niedziela, 16 maja 2021

Wałbrzych zobaczyć warto.



Wałbrzych by Tomasz Ostrowski

Cudną mamy majówkę w tym roku. Chyba ze 3 stopnie Celsjusza, zawierucha i deszcze. Zimno, szaro i ponuro. A miałam być w Błędnych Skałach, łapać luxy, wędrować, ciszyć się wiosną. Lipa po całości. W zamian słucham Polskiego Topu Wszech Czasów w Radiu 357.  Właśnie leci Szał Niebieskich Ciał Manaamu. Dawno nie słyszałam. 

Dzisiaj temat odkładany od kilu już lat. Naprawdę!!! Rozbabrany, zapomniany, zaczęty, ale nigdy nie dokończony. Przeczytałam dzisiaj ten wstęp i wywaliłam wszystko. Zaczynam od początku. 

Wałbrzych, moje miasto. Wałbrzych postrzegany tylko przez pryzmat  szarości, biedaszybów, obdrapany, zaniedbany, nazywany czule przez mieszkańców Dolnego Sląska Mordorem. Bardzo to krzywdząca opinia, bo Wałbrzych, oprócz tego oblicza zaoranego zębem czasu, tego co widać na pierwszy rzut oka, ma bardzo wiele do zaoferowania i pokazania.  Dzisiaj kilka świetnych wałbrzyskich miejscówek, o których warto wiedzieć i warto je zobaczyć. Ruszamy.

 

1. Zamek Nowy Dwór

Zaczniemy od miejsca historycznego, czyli od zamku. Tak, oprócz Książa mamy w Wałbrzychu jeszcze 3 zamki,(Stary Książ i Cisy, ale to inny rejon ziemi Wałbrzyskiej i osobny temat) a właściwie mieliśmy, bo zostały z niego tylko ruiny: murek, brama, fragment ściany, zarośnięty dziedziniec i przecudowne widoki. Wybudowany w średniowieczu przez wielkiego stratega i budowniczego księstwa Swidnicko- Jaworskiego- Bolka I Surowego. Tak, Bolko wybudował też Książ, a także zamek w Jaworze, Zagórzu Sl, Cisach, Radośnie, zamek na Rogowcu i jeszcze kilka innych. No plus zamek w Swidnicy oczywiście. Miał chłopak fantazję i nie lubił Czechów specjalnie. Dlatego na wszelki wypadek, szlak handlowy pomiędzy Polską i Czechami był strzeżony właśnie przez te kamienne warownie. 

Najsłynniejszymi właścicielami zamku i najdłużej tam zamieszkującymi był ród Czettriców. Niestety w roku 1581 zamek spłonął, a sami Czettricowie przenieśli się bliżej centrum Wałbrzycha, gdzie wybudowali olbrzymi, renesansowy pałac, w którym w tej chwili znajduje się Wyższa Szkoła Zawodowa. 

Sam zamek Nowy Dwór znajduje się w dzielnicy Podgórze i jest umiejscowiony na malowniczym wzgórzu, porośniętym gęsto lasem bukowym i właściwie niewiele osób wie, że na tej górze był kiedyś jakikolwiek zamek. Warto tam zajrzeć przy okazji trasy na górę Borową, czy na Krzyż na Wołowcu, bo miejsce jest niezwykle malownicze i doskonale nadaje się na piknik, czy małego grilla. Górka jest niewielka, bo ma tylko 618 m.n.p.m i wejdzie tam nawet mało doświadczony turysta. Zachęcam, zapraszam, bo warto zobaczyć. Tylko ładnie posprzątajcie po swojej obecności, bo nic mnie tak nie wkurza, jak zostawione góry śmieci po swojej bytności w pięknym miejscu. 

Góra Zamkowa na przedwojennej pocztówce

Rycina przedstawiająca zamek za czasów swojej świetności.


Z Akitką i Małgosią w listopadzie 2009. To był bardzo ciepły listopad.

