środa, 4 sierpnia 2021

Grillowy lipiec.


 No tak, lipiec grillem stał. Począwszy od klasycznego dla przyjaciół zaraz na początku miesiąca, a skończywszy na mini imprezie integracyjnej z moimi ziomkami z pracy. Dlaczego akurat u mnie w ogrodzie?A dlaczego nie? Mam mnóstwo miejsca i lubię ludzi z mojej roboty, więc pomysł wpadł mi do głowy w środę, a w niedzielę został zrealizowany. Szkoda, że w niedzielę, ale nie było innego wyjścia. Pracujemy na zmiany, więc niedziela była jedynym dniem wolnym dla wszystkich...Gorzej z poranną zmianą w poniedziałek. Na szczęście ja miałam zmianę popołudniową 🙌Wiem, że niektórym było ciężko wstać skoro świt, zwłaszcza, że z imprezy wyszli po 1 w nocy .... Jest chęć powtórzenia i na pewno się o to pokuszę. Ostatnio nie przyszli wszyscy. Kto nie był ten trąba i niech żałuje.


Na początku lipca, jak już wspomniałam grillek z przyjaciółmi, trochę wcześniej niż zwykle i chyba miałam jakieś przeczucie, bo zazwyczaj organizuję takiego grilla w rocznicę naszego ślubu, czyli w sierpniu, a teraz się okazało, że wszyscy w rozjazdach i w sierpniu to ja mogę psa w nos pocałować, więc sami też zabieramy tyłki w troki i lecimy do Turcji na tydzień w okolice Bodrum. Dobrze, że tam, bo południowe wybrzeże tureckie w ogniu. Palą się okolice Alanyi, Antalyi i Side. Straszne to jest, potworne!!!!Rano obejrzałam zdjęcia i filmy z tamtych kurortów. Wściekły ogień, a dym widać aż na Rodos. Zobaczymy, mam nadzieję, że Turcy ogarną ten straszny pożar. Mnie takie kataklizmy zawsze przerażają. Pamiętam potworny pożar na Syberii kilka lat temu. Ile zabitych, popalonych żywcem zwierząt, ile połaci lasu, który nieprędko odrośnie. Masakryczne wspomnienia. Dlatego u mnie wspomnienia tylko dobre, z uśmiechniętymi paszczami ludzi, których zawsze serdecznie witam :) Oczywiście fotki by Tomek Ostry Ostrowski. Impreza klasyczna. Graliśmy w planszówki, w tym w naszą ulubioną ostatnio o nazwie Aliasy, czyli faceci kontra kobiety. Jeszcze się tak nie zdarzyło, żeby kiedykolwiek wygrali chłopcy. Zawsze dostają łomot i tym razem chociaż na początku obrywałyśmy, doszłyśmy ich i zaczęłyśmy prowadzić. Na co ten mały chłopiec, który stoi po lewej stronie zdjęcia, Franio strasznie się na nas obraził i strzelił focha. Co to ma być w ogóle, żeby faceci przegrywali z babami? Z BABAMI???? No jeszcze długie życie przed tym młodym facecikiem i pewnie baby kilka razy nosa mu utrą :) Będzie się musiał przyzwyczaić.  Oburzenie było naprawdę święte, co mnie bardzo rozbawiło. A sam grill pod wpływem covid 19, kto się szczepi, kto nie i zażarte dyskusje. Ludzie, jesteśmy dorośli, jak ktoś nie chce, nikt nie powinien zmuszać. My przyjęliśmy z Mariem 2 dawki, zrobiła to także nasza Marcela, ale Gosia już nie  i to jest jej wybór i jej decyzja. Zyjemy, nie świecimy w ciemnościach, nie łączymy się tajemniczym wi-fi z Billem Gatesem i mam nadzieję, że nawet jeśli znowu zachorujemy, będzie to forma dużo łagodniejsza. Nie chcę nikogo zarazić, a już na pewno nie chcę leżeć pod respiratorem. Wszelkie teorie spiskowe w temacie szczepionek uważam za przesadzone, a klepanie głupot, że w miejscu ukłucia trzymają się magnezy z lodówki to skrajna głupota. Znam kilkadziesiąt osób, które się zaszczepiły. Nic się nie wydarzyło. Są uśmiechnięci, zdrowi, a przede wszystkim chcą jak najszybciej wrócić do normalności. Znam tez zażartych wrogów szczepionki, którzy karmią się tematem i niepotrzebnie tylko nakręcają. Po co, pytam? My już jesteśmy pod drugiej stronie barykady. Czas pokaże kto miał rację. Aha, na naszym dokumencie o zaszczepieniu był cały skład szczepionki. Zadnych mikroczipów tam nie było :) Taka niespodzianka.

tradycyjna grupówka z przyjaciółmi




Z Mirelką, Agą i Tedzikiem oraz pijanym arbuzem.


i moje ziomki z roboty z osobami, z którymi zapraszałam.


i z przyszywaną" córką" Kasią

W lipcu po rocznej covidowej przerwie wrócił  festiwal Castle Party i nietypowo, bo na początku miesiąca. Okazało się, że  byli tam nasi starzy znajomi ze Słowacji Duran Majo z żoną i bardzo chciałam się z nimi spotkać. Chcieć, a spotkać się, to jednak czasami nie idzie w parze. My przyjechaliśmy do Bolkowa dopiero w niedzielę i to  dosyć późno, a nasi znajomi już byli na zamkowym koncercie oglądając zespól Lebanon Hanover, a docelowo Lacrimosę, która była gwiazdą festiwalu. Szkoda, ale wcale się nie dziwię, że wybrali koncert :)  Jeśli Słowacy przyjadą w przyszłym  roku, zepnę bardziej poślady. Tradycyjnie rewia mody. Podczas tego festiwalu, były modne uszy elfa oraz cylindry. Aha, wyremontowano Bolkowski rynek robiąc z niego klasyczną betonozę. Wyrwano stare, piękne drzewa i w to miejsce posadzono 4 patyki. Co za dziadostwo. Kto w ogóle pozwala na takie barbarzyństwo? Nigdy nie zrozumiem takiej polityki.


i mój Słowacki przyjaciel... oczekujący na Marzannę, która niestety nawaliła.

Co do koncertów, to w końcu (nareszcie) doczekałam się ponownie Korteza, tym razem w Starej Kopalni w Wałbrzychu. 2 lata posuchy koncertowej i w końcu taka gratka jak Kortez, którego bardzo lubię, cenię i szanuję. Uważam go za jednego z pięciu topowych, młodych wokalistów, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. Podsiadło, Daria Zawiałow, Krzysiek Zalewski, Kortez i Mata robią swoje. Dodałabym Brodkę i Melę Koteluk, a ostatnio Arka Kłusowskiego. Oczywiście jest jeszcze sporo młodego narybku, bardzo zdolnego i kreatywnego, ale tę piątkę uważam za top topów. Podsiadło na Narodowym to szczęka zbierana z podłogi. Idziemy na jego koncert we wrześniu. Odkładany od czerwca ubiegłego roku, mam nadzieję, że się odbędzie i będzie czarodziejsko. 


 

A Kortez w Wałbrzychu na powietrzu. Super, ale co? Miejsca siedzące. Na koncercie? No trudno. Pojechaliśmy z Agnieszką, która także jest Kortezową fanką.  Nawet sporo ludzi, posiadali i czekają. Mała obsuwa czasowa i wyszedł. Blade oklaski. Bardzo blade. A zaczął pięknie od "Pocztówki z kosmosu", tym swoim głębokim barytonem i nie odpuścił aż do końca. Po każdej piosence te zdechłe oklaski, anemiczne i wymuszone. Jesu, jaka siara. Wszyscy siedzą i nagrywają na te kretyńskie telefony koncert, jak statyści, a nie widzowie. Patrzyłam na to towarzystwo i nie dowierzałam. A grał naprawdę świetnie i same hiciory, muzykalnie wirtuozeria, a tylko 4 muzyków na scenie. Zadnych piór w dupie, fajerwerków, bezsensownych efektów specjalnych-tylko przestrzeń, klimat i atmosfera jaki wytworzył on i jego zespól. Po półtora godzinie powiedział dobranoc i zszedł ze sceny. Oniemiałam!!!!! Jak to do cholery??? To ja tyle czekałam, a tutaj koniec. Nasz sektor w końcu nie wytrzymał i tak darliśmy ryje, że wywołaliśmy Korteza z powrotem na scenę. Wszedł, powiedział znowu dobry wieczór i zagrał "Z imbirem"... Teraz już nie dałam się posadzić na krześle, tylko machałam latarenką, śpiewałam i tańczyłam. Szkoda, że tak niewiele osób poszło w moje ślady. Czy ludzie przez tę pandemię zapomnieli czym jest dobra zabawa na koncercie??? WHY???? Ludzie, ogarnijcie. Sam koncert przepiękny. Kortez nie jest szołmanem, ale ma w sobie taki magnetyzm i klasę, że tylko z nim koncertować, wzruszać się i śpiewać. Nigdy więcej nie dam się posadzić na koncercie rockowym na krzesełku. Basta. A na facebookowym profilu Korteza osobiście go przeprosiłam za tę mierną publiczność. Obciach po całości, żeby przyjść na koncert i zachowywać się jakby uwierał ich pogrzebacz w tyłku. Porażka.



A tak poza tym ciepłe lato, ale nie upalne. Trochę pada. Wycieczkowa pogoda. Mieliśmy jechać na Czeskie Morawy na długi weekend, ale to chyba przełożymy na jesień, a w jakąś sobotę skoczymy w okolice Hradca Kralove, bo to tuż za miedzą, a tereny piękne i niezwykle urokliwe. Temat odkładany od dawna, czas zrealizować.

A z dobrych wiadomości schudłam i znowu mieszczę się w spodnie w rozmiarze 38 😄😄😄 Taka niespodzianka :) To do napisania. Będzie wycieczkowo. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz