Nie było mnie tutaj prawie dziesięć miesięcy. Strasznie długo, ale ten czas poświęciłam na pisanie czegoś z goła innego. Póki co projekt jest na finiszu. Jak się skończy? Nie mam pojęcia, ale sama sobie kibicuję.
W ciągu tych kilku miesięcy sporo się wydarzyło, ale pewnie opiszę to w podsumowaniu rocznym, a póki co, na tapecie, jak co rok- zlot fanów Duran Duran. Tym razem spotkaliśmy się w pięknym mieście Toruń nad wysychającą Wisłą. Trochę apokaliptycznie to wygląda, bo gdzieś mam z tyłu głowy piosenkę z dzieciństwa- Płynie Wisła, płynie po polskiej krainie, a dopóki płynie Polska nie zaginie..." No nie wiem, nie wiem...Naprawdę w słabej kondycji jest ta rzeka..
Adaś z Gdańska wyczaił fajny ośrodek praktycznie nad samą Wisłą, tuż przy stalowym moście, będącym wizytówką Torunia. Do ścisłego centrum półtora kilometra. Idealna miejscówka, po prostu idealna. My z Fatmą i Wojtkiem wzięliśmy domek, co okazało się słuszną koncepcją, bo finalnie w piątek w tymże domku odbył się huczny i radosny beforek. Inauguracją tegoż beforka było tradycyjne już ognisko pełne śmiechów i wspomnień. W ubiegłym roku dołączyli do nas Radek z Olą ze Szczecina i Małgosia z Gdańska i zastanawiałąm się, czy złapali bakcyla i znowu będą, czy raczej potraktowali nas jak bandę fanatyków i więcej ich nie zobaczymy. Okazało się, że oni nawet czekali na znak sygnał od Adama i zaproszenie. Przyjechali wnosząc swoją obecnością nową energię i autentyczną radość. Oczywiście Bebe przyjechała z siostrami sisters, oraz jak się potem okazało, przywleczonym siłą Danielem. Podstępne siostry, zawinęły go w dywan i porwały 😝 Zjawiła się także tradycyjnie Łódź i Gdańsk w pełnym składzie. Była nas wesoła gromadka w postaci 22 osób. Trzon i esencja każdego zlotu.
Sobota zaczęła się leniwie, bo wiadomo – beforek dzień wcześniej zrobił swoje 😉 Ale zebrać się trzeba było, bo w planach było zwiedzanie Torunia z przewodnikiem. Już kolejny raz nasz duranowy zlot pokrywał się Mistrzostwami Świata w siatkówce mężczyzn. Nigdy nie odpuszczamy sobie takiego mundialu, a zwłaszcza meczy finałowych, w których bierze udział nasze reprezentacja. W półfinale trafiliśmy na Włochów, którzy byli w życiowej formie i pomimo naszych krzyków, dopingu, zaklinania i rzucania na Włochów czarów, nasi dostali bęcki 3:1. Buuuuuuuuu. Docelowo wygrali brąz z Czechami. Brawa. Medal to zawsze trofeum, zwłaszcza , że podczas tego mundialu poodpadały prawdziwe gwiazdorskie drużyny siatkarskie takie jak Francja, USA, czy Brazylia.
W trakcie meczu dołączyła do nas Riwana z synem Danielem. Kolejna miła niespodzianka tego zlotu. Riwana dodatkowo przywiozła genialny sernik, który sam rozpływał się w ustach. No jakiś nieziemski ma przepis. Przepyszota. Gdy nasi już dostali bęcki, ruszyliśmy w miasto, na to zwiedzanie z przewodnikiem. No i cóż… przewodnik okazał się dość zasadniczy i mało elastyczny, więc chwilami było bardziej edukacyjnie niż entuzjastycznie. Na szczęście towarzystwo nadrabiało humorem, a samo miasto – wiadomo, przepiękne – zawsze broni się samo. Potem wpadliśmy wygłodniali do restauracji "Stary Młyn"na tzw. piecuchy, czyli dożdżowe pierogi z pieca o przeróżnych nadzieniach. Strasznie to jest syte jedzenie. Z ledwością zjadłam dwa, a byłam naprawdę głodna. Moje były z kurczakiem i serem. Do tego sosik koperkowy. Polecam, bo to taki ich regionalny wytwór i zdecydowanie smaczniejszy niż słynne pierniki. Jedliśmy już takie piecuchy w Inowrocławiu podczas pandemicznego zlotu. Już wtedy mi smakowały.
Wieczorem nadszedł moment kulminacyjny – nasza tradycyjna lista TOP. Tym razem sięgnęliśmy po „Danse Macabre” i emocje były jak zawsze spore. Adaś zrobił konkurs " Jaka to melodia" w oryginalnych wersjach utworów znajdujących się na tej płycie. Ponieważ są tam prawie same covery, było dosyć zabawnie. Mam tę płytę na penie na samograju w ogrodzie, więc podczas wakacji słuchałam jej dosyć często. Byłam trochę hop do przodu i Adam tak jak w grze Monopoly, wsadzał mnie do więzienia na dwie kolejki za zbyt szybkie odpowiedzi. Czasami jeszcze zanim zagrała pierwsza nutka... Wokół toczyły się dyskusje, głosy, śmiechy, mini-drama tu i tam, ale finał mógł być tylko jeden – wygrało „Secret October”! 🎶🥳 Nie mogło być inaczej. Piękna aranżacja, świetna melodia i tekst trochę o końcu czegoś, a trochę o nadziei, która gdzieś w cieniu jednak się kryje. W konkursie El Diablo kontra reszta świata wygrała El Diablo. Brawa dla pani. W przyszłym roku to ja przygotuję konkurs, bo dosyć już tego. Ile razy ta osoba może wygrywać konkursy?👿
Potem jeszcze tańczyliśmy do drugiej w nocy do muzyki z lat 80-tych, ponieważ okazało się, że mamy doskonałego DJ w postaci naszego nowego kolegi Radka. Dawał radę. Żartując, wspominając, dyskutując o dupie Maryni ładowaliśmy akumulatory naszą wspólną energią. Bo taki jest właśnie duch naszych spotkań – trochę muzyki, trochę wygłupów i cała masa pozytywnej mocy. W międzyczasie nasza Monia z Łodzi przeprowadziła szereg wywiadów z fanami na temat tego, co wiedzą o zespole Duran Duran. Lałam ze śmiechu. W ogóle dziewczyna ma talent reportersko- standupowy. Powinna działać w tym kierunku. Jej beforkowe opowieści o zwierzętach naprawdę robiły robotę. Laliśmy.
A w niedzielę tradycyjnie po śniadaniu i wygranym meczu z Czechami zwinęliśmy mandżur i w pełnym słonku gadaliśmy jeszcze o wszystkim. Chciałam w Toruniu zobaczyć muzeum Tony Halika i Elżbiety Dzikowskiej, ale my mieliśmy najdalej, więc zapozowaliśmy tylko do ostatnich fotek na punkcie widokowym na tle pięknego Torunia i ruszyliśmy na Dolny Śląsk.
Zawsze szkoda mi się z nimi rozstawać. Z jednej strony trochę smutno, bo weekend minął w mgnieniu oka, z drugiej – serducho pełne, bo znowu udało nam się stworzyć coś wyjątkowego. Każdy wracał do swojego miasta z bagażem wspomnień, śmiechu i muzyki, która jeszcze długo będzie nam grała w głowach.
Zloty mają w sobie coś magicznego – nieważne, ile czasu minie od ostatniego spotkania, zawsze nadajemy na tych samych falach. I pewnie dlatego zanim jeden się skończy, zaczynają się pierwsze rozmowy o… następnym 😎 Bo wiadomo, że to nie koniec, tylko przystanek przed następną przygodą.
Kopernik po snusie.
na przestrzał. Te kamienice z drugiej strony były średnie.
Na toruńskim rynku.
Małgosia i pan przewodnik. Z tyłu reszta stada DD.
Przekrojowy piesek pana Filutka. Wygłaskany przez nas od ogonka po nosek.
Brama chyba Flisacka.
Przy Złotym ośle, narzędziu tortur i rozrywanych worków mosznowych.
Żabki i toruński zaklinacz tych płazów.
Czy Mario odstaje od pionu? Krzywa wieża. Naprawdę chyba ślepy na jedno oko ją stawiał.
ahoj przygodo!!!!
ten przewodnik kojarzył mi się z jakimś ciemnym, negatywnym typem z serii 007.
Pielgrzymkowa focia na tle fontanny.
I osiołek raz jeszcze.
Jaki Kopernik? Jakie pierniki?REPUBLIKA!!!!
No, tak to właśnie było. Podstępny Jagiełło wykupił wszystkie pierniki i załatwił dziadów w białych płaszczach z krzyżami.
Podczas meczu Polaków z Italią mieliśmy łączność satelitarną. My w domku...
a reszta na mieście....
jak strzelec ze strzelcem...
Adam odczytuje top, ale coś mu się pokopyrtkowało... pomylił miejsca, chociaż to nic. I tak zabawa była super.
Komisja totalizatora sportowego.
Jedni tańczą
a inni klepią różańce- durańce.
Jacek.. w formie jak zwykle... w moich okularach.
siedzę w kozie.
ostatnia focia...
i idą ludzie...
to jeszcze poranny, niedzielny chill
i byłabym zapomniała o foci ze Starego Młyna. Czekamy na piecuchy.
I jeszcze na koniec nasz cały top odczytany, odśpiewany i właściwie obśmiany.
Top 16 Danse Macabre
1.509 Secret October 31st (13-4-1) 2.476 Nightboat (2-7-8) 3.475 Black Moonlight (8-3-1) 4.443 New Moon (2-5-6) 5.391 Danse Macabre (3-4-4) 6.357 Love Voudou (3-0-3) 7.342 Super Lonely Freak (2-3-0) 8.335 Evil Woman (1-3-2) 9.325 Psychokiller (2-1-2) 10.317 Spellbound (0-2-3)
11.276 Supernature (1-1-0) 12.223 Confession in the Afterlife (0-0-2) 13.221 Paint it black (0-1-0) 14.211 Bury a Friend (0-1-1) 15.206 Ghost Town (1-1-2) 16.175 Masque of the Pink Death (0-0-2)
Głosowało 37 osób 😍
Przed tytułem ilość punktów. Za tytułem ilość 1-2-3 miejsc.
I czym by tu zakończyć? Może Psychokillerem? Bardzo lubię. Bawi mnie. Zawsze pod koniec w swojej głowie widzę Le Bona w kaftanie bezpieczeństwa.
Kochani, po raz kolejny dziękuję za waszą energię, muzykę, śmiech i wyśmienite towarzystwo i chociaż akumulator naładowany, to tęsknię. Buziakuję i do następnego spotkania!!!!
Ps. Pozdrawiam z tego miejsca Agnieszkę z Koszalina i Maca bardzo serdecznie. Wracajcie!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz