niedziela, 7 lipca 2019

Aladdin.

Bardzo lubię opowieść o Aladdynie, oliwnej lampie, w której mieszka wszechmocny dżinn, latającym dywanie oraz miłości, która teoretycznie nie ma najmniejszych szans na powodzenie.
W roku 1992 po obejrzeniu wersji rysunkowej wytwórni Disneya byłam zachwycona (a byłam już wtedy dorosłą osobą, co w ogóle nie miało najmniejszego znaczenia). Bajka po prostu bardzo mi się podobała. Była  zabawna i wzruszająca, chwilami straszna i wszystko tam się mogło wydarzyć. No i te fantastyczne piosenki!!!Działo się! To pierwsza produkcja Disneya od lat, która tak bardzo mi się spodobała. Oczywiście wcześniejsza "Mała Syrenka" też dała radę, ale Aladdin całkowicie Syrenkę pozamiatał.


Naprawdę wracałam do tej bajeczki wielokrotnie, a już gdy pojawiły się nasze córki, film został naszą  ulubioną kreskówką. Dodam do tego fakt, że wersja, którą obejrzałam w tamtym czasie była na kasecie VHS, pożyczoną od znajomych znajomych, którzy mieli ją z kolei z jakiejś giełdy, gdzie na tony wymieniano się wtedy kasetami z aktualnościami filmowymi. Czyli miałam przyjemność poznania oryginalnych głosów aktorów podkładających tekst pod narysowane postacie. Wersji z polskim dubbingiem nie znam do dzisiaj. Sorry, choć podobno niezła. Polecam kanał na youtube "Widzę głosy".  Obejrzałam wszystkie odcinki z ciekawością, w tym ten z Krzysztofem Tyńcem, który w wersji polskiej zagrał rysunkowego dżinna.



W przypadku oryginału absolutnym geniuszem okazał się nieżyjący już Robin Williams, który podobno tak się rozochocił w studio z nagrywaniem swoich dżinnowych kwestii, że autorzy musieli potem dorysowywać specjalnie pod niego dodatkowe sceny. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale przed powstaniem obrazu do filmu animowanego, najpierw aktorzy czytają swoje kwestie i dopiero pod dźwięk są rysowane obrazy. Znalazłam na youtube filmik, który pięknie ilustruje to, co działo się w studiu podczas reżyserii Aladdina (he, he w przypadku Williamsa, to była absolutna samowola, a reżyser był tu zupełnie zbędny). Na filmiku możemy zobaczyć całą obsadę, w tym małpkę Abu, zachwycającą :)



 Jakoś wiosną tego roku moja Melka poinformowała mnie, że Disney zrobił właśnie wersję filmową. Szybciorem odpaliłyśmy trailery i kopara mi opadła, bo w roli dżinna wystąpił Will Smith !!!W kolorze blue :)
 Same trailery fajne i zachęcające, ale czy ja jeden trailer taki widziałam? Wielokrotnie na zajawce cuda wianki, a w kinie nuda i marazm. Ale ziarno zostało zasiane i czekałam na Aladdina jak dziecko na porcje lodów w upalny dzień. Aż się doczekałam :)




Do kina wybraliśmy się z Mariem, stare konie już przecież. Ja dodatkowo w okularach, które jeszcze wtedy nosiłam ze względu na podwójne widzenie. Nie wiem czy to ważne, ale widziałam w nich w 3D. Kolory podstawowe takie jak żółty, czerwony, niebieski, zielony miały głębię. Trochę się obawiałam jak to będzie, ale okazało się, że zupełnie przyzwoicie.
Lekko pokręciłam nosem, że film jest tylko z polskim dubbingiem, zupełnie niepotrzebnie jak się potem okazało. Mamy doskonały dubbing. Ale o tym za chwilę.
Uwielbiam ten moment w kinie, kiedy kończą się reklamy i czekam na czołówkę filmu. To naprawdę jakaś taka dziecięca niecierpliwość. Jedna z najsłynniejszych zajawek wytwórni filmowych na świecie z najsłynniejszym zamkiem królewny ever, a potem ... A potem arabska noc, jest jak arabski dzień. To takie przykre, że od czasu Mahometa takie rzeczy stały się z kulturą Arabską. Jedną z najmądrzejszych i najbardziej światłych kultur na świecie. Arabowie byli mądrzy, oświeceni, oczytani. Tworzyli naukę, medycynę, matematykę, astrologię. Większość konstelacji na niebie ma arabskie nazwy...My tutaj w Europie byliśmy sto lat za nimi. Kościół Katolicki zrobił z nami wszystko na co miał ochotę. Zapanowała ciemność na wiele stuleci dla Europejczyków, ale nie u Persów...Niestety w wieku X-XI nauki Mahometa stały się dogmatami i czar prysł. Skończyło się. U nich też zapanowała ciemność i niestety trwa do dziś bez światełka w tunelu. Ciekawe w ogóle czy Arabskie dzieci znają opowieści Szeherezady? Oby. Mam nadzieję, że tak.
Ale wracając do filmu- zaczął się nieco inaczej niż kreskówka, ale to niespecjalnie rzutowało, bo potem jak się zaczęła przygoda, to po całości. Sporo, a nawet całkiem dużo, zaczerpnięte z filmu animowanego, ale były też nowe wątki. Byłam ciekawa jaki ten nowy Aladdin. Okazało się, że cudowny!!! Pięknego chłopca wybrali na tego bohatera. 1/3 twarzy zajmują mu oczy, a 2/3 wielki, szeroki uśmiech od ósemki do ósemki. Mena Masoud, bo tak się nazywa młody aktor jest sprytny bardzo, tańczy, śpiewa, jest zabawny i czarujący. W kreskówce odpowiednikiem rysowanego Aladdina był Tom Cruiuse (hy hy). Tutaj wybrano najprawdziwszego "arabskiego" (Egipcjanina, czyli nie do końca Arab, a właściwie wcale, bo z kościoła koptyjskiego, czyli chrześcijanin) chłopca, z tym, że wychowanego w Kanadzie.