I fotki sprzed kilku lat, które zrobiła Madzia Ejchart





Fotka, która mnie serdecznie rozbawiła, bo Janek ma teraz 190 cm i waży prawie 90 kg....a to było przecież przed chwilą, wiosną 5 lat temu? Bardzo ładnie synek wyrósł mamusi :)


I Jasiek w bukowych liściach, w tle Góra Borowa. Czyż nie cudnie?

Herb rodu Czettriców na portalu pałacowym nowej siedziby, gdzie teraz znajduje się Szkoła Wyższa

Róża wiatrów na dziedzińcu

Pałac Czettriców, w tle Kościół Aniołów Stróżów

Pałacowe oficyny zbudowane metodą szachulcową.

 A gdy już dojdziecie do Pałacu Czettriców, to warto zajrzeć na teren parku, gdzie znajduje się jeszcze jeden ciekawy obiekt. A właściwie 2, ale napiszę tylko o jednym. Jest to zabytkowa willa, w której zmarła sama Księżna Daisy 29 czerwca 1943 roku. Tak, ta sama, która mieszkała w Książu, wielka Pani, podróżniczka, filantropka, bywalczyni i dzisiaj powiedzielibyśmy, że celebrytka. 

Zmarła samotnie, wypędzona ze swojego zamku przez Hitlerowców, w towarzystwie tylko jednej służącej. Pochowana nie wiadomo gdzie, ponieważ trzeba było ukryć jej zwłoki przed ruskim wojskiem, które miało zakusy na zbezczeszczenie jej zwłok i odnalezienie mitycznego sznura pereł. 

Willa jest w stanie agonalnym i na naszych oczach marnieje z roku na rok. To piękny, stuletni budynek, skazany tak jak wiele innych, w tym także stojący tuż obok tzw. "Zameczek", na dewastację z braku pomysłu, pieniędzy i inwestora z prawdziwego zdarzenia. Wielka szkoda, że zamek Książ i dyrekcja tegoż, za czasów "Złotego Pociągu" nie pomyślała o doprowadzeniu tej willi do stanu używalności, jako jeszcze jeden element z życia księżnej Daisy, a przecież wtedy mieli kapitał i okazję by to zrobić. Wystarczyło pomyśleć, odkupić budynek od aktualnego właściciela, postarać się o dotację z Ministerstwa lub Unii Europejskiej, zrobić niewielkie muzeum, poświęcone samej księżnej jako kobiecie. Widziałabym tam stroje z epoki, butki, fatałaszki, puzderka, gorsety- wszystko to, czym otaczała się piękna dama z początku ubiegłego stulecia. Zrobić taki fashion room oparty na epoce Daisy. Ludzie nie mają pojęcia jak wyglądała toaleta takiej damy, co było jej niezbędne do normalnego funkcjonowania. Są setki zdjęć z Daisy w przeróżnych strojach, od sukien balowych, po zwyczajne kreacje z dwudziestolecia międzywojennego. Kilka krawcowych miałoby zajęcie, a współcześni naprawdę ucztę z podziwiania tamtego świata elegancji. Można by było zrobić nawet wypożyczalnię takich strojów na jakieś bale... Kto wie? A na piętrach przygotować także zrobione pod epokę" pokoje hotelowe do wynajęcia, z atrakcją białej damy w szarych perłach, która cichutko krążyłaby po willi o 3:15... :)  Szkoda wielka, szkoda. No cóż, nie jestem od kreowania poczynań zamku, mają tam swoich geniuszy i strategów,  ale bardzo, bardzo mi tego miejsca szkoda. Tak zwyczajnie i po ludzku.



2. KOSCIÓŁ CHRYSTUSA ZBAWICIELA.

 

kościół Zbawiciela i Plac Kościelny w roku 1900

Kilkadziesiąt metrów dalej, idąc w stronę Placu Górnika,  przy Placu Kościelnym, znajduje się niezwykły kościół, który z zewnątrz wygląda może niezbyt ciekawie, ale za to w środku to już kopara opada. 

Kościół należy do wyznania Ewangelicko- Augsburskiego i jest niestety większość czasu zamknięty, ponieważ niewielu już wiernych spotyka się w dużo mniejszej kaplicy przykościelnej, korzystając z olbrzymiego kościoła tylko z okazji wielkich świąt oraz koncertów muzycznych. Jednak jest możliwość obejrzenia kościoła, umawiając się wcześniej z przesympatycznym pastorem, który z chęcią opowiada i o historii reformacji na terenie Dolnego Sląska, ale także o samej historii kościoła. Podaję numer telefonu 74 842 32 13.

Architektem kościoła był, swego czasu niezwykle słynny w Niemczech architekt Carl Gotthard Longhaus, pochodzący z Kamiennej Góry, który na swoim koncie ma między innymi Berlińską Bramę Brandenburską, a także niezwykle popularny u nas na Dolnym Sląsku kościół w Zeliszowie, będący fantastycznym tłem do wszelkich sesji fotograficznych, oraz kameralnych koncertów. Dzisiaj zrujnowany, ale jest w dobrych rękach i powoli wraca do życia, chociaż na moje oko to jest studnia bez dna i sporo czasu jeszcze upłynie zanim żeliszowski kościół stanie na nogi.. 

W internecie jest przepiękny film, zrobiony w tymże kościele w 2010 roku przez młodego, pomysłowego artystę sztuk wizualnych Patryka Kiznego. Polecam z całego serca, bo filmik jest przecudnej, niespotykanej urody. PRZECUDNEJ!!!!! https://patrykkizny.com/the-chapel

Ale wracając do wałbrzyskiego Kościoła Zbawiciela, ten Zeliszowski to jego brat bliźniak i zawsze się śmieję, że bliźniak i owszem, ale dwujajowy 👯.

Budowę wałbrzyskiego kościoła zakończono w 1788 roku i jego urodziny są skrupulatnie odliczane na ścianach tuż obok ołtarza. 

Kilka lat temu na FB zorganizowałam wydarzenie związane ze zwiedzaniem tej świątyni. Wcześniej umówiłam się z pastorem i udało nam się w kilka osób zobaczyć dokładnie ten obiekt, szperając po wszystkich chórach i zakrystii łącznie, a przy okazji mogliśmy wsłuchać się w całą historią reformacji w Wałbrzychu opowiedzianą właśnie przez pastora. Generalnie do tamtego momentu niewiele wiedziałam o wyznaniu protestanckim, bo w ogóle od wszelkich wyznań trzymam się na bardzo bezpieczny dystans, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała wtedy o kilka rzeczy, które mnie interesowały. Zapytałam o komunię (odbywa się tylko raz w miesiącu) i o spowiedź i pokutę. 

Rozmowa brzmiała mniej więcej tak:

Ja: A jak w państwa kościele wygląda spowiedź?

Pastor: Spowiedź jest ogólna i odbywa się podczas mszy.

Ja: Czyli nie ma konfesjonałów, odpuszczania grzechów przez pastora?

Pastor: Nie. Każdy spowiada się ze swoich grzechów we wspólnej modlitwie.

Ja: A co, jeśli grzesznik nabroi trochę bardziej?

Pastor: Wtedy umawiamy się na kawę i ciasto i rozmawiamy o problemie. No chyba, że grzech jest ciężki, wtedy rozwiązujemy sprawę inaczej, ale to rzecz indywidualna.

Ja: A odprawiacie jakieś pokuty? Dostajecie ilość modlitw do odmówienia, jakieś Ojcze Nasz?

I wtedy pastor otworzył mi oczy na BARDZO ważną rzecz, bo zaniemówiłam, a to rzadka u mnie rzecz, bo powiedział tak:

Pastor: Proszę pani, modlitwa jest PRZYWILEJEM rozmawiania z Bogiem bezpośrednio. Nie ma mowy o tym, żeby w jakikolwiek sposób mogła być karą. "(!!!!!)

No i proszę bardzo, jakie to proste, jakie naturalne, jakie logiczne!!!!. Gdybym miała jeszcze raz zaczynać "przygodę" z religią, myślę, że byłby to protestantyzm właśnie. Spodobał mi się ten pastor, chociaż nie na tyle, bym znowu stała się wyznawczynią jakiejkolwiek religii w ogóle. Ale była to bardzo pouczająca rozmowa. 

A sam kościół zachwycający, klarowny, prosty w przesłaniu jak ta religia. Nie kapie złotem, nie ma zdobień, od których człowiek dostaje oczopląsu. Nic tutaj nie rozprasza, bo pomimo swojej surowości, jest równocześnie zachwycający. Na moje szczęście podczas tego zwiedzania byli ze mną dwaj doskonali fotografowie; Waldemar Kałasznikow oraz Tomasz Ostrowski. Zdjęcia zamieszczam poniżej. Na początek 2 razy Waldemar Kałasznikow- fantastyczny wałbrzyski fotograf.


 I Tomek Ostrowski, równie zachwycający, chociaż ze Swidnicy





I jeszcze kilka innych fotek

Kościół Zbawiciela z zewnątrz. Nic nie zapowiada tego pięknego wnętrza.







Tutaj trochę widać jak fantastyczna, owalna kopuła zdobi to wnętrze. Zawieszona na krokwiach dachu.





Po wyjściu z kościoła można zobaczyć jeszcze kilka ciekawych rzeczy, ale najbardziej polecam Wałbrzyskie Muzeum Porcelany znajdujące się w Pałacu Albertich, dosłownie kilka metrów od KCHZ.

Wałbrzyskie Muzeum ma ponad 100 lat i w swoich kolekcjach posiada przepiękne zbiory porcelany zarówno użytkowej jak i ozdobnej, można zobaczyć tam galerię obrazów (mają nawet jakiegoś Beksińskiego) oraz część poświęconą historii miasta. Polecam zdecydowanie. Porcelana jest przepiękna!!!!

Link do muzeumhttps://muzeum.walbrzych.pl/

W okolicy jest jeszcze najstarszy wałbrzyski kościółek Matki Boskiej Bolesnej, malusieńki i do zobaczenia tylko zza krat, oraz najbardziej charakterystyczny dla Wałbrzycha kościół Aniołów Stróżów. 

 

fotografia Madzia Ejchart

fotografia Madzia Ejchart

 

K. Aniołów Stróżów

K. Matki Boskiej Bolesnej. Wnętrze.


 Można też przejść się po Rynku i zajrzeć na Plac Magistracki, mijając na jednym z podwórek kulkę na czerwonych nogach. Trochę jak z Wojny Swiatów. Potem po lewej stronie Ratusza Miejskiego schodkami w dół (te schody zawsze kojarzyły mi się z filmem Pancernik Patiomkin), przejść przez Aleję Niepodległości i przez park, potem znowu przejśc przez ulicę, skręcić w lewo i dojść do....Ostatniej Swiątyni Hitlera.


moja kulka

i kulka z Kałasznikowa :)

Schody w Odessie

Schody w Wałbrzychu czasy współczesne (fot. z netu)

I te same schody prawie sprzed 100 lat-1905 rok.


3. TOTENBURG. Ostatnia świątynia faszyzmu. 


 Byłam w tym miejscu trzykrotnie i za każdym razem zniesmaczał mnie bajzel i totalny syf dookoła oraz to, że miasto w ogóle nie dba o ten mimo wszystko zabytek, chociaż mocno kontrowersyjny. To ostatnia z 3 istniejących na terenie byłej III Rzeszy faszystowskich świątyń. Powstała w latach 1936-38 pod płaszczykiem pomnika poświęconego żołnierzom poległym podczas I Wojny Swiatowej oraz ofiarom katastrof górniczych w mieście Wałbrzych. 

Na początku lat 30-tych wałbrzyska brać górnicza miała wywalone na faszystowską agitację i ich propagandę. Prości ludzie mieli proste potrzeby i żadne ideologie nie były im do niczego potrzebne. W związku z tym, Hitler z kolegami nie mieli w tym mieście zbyt dużego poparcia. Doszło do tego, że podczas pierwszej wizyty Adolfa w Wałbrzychu 22 lipca 1932 roku, nie było kim zapełnić nowo powstałego stadionu, wybudowanego specjalnie dla "wielkiego" wodza, więc trzeba było pociągami zwieźć z terenu całego Dolnego Sląska faszystów popierających hitlerowskie idee. Trochę lipa i potwarz dla machiny propagandowej. Stąd pomysł pomnika- mauzoleum i docelowo pranie mózgów najmłodszym mieszkańcom Wałbrzycha. Efekty miały być widoczne w ciągu kilku lat.

