Kilka razy pisałam już o Rudawach Janowickich jako o przepięknych, chociaż niezbyt wysokich górach, pełnych zachwycających zakątków, malowniczych widoków, ukrytych kaplic, cudnych i zadbanych pałaców i parków, przedziwnych formacji skalnych oraz oczywiście kolorowych zbiorników wodnych.
Tym razem wybraliśmy się w miejsce, w którym jeszcze nie byliśmy, a mianowicie w okolice Strużnicy i tamtejszych atrakcji w postaci niezwykłej skały o nazwie Enis... Jak widać na obrazku, nazwa ma związek z wyglądem tejże formacji, bo wygląda jak wielki 20 metrowy fallus strzelający prosto w niebo. Ta formacja skalna wraz z tym ślicznym naturalnym obeliskiem już w XIX wieku na mapach nazywana była Teufelkirche, co w tłumaczeniu znaczy Diabelski Kościół. Podejrzewam, że okoliczna ludność tak ją nazywała już dużo wcześniej. W czasie wojen husyckich spotykali się tam pozbawieni swoich świątyń protestanci, co dla Katolików było czymś nie do przyjęcia, magicznym i mistycznym. A nawet diabelskim. Naprawdę? Katolicy to zawsze coś głupiego wymyślą, a jak ma to coś wspólnego z naturą, to już na pewno jest szatańskie i nieczyste. Wiem, że w Wałbrzychu, zanim wybudowano Kościół Zbawiciela, protestanci też spotykali się na mszach w lesie. A gdzie się mieli spotykać? Najlepiej nigdzie, morda w kubeł i nawracać się, bo tak by chciał KK, a tu figa.