Księżniczka Jasmina przecudna, zgrabna, charakterna i zbuntowana. Jej wątek w stosunku do kreskówki rozbudowany, bo dziewczyna upomina się o swoje i zna swoją wartość jako księżniczka, a także kobieta. Dodatkowo pod ten wątek powstała nowa piosenka. Całkiem dobra.


Jest też sprytna małpka Abu i te czarne, okropne charaktery, gdzie papuga Jago wredna nad wyraz, a Jafar, który w filmie wcale nie taki szpetny, jest ambitny i cwany. Drań wybitny.
No i w tym wszystkim DżINN!!!! Blue z domieszką fioletu nawet- Will Smith. Cieszę się, że nie starał się zrobić swojego Dżinna tak jak Robin Williams, bo chyba by to nie wyszło. Tutaj Will był zabawnym,  dobrym, inteligentnym i wszechmocnym przyjacielem chłopca, któremu trzeba pomóc. Zrobił to tak jak potrafi najlepiej. Mnie zaczarował, rozbawił i rozśmieszył właściwie, bo rechotałam w kinie jak na najlepszej komedii. Will właśnie niedawno skończył 50 lat!!!Doprawdy? Wygląda na 35.


Dobra, do brzegu. Film trzeba zobaczyć bez względu na wiek, bo opowieść jest ponadczasowa i przetrwała setki lat, żeby teraz, podczas kolejnej odsłony zaczarować na nowo. Reżyserem filmu Jest Guy Richie, ex mąż Madonny, a poza tym doskonały reżyser filmów takich  "Przekręt" i 2 Sherlocki Holmesy z Robertem Downeyem Jr. Bardzo lubię. Ma facet wyobraźnię i nietuzinkowe pomysły.
A wracając do polskiego dubbingu, w roli Gina, syn pani Anny Seniuk -Grzegorz Małecki. Doskonały. Nie znałam go od tej strony. Naprawdę. Aż po przyjściu do domu sprawdziłam co on tam jeszcze w dubbingu porabiał. Sporo.
Młodzi aktorzy podkładający głosy pod głównych bohaterów też świetnie. Natalia Piotrowska jako Jasmina wokalnie wypadła wcale nie gorzej od oryginału. Taka sytuacja. Można sobie porównać poniżej.






 Czytałam, że ta wersja jest za bardzo Bollywoodzka. Też mi zarzut. Po co szukać dziury w całym? Jest kolorowo, tanecznie, przezabawnie i chyba właśnie o to chodzi w filmie opartym na opowieści Szeherezady pełnym czarów, magii i zwrotów akcji? My wyszliśmy z kina zaczarowani i zachwyceni. Bajka zdecydowanie poprawiła nam humory.
 Kto nie widział Aladdina marsz do kina, chociaż nie wiem, czy jeszcze go grają. Zaczęłam pisać tego posta dosyć dawno temu, a ponieważ zaczęliśmy nowy remont, czasu mam bardzo niewiele.
Aladdin i jego przygody poprawią Wam humor. Jestem o tym przekonana, ponieważ.... Opowieści tej tok przez pustynię i mrok płynie z dzikich, dalekich stron. Z nieba leje się żar, kupców tumult i wrzask brzmi złowieszczo, lecz hej, to dom
Opowieści tej wir kusi was, porwie w mig, a jej sens ma magiczną moc
Wzywa was sina dal, lot dywanem do gwiazd
Dajcie nura w arabską noc.....








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz