wtorek, 29 września 2020

Piosenki filmowe TOP 16


Dzisiaj 2 w 1, czyli piosenki filmowe.  Oczywiście jak to bywa w moim zwyczaju, nie pójdę po bardzo  łatwych i znanych ścieżkach kinowych, ale tradycyjnie zaproponuję coś z zupełnie innej beczki. Od razu piszę, że w tym poście odpuszczam musicale i filmy dla dzieci, a także pozarzynane na śmierć utwory z Dirty Dancing, Top Gun czy Tytanica. Nie ma mowy. Rzygam fiołkami jak słyszę She's like the wind, czy Take my Breath away. Niewątpliwie są to ładne utwory, tysiące osób je uwielbia i dałoby się za Patricka Swayze posiekać siekierami, jednak ja ich już słuchać nie jestem w stanie. Wiek moi mili, wiek... nie tylko tych filmów, ale przede wszystkim mój. 🙉 Dostaję wysypki przy pierwszych nutach. Wysypki i nerwowego tiku. Nic nie poradzę.
Filmy, o których będą pisać, to nie tylko wielkie hiciory, ale też filmu niszowe, które dzisiaj już właściwie trudno zobaczyć. Jeżeli nie wszystkie znacie, to poszperajcie, bo zachęcam do ich obejrzenia i wsłuchania się w piosenki, które za moment przedstawię. Oczywiście wybór jest subiektywny, a na jego wpływ miały wspomnienia związane z usłyszeniem tychże piosenek. I oceniałam piosenki, a nie filmy!!!To ważne! Gotowi? Start!

 

16.MISS AGENT (2000)/ BOSSON- ONE IN THE MILLION



 Zaczynamy jak zwykle lekko, łatwo i przyjemnie, żeby się pobujać i rozluźnić skołatane nerwy.
Film "Miss Agent" właśnie zupełnie niedawno leciał na jednej ze stacji i z przyjemnością obejrzałam go sobie po raz kolejny. Jest dosyć zabawny, chociaż fabuła nic nie urywa. Sandra Bullock, gra agentkę FBI- feministkę- Gracie Hart, która przesadnie żre, siorbie, śmieje się jak świnka, ale za to potrafi porządnie dowalić facetowi w jaja. Zostaje wytypowana przez swoich szefów do udaremnienia zamachu bombowego podczas wyborów Miss Ameryka. Jednak żeby tego dokonać musi zostać uczestniczką konkursu, co wymaga od niej wielu poświęceń i wyrzeczeń, a także zatrudnienia przez FBI wybitnego speca od wizerunku i zamieniania kocmołuchów w księżniczki. W tej roli Michael Caine. Oczywiście Gracie w rękach tegoż czarodzieja, na naszych oczach z zamienia się w super laskę i podczas konkursu trwającego kilka dni zdobywa serca jurorów oraz publiczności, a co najważniejsze udaremnia zamach i łapie złoczyńcę. Na dodatek już po wszystkim największy przystojniak z pracy tejże, dostrzegł w naszej bohaterce piękną kobietę i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Właśnie tak.
Piosenkę "One in the million" wykonuje niejaki Bosson, Szwed z pochodzenia, wcześniej nie znany specjalnie. Piosenka znalazła się na oficjalnej ścieżce dźwiękowej do obrazu "Miss Agent" i otrzymała nominację do nagrody Złotego Globu w kategorii "Najlepsza oryginalna piosenka w filmie" 2000 roku.
Sandra Bullock otrzymała za rolę "Miss Agent" nominację do tej samej nagrody, w kategorii "Najlepsza aktorka w komedii lub Musicalu". No i fajnie.
No cóż, piosenka jest ładna, lekka, trochę latynoska w odbiorze i wchodzi w ucho. Sprawia, że pięknie się kołyszemy i bezwiedne tańczymy, nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Bardzo dobra do słuchania w aucie. I chyba właśnie o to chodzi.

Trailer



I oryginalny teledysk. Panie proszą panów.





15. SMETARZ DLA ZWIERZAKÓW (1989)/ RAMONES "PET SEMATARY"




Horror nakręcony na podstawie książki Stephena Kinga pod tym samym tytułem. Czytałam- niezła.
W ogóle Stephen King to autor, którego książki są najczęściej  adaptowane dla potrzeb filmu:
"Carrie", "Christine", "Dzieci kukurydzy", "Kosiarz Umysłów","Lśnienie", "Mgła" "Miasteczko Salem", "Misery", "Zielona Mila", "Skazani na Shawshank", "To" czy właśnie "Smętarz dla zwierzaków"- same klasyki w historii kina grozy i nie tylko. W ubiegłym roku, po równo 30 latach  zrobiono remake filmu, o którym dzisiaj piszę. Jeszcze nie widziałam, ale czytałam, że taki sobie.
 Wracając- fabuła mroczna. Młoda stażem rodzina z dwójką małych dzieci i kocurem, wprowadza się do nowego domu, w niewielkiej miejscowości, tuż obok trasy po której z hukiem jeżdżą olbrzymie, amerykańskie ciężarówki.
Małżeństwo jest szczęśliwe, a dzieciaki śliczne. Młodzi ludzie zaprzyjaźniają się z nowym sąsiadem, który jest starszym facetem i zna miejscowe, tajemnicze miejsca. Jednym z takich miejsc jest cmentarz dla zwierzaków, na którym dzieciaki z miasteczka zakopują swoich zmarłych ulubieńców po ich śmierci. Tabliczka przed zwierzęcą nekropolią jest napisana z błędem, stąd nazwa książki i filmu. Jednak tuż za tym cmentarzykiem znajduje się naprawdę przerażające miejsce, pełne kurhanów wzniesionych przez Indian Mikmaków, które ma specyficzne właściwości. Gdy pochowasz tam umarłego, może wrócić jako zombie....lub coś w tym stylu. No i oczywiście w filmie dzieją się rzeczy złe i jeszcze gorsze. Najzwyczajniej na świecie śmierdzi trupem. Ale kto nie widział niech zobaczy, a jeszcze lepiej niech przeczyta.
Na koniec filmu wraz z napisami pojawia się piosenka nagrana przez zespól Ramones o tytule... ta dam "Pet Sematary", która bardzo mocno rozładowuje atmosferę horroru dziarską nutą i zabawnym tekstem. Adrenalina opada. Chłopaki na teledysku w obowiązkowych kurtkach nazwanych tak od nazwy ich zespołu. Ramoneski :)

Trailer





14. LETHAL WEAPON 3 (1993)/ ELTON JOHN- ERIC CLAPTON "RUNAWAY TRAIN"




3 już część przygód zabójczego duetu w postaci niezrównoważonego Martina Riggsa i jego przeciwwagę- Rogera Murtaugh. I kolejna dobra odsłona. Właściwie lubię wszystkie części tej serii. Wszystkie mnie bawią, zaskakują i wzruszają i są to 3 moim zdaniem, najważniejsze elementy dobrego filmu.
Tym razem nasi bohaterowie, wraz namolnym i wkurzającym  Leo Getzem (w tej roli Joe Pesci) rozpracowują szajkę handlarzy bronią, której przywódcą jest były policjant. Niefajnie, nie. Broń  w dziwnych okolicznościach znika z policyjnych magazynów, a w sprawę wtrąca się wydział wewnętrzny pod postacią pięknej Larny Cole, policjantki, która po latach żałoby w końcu na nowo rozgrzewa serce Martina Riggsa. W roli nowej ukochanej Rene Russo. Są strzelanki, są pościgi, walki wręcz i wybuchy :) Spektakularne wybuchy!!!
Na dodatek bandyci używają naboi, które są w stanie przeszyć kamizelkę kuloodporną i giną policjanci, co strasznie wkurza naszych bohaterów. Oczywiście na końcu źli chłopcy giną, a dobrzy zagrają w kolejnym odcinku, z tym, że po dłuższej przerwie, jednak warto było na nią czekać.
 Fajna, bardzo fajna seria z bohaterami, którzy na zawsze wpisali się w historię kina. Dodatkowo kapitalna ścieżka dźwiękowa w tej części. Miałam do wyboru "It's probably me" duetu Sting/ Clapton i  "Runaway train"- Elton John/ Clapton.  Ten drugi wydaje mi się bardziej dziarski i daje fajnego, energetycznego kopa. Bardzo lubię. Działa na mnie jak dobra, mocna kawa... ze śmietanką :) Jest moc.
Trailer



i Runaway Train...



13. STEPMOM (1998) / MARVIN GAYE/ TAMMI TERRELL- AIN'T NO MOUTAIN HIGH ENOUGH




"Mamuśka" to niezwykle piękny i wzruszający film w doborowej obsadzie, bo to nie byle gratka w jednym filmie zobaczyć Susan Sarandon, Julię Roberts i Eda Harrisa. Historia stara jak świat- małżeństwo z pewnym stażem i dwójką dzieci rozwodzi się. Tatuś po kilku nieudanych związkach w końcu trafia na istny diament- młodą, błyskotliwą, piękną i uroczą Isabel, która to nie podoba się ani byłej żonie, ani wspólnym dzieciom. Pomimo przeciwności Isabel stara się przekonać do siebie dzieciaki, co idzie jej jak krew z nosa i sytuacja pewnie by się nie zmieniła, gdyby nie zmieniło się nastawienie mamy. Jackie, bo tak miała na imię filmowa mama, niestety zachorowała na raka i w perspektywie, po nieudanym leczeniu, ma opuszczenie tego świata. Obydwie kobiety w sytuacji kryzysowej przełamują bariery, bo przecież rodzina jest najważniejsza. Są poważne rozmowy, są chwile zabawne i niezwykle piękne pożegnanie mamy z dzieciakami. W tle piosenka Marvina Gaya w duecie z Tammi Tarrell "Ain't no moutain High enough"- optymistyczna, pozytywna i pełna nadziei, bo przecież nie ma góry zbyt wysokiej, ani doliny zbyt głębokiej, ani rzeki zbyt dzikiej, gdy się kogoś kocha i zawsze jest nadzieja... Tadam :)
Marvin Gaye to piosenkarz soulowy, bardzo utytułowany i płodny artysta o pięknym głosie. Zastrzelony przez swojego ojca w afekcie. Straszne. Staremu puściły nerwy po kolejnym zaćpaniu potomka.... Pamiętacie piosenkę Spandau Ballet "True" ...listen to Marvin all night long, this is the sound of my soul... To właśnie o tego Marvina chodziło.
https://www.youtube.com/watch?v=AR8D2yqgQ1U
A sam utwór jest moim rówieśnikiem i właściwie znam gą od zawsze. Mam same dobre skojarzenia. Bardzo pozytywna i wdzięczna w odbiorze.
Aha, reżyserem filmu jest Chris Columbus, który zadedykował ten film zmarłej rok przed premierą, mamie. Columbus to ten facet od dwóch pierwszych Harrych Potterów i dwóch Kevinów :w domu i NY, jakby ktoś nie wiedział.
No to co, lecimy?







12. SPEED (1994)- BILLY  IDOL "SPEED"






"Speed" czyli rock'n'rollowa jazda bez trzymanki w wykonaniu niezwykle przystojnego Keanu Reevsa oraz ślicznej, początkującej na dużym ekranie Sandry Bullock (znowu 👸). Dodatkowo Dennis Hooper jako bardzo niedobry terrorysta bez serca i sumienia, który doskonale zna się na materiałach wybuchowych i nie waha się ich używać. Na ekranie dzieje się od samego początku do samego końca i oglądając ten film po raz pierwszy w 1994 roku, nie mogłam wyjść z zachwytu nad scenariuszem, który sprawiał, że widz ani na chwilę się nie nudził. Tam nie ma chwili na wzięcie kolejnego oddechu, bo bez przerwy coś się dzieje, wybucha, strzela, ląduje, znowu wybucha... aż do spektakularnej sceny finałowej.
 Przypomnijmy szybko o czym był film- terrorysta podkłada pod autobus bombę, która ma eksplodować, gdy pojazd zwolni poniżej 50 mil na godzinę. Zupełnie niespodziewanie do tegoż autobusu dostaje się nasz główny przystojniaczek Jack Traven (oczywiście Keanu), który ratuje całą sytuację wespół w zespół ze swoim partnerem koordynującym wszystko z biura, oraz Annie - przypadkową pasażerką, która siada za sterami autobusu i dzielnie daje sobie radę.  Po drodze jak już napisałam dzieje się...DZIEJE!!!!! Generalnie ten film to klasyka gatunku filmów akcji, więc co tu więcej pisać?
A piosenka  w wykonaniu  Idola, została specjalnie napisana do tego filmu przez jego wieloletniego przyjaciela i gitarzystę Steva Stevensa i samego Billeygo, którego notowania w roku 1993 leciały na łeb na szyję (narkotyki, kiepska płyta, problemy z wytwórnią... równia pochyła). Chłopak się ogarnął i wyszedł z tego świetny, dynamiczny kawałek na miarę utworów z płyty Rebel Yell. Słyszeliście? Na pewno tak. Trailer dla przypomnienia

 

No to czadu!!!!! CZADU!!!!!





11. THE SAINT (1997)/ DURAN DURAN "OUT OF MY MIND"





No cóż, Simona Tamplera znam od dziecka, chociaż w zupełnie innym wcieleniu, a mianowicie serialowego Rogera Moore'a. W 1997 roku postanowiono zrobić film fabularny, a w rolę świętego, inteligentnego dżentelmena-włamywacza o tysiącu twarzy, powierzono kolejnemu przystojniakowi tym razem z z Hollywood- Valowi Kilmerowi. W filmie tym, Simon Templar dostaje zlecenie wykradzenia bardzo cennego równania dowodzącego istnienia zimnej fuzji, która ma uratować świat przed zapaścią energetyczną, a już na pewno przed zamarznięciem mieszkańców zimowej Moskwy. Tak się złożyło, że nad zimną fuzją pracuje bardzo atrakcyjna pani doktor, o powichrowanym sercu (Elizabeth Sue, po oscarowym Leaving Las Vegas w końcu wypłynęła na szersze wody), którą wraz z Simonem, w sercu Rosji, spotykają same niemiłe przygody, począwszy od skrajnych, zimowych temperatur, a skończywszy na próbach  odstrzelenia pani doktor tego i owego. Simon ma szczere zamiary wykradzenia tajemniczego równania, ale gdy okazuje się, do czego mają one posłużyć rosyjskiemu oligarchowi, od którego owe zlecenie przyjął, zmienia zdanie i staje po stronie dobra, szlachetności i porywu serca. No...i żyli długo i szczęśliwie. Raczej.
A "Out Of My Mind", to jeden z dwóch dobrych numerów, na bardzo słabej płycie moich Duranów pt."Medazzaland". Niedobrze się na niej dzieje, smęty jakieś, nuda, brak polotu, pomysłów- MIAZGA. No i wtedy od zespołu odszedł John Taylor, więc dla mnie to był już tylko duet Le Bon/ Rhodes plus Warren Cuccurullo, którego nigdy specjalnie nie darzyłam sympatią. Totalna breja. Gdy usłyszałam po raz pierwszy ten album zaniemogłam na tydzień. Nie lubię, nie słucham. Ale "Out of My Mind" jest niezłe, przemyślane i świetnie zaaranżowane. Ciekawie. Jakby na gitarze grał George Harrison :) No i utwór ma doskonały teledysk, w którym Durani są nie do rozpoznania. Zwłaszcza Simon.
No ale do brzegu... Out of my mind ze zrzutami z filmu



i oryginalny teledysk. Naprawdę zacny.


10. MIEDZY SŁOWAMI (2003)/ ROXY MUSIC "MORE THAN THIS"





Sofia Coppola, córka zdolnego ojca, sama okazała się niezwykle kreatywną reżyserką i scenarzystką, chociaż jest to jedyny jak dotąd film jej autorstwa, który obejrzałam. Film "Między słowami" powstał w roku 2003 w dalekiej Japonii, która z perspektywy reżyserki, wcale nie zachęca do zamieszkania w kraju kwitnącej wiśni. Mnie samej nigdy do Japonii nie ciągnęło, chociaż do Chin i owszem :)
Ale wracając - scenariusz- Charlotte ( Scarlett Johanson) wraz z mężem, fotografem, który jest właśnie na topie, zamieszkuje jeden z Tokijskich wieżowców, który tak naprawdę jest miasteczkiem w miniaturze i można tam znaleźć wszystko. Wygląda to na hotel, ale kto tam wie, jak to się w Tokyo nazywa? Podczas, gdy mąż wyrusza do pracy, nasza bohaterka nudzi się straszliwie. Zresztą na pierwszy rzut oka widać, że  małżeństwo raczej nie rokuje na przyszłość. Zupełnie przypadkiem nasza bohaterka poznaje Boba, starzejącego się gwiazdora Hollywood, który trafił do Japonii, żeby zrobić tam reklamę whiskey Suntory. Tak swoją droga moje Durany swego czasu, też zrobiły reklamę tego samego trunku. Moim zdaniem durną jak marszałek Terlecki, ale kto tych Japończyków zrozumie? Przypominać? A przypomnę, chociaż wieś tańczy i śpiewa.

 

 

No dobra, wracając- reklama, w której bierze udział Bill Murray jest szlachetniejsza od duranowej o dekady i wydaje się, że trafia nie tylko do Japończyków, ale też do reszty gatunku homo sapiens. Choć Bill podczas jej kręcenia ma minę nietęgą, Japoński reżyser mówi dużo, a tłumacz interpretuje wypowiedź w kilku słowach.  Dziwne.

Nasi bohaterowie przypadają sobie do gustu, jest między nimi nić nie tylko porozumienia, ale też coś niedostrzegalnego- rodzaj fascynacji i rodzącego się uczucia. Pewnego wieczoru Charlotte zabiera swojego o kilkadziesiąt lat starszego, choć nowego kumpla, na spotkanie z autochtonami z Tokyo, a skoro jesteśmy w Tokyo, musi być karaoke. Właśnie tam Bill Murray śpiewa More Than This  zespołu Roxy Music. Scena kultowa. Moim zdaniem niby nic, a dzieje się. Warto sobie przypomnieć. Kilka spojrzeń i wiadomo o co chodzi. Jednak ta dwójka samotnych ludzi zdają sobie sprawę z tego, że jest wiele rzeczy, które ich łączą, ale jeszcze więcej tych, które ich dzieli... Nie żyli długo i szczęśliwie. Nie.

It was fun for a while
There was no way of knowing
Like a dream in the night
Who can say where we're going
No care in the world
Maybe I'm learning
Why the sea on the
More than this, you know there is nothing
More than this, tell me one thing
More than this, you know there is nothing....
 
Piosenka "More than this" pochodzi z jednej z najcudowniejszych płyt wydanych w latach 80-tych, a mianowicie z "Avalon" zespołu Roxy Music. To małe arcydzieło muzyki pop, pełne fantastycznych melodii, pięknych tekstów  i cudownych, ponadczasowych aranżacji. Kocham tę płytę i dopiszę tylko, że moje  Duran Duran pod postacią kapeli Arcadia, zerżnęli pomysł architektoniczny tego krążka na płycie "So red the Rose". Ale tylko strukturę. Melodie, aranżacje i teksty mieli swoje :) Kto nie wierzy  niech posłucha obydwu płyt. Są zachwycające!!! Chociaż Bryan Ferry w teledyskach z tego okresu był gigantycznym kabotynem i strzelał miny powalające z nóg.... ze śmiechu, choć pewnie on myślał, że taki sexowny :) Akurat :) 

Dla przypomnienia trailer

i przepiękna piosenka... More than this. Kto dzisiaj tak komponuje i aranżuje? 

 

9. YOUNG EINSTEIN (1988)/ ICEHOUSE "GREAT SOUTHERN LAND"

 

 

 To to jest film arcy komiczny, ironiczny i przesiąknięty rock'n'rollem w wydaniu Australijskim.  Gdy obejrzałam go po raz pierwszy, uśmiałam się po pachy, choć słowa prawdy o geniuszu Einsteinie tam nie było. Ale co tam, Australia rządzi się innym prawami. 

Bohaterem jest młody chłopiec o fascynującej, rudej czuprynie obcinanej staropolską metodą za pomocą garnka, mieszkający gdzieś w górach Tasmanii, na kompletnym zadupiu wszechświata. Podczas jednego z wieczorów, używając jedynie dłuta i młotka udaje mu się rozszczepić atom piwa!!!! Ta wybuchowa reakcja sprawiła, że w końcu piwo stało się napojem gazowanym!!!!  Fascynujące odkrycie spowodowało, że rodzina i przyjaciele wysyłają naszego bohatera na stały ląd, żeby mógł podzielić się ze światem tym epokowym wynalazkiem, zdobyć sławę i rozgłos. I młody Einstein wyrusza w podróż życia pokonując tysiące kilometrów, pieszo, łodzią, a nawet pociągiem, gdzie poznaje uwaga uwaga- Marie Curie. Nie naszą Polkę z Noblem, a nawet dwoma, tylko  Australijski odpowiednik. Oj tam. Mnie to tylko rozśmieszyło, natomiast znam osoby, które tym faktem były szczerze oburzone!!! Maria Curie (Ale nie Skłodowska, tylko Curie) Australijką???? Ha. w rzeczywistości  Maria od Alberta była starsza i jakieś 12 lat, co w filmie w ogóle nie ma nic do rzeczy, bo obydwoje są piękni i młodzi i w ogóle w cholerę z faktami i oceną historyczną. 

Oczywiście nawiązuje się romans, a nasz geniusz oprócz wynalezienia gazowanego piwa, wymyśla także deskę surfingową, (rzecz, bez której chyba żaden Australijczyk nie może się obejść), gitarę elektryczną (a właściwie urządzenie samogrające wielofunkcyjne), oraz (!!!!) Uwaga uwaga- samego Rock'n'rolla!!! A potem w glorii chwały, z Marią oczywiście u boku, wraca na łono rodziny i daje fantastyczny koncert na ganku swojej kurnej chaty. Kurtyna. 

Jak już wspomniałam film bardzo mnie rozśmieszył i łyknęłam go takiego jakim był, nie doszukując się prawd czy faktów. 

A sama ścieżka dźwiękowa fantastyczna, różnorodna i bardzo australijska. Szczerze polecam, bo dobrana i do obrazów i do humoru płynącego z filmu. 

Oczywiście wybrałam Icehouse, kapelę którą kocham od wielu, wielu lat i utwór Great Southern Land. Cudny, pulsujący, tajemniczy, australijski bardzo. Kocham utwór. No i polecam. Kawałek pochodzi z tej samej płyty, na której znajduje się "Trojan Blue" piosenka, o której pisałam w poście o muzyce lat 80-tych, a mianowicie "Primitive Man" z 1983 roku. Płyta numer w numer świetna!!!!! To były piękne muzyczne czasy. Wspaniałe.

No dobra, na koniec Great Southern Land z filmu, z plenerami


 

 i teledysk z zapowiedzią samego Iva Davisa. Australia... moje marzenie. 

 

 

8. SWEET NOVEMBER( 2001)/ LAURA PASSINI "IT"S NOT  GOODBYE"



Oj, jaki to piękny duet filmowy!!!!! Bardzo, bardzo piękni i utalentowani ludzie, w obrazie przypominającym "Love Story" z Ryanem O' Nealem i Ally Mc Grow. Choć nie ma tam synalka  milionera i córki emigranta z Italii, jest wielka miłość i śmiertelna choroba głównej bohaterki w tle. Chociaż główny bohater jest zamożnym facetem od kreowania reklam, a ona? Póki co, nie wiadomo. Wyjaśni się.

No dobra, historia jest taka- dwoje młodych ludzie zdaje egzamin na prawo jazdy i w wyniku przypadku nasza bohaterka o imieniu Sara (Charlize Theron) tegoż egzaminu nie zdaje, a winien jest temu Nelson, czyli cudny Keanu Reeves. On jest pracoholikiem zatrudnionym w branży reklamowej, a ona jest czarującą, ujmującą dziewczyną, która pomaga facetom znaleźć w nich samych coś fajnego i dobrego. Przez kalendarzowy miesiąc pomaga jednemu chłopakowi, który według jej opinii, zasługuje na jej pomoc. Wszechstronną :)  Deeverowi  (filmowe nazwisko Keanu) przypadł w udziale listopad, bo dziewczyna nie odpuściła przystojniakowi swojego fiaska egzaminacyjnego i wymusiła na nim ten czas, by wynagrodził jej to co zrobił. 

I tak oto Nelson zaczął nosić zaszczytny tytuł listopadowego chłopaka z kalendarza. Zamieszkał, choć nie bez nieporozumień, w ślicznym, eklektycznym mieszkanku razem z Sarą, która wyglądała jak aniołek. Za sprawą tej niezwykłej dziewczyny, życie naszego bohatera wywraca się do góry nogami, jest sporo zabawnych sytuacji, i nowych dziwacznych znajomości. Jednak Sara ma jakąś tajemnicę i sielanka zaczyna mieć się ku końcowi. Jakąż to tajemnicę ma Sara? No przecież napisałam na początku  tej opowieści. Młodzi ludzie zakochują się w sobie, a Nelson zmienia nastawianie do życia i do miłości o 180%. Niestety czas nie jest sprzymierzeńcem tych pięknych, młodych ludzi i film kończy się w rozdzierający sposób na moście... Chusteczki w dużych ilościach mocno wskazane, a nawet nieodzowne. Duża, bardzo duża ilość chusteczek, bo łzy leją się strugami!!!!! Piękny, wzruszający romans bez happy endu. 

 Piosenka  zaśpiewana przez Laurę Pausini "It's not goodbye" idealnie pasuje do tego filmu. Bardzo ładna melodia, zaśpiewana delikatnie przez kompletnie nie znaną mi dziewczynę, chociaż zajrzałam w wikipedię i  ma ta Laura całkiem spory dorobek. 70 milionów sprzedanych płyt???? To ja chyba na innej planecie mieszkam niż ona. No nie wiem, dla mnie ta dziewczyna wyłoniła się dopiero podczas oglądania filmu "Sweet November". Muszę się chyba doszkolić z jej twórczości, bo jest porównywana do Celine Dion czy pani Basi Streisand (no chyba wolne żarty).

Jeszcze raz polecam film, na długie jesienne wieczory, a piosenkę tak w ogóle, bo śliczna jest i już. 

Do obejrzenia trailer z filmu i teledysk też z wykorzystaniem kadrów z filmu. No i dobrze. 

 

Aha, obrazek, gdzie Keanu na scenie śpiewa w białej marynarce i muszce powala!!!!!

 

 

 7. MY BEST FRIEND"S WEDDING (1997)/ TONY BENNET FEAT FAITH HILL- THE WAY YOU LOOK TONIGHT.

 


 


No chyba każdy widział zwariowaną komedię z Julią Roberts, która dopiero, gdy jej stary przyjaciel postanawia się ożenić z inną, za wszelką cenę stara się go odbić z rąk przyszłej żony na milion sposobów???

Film już swoje lata ma, bo jest z 1997 roku, a nadal bawi i wzrusza. Mnie bardzo. Historia miłosnego trójkąta, gdzie o dziwo Julia, piękna Julia, jest na straconej pozycji, bo obiekt jej westchnień wybiera o zgrozo, dla mnie przynajmniej, blondi o urodzie Cameron Diaz. Dla mnie uroda panny Cameron zawsze była mocno dyskusyjna, a jej uśmiech przypomina mi uśmiech Jacka Nicholsona w roli Jockera w Batmanie. No cóż, ktoś dokonał takiego wyboru i trudno. Film broni się fabułą, aktorstwem, komicznymi sytuacjami i fantastyczną ścieżką dźwiękową. Aha, w tym projekcie gra jeszcze jeden ktoś, moim zdaniem bardzo w filmie niedoceniony, bo chodzi mi o Ruperta Everetta, w tamtym czasie ciacho, że ho ho.... Dobra, wklejam Everetta, który w filmie grał geja..ale jakiego!!! Ech. Ciachorowski Adonis. Wszystko w temacie. Te usta, rzęs dywany, kości policzkowe. A ciało..no proszę pań, to jest ciało stworzone do grzechu :) Było znaczy.

 
Wracając, po długiej serii nieudanych zamachów na przyszły związek swojego najlepszego kumpla, Julia kończy jako samotna singielka, smętnie siedząca przy nieruszonym torcie weselnym i wtedy zjawia się on... Boski Rupert i nie będzie z tego ślubu, ani sexu, ale będą tańce!!!! Na  Boga!!!! 

Jak już wspomniałam film ma świetną ścieżkę dźwiękową, ale nas interesuje ta najważniejsza piosenka głównych bohaterów, którą Julieanne (Julia znaczy) daje w prezencie parze młodej (dopóki sami nie znajdą swojej własnej piosenki), a mianowicie "The Way you Look tonight". W ścieżce dźwiękowej do filmu zaśpiewana przez Tony Bennetta. Piosenka jest stara jak świat, bo ujrzała światło dzienne już w roku 1936 i od tego czasu wielu wykonawców sięgało po tę cudną pieśń, między innymi Frank Sinatra, Rod Stewart czy Michael Bublee i tę ostatnia wersję lubię najbardziej. Piękna, wzruszająca, bardzo szlachetna... Ale u nas oczywiście wersja Tony Benetta.
 
 


   



5.CITY OF ANGELS (1998)//GOO GOO DOLLS "IRIS"



Hm, podobno aniołowie zostali stworzeni przez Boga ze światła i ich powinnością, jedyną i słuszną zresztą, jest służenie mu, co jakby średnio mi się składało z odtwórcą głównej roli Nicolasem Cage. Dlaczego zapytacie? Ano dlatego, że kilka lat wcześniej widziałam go w filmie "Dzikość serca" jako Seilora, z nieodłączną fajką w zębach i w marynarce z wężowej skóry, który robił niezbyt miłe dla oka rzeczy, bardzo, ale to bardzo mało anielskie. No, ale dobra, byli też aniołowie upadli, którzy odczuwali głód, pragnienie, a nawet płodzili  dzieci z ludzkimi kobietami, więc tutaj jakby bliżej... no i ta wężowa skóra...Anioł w skórze węża? Mówi wam to coś? Jest się o co zaczepić.

O czym jest historia? Anioł Seth (Nicolas Cage oczywiście), którego powinnością jest odprowadzanie dusz zmarłych osób w zaświaty. Seth będąc akurat w szpitalu w sprawach służbowych, zakochuje się w lekarce Maggie (Meg Ryan), pani kardiolog, której pacjent umiera na stole operacyjnym. Zakochuje się w niej tak bardzo, że postanawia porzucić swój odwieczny fach anielski i zostać istotą śmiertelną. Czyli w nawiązaniu: historia stara jak świat- anioł upadły, dla ziemskiej kobiety odchodzi od Boga, by spędzić z nią swoje śmiertelne życie na dobre i na złe. Do końca jej lub jego.... Jej zwłaszcza niestety. Zajrzałam sobie w listę aniołów upadłych, jest ich 69, ale Setha tam nie było, więc chyba teraz trzeba go dopisać? Tak dla równego rachunku. 

Pani doktor  przez większość filmu wyczuwa intuicyjnie swojego niewidzialnego stróża, który bezwstydnie ją sobie podglądał (chłopak zmienił funkcję, chyba bez konsultacji z Górą???), a nawet poznaje go osobiście, bo Seth posiadał takie umiejętności... i iskrzy. Pani doktor odchodzi od swojego dotychczasowego partnera, by pojechać do chaty w górach. Tam po trudach i tarapatach, w strugach deszczu z tego co pamiętam, dociera także nasz śmiertelny już aniołeczek i wiadomo, że mokry anioł może śmierdzieć jak zmokła kura, więc szybka kąpiel i suszenie przy kominku i proszę bardzo, anioł już nie jest prawiczkiem. Ta dam.

Ale, ale film dobrze się nie kończy, jest płacz i rozstanie.... i wielki żal, bo przecież miało być zupełnie inaczej. No, ale życie doczesne, to nie życie anielskie i wszystko może się zdarzyć. Life is brutal and full of zasadzkas. Szkoda pani doktor. 

Co do piosenki "Iris" zespołu Goo Goo Dolls to powstała w roku 1998 i w momencie, gdy zagościła na ścieżce dźwiękowej do filmu "Miasto Aniołów" dopiero została zauważona. Konsekwencją tego była wielotygodniowa obecność na amerykańskich listach przebojów, tytuł Najczęściej Granego Utworu 1989 roku, oraz Najczęściej Wykonywanej Piosenki z filmu, a także w następnym roku, 3 nominacje do nagrody Grammy. Był fejm. Brawa. Przypominam zatem i trailer i tę zacną pieśń, która już zawsze będzie kojarzyć mi się anielsko. I tak mi się jeszcze przypomniało, pierwszym filmowym aniołem, który naprawdę mi się podobał, był anioł z filmu Barbarella...Miałam wtedy 7 lat i byłam nim zachwycona. Ten to miał sznyt anielski :)

                                           

 

 

 

 

 4. SILENCE OF THE LAMB (1991)/Q LAZZARUS "GOODBYE HORSES"



Wydawać by się mogło, że w filmie "Milczenie Owiec" nie ma żadnych piosenek, przynajmniej takich, które można by było zanucić, a tutaj niespodziewajka. Jest i to jak widać u mnie na liście dosyć wysoko. 

O czym film? No chyba każdy wie? Psychopata z piekła rodem, uprowadza i zabija młode, pulchne  kobiety, by tuż po ich śmierci, po prostu je oskórować. Obdzieranie ze skóry nie jest rzeczą powszechną, stąd morderca otrzymuje przydomek Buffalo Billa, westernowego bohatera rodem z Dzikiego Zachodu, który słynął z zabijania i skórowania  bizonów. Ta trudna sprawa zostaje powierzona młodziutkiej i mało doświadczonej agentce FBI- Clarice Starling. Szef FBI wpada na pomysł, żeby w odnalezieniu psychopaty pomógł inny zdrowo walnięty na rozumie szaleniec, na dodatek kanibal, który zjadał swoje ofiary, niejaki Hannibal Lecter. Tymczasowo zamknięty w lochach zakładu zamkniętego pod specjalnym nadzorem. Hannibal, oprócz tego, że słynął z doskonałej kuchni opartej na ludzinie, był też psychiatrą. Niezwykle inteligentnym i niebezpiecznym psychiatrą. Na dodatek bezbłędnie stawiającym diagnozy. 

Hannibal- kanibal pomaga Starling w śledztwie, ale nie za darmo. Ceną są wspomnienia Clarice, w tym tytułowe, dziecięce wspomnienie zarzynanych owiec, po których zostało tylko milczenie i stany lękowe....Poza tym śledztwo wcale nie było proste, podpowiedzi Hannibala były skomplikowane, a sam doktorek, nieupilnowany należycie i zlekceważony, dokonuje rzezi dwóch policjantów i zawiewa w świat. 

Jednak Starling wiedziona  jakimś dziwacznym przeczuciem puka do drzwi naszego Buffalo Billa, który w filmie nazywa Jamie Gump. Co się wydarzyło w jego piwniczce, gdzie szył swoje kreacje, to głowa mała, a kto nie widział powinien zobaczyć, zamiast czytać moje spojlery. 

A piosenka "Goodbye Horses"? Naprawdę fajna, zaśpiewana niezwykłym głosem dziewczyny, (chociaż ja myślałam na początku, że to śpiewa facet) która podobno wcześniej była zatrudniona jako taksówkarka w NY. Kariera średnio udana, a wokalistka praktycznie nie znana poza tym kwiatkiem - Q Lazzarus. Reżyser filmu "Milczenie owiec" wykorzystał ten utwór w swoich dwóch filmach : W "Poślubionej Mafii"  z Michelle Pheiffer z 1988 roku i w 1991 właśnie w "Milczeniu owiec" Artystka zniknęła z horyzontu muzycznego, ale piosenka została. Zresztą doczekała się wielu coverów. Osobiście bardzo lubię cover zespołu Psyche. https://www.youtube.com/watch?v=vSlhRkeOgps

A kiedy słyszymy ten utwór w filmie? Jest taka scena, gdy Jamie Gump, wymalowany jak stara lampucera, w skalpie ściągniętym z jednej ze swoich ofiar, stroi się i tańczy przed lustrem zadając sobie pytanie "Would you fuck me? I'd fuck me. I'd fuck me hard..." i tańczy właśnie do "Goodbye horses". Scena już kultowa.

Poniżej, zamiast trailera.

  




i powyżej oryginalny teledysk. Goodbye horses. I'm flying over you..... 

3. THE BUTTERFLY EFFECT (2004)/ OASIS "STOP CRYING YOU HEART OUT"


Efekt motyla, czyli chaos tereministyczny, cokolwiek to znaczy :) Ok, tak naprawdę o tym, że małe , niepozorne zdarzenia, zmieniają bieg historii, ratują życie lub wręcz przeciwnie- powodują jego stratę. Anegdotycznie zazwyczaj porównywane do machnięcia skrzydłem motyla np. w Australii, które może spowodować tornado w Karolinie Północnej. Poczytajcie sobie, bo temat niezwykle interesujący, a my tu mamy pisać o filmie i piosence. 

Głównym bohaterem jest Evan Treborn, grany przez Ashtona Kutchera i paczka jego przyjaciół, w tym dziewczyna, która jest miłością jego życia- Kayleigh. Film jest BARDZO skomplikowany i nie można sobie tak na chwilę nawet wyjść na siku, bo coś wam umknie i będzie kłopot ze zrozumieniem, co z czym trzeba jeść. Na szczęście jest stop- klatka :)

W skrócie: Evan od małego ma kłopoty z pamięcią i nie potrafi wyjaśnić jak doszło do pewnych wydarzeń w jego życiu. W tym celu jego ojciec, który trafił do szpitala psychiatrycznego, jakby z tych samych powodów, namawia go do prowadzenia dzienników, które pomogą mu trenować pamięć. Sam miał nie tylko podobne dolegliwości, ale też skłonności mordercze względem syna. Dzięki tym dziennikom chłopak odkrywa, że potrafi za ich pomocą podróżować w czasie, a nawet zmieniać przyszłe wydarzenia. Po kilku próbach, okupionych praktycznie całkowitym zniszczeniem mózgu, zdaje sobie sprawę, że cokolwiek zrobi, to i tak wszystko krew w piach i jest coraz gorzej. Lini czasu w tym filmie jest kilka, 5 albo 6 nawet i są 4 alternatywne zakończenia filmu , chociaż najbardziej znane jest to na ulicach wielkiego miasta, gdzie Evan i Kayleight mijają się niczym dwoje nieznajomych sobie osób....Ale czy aby na pewno? Wersja reżyserska durna, chociaż reżyserów jest dwóch, więc pewnie nie mogli ustalić, kto ma rację. A co się działo po drodze w tym filmie, to trzeba zobaczyć. 

Piosenka pochodzi z albumu "Hethen Chemistry "z 2002 roku i zagrała jeszcze w dwóch innych filmach: "Moja dziewczyna wychodzi za mąż" i "Ptaki Nocy". Jestem średnią fanką angielskiej flegmy braci Gallagherów, ale mają swoje perełki, a "Stop Crying your Heart Out" jest jedną z najpiękniejszych, nie tylko muzycznie, ale też tekstowo.  Ballada spotkała się podobno z mieszanym odbiorem i była mocno krytykowana przez tzw. znawców, jako "rozczarowująca i nieciekawa"???? Co ludzie za głupoty wymyślają?. 

Moim zdaniem jest absolutnie nietuzinkowa, przemyślana i brzmi fantastycznie. 

You'll never change what's been and gone

Cause all of the stars are fading away
Just try not to worry you'll see them some day
Take what you need and be on your way
And stop crying your heart out  ....

Trailer z filmu

  

i teledysk 


2. MERRY CHRISTMAS MR. LAWRENCE (1983)/ DAVID SYLVIAN FEAT RYUICHI SAKAMOTO- "FORBIDDEN COLOURS"



No i po kilku miesiącach pisania (tak, tak tyle czasu mi to zajęło, chociaż pisałam rzadko i niewiele) dotarliśmy do miejsca drugiego mojego topu. 

Film nie najmłodszy, bo z 83 roku, a tematyka wojenna i nie tam żaden Wietnam, tylko II Wojna światowa. 

Jest rok 1942 i do japońskiego obozu jenieckiego na Jawie, trafia Anglik- Jack Cellers. Jest on  mało zdyscyplinowanym jeńcem, niepokornym i nieposłusznym, co w oczach karnych Japończyków jest nie do przyjęcia. Ma też swoją tajemnicę. Drugim bohaterem jest kapitan obozu Yanoi (w tej roli sam Sakamoto), który odczuwa niezwykłą fascynację jasnowłosym Brytyjczykiem i vice versa. Ma to podtekst homoseksualny, ale zdecydowanie nie jest to film gejowski. Starcie dwóch kultur i dwóch zupełnie odmiennych wartości, kompletnie innych światów, a mimo wszystko istnieje tu jakaś nić porozumienia duchowego i mentalnego. Film kończy się źle, a nawet bardzo źle dla obydwóch bohaterów. Japończycy mieli naprawdę wymyślne kary dla "winowajców"..Oczywiście zachęcam do obejrzenia.

 Doskonała gra aktorska, lekkie szaleństwo Davida Bowie, który udowodnił, że potrafi być fantastycznym aktorem, pomimo tego, że była to jego jedna z pierwszych głównych ról. 

A piosenka? Może wspomnę tylko, że całą muzykę do filmu skomponował Ryuichi Sakamoto, czyli  kapitan Yanoi. Tytuł piosenki został zaczerpnięty z powieści japońskiego pisarza Yukio Mishimy, z 1953 roku pt. Forbidden Colours" i podobnie jak "Merry Christmas..." podejmuje temat homoseksualizmu. Zakazane kolory, czyli w dzisiejszej hejterskiej narracji prawej strony sceny politycznej, a także Kościoła Katolickiego- tęczowej szmaty. Jest to tak nieludzkie, obrzydliwe i homofobiczne, że rzygać mi się chce na samą myśl o tym pierdoleniu głupot o "ideologii LGBT". Ludzie homoseksualni byli od początku istnienia gatunku homo sapiens i trzeba być skończonym kołtunem i tłukiem, żeby wierzyć w te brednie wygadywane przez zgreda Jędraszewskiego i jemu podobnych homofobów i  głupków. 

Piosenka jest przepiękna. Ma prościutkie intro i przecudną linię melodyczną. Do tego dochodzi wokaliza Davida Sylviana, trochę łzawa i manieryczna, ale właśnie tak wtedy śpiewał Sylvian. Ten utwór ukazał się kilka razy na jego płytach. Po raz pierwszy jako strona b singla "Red Guitar" w 1984 roku, ale ja najbardziej znam ją z mojego ukochanego albumu Sylviana "Secret of the beehive" z roku 1987. Kocham, uwielbiam ten kawałek. To on sprawia, że gdy tylko dźwięki tej płyty cichną, od razu włączam ją na nowo. W słuchawkach jest to po prostu jakiś kosmos. 

...ta miłość ma zakazane kolory, tylko nie rozumiem dlaczego wszyscy są ekspertami od jej oceny, skoro dotyczy tylko niewielkiej ilości ludzi? Ludzi, którzy zasługują na szacunek i tolerancję, bo mają bijące serca, które są zdolne do miłości, a także dusze, zdolne do poświęcenia? Hm? 

 

 


 Powyżej oryginalny teledysk, ale mocno przesterowany i nie oddający piękna tej piosenki.

Dlatego jeszcze raz w wersji De Luxe. 



1. BAGDAD CAFE (1988)/ JEVETTA STEEL "I"M CALLING YOU"




No i proszę, mój numer 1. Znowu stare filmisko, bo rok 1987. Produkcja jest amerykańsko- niemiecka, co wtedy nie było takie oczywiste, a teraz takie kooperacje to chleb powszedni. 

Fabuła?Fikuśnie ubrana, niemłoda już Niemka Yasmin, rozstaje się z mężem gdzieś na końcu świata, na pustyni w Arizonie, gdzie diabeł mówi dobranoc, a suche trawy w kłębach walają się aż po horyzont. Ciągnąc za sobą walizę, dociera do tytułowego baru, o nazwie "Bagdad Cafe", gdzie właścicielką jest wyzwolona, czarnoskóra Brenda, kobieta energiczna, matka dwójki nastolatków i niemowlaka. Yasmin nigdy nie była na pustyni i nigdy nie rozmawiała z czarnoskórymi ludźmi!!!!Dodatkowymi lokatorami jest włoski kucharz, artysta - tatuażysta, oraz hollywoodzki dekorator z dawnych, minionych, świetnych czasów. I w to towarzystwo wpada Yasmin, wyglądająca jakby właśnie skończyła nagonkę na jelenia w Bawarckim lesie. Takie zderzenie hadronów. A skoro jest Niemka, to zaczynają się niemieckie porządki :) Obydwie panie zaprzyjaźniają się. Niemka odrzuca swoje sztywne wychowanie, a nawet uniformy myśliwskie i zdradza swoje "czarodziejskie" moce, zamieniając psią budą w roziskrzony, błyszczący reflektorami kabaret. Fajna opowieść o przyjaźni i o tym, że zmiany są dobre i potrzebne!!!!!

A piosenka jest dokładnie o tym, o czym jest film. Taki zbieg okoliczności. 😃 Pustynna droga z Vegas do nikąd i zepsuty ekspres do kawy. Zapomniane miejsce, które lepiej ominąć szerokim łukiem. Suchy pustynny wiatr i płaczące gdzieś w oddali dziecko.... Ale zmiana nadchodzi i jest bliżej niż ci się wydaje. Prosty tekst, zaśpiewany w niezwykły, przejmujący sposób przez Ivettę Steele, niewymuszonymi środkami i prościuteńką aranżacją, ale kurczaki popieprzone, jakież to robi wrażenie!!!!!!! Jak to brzmi w ogóle???Jaki ma potencjał????. Ciary na plecach. Piosenka dostała Oscara w 1989 roku za Najlepszą Piosenkę Filmową. Brawa na stojąco. BRAWA!!!!

Autorem tekstu jest Bob Thelson, którego wersję można także usłyszeć w filmie, ale Ivetta bije go na głowę swoją interpretacją. Poza tym wiele, wiele coverów doczekał sie I'm calling you. Także w Polsce, przepięknie zaśpiewała ją Dorota Osińska w programie The Voice of Poland. 

  

Trailer

 


I  mój numer 1!!!! Ivetta Steele "I'm Calling You". Przecudowna! Aż dziwne, że piosenka nie doczekała się teledysku. Szkoda.

 

No i co kochani, udało się dobrnąć do samego końca?. Gratuluje wytrzymałości. Zapytacie dlaczego tych miejsc jest 16 w TOPie? Ano dlatego, że jako osoba roztrzepana, o mało nie zrobiłabym tego samego błędu co w topie z coverami, gdzie na miejscu 2 miała być Alanis Morisette i jej wersja "Crazy", a nie ma.... Trudno, może kiedyś zrobię jeszcze jakiś inny. 

Póki co kończę przed październikiem hy hy....czyli nie było mnie 5 miesięcy, ale uwierzcie, to były pracowite miesiące, choć na innych frontach. Myślę, że niedługo o tym napiszę. I na pewno nie może zabraknąć sprawozdania z kolejnego zlotu fanów Duranów, bo pomimo pandemii (ratunku, bo mam tego prania mózgu już serdecznie dosyć) odbył się w ostatni weekend i było jak zwykle cudownie. 

No to co? Dzięki jeszcze raz za odsłuchanie, przeczytanie i ciekawe czy top się spodobał?



2 komentarze: