen (???) Jakby co linkuję, bo ostatnio spotkałam nastoletnią dziewczynę, której mama kupiła ramkę ze zdjęciem Marylin Monroe. Dziewczyna, patrzyła na Marylin i powiedziała- "No nawet ładna ta pani". Zaniemówiłam i zanim pomyślałam, zapytałam ją czy wie kim ona była i jak się nazywa??? Nie wie, nie zna, nie ma pojęcia. RATUNKU!!!! Nowa generacja. Więc jakby co, to tu jest pod tym linkiem jest How Long. https://youtu.be/6Oe9uiG6Suk?feature=shared , a Mike and the Mechanics to już naprawdę bez jaj. Podstawa edukacji muzycznej. Jak ktoś nie zna, to trąba.
Szukałam po necie z kimże to on nagrał ten duet i kurcza noga, nie znalazłam. Tzn. dziewczyna nazywa się Linda Taylor, pięknie prezentuje się w teledysku, ale kim ona jest, czy jeszcze coś zaśpiewała, czy to tylko jednorazowy strzał? No wszystko na to wskazuje. Naprawdę przekopałam cały internet, łącznie z zapytaniem do samego Carracka na fb. Wiem, że nie odpisze, ale co tam. Zapytać wolno.
Piosenka pomimo swojego wieku, jest uniwersalna i ponadczasowa, a w wykonaniu tego duetu, dodatkowym atutem jest szeroka aranżacja i lekkość, a także pewien dowcip. Bardzo lubię za słoneczność i przesłanie, bo utwór o miłości i o tym, że gdy ukochana osoba wchodzi do pokoju, wszystko zmienia się magicznie. Te motyle w brzuchu, pąsy, cudne dźwięki gitary i romantyczny księżyc w letnią noc... No, kto przeżył, wie o czym piszę.
19. JOHNNY HATES JAZZ/ KIM WILDE- Turn back the clock. 1988r.
Hicior, wielki hicior, zresztą jak cała płyta pod tym samym tytułem. 6 singli!!!! W swoim czasie, czyli w roku 1988 oblegał wszelkie listy przebojów. Zresztą uważam, że zasłużenie. Bardzo przyzwoita nuta i dobre aranżacje. Bez nadęcia, za to z fajnymi melodiami wpadającymi w ucho. Kim Wilde zrobiła chórki do kilku utworów na tej płycie, między innymi właśnie do Turn Back The Clock, ale słychać ją doskonale w całej reszcie. Johnny Hates Jazz to trio, czyli Clark Datchler, Calvin Hayes i Mike Nocito.
Z Hayesem Kim przyjaźniła się latami, grał na jej pierwszym albumie na basie i był wieloletnim chłopakiem. Nawet gdzieś przeczytałam, że wzięli ślub, ale to chyba tylko plotka, bo sprawdzałam i nigdzie więcej tego nie potwierdzono. Tak czy siak, Kim udzieliła swojego głosiku na albumie Johnny Hates Jazz i uważam, że bardzo fajnie. Wszystko się udało fantastycznie.
A o czym jest piosenka? O utraconym czasie, dzieciństwie i tęsknotą za tym co było wtedy dobre i niewinne. Poniżej X Masowy występ, w bardzo słabej jakości, ale widać, że Kim to Wilde.
18. THE COMMUNARDS/SARAH JANE MORRIS - Don't leave me this way. 1986r.
Kolejny cover napisany w 1975 roku i wykonany przez Harolda Melvina and The Blue Notes, zaśpiewany statecznie i soulowo, w przeciwieństwie do tego co zrobił Summerville z Sarą Morris.
Ale po kolei, Jimmy Somerville, po odejściu z Bronski Beat założył duet wraz z multiinstrumentalistą Richardem Colesem (to on grał na klarnecie w utworze Ain't Necessarily So.) I poszło im całkiem dobrze. Wydali album pt "Comunards", który okazał się hitem, a na nim właśnie "Don't leave me this way", który spędził 4 tygodnie na 1 miejscu Brytyjskiej Listy Przebojów. Bardzo dobry pomysł, ponieważ falset Somervilla w połączeniu z głębokim kontraltem Morris plus pulsujący beat i babeczki na trąbach i garach, dały zaskakujący rezultat. Wyszło fajnie, tanecznie i przebojowo. Bardzo udany cover i świetny duet, zbudowany na kontraście. Zresztą współpraca Communards/ Morris jeszcze trochę owocowała. No mi tutaj noga chodzi cały czas....A o czym song? O tęsknocie za ukochaną osobą, która nas zostawiła w żalu i smutku wiekuistym...
17. NATALIA AVELON/VILLE VALO- Sumer wine 2007r.
Znowu cover starutki i wykonywany wielokrotnie przez znane osoby, a w oryginale zaśpiewany przez Nancy Sinatrę i Lee Hozlewooda. Ale potem odświeżony jeszcze przez zespól The Cors i Bono z U2, czy Lanę Del Ray i wielu wielu innych. Piosenka po prostu się podoba i lubi być śpiewana w parach. Rzeczywiście jest bardzo melodyjna i wpada w ucho już za pierwszym razem. Jej dodatkowym atutem jest bondowski sznyt, rodem z filmu "Thunderball". Wybrałam właśnie tę wersję, ponieważ jest najbardziej soczysta ze wszystkich, które słyszałam. Ville ma świetny, głęboki głos, a Natalia Avelon, czyli nasza swojska dziewczyna Natalia Siwek z Wrocławia, pięknie go uzupełnia. Ville wiadomka kim jest? Przyćpanym wokalistą z Finlandii zespołu Him. Głos ma super!!!Ta wersja piosenki pochodzi ze ścieżki dźwiękowej do filmu Das Wilde Leben z 2007 roku, w którym Natalia zagrała główną rolę i podobno jest o jednej z najsłynniejszych groupie, czyli dziewczynie, która szlaja się za kapelami rockowymi w wiadomym celu. Filmu nie znam, nie widziałam, ale duet fajny. Polecam. A o czym piosenka? O pannie, która upiła kowboya letnim winem, potem go okradła i zwiała. I tyle ją widzieli. Na letnie wino trzeba uważać!!!! Zwłaszcza!
16. ROBERT PALMER/UB40- I'll be your baby tonight. 1990r.
I znowu cover, ale za to kapitalny, bo duet naprawdę ekscentryczny, ponieważ głosu udzielił najprawdziwszy gentleman sceny Robert Palmer oraz banda rastamanów, w większości białych Brytoli, z kapeli UB40. To chyba nawet nie jest duet, tylko sextet? A co tam. Piosenkę w oryginale zaśpiewał Bob Dylan, który nie potrafi śpiewać, co słychać doskonale, za to jest świetnym tekściarzem i jego zdaniem, on sam najlepiej wykonuje i interpretuje swoje utwory. Cóż, kwestia sporna, ale nie należy zapominać, że to laureat literackiej nagrody Nobla w dziedzinie "literatura".
Palmer z chłopakami z UB40 zrobili cover na wzór reggae, wszak UB 40 w tym oceanie pływali, więc zapraszając właśnie tę kapelę do współpracy, nie można było spodziewać się innej nuty. Na kompletnym luziku, z uśmiechami na twarzy, zgodnie z jamajską receptą na chill, zaśpiewali wspólnymi siłami o tym, że dzisiaj wieczorem będzie się działo, a jedynym świadkiem wydarzenia będzie księżyc wielki jak łyżka. Robert Palmer będzie wieczorem czyimś kochaniem i... vice versa. Cudownie.
Robert Palmer nie żyje już od 20 lat, nad czym od tychże 20 lat ubolewam, bo bardzo chłopaka lubiłam i lubię. Nieodżałowany, jedyny w swoim rodzaju, uniwersalny i wielopokoleniowy, wyważony facet-addicted to love.
....Pobujajmy się w rytm Be my baby... Fajna nuta, naprawdę.
15. FISH/TONY BANKS. Short cut to somewhere. 1986r.
O, to jest dopiero eksperyment. Wokal Marillion plus DNA Genesis dały zaskakujący wynik w duecie tych dwóch panów powyżej. Piosenka powstała w 1986 roku i ukazała się na solowej płycie Banksa "Soundtracks". Jest na niej jeszcze kilka duetów, ale ten z Fishem jest wyjątkowo udany. Silny, dynamiczny, z bardzo charakterystycznym dźwiękiem syntezatorów wzorowanych na mocnych dęciakach. Piosenka jest dosyć enigmatyczna i od razu widać, że tekst napisał Fish, bo tylko on takie pokręceństwa potrafi pisać, ale z tego co widzę, jest to piosenka o szukaniu wzorców i autorytetów, a w tym wszystkim o określenie siebie, tego kim chce się być, choćby na skróty naśladując postacie filmowe. A przecież możliwości są nieograniczone. Tutaj wokalista tylko jeden, ale za to muzycznie słychać, że to duet.
Sam teledysk wzorowany na filmie "Butch Cassidy i Sundance Kid" z Robertem Redfordem i Paulem Newmanem. .... "Co za ludzie Sundance, a mówiłem ci, żeby jechać do Boliwii...." i pojechali.
14. GOTYE/KIMBRA- Somebody that I Used to know-2011r.
No ten utwór to chyba znają wszyscy?Wielki, wielki, ale niestety jednorazowy strzał, ale za to olbrzymi hicior. Zaistniał praktycznie na całym świecie i chyba na wszelkich możliwych listach przebojów. Duet z Antypodów (on Australijczyk, ona z Nowej Zelandii), który podbił świat prostotą, ale też oryginalnością. Wokal Gotye jest często porównywany do Stinga i chyba słusznie. Zwłaszcza w górnych rejestrach. Sting z Australii? Super! To musiało zadziałać.
Sam Gotye powiedział o tworzeniu tej kompozycji: " Napisałem i wyprodukowałem ten utwór w stodole moich rodziców na półwyspie Mornington w stanie Wiktoria (Australia). Tworzyłem tę piosenkę „w dość liniowy sposób"-napisałem pierwszą zwrotkę, potem drugą zwrotkę i doszedłem do końca pierwszego refrenu i po raz pierwszy pomyślałem:” Nie ma nic ciekawego, co można by dodać do historii tego faceta. To było słabe". Przemyślał całość, dodał żeński wokal i ruszyło!!!
Tak naprawdę Kimbra, zastąpiła jakąś wybitną wokalistkę, która odmówiła wzięcia udziału w tym projekcie, ale artyście spodobał się jej słodki głosik i załapała angaż, a co za tym idzie zaistniała w historii muzyki pop na zawsze. Fanka i odtwórczyni muzyki Gotye, czyli Kimbra, dostała od swojego idola wielką szansę i zaiskrzyło. No i super!!! Żeby tak wszyscy artyści dostrzegali potencjał w swoich fanach, byłoby naprawdę dużo ciekawiej.
Piosenka jest o rozstaniu, o związku, który się wypalił, a był pełen niedomówień, samotności i bólu...Jak się okazuje z obu stron. Czyli klasyka- jeżeli dojdzie do rozstania, wina zawsze leży po obu stronach.... Czy aby na pewno?
13. ZUCERRO/PAUL YOUNG- Senza Una donna. 1991r.
Senza una donna, czyli kobieto, jak tu żyć bez ciebie? Prawda, że się nie da? Od zawsze to powtarzam. Piosenka w pierwowzorze napisana i wykonana tylko w języku włoskim przez Cukiereczka (he, he...) w 1987 roku, doczekała się remake'u kilka lat później w duecie z Paulem Youngiem okazała się wielkim, wielkim hiciorem na całym świecie i sprzedała w nakładzie ponad 5 milionów egzemplarzy.
Piękna, nastrojowa ballada zaśpiewana z wyczuciem i kunsztem oraz klimatyczną głębią, a panowie idealnie podzielili się wokalem. A o czym śpiewają? Użalają się biedacy, jakie te baby podłe i zdradliwe, ale bez kobiety, to też bez bólu, smutku, cierpienia, ale też bez rozkoszy. Senza Una Donna opowiada przejmującą opowieść o miłości, tęsknocie i pustce, która pojawia się, gdy kończy się ceniony związek. Tekst oddaje ból i bezbronność w tym przypadku faceta, którego świat rozpada się bez ukochanej osoby.
Przecież takie rzeczy się zdarzają, co nie?
Teledysk nakręcono w opuszczonym kościele przy współudziale pięknych kobiet.... Naprawdę przecudne. I grzechu warte.
13. DAVID BOWIE/PET SHOP BOYS- Hallo Spaceboy. 1995r.
No to jest dopiero współpraca i kosmiczny zaśpiew. Bowie kim był powinien wiedzieć każdy i każdy powinien znać jego historię związaną z kosmicznym pochodzeniem. Odsyłam na Netflixa do biograficznego filmu o tym artyście. Bardzo miał ciekawe życie nasz David Jones, o czym opowiadają jego przyjaciele, znajomi oraz muzycy, którzy z nim współpracowali.
Piosenka pochodzi z albumu Bowiego pt "Outside" i została wydana jako trzeci singiel z tego wydawnictwa. Zremiksowana z chłopakami z Pet Shop Boys oraz z ich udziałem, nawiązuje do postaci Majora Toma, bohatera jednej z piosenek Bowiego. W oryginale na albumie piosenka brzmi bardzo surowo i właściwie zgrzyta, ogołocona ze wszelkich upiększaczy, nie rokowała na singla. Dlatego Bowie poprosił chłopaków z Pet Shop Boys o pomoc, a oni zrobili to co potrafią najlepiej. Dodali dyskotekowego sznytu, swoje chórki plus fragmenty liryczne z Majora Toma i poszły konie po betonie. Teledysk absolutnie wyczesany, futurystyczny, a sam Bowie w szpilkach. Zapraszam do tańca, bo jest przy czym. Z Pet Shop Boys jeszcze nie skończyłam. Aha, aha, o czym piosenka? No to trudne pytanie, na moje oko Bowie żegna się jednym ze swoich artystycznych wcieleń Ziggym Stardustem, lewitując przy tym w zimnej przestrzeni kosmicznej, czekając na koniec, by przykrył go księżycowy pył. Chyba.
I zdecydowanie polecam ten występ z koncertu z okazji 50 urodzin Davida Bowie, z kapelą Foo Fighters. No majtki mi spadły jak to zobaczyłam. CZAD!!!!!! https://youtu.be/XNcH2Zzg8mk?feature=shared
12. ELECTRONIC, czyli New Order plus Pet Shop Boys- Getting away with it. 1989r
Właściwie supergrupa Electronic, bo składająca się z wokalisty i
głównego kompozytora New Order -Bernarda Sumnera, gitarzysty z kapeli
The Smiths, Johnn'ego Marra, oraz wymienionych piętro powyżej chłopaków ze
sklepu dla zwierzaków. Panowie wespół w zespół połączyli siły i powstał
bardzo fajny, dynamiczny, taneczny album pt. " Electronic", co wydaje mi
się bardzo nowatorskie 😜. Czyli Electronic z płytą "Electronic". Wybrałam z
tego albumu "Getting away with it", chociaż tam jest w czym wybierać.
Jakoś mam do tego utworu sentyment. A o czym piosenka? No jasne, że o
miłości. Trochę niejednoznacznej i pełnej braku wiary w związek, bo gdy jedna osoba kocha bardziej niż ta druga, powstaje pewna dysproporcja i niedopowiedzenie. Ale każdy ma to, na co się godzi. Zapraszam do tańca. Aha, z Pet Shop Boys ciągle jeszcze nie skończyłam.
However I look, it's clear to seeThat I love you more than you love meHowever I look, it's clear to seeI love you more than you love meI love you more than you love me....
11. DAVID SYLVIAN/VIRGINIA ASTLEY-Some small hope- 1986r.
Piękny, dyskretny i uroczy duet oraz delikatna i prześliczna piosenka, której producentem był już nieżyjący niestety Ryuichi Sakamoto. Wokalistka kompletnie w Polsce nie znana, a ja miałam wyjątkowe szczęście poznać twórczość panny Astley jeszcze w latach 80-tych, dzięki kumplowi, który stwierdził, że to jest zdecydowanie muzyka, która będzie mi się podobać. No Sylvian na wokalu jakby wszystko tłumaczy. O nim pisałam wielokrotnie, więc tym razem nic nie napiszę, a jak się panna Astley spodobała, to proszę poszukać na youtube. Jest jak niedzielny, letni i słoneczny poranek.
Duet pochodzi z albumu "Hope in the darkened Heart" wydanego w roku 1986, pełnego właśnie takich pięknych i delikatnych piosenek. Serdecznie polecam dziewczynkę o głosiku Misia Colargola oraz przecudnego Davida Sylviana, który w tamtym okresie miał swoje 5 minut. Piosenka jest o samotności, rozpaczy i depresji, a jest tylko jedna, niewielka nadzieja na poprawę. Uda się, czy nie?
10. MIDGE URE/MAE MC KENNA- Man of two world 1984r.
O, no to jest cudowny utwór, odśpiewany tak, że ciary na plecach. To chyba pierwszy taki przypadek, że zespół Ultravox zaprosił kogoś do śpiewania w duecie, ale struktura kompozycji właśnie takiego zabiegu wymagała. Do tego duetu zaproszono nie byle kogo, bo wokalistkę szkocką, śpiewającą głównie w języku celtyckim, tutaj wykonującą swoją partie w języku gaelickim!!!! Tak mi się przypomniało a propos, czy widział ktoś film z Clintem Eastwoodem i Hilary Swank" Za wszelką cenę?" O bokserce, która tłukła na ringu wszystkich jak popadnie, a która skończyła kiepsko? Bardzo nawet. Tam właśnie stary trener uczył się czytać w tym starodawnym, zapomnianym języku i nazwał swoją podopieczną "mo cuishle" co oznacza mój puls, moje kochanie. To bardzo czułe określenie, ale mniejsza z tym. Film bardzo lubię i serdecznie polecam. Chusteczki potrzebne w dużych ilościach.
W każdym razie pani Mae Mc Kena współpracowała z wieloma artystami przez lata swojej kariery takimi jak Bjork, Annie Lennox, ABC czy The Cult. Pełno jej wszędzie, ale moją uwagę przykuło właśnie to wykonanie z Midge Ure, pełne pasji, tęsknoty i pulsu z przeszłości. Szkoci, którzy sięgnęli po język starodawnych Irlandczyków?To ciekawy zabieg. Nieoczywisty. A żeby było jeszcze ciekawiej sięgnęłam po wersję zaaranżowaną na orkiestrę symfoniczną, w płyty "Orchestrated" z roku 2017. No ta aranżacja po prostu powala!!!!! W ogóle cała płyta wbija w fotel. Polecam, polecam!!!!! Aha, piosenka o dualizmie człowieka, o DNA, które w każdym z nas drzemie, a które sprawia, że przeszłość i teraźniejszość jest tym co nas tworzy. Nie należy zapominać o swoich korzeniach. Są bardzo ważne, ponieważ kreują naszą tożsamość.
9. TEARS FOR FEARS /OLETA ADAMS- Woman in chains-1989r.
No to jest właściwie trio, chociaż czytam, że na wersji studyjnej na perkusji zagrał sam Phil Collins, zaproszony przez TFF, więc kwartet, chociaż Collins bardzo subtelny.
Historia utworu ma dwa wątki. Jednym z nich jest przemoc domowa, jakiej doświadczył we wczesnym dzieciństwie Roland Orzabal, gdzie ojciec prał matkę, która była striptizerką, za każdym razem, kiedy kobieta zamieniła choć jedno słowo z innym mężczyzną. A drugą inspiracją była książka przeczytana przez Orzabala, która uświadomiła mu, że na świecie istnieją społeczeństwa, które nie są patriarchalne, a kobieta znajduje się w centrum i wokół niej skupia się całe życie.
-" Odkryłem wtedy, że te społeczeństwa są znacznie mniej brutalne, o wiele mniej zachłanne i w ogóle jest tam mniej wrogości...Ale piosenka opowiada także o tym, jak mężczyźni bagatelizują kobiecą stronę swoich bohaterów i jak cierpią z tego powodu zarówno mężczyźni jak i kobiety. Myślę, że mężczyźni w społeczeństwie patriarchalnym są trochę przereklamowani- OK, mówi się nam, że mamy kontrolę, ale jest też cholernie dużo rzeczy za którymi tęsknimy, a które kobiety mogą mieć i być"
Oleta Adams zanim zaśpiewała z TFF tę piosenkę, była wokalistką kompletnie nie znaną. Dopiero po tym duecie zaistniała i jej gwiazda rozbłysła. Stała się znana i popularna odnosząc sukcesy.
Sam utwór został ogłoszony wielkim feministycznym hymnem i nie sposób się z nim nie zgodzić. Zarówno tekst jak i teledysk mówią o tym jednoznacznie. Ktoś u zarania dziejów zakuł kobiety w łańcuchy... Stoi za tym religia, tradycja i testosteron. Na szczęście w ciągu 106 lat kobiety pokazały środkowy palec i widzę, że idzie ku lepszemu, ale nad tym jeszcze musimy sporo popracować.
Ps. Właśnie czytam książkę Joanny Kuciel- Frydryszak pt. "Chłopki". Włos się jeży czytając to wszystko, a to było raptem 4 pokolenia wstecz.... MASAKRA.
8. TERENCE TRENTD'ARBY (dzisiaj znany jako Sananda Maitreya)/DEES' REE.-"Delicate"1993r.
"Delicate" to trzeci singiel ze studyjnego albumu Teren'ca "Symphony or Damn". Bokser i wokalista w jednym, zasłynął wielkim hitem "Sing Your Name", a potem było już z górki. Bardzo fajne ciałko, wielkie oczy. Dziewczyny to lubią. Oryginalny wygląd z pewnością mu pomógł, ale chłopak zdecydowanie miał (ma) też talent. Fajny, ciemny, soulowy głos okraszony piaskiem sprawił, że zaistniał. Terence zaprosił do duetu Dees'ree, wokalistkę brytyjską, pochodzenia Barbadoskiego i muszę przyznać, że strzelił z tym duetem w dychę. Pięknie się obydwoje uzupełniają. Pokochałam od pierwszego przesłuchania.
Piosenka wpada w ucho i zalega w pamięci. Piękna, delikatna, popowa melodia z tekstem o podobnej wymowie, opisującym relacje damsko- męskie. Delikatnie i subtelnie.
7. PET SHOP BOYS/CARLA MARIE WILLIAMS- The way to use to be 2009r.
Z Pet Shop Boys jest taki problem, że oni mają naprawdę całe stada duetów!!!! Trudno wybrać ten najlepszy. Bardzo lubię duet PSB/ Robbie Williams, ale tam śpiewa tylko Williams, więc odpuściłam (w przeciwieństwie do Fisha i Banksa). Za to wybrałam coś zaskakującego, co odkryłam lata temu na płycie "Yes" z 2009 roku. Fajnie się tego albumu słucha, zwłaszcza w samochodzie, a przedostatni utwór zaskoczył mnie pięknym, żeńskim wokalem. Poszperałam i okazało się, że Tennant śpiewa z dziewczyną o imieniu Carla Marie Williams. Krótki, bo krótki ten wokal, ale jak on brzmi? Cudownie. A kim jest panna Williams? To brytyjska tekściarka i wokalistka, która niestety miewa kłopoty z głosem. Za to współpracowała z Beyonce i Britney Spears i wielu, wielu innymi.
Utwór nie został wybrany na singla, a szkoda. W sumie płyta bardzo fajna w całości, a ja lubię chłopaków ze sklepu ze zwierzakami od ich zarania. Wchodzą mi. A piosenka jest o utraconej miłości "Tak jak to było kiedyś". Fajny, mądry tekst jak na utwór popowy. Bardzo, bardzo.
6.NICK CAVE/ KYLIE MINOGUE "Where wild roses grow"-1995r.
I co my tu mamy? Morderczą balladę z płyty pod tytułem "Mordercze ballady" wydanej przez Nicka Cave i Bad Seeds w 1995 roku.
Nick Cave-"Where the wild roses grow" została napisana głównie z myślą o Kylie. Chciałem napisać dla niej piosenkę od wielu lat. Miałem cichą obsesję na jej punkcie przez około 6 lat. Napisałem dla niej kilka piosenek, ale żadnej z nich nie uważałem za stosowne by jej zaproponować. Dopiero gdy napisałem "Where The Wild Roses Grow", która jest dialogiem pomiędzy zabójcą, a jego ofiarą, pomyślałem, że w końcu napisałem odpowiednią piosenkę do zaśpiewania przez Kylie. Wysłałem jej ten utwór, a ona zgodziła się już następnego dnia."
Ponura ballada, gdzie drobna dziewczynka od Locomoction" zostaje brutalnie zamordowana przez upiornego zabójcę o nazwisku Jaskinia. Oczywiście tylko w domniemaniu. Trzydniowa historia zauroczenia pięknej dziewczyny psychopatą, który zwodzi ją na pokuszenie, by na końcu kamieniem rozwalić jej głowę, z której wypływa mózg... Na do widzenia kawaler wkłada naszej pięknej bohaterce różę w usta. "....Wszystko co piękne musi umrzeć"... Kurtyna. Ale jak brzmi ten duet??? Fantastycznie!!!! Zdecydowanie wart zapamiętania i przypominania.
5. PETER GABRIEL/ KATE BUSH- Don't give up. 1987r.
Tego duetu w moim topie nie mogło zabraknąć. Kasia Krzaczek i Anioł Gabriel na tle zaćmienia słońca, wtuleni w siebie jakby świat za chwilę miał się skończyć, sfilmowane jednym, długim ujęciem. Żadnych cięć, najmniejszych. Tadam!!!! Niezwykły duet, który zaistniał na rewelacyjnej płycie Petera Gabriela pt."So", pełnej świetnej muzyki. Piosenka powstała pod wpływem obserwacji Gabriela problemami spowodowanymi trudną sytuacją ekonomiczną w Wielkiej Brytanii pod rządami Margaret Tchatcher. To kompozycja o mężczyźnie, który przez swoje bezrobocie traci sens życia, co powoduje stresujące sytuacje w relacjach domowych.... Podczas gdy Kasia wspiera go i prosi, by się nie poddawał. I chociaż piosenka w pierwowzorze nie miała być duetem, Gabriel stwierdził, że relacja kobieta- mężczyzna zabrzmi lepiej. I miał rację. Podobno Gabriel bardzo chciał do tego duetu zaprosić Dolly Parton, ale ta odmówiła (na szczęście!!!!) Jej miejsce zajęła wieloletnia przyjaciółka Gabriela, Kasia Krzaczek i utwór stał się dzięki jej udziałowi kultowy. Piosenka pomogła Eltonowi Johnowi pozostać w trzeźwości umysłu (od wszelkich używek), a także Matthew Perry'emu z serialu "Przyjaciele", który był zachwycony tą kompozycją. Odtworzono ją na jego pogrzebie w listopadzie 2023 roku.
Nie poddawaj się
Bo masz przyjaciół
Nie poddawaj się
Nie jesteś wyjątkowy
Nie poddawaj się
Nie ma przyczyny, by być zawstydzonym
Nie poddawaj się
Nadal masz nas
Nie poddawaj się teraz
Jesteśmy dumni z tego,z tego kim jesteś
Nie poddawaj się
Wiesz, że nigdy nie było łatwo
Nie poddawaj się
Ponieważ wierzę, że jest takie miejsce
Takie miejsce, do którego należymy...
4. NENEH CHERRY/ YOUSSOU N' DOUR- Seven seconds.1994r.
7 Second znalazła się zarówno na płycie Youssou jak i Neneh, z tym, że z dwuletnią różnicą. Najpierw był facet, potem kobieta.... Czy jakoś tak (he, he akurat). My przyjrzymy się wersji Neneh, która ten duet umieściła na płycie "Man" z 1994 roku. Piosenka zaśpiewana jest w trzech językach: angielskim, francuskim i języku zachodnioafrykańskim wolof. (nie znam niestety).
Sam tytuł piosenki nawiązuje do pierwszych 7 sekund życia człowieka, gdy nie wiemy jeszcze co nas czeka, nie mamy pojęcia o świecie, jego problemach i przemocy.
"7 seconds" było olbrzymim sukcesem i światowym hitem plasując się w pierwszej dziesiątce list przebojów Australii, Europie, a nawet Ameryki Południowej.
A o czym piosenka? O nietolerancji, bo chociaż wszyscy nosimy dumną nazwę homo sapiens, tuż po urodzeniu jesteśmy sortowani na białych, czarnych, ciapatych, sratych i dupatych. I to my robimy to naszym dzieciom. Gdybyśmy w jednej piaskownicy posadzili wszelkie rasy dzieci, one wszystkie by się ze sobą bawiły bez żadnych uprzedzeń, śmiałyby się i gadały po swojemu. To dorośli uczą dzieci tych wszystkich złych nawyków, rasizmu i segregowania na lepszych i gorszych. Nie wstyd wam? Nie?A powinno.
...Bo kiedy rodzi się dziecko
na tym świecie
Nie ma pojęcia
Jaki odcień ma jego skóra...
Teledysk to petarda.
3. INXS/(JD Fortunate)/SUZIE MC NEIL- "God's Top Ten" 2005r.
"God's Top Ten" kończy jedenasty album zespołu INXS pt."Swich" wydany w listopadzie 2005 roku i ktoś zapyta, jak to INXS bez Michaela Hutchence? No tak to. Trudno było to sobie nawet wyobrazić, a jednak się stało i uważam, że ten nowy wokalista podołał wokalnie i generalnie dał radę, nawet klimatycznie i manierycznie w punkt. Chociaż to oczywiście nie jest Michael Hutchence i nigdy nie będzie.
JD Fortunate został zwyciężcą talent show pt."Rock Star". Zanim złożył podanie o udział w programie, mieszkał w swoim samochodzie pod mostem. Zespół go zauważył i zaproponował mu współpracę, ze względu na jego chuligański i nieokiełznany charakter, zbliżony nieco do charakteru Hutchence. Współpracowali ze sobą 6 lat, podczas których Fortunate używał życia ile się da i rzadko bywał przytomny. W Hong Kongu po jednym z koncertów wsadzili go więc do samolotu i podziękowali za współpracę, chociaż od czasu do czasu robią wspólne koncerty. Fortunate podobno się ogarnął.
"God's Top Ten" został napisany przez gitarzystę i klawiszowca INXS, Andrew Farrisa i opowiada głównie o zmarłym byłym frontmanie Michaelu Hutchence, jego partnerce Pauli Yates (ex żona Boba Geldofa) oraz ich córce Tiger Lily. Mała wkrętka- Paula Yates (dziennikarka muzyczna, zresztą swego czasu bardzo popularna) była partnerką i żoną Geldofa długie lata i miała z nim 3 córki. Podczas wywiadu z Hutchence, zakochała się w nim i zostawiła Geldofa dla Michaela i jemu też urodziła dziewczynkę. Jak wiemy, Hutchence odebrał sobie życie w roku 1997, a 3 lata po nim, w 10 urodziny swojej najmłodszej córki Tiger Lily, zmarła Yates (przedawkowała prochy). Geldof adoptował osieroconą i małą Tiger i dał jej dodatkowo swoje nazwisko. Tam był jeszcze jedna tragedia, bo druga córka Yates i Geldofa też przedawkowała prochy i odfrunęła na łono Abrahama. Jakaś matnia kompletna.
Wracając, utwór "God's Top Ten" dedykowany jest młodej Tiger Lily i ma naprawdę piękny, poetycki tekst, który opowiada o buntowniku, który dryfuje gdzieś w gwiazdach, ze słowami piosenki w kieszeni i małą dziewczynką w sercu. I gdy ona słyszy jego piosenki w radiu, nie trzeba jej mówić, tego co wie najlepiej i co czuje najlepiej, bo jej tata, jest ulubieńcem Boga i znajduje się w jego pierwszej dziesiątce, w niebie, które nie ma końca. Kurtyna. No naprawdę piękny hołd złożony przez kapelę, całej rodzinie, a zwłaszcza małej sierocie, która straciła rodziców.
Do duetu zaproszono także koleżankę Fortunato i uczestniczkę programu Rock Star Suzie Mc Neil, która ma słaby dorobek (głównie X masowy), więc szału nie ma, ale ten duet naprawdę wyszedł jej zacnie. Sprawdźcie na youtube. Jest kilka teledysków.
Utwór spodobał mi się natychmiast, chociaż cała płyta, tak jak napisałam na początku, w całości jest dobra. Nawet bez Michaela, nie pogrąża dorobku zespołu.
2. SEAL/ JONI MITCHEL- If I Could. 1994r.
No ja uwielbiam Seala w każdym wydaniu, a album "Seal II" jest moim ulubionym w jego dorobku. W całości pochłaniam i wcale nie zachwycił mnie na nim najbardziej jego największy hicior z tej płyty czyli ""Kiss from a rose" wykorzystany w kilku filmach, w tym w którymś z Batmanów. (Nie pamiętam w którym, ponieważ nie jestem fanką ani tego bohatera, ani komiksów w ogóle, chociaż piosenka jest przepiękna. Teledysk przypomina tego Batmana i jego fabułę.)
Album moim zdaniem wybitny, wypieszczony muzycznie i perfekcyjny, zarówno aranżacyjnie, rytmicznie jak i tekstowo. No i ta okładka z przepięknym czarnym ciałem na białym tle. Sztos!!!!Zachwycił mnie duet z kanadyjską, wielce utytułowaną artystką Jonie Mitchel i chociaż jej wokal jest symboliczny, po prostu w tym duecie zabrzmieli tak przejmująco i pięknie, że ciary na plecach. W ogóle ciary.
Piosenka oczywiście o miłości, o związku w kryzysie, który jednak jest do uratowania. No przynajmniej tak się wydaje. Tak na moje ucho, utwór jest o wybaczaniu.
A album to sztos!!! W każdym calu, z wieloma diamentami i jedną przepiękną perłą w duecie z Joni Mitchel.
1. STEVEN WILLSON/NINET TAYEB-Pariah.2017 r.
No i mamy numero uno. Ten duet kocham podobnie jak poprzedni, miłością od pierwszego usłyszenia i chyba tak już zostanie na zawsze. "Pariah" to pierwszy singiel pochodzący z albumu "To the Bone" wydanego w 2017 roku. Sam Steven Willson powiedział, że pisząc piosenki na tę płytę inspirował się płytami ze swojej młodości, takimi jak "So" Petera Gabriela, "Hounds of love" Kate Bush, "The Colour Of Spring" Talk Talki i "Seeds Of Love" duetu Tears for Fears. Właśnie się uśmiechnęłam, bo zaczynając pisać tego posta nie zdawałam sobie sprawy, co tak naprawdę ukształtowało album "To the Bone" Willsona, a powyżej przecież mam 3 na 4 wykonawców i albumów połączonych wspólnymi muzycznymi nerwami.
Tak jeszcze zapytam, bo może ktoś nie kojarzy Stevena Willsona? Przecież takie rzeczy się zdarzają? To z pewnością kojarzy duet Blackfield i Porcupine Tree. No, teraz ten ktoś powinien mieć jasność.
A panna Ninet jest Izraelską aktorką, wokalistką, kompozytorką i autorką tekstów i jedną z najbardziej znanych wykonawczyń z Izraela. I naprawdę świetnie śpiewa. Żeby była jasność, to nie jest jedyny duet tej pary, bo współpracę mają owocną i już na tej tylko płycie słychać ją w jeszcze trzech utworach.
Piękny, budujący się utwór, z punktem kulminacyjnym, z przejmującym wokalem Ninet, o nowoczesnej paranoi, smutku, samotności i uzależnieniu od technologii, która ryje beret. Jednak kobieta, niczym Kate Bush w Don't Give Up" daje naszemu bohaterowi pocieszenie i szansę na odnalezienie sensu życia, jeśli tylko tego naprawdę będzie chciał. Nadejdzie kolejny dzień i w nim jest nadzieja. The End.
I tym oto sposobem zakończyłam Top 20 moich ulubionych duetów. Nadzieja, w tym, że znowu się spodoba, bo widzę, że moje topy cieszą się coraz większym powodzeniem, co cieszy mnie niezmiernie. Trochę to pisałam, bo w międzyczasie byliśmy na wakacjach na Sycylii, o których na pewno napiszę następnym razem podsumowując nasz cały wyjazd. A skoro jesteśmy przy duetach, to tak dla jaj i wszelkich innych italiańskich potraw, które towarzyszyły nam podczas tej wyprawy Schrott Nach 8... też duet i Zuppa Romana ...Często to sobie śpiewaliśmy w aucie.... a tekst wybitny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz