wtorek, 2 maja 2017

Klasztor Benedyktynów w Broumowie

Mieszkam tak bardzo niedaleko od tego miejsca, że aż wstyd jest mi się przyznać, że na jego ślad trafiłam dopiero rok temu. I to zupełnie przez przypadek!!! Byliśmy na jakimś obiedzie w Czechach (przejście graniczne w Mezimesti) i wracając wjechaliśmy jak zwykle na zakupy po jakieś piwo i inne czeskie smakołyki. Mario kupował, a ja się kręciłam i aż jęknęłam, gdy na ścianie zobaczyłam pocztówkę z wnętrzem jakiegoś obiektu sakralnego. Zapytałam od razu sprzedawcę GDZIE to cudo jest? (Czesi przygraniczni doskonale rozumieją i rozmawiają po polsku) i usłyszałam, że to tutaj zaraz, niedaleko, bo w Broumowie!!!
Broumov to niewielkie miasto, jakieś 10 kilometrów od polsko-czeskiej granicy.

Wybierałam się tam oczywiście co weekend (he, he) jak zwykle, ale w końcu klamka zapadła. W Lany Poniedziałek ruszyliśmy na upatrzony wcześniej obiekt, zabierając naszą Gochę i jej Bartka. Zanim ruszyliśmy poszperałam w internecie co tam jest do obejrzenia dokładnie i czy w ogóle można wchodzić na teren i zwiedzać? Można, można, zwłaszcza od kwietnia do października od 9:00 do 16:00. Super.
Pogoda tej wiosny jest wyjątkowo obrzydliwa. Tego dnia było podobnie- padał śnieg z deszczem, wiał paskudny wiatr i było 3 stopnie. Ohyda jakaś !!!! Ale ruszyliśmy!!!
Dojechaliśmy ok.14 z minutami. Przywitał nas Broumowski śliczny ryneczek w strugach deszczu. Klasztor znajduje się w jednej z bocznych uliczek w samym centrum.
W kawiarni na terenie klasztoru dowiedzieliśmy się, że najbliższe zwiedzanie jest o godzinie 15-ej i musimy poczekać. Ponieważ ciut się przejaśniło i na chwilkę przestało padać, jednak ruszyliśmy do miasta.
Broumov to stare średniowieczne miasteczko sięgające swoimi korzeniami XII wieku, gdzie już wtedy zarządzali nim Benedyktyni. Wielokrotnie trawione pożarami, niszczone podczas wielu wojen, w tym najbardziej podczas wojen śląskich w pierwszej połowie XVIII wieku. W 1938 roku Broumov i okolice zostały częścią III Rzeszy i Czesi byli tam mniejszością!!! No a tuż po II Wojnie Światowej wkroczyła do miasta braterska Armii Radzieckia, co wpłynęło bardzo niekorzystnie (kolokwializm) na zabytki, a zwłaszcza woluminy znajdujące się w klasztornej bibliotece.





O godzinie 15-ej podszedł do nas młody pan przewodnik, który niestety języka polskiego nie znał, ale przyniósł nam do przeczytania przewodniki napisane po polsku.
Na początek refektarz klasztorny, czyli po prostu jadalnia. Piękna i niezwykle zdobna, chociaż wymagająca remontu i to w jak najszybszym czasie. Freski na sufitach w stanie marnym. Potrzebna pomoc restauratora od zaraz!!!
 w tle replika całunu turyńskiego.



Autentyczna replika Całunu Turyńskiego z 1651 roku, jedyna która znajduje się na północ od Alp.
Odkryto ją dopiero w 1999 roku, schowaną w skrzyni w kościele Św.Wojciecha pod kaplicą Św. Krzyża. Przy całunie znajdował się dokument potwierdzający jego autentyczność. Wymiary tej kopii są niemal identyczne z całunem oryginalnym, bo ma 4,36 długości na 1,1 metra szerokości. Namalowany 4 odcieniami brązu i podobno jest to jedna z najbardziej udanych kopii, a jest ich ponad 40 na całym świecie.
Z refektarza ruszyliśmy do klasztornej biblioteki. I po wejściu do środka  coś lekko uderzyło o podłogę... patrzę, a to moja szczęka opadła, bo miała prawo!
Piękna, pachnąca starymi manuskryptami, zdobna i fantastyczna biblioteka!!! Powstała w klasztorze zaraz na samym początku jego istnienia, ponieważ Benedyktyni przykładali dużą wagę do czytelnictwa.
Biblioteka w okresie największej świetności przechowywała 45 tysięcy woluminów, pierwodruków i manuskryptów. Znajdował się w niej także największy średniowieczny manuskrypt na świecie Codex Gigas. Powstał w klasztorze benedyktyńskim w Podlażicach na początku XIII wieku. Wymiary tej "książeczki" to 91 cm długości, 50 cm szerokości i 22 cm grubości. Waga... UWAGA -75 kilogramów. Wolumin ma charakter sakralny. W Broumovie ta księga znajdowała się od 1477 przez ponad 100 lat, potem trafiła do biblioteki królewskiej w Pradze, a podczas wojny 30-letniej Szwedzi pożyczyli ją sobie na wieczne oddanie i chociaż przeżyła pożar, a ludzie powyrywali z niej bezcenne karty, ma się dzisiaj dobrze i znajduje się w Królewskiej Bibliotece Narodowej w Sztokholmie. Przez chwilę wróciła nawet do Pragi na wystawę.
Z tą księgą wiąże się pewna legenda, która mówi, że skryba który ją napisał był mnichem, który złamał regułę zakonną i miał zostać żywcem zamurowany. Żeby się od tej kary wywinąć, obiecał, że w ciągu jednej nocy napiszę księgę, w której będzie się znajdowała cala ludzka wiedza. Oczywiście około północy (bo jak inaczej?) skapował się, że ten numer nie wyjdzie i nie da się tego spisać tak szybko. Zawezwał więc księcia ciemności, władcę piekieł i w zamian za swoją duszę, diabeł napisał za niego całą księgę. W dowód wdzięczności mnich na jednej ze stron namalował swojego mrocznego pomagiera...Wielce szpetnego osobnika  };-)>
 Pomimo tej legendy Inkwizycja nie zakazała, ani nie spaliła tej księgi.



Księga owiana jest złą sławą i przynosiła swoim właścicielom same nieszczęścia- klasztor w którym powstała popadł w długi i braciszkowie byli zmuszeni sprzedać swoje dzieło tzw. białym mnichom, których po krótkim czasie zdziesiątkowała epidemia dżumy. Kolejna właścicielka, królowa Szwedzka Krystyna, musiała abdykować i przyjąć wiarę katolicką (nie wiem, za karę?) Następnie wielki pożar strawił zamek, w którym się znajdowała Księga. Ocalała, ale zginęli wszyscy, którzy do tego pożaru mieli nie dopuścić. Zostali za karę skróceni  o głowę....
Podobno w pobliżu tej księgi czuć dziwną i niewyjaśniona aurę...i unosi się delikatny zapach siarki (żart taki)
W Broumowie jej już nie ma, ale sama biblioteka zasługuje na odwiedziny!!! Zdecydowanie!






Niestety w klasztorze stacjonowali żołnierze Armii Radzieckiej i wiele cennych manuskryptów albo zostało spalonych, albo zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach, lub co najgorsze, na polecenie władz komunistycznych tysiące zostały wywiezione do papierni  na przemiał!!!. Koszmar!!!
W tej  chwili jest tam około 17 tysięcy woluminów napisanych po łacinie, w języku francuskim, hebrajskim, niemieckim, angielskim, czeskim i wielu innych. Od teologii poprzez historię, nauki przyrodnicze, filozofię i dzieła klasyczne. Księgozbiór jest cudny... no i ten zapach!!! Żal było wychodzić.
Na koniec zajrzeliśmy do kościoła Św. Wojciecha. Najpierw zahaczyliśmy o zakrystię ze starymi szafami, cynową stareńką misą i naczyniami sakralnymi.
Kościół na bogato!!!! Barok w pełnej krasie! Piękne malowidła, rzeźby, anioły, misterne zdobienia. Po prostu dzieło sztuki!

zakrystia



Autorami zdobień wnętrza byli czołowi artyści prascy tamtego okresu- sztukator Bernard Spinetti (Czech jak sądzę po nazwisku z pochodzenia :), malarz fresków -Jan Karl Kovara czy malarz Felix Anton Scheffler, ten sam, który namalował sufit w sali Maxymiliana w Zamku Książ. Kościół barokowy powstał na bazie kościoła gotyckiego z drugiej połowy XIV wieku. Przebudowano go na ten cudny, po pożarze w 1684 roku. Obrazy w 6 kapliczkach w kościele namalował V.V Reiner.

sklepienie




Klasztor ze wszech miar godny uwagi!!! Piękny po prostu. Trochę smutny, bo Czesi są średnio religijni, ale dbają o swój majątek i to jest zdecydowanie na plus. Wolę świeckość Czechów, niż naszą chorą i na pokaz religijność pełną hipokryzji i zabobonów.
 Ale takie dzieła sztuki jak ten klasztor  na chwałę Pana jak najbardziej oko cieszą :)
Polecam piękny obiekt Benedyktynów w Broumowie, zwłaszcza, że w okolicy czeka jeszcze jedna atrakcja- Skalne Miasto w Aderszpachu. Ale o tym innym razem :)
Ps. Wiem, że kwiecień blogowo kiepski. Mam rozwalone 3 tematy i  jakoś nie mam chwili na ogarnięcie. 
Ogarniam w zamian ogród, a tam straszne rzeczy po tych śnieżycach. Nie wiem czy będą jakieś owoce na czereśniach i wiśniach. Morela zmarzła i chyba ją szlag trafi... ech...  
Postaram się jeszcze w tym tygodniu napisać o czymś ciekawym, a jak nie, to dopiero za 2 tygodnie, bo wylatujemy w sobotę na Korfu pogrzać tyłki greckim słońcem. 
A pojutrze matura... Oj tam, pójdzie Gocha i zda. Matka tak napisała i tak będzie :) Dobranoc.



2 komentarze:

  1. Ależ tam pięknie, oj bardzo, bardzo!!! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam z Tobą pojechać, okolicę już mam zwiedzoną, więc tylko Broumovo mi pozostało :)
    A maturę oczywiście, że Gocha zda, mądra i zdolna istota!

    OdpowiedzUsuń