Pomnik- mauzoleum został zainspirowany budowlami ze starożytnej Mezopotamii, zbudowany na planie prostokąta, bez okien, z jednym tylko wysokim, ale wąskim wejściem. Po środku brukowanego dziedzińca, na wysokim słupie płonął wieczny ogień. Hitlerowcy uwielbiali takie ściemy, wszak byli rasą niepokalaną, mistyczną i obdarzoną nadzwyczajnymi zdolnościami. Nawet jeśli ktoś tych zdolności nie posiadał, to w takim miejscu jak Totenburg, po odbyciu odpowiedniego szkolenia, przejściu tajemniczych misteriów, rytuałów i ceremonii, miał posiąść odpowiednie "skłonności". Jaka to w końcu różnica, umiejętności, czy skłonności? Zadna przecież....W podziemnych kryptach, w ciemnościach, w miejscu pełnym strachu, upokorzenia, bólu i okrucieństwa, miał narodzić się na nowo nadczłowiek-nowy pan planety Ziemia. Posłuszny, pozbawiony skrupułów, sumienia, ludzkich emocji,  ślepo wykonujący rozkazy- Niemiec nowej generacji, czyli psychopatyczny sadysta, dla którego człowiek, nie aryjskiego pochodzenia był wart mniej niż śmieć. Plan przerażający, ale niestety wdrażany w życie.... Straszne? Bardzo straszne.

Czy to wszystko prawda i czy rzeczywiście w tym mauzoleum miały miejsce te upiorne doświadczenia na młodych ludziach? Niestety nie wiem i nikt tak do końca tego nie wie. Podobno są osoby w Wałbrzychu, które posiadają pewną wiedze na ten temat. Niestety nie znam osobiście, a na moje pytanie, zadane w necie  jeszcze nie otrzymałam odpowiedzi. Póki co, są tylko te makabryczne pogłoski, plotki, dawne echa tych wydarzeń. 

Najważniejsze jest to, że to przeszłość, wstydliwa, porażająca i szokująca, która w ogóle przecież miała miejsce, bo jest wiele dokumentów opisujących wtajemniczenia i rytuały Czarnego Zakonu SS, ale wcale nie byłabym zdziwiona, gdyby to wszystko okazało się najprawdziwszą prawdą właśnie w Totenburgu. 

W tej chwili ten widmowy "monument" sprawia  bardzo złe wrażenie. Znajduje się tam wysypisko śmieci, młodzi ludzie urządzają libacje, a po zmroku zaglądają tam podejrzane persony poszukujące dreszczyku emocji. Moim zdaniem błąd, bo miasto powinno o ten teren zadbać i go zabezpieczyć. Jak już wspomniałam, to ostatnie takie miejsce na ziemi i chociażby w związku z tym, powinno zostać chronione w celach edukacyjnych. Podobnie jak Obóz w Oświęcimiu, Totenburg powinien  być przestrogą, nauczką i ostrzeżeniem przed kolejnymi zakusami tworzenia świata według modelu jednego, chorego człowieka, który niewiele wiedział, niczego nie potrafił, nigdzie nie był, a podpalił połowę świata, siejąc śmierć, głód, nieszczęście i spustoszenie. Ten jeden człowiek, malutki, zakompleksiony człowieczek, potrafił razem ze swoją kliką i wiernymi wyznawcami w 13 lat, bo mniej więcej tyle czasu trwał faszyzm w Niemczech, odkąd "wódz" dobrał się do koryta, obrócić życie milionów ludzi w gruzy i zgliszcza. To naprawdę bardzo ważna lekcja dla ludzkości, ale widzę, że niekoniecznie dla Polaków. Nasz ONR ma się dobrze, a i urodziny Adolfa z wielką feta się odbywają na polskich ziemiach... No i te piękne marsze 11 Listopada. Serce rośnie...Ogrodzić, wysprzątać,  postawić tablicę informacyjną ze zdjęciami. Kilka razy w roku skosić trawę. To chyba niewiele kosztuje? Oczywiście można też na bogato z biletami, przewodnikiem, odnowieniem murów i zakopaniem wejścia do krypt, ale to już zupełna inna para kaloszy. 

Na dole zamieszczam filmik z youtube człowieka, który o Dolnym Sląsku wie wszystko, a jeśli nawet nie wszystko, to na pewno bardzo wiele, autora książek, miłośnika dolnośląskich pałaców- Hannibala Smoke. A jeszcze poniżej, fotki z wycieczki sprzed kilku lat. Czy dzisiaj tak wygląda Totenburg? Nie wiem. Mam tylko nadzieję, że nie jest gorzej, bo miejsce jest niesamowite i wyobraźnia ma tam pole do popisu. Poszukać warto, zajrzeć warto na pewno.



Jedyne, wąskie wejście na dziedziniec





resztki mozaikowego sufitu

w tym miejscu płonął prawie 80 lat temu, wieczny ogień otoczony przez 4 kamienne lwy


Herb miasta Wałbrzych na jednej ze ścian, To drzewo to dąb.






Fotki sprzed 80 lat....


W tej chwili to miejsce jest porośnięte wysokim lasem

i zdjęcie współczesne autorstwa Waldemara Kałasznikowa

No to co? Starczy wrażeń na jeden dzień? Jeśli jednak macie ochotę odpocząć, rozprostować nogi i przyjrzeć się miastu z platformy widokowej, polecam znowu wejście do Parku Sobieskiego i powędrowanie do świeżo odremontowanej Harcówki, gdzie przy stoliku można napić się piwka i obejrzeć panoramę starego miasto Wałbrzych. Swietna miejscówa, szumiące drzewa i piękne widoki. Góry i stara postindustrialna zabudowa, przypominająca o historii miasta.

widok z Harcówki na miasto- fot. Tomasz Ostrowski

Obrazek dla Wałbrzycha bardzo charakterystyczny- stare szyby kopalniane, a w tle stok na Dzikowcu. Fot. Tomasz Ostrowski


i jeszcze raz wałbrzyski klasyk.... nieczynna kopalnia. Fot. Tomasz Ostrowski

 


Miewam sny, w których chodzę po znanym mi mieście, to na pewno jest Wałbrzych, ale jakże inny. Pełen zakamarków, zabytków, wysokich wież, nieziemskich świątyń. Bywam w tym mieście regularnie, znam je bardzo dobrze. Jest jasne, przejrzyste, wielopoziomowe. Niewiele jest zieleni, ale jest słonecznie i czysto. W jednej z dzielnic jest wysoka, bardzo wysoka wieża widokowa, schowana w zwyczajnym budynku, ale ku mojemu zaskoczeniu jakby nie miała końca. Idę nią bardzo długo, a na szczycie, na wielkiej platformie, boję się spojrzeć w dół. Jest tak wysoko, że chmury zasłaniają wszystko. Ta wieża jest dziwna, bo w jednym śnie jest, a w innym jej nie ma... Po drugiej stronie ulicy znajdują się ruiny starego pałacu, pełnego marmurowych rzeźb i zniszczonych schodów. Nikt tam nie mieszka, ale nie sprawia wrażenia opuszczonego... W jeszcze innym śnie mieszkam w starym mieszkaniu, które ma piękne, ciemne, drewniane podłogi...Piękne sny.

 Lubię to miasto, lubię po nim chodzić i zawsze się dziwię- naprawdę? To Wałbrzych??? Może za kilkaset lat właśnie tak będzie wyglądał, a póki co, to skromne miasto, które po kilkudziesięciu latach  właśnie powstaje z kolan....Zapraszam.

fotka z netu.

Ps. Wiem, pisałam tego posta 2 tygodnie. Top Wszech Czasów wygrał Grzegorz Ciechowski "Nie pytaj o Polskę". Brawa. To bardzo ważny utwór, przynajmniej dla mnie. A poniżej Krzysiek Zalewski sprzed lat. Bardzo emocjonalnie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz