piątek, 18 listopada 2022

Duran Duran i ja. Dekada 5. Początek


 Wiem, że przywaliłam z odstępem czasowym pomiędzy postami, ale piszę teraz zupełnie coś innego i poświęcam temu projektowi właściwie wszystkie swoje wolne chwile, a przecież poza tym, potrzebna jest też chęć na pisanie, oraz coś w rodzaju weny, chociaż w moim przypadku jest to tylko taka malutka wenka, wenunia. Jestem dopiero w połowie, więc jeszcze chwilę mnie na tym blogu nie będzie. 

Ale... no właśnie. Skumulowało się kilka ważnych rzeczy wokół mojego ulubionego zespołu i choć większość z nich to same pozytywy, jedna wiadomość zmiotła wszystko co dobre, optymistyczne i pozwalające na szersze spojrzenie w przyszłość. Ale po kolei. 

 


 

Po pierwsze, primo. W październiku, jakoś pod koniec miesiąca, minęło 40 lat, od czasu mojego wielkiego zauroczenia zespołem Duran Duran. Nie pamiętam dokładnej daty, ale musiał to być jakiś środek tygodnia, gdy we 3 z Fatmą i Ciamajdą odkryłyśmy w magazynie"Na przełaj" malutkie zdjęcie z Duranami, a chwilę później usłyszałyśmy w radiu Luxemburg kawałek "Save a Prayer" i wsiąknęłyśmy w tę muzykę na całe dziesięciolecia. No przynajmniej ja, bo chociaż za Fatmę mogę cokolwiek napisać, za Ciamajdę już raczej nie, bo nie mam bladego pojęcia jaki w tej chwili jest jej stosunek do zespołu oraz ich muzyki. Nie mamy kontaktu ze sobą. Zainteresowanych odsyłam do posta pod tym linkiem https://boxfullofhoney.blogspot.com/2016/01/duran-duran-i-ja-dekada-pierwsza.html

Tak czy siak, minęło 40 lat i doprawdy nie wiem ani jak ani kiedy. Piękna rocznica, a zespół nadal w świetnej, światowej formie. O tym jeszcze za chwilę. 


 

 Po drugie, primo. Odbył się kolejny zlot duranowy. Tym razem już 13, ale wcale nie pechowy, chociaż może trochę?Trudno było nam w tym roku ogarnąć temat i znaleźć odpowiednie miejsce na zlot. Początkowo miał się odbyć w okolicach Łodzi, ale 2 osoby stanowczo odmówiły twierdząc, że to dla nich za daleko. OK, przeszukaliśmy środkową Polskę i padło na Kórnik, ale wyszło trochę drogo i nie było sali do biesiadowania. Więc znowu poszukiwania i ja znalazłam Włocławek, całkiem fajny, Adaś jakiś Młyn Olchowy czy Jaworowy, nie pamiętam i jeszcze coś tam, ale Aga z Koszalina chciała zrealizować bon wakacyjny, ostatni i rzutem na taśmę, a tam się nie dało, a Jacek z Monią z Łodzi, chcieli coś bliżej Szczecina, bo w niedzielę rano mieli być na przysiędze u ich syna Marcina. Więc co? Monia znalazła miejscówę w Sierakowie, gdzie i bon i salka i nawet mogłam zabrać Misia ze sobą. Gosia z Bartkiem w sierpniu wyprowadzili się do Wrocławia i naprawdę mamy mały problem z zostawieniem zwierzaków z kimkolwiek. O ile do kotów (a mamy ich 4!!!) ktoś może podejść i je dokarmić, to z Misiem jest już zupełnie inna para kaloszy. Tak więc, w tym roku zabraliśmy Miśka na zlot ze sobą do Sierakowa, gdzie już zlatywaliśmy się kilka lat temu, ale nie o miejsce tu chodzi, tylko o wspólnie spędzony czas i duranowanie. Zawsze.

W piątek mieliśmy zaplanowane ognisko na które przygotowaliśmy z Mariem śląski kociołek z ziemniaczkami, grzybkami, innymi warzywami, wędzonką i karkówką. Trochę na początku wyszedł twardawy, ale po dogotowaniu był już pyszny. Poza tym kiełbaski, pieczone ziemniaki i całe morze innego dobra. Jak zwykle nagadać się nie mogliśmy. W tym roku po kilku latach nieobecności znowu zobaczyliśmy Bebe, która przyjechała ze swoją siostrą Helenką i Danielem, który był już z nami na kilku zlotach. Z kolei z Gdańska z Monią i Adasiem przyjechała Madzia, która też kilka lat nie zaszczycała nas swoją obecnością, ale tym razem postanowiła się z nami zintegrować. I co mnie bardzo ucieszyło, bo to zawsze dobrze o nas świadczy 👼 Dojechał też nasz pan od "matematyki"- Gardziel. Ponad 20 osób.


Z Agą. Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?



Ognisko ma w sobie coś magicznego i zamierzchłego. Chyba będziemy je robić co roku.

kociołek się pitrasi.

i barek w aucie Adama. Chyba nawet nie zauważył nowej rejestracji :).... A z głośników obowiązkowo leci DD :)

W sobotę rano śniadanko, a potem spacer nad jezioro, gdzie już niestety wszystko pozamykane na głucho. Po sezonie w takich miejscowościach jak Sieraków jest już jesiennie i smętnie, a samo miasteczko i jego atrakcje widzieliśmy już kilka lat temu. Poszlajaliśmy się po okolicy gadając o życiu i o tym co się wydarzyło w ciągu ostatniego roku u nas prywatnie, ale także Adaś opowiedział o koncertach Duran Duran na których był w Helsinkach i Londynie. Wieczorem umówiliśmy się na wspólne duranowanie i odtańczenie topu z ostatniej płyty, na który wszyscy gremialnie oddaliśmy swoje głosy, a Adaś jak zwykle wszystko pięknie policzył, posegregował i odczytał, gdy nastał odpowiedni czas. 

Misiek w akcji na plaży


panie piją wodę, a panowie piwo


Z Danielem. Dorosłym już facetem.

Jak nie żmije, to pomór świń...afrykański zresztą cdn...




Melduję posłusznie, że to jest kaczka



no właśnie. KIM?



kaczka z innej strony.




 



i tradycyjnie fotka z pielgrzymki.

Ale zanim TOP, także Adaś zorganizował konkurs "Jaka to melodia", utworów pochodzących z ostatniej płyty, ale puszczanych spontanicznie i nie od początku. Ku mojemu zaskoczeniu wygrałam. Nie słucham tej płyty w tej chwili aż tak często, ale w ubiegłym roku, gdy się ukazała, to i owszem. Wtedy musiałam (chciałam) zrobić swój własny top, który udostępniłam na tym blogu, także rok temu, więc coś tam zapamiętałam... Tutaj link do mojego prywatnego topu, zupełnie subiektywnego. https://boxfullofhoney.blogspot.com/2021/11/future-past-nowy-album-duran-duran.html

A jak się okazało zapamiętałam całkiem sporo. Wygrałam winyla z "Future Past", którego już mam w swojej kolekcji, ale stwierdziłam, że to nic straconego, bo przekażę ten album w przyszłym roku jako nagrodę w konkursie, który sama wymyślę. Dodam też jeszcze coś od siebie. Będzie na bogato. 

Uroczyste wręczenie nagrody z rąk prezesa.

 A sam TOP wytypowany przez fanów wyglądał tak:🙂
Głosowało 31 osób.
Za miejscem punkty.
W nawiasie pierwsze-drugie-trzecie miejsca

1. 346 Anniversary (6-5-5)
2. 301 Wing (5-4-4)
3. 249 Give it all up (0-5-2)
4. 248 Nothing less (2-3-2)
5. 244 Falling (5-2-3)
6. 244 All of you (1-2-1)
7. 236 Hammerhead (3-0-5)
8. 235 Invisible (1-3-4)
9. 194 Future Past (0-3-5)
10. 177 Laughing boy (6-1-0)
11. 165 Tonight united (1-1-0)
12. 147 Beatifull lies (0-2-0)
13. 108 More joy (1-0-0)
14. 36 Invocation
15. 24 Velvet Newton
 Czyli album z dodatkami.

 Osobiście głosowałam bez dodatków, na czysty album w oficjalnym wydaniu. 

Wyskakałam się, wyśpiewałam i wyduranowałam. Trochę się zdziwiłam tym Anniversary na pierwszym miejscu, ale jak szaleć to po całości, bo pięknie nam się zamknęła cała lista właśnie tą paczworkową piosenką. 

Adaś rozgrzewa palce przed misterium

Z Agą i Bebikiem

Nawet Adasia dopadły za krótkie rączki... okulary i top do odczytania.

Napis na naszym elektronicznym kluczu. Roger?To nie mógł być przypadek



Fotka zrobiona tuż przed wyjazdem, tylko nie wiem gdzie jest nasza tradycyjna flaga? No i Monia z Jackiem już w Szczecinie na przemarszu wojsk.  

Na zlocie okazało się, że za moment znowu będziemy się widzieć z niektórymi fanami Duran Duran, ponieważ Monia z Adasiem z Gdańska podobnie jak my z Fatmą i Wojtkiem wybieramy się na koncert Midge Ure do Warszawy. Umówiliśmy się wstępnie na jakąś kawkę tuż przed koncertem. A propos Midge Ure, to właściwie mieliśmy nie jechać, ponieważ byliśmy rok temu w Łodzi, więc chyba nic się w repertuarze nie zmieniło (???), ale zadzwoniła moja przyjaciółka Ewa i powiedziała bardzo poważnym tonem- "Marzka jedziemy, bo on zaraz umrze. Oni wszyscy przecież umierają jeden po drugim". Przyznam szczerze, że zamarłam, bo w ogóle nie brałam takiej ewentualności pod uwagę. Szybko kupiliśmy bilety i super fajnie się stało, bo koncert był genialny!!!! Takiej pary jak ma Midge Ure to ja życzę każdemu 69-takowi. Poza tym świetna kapela, bardzo energetyczna, więc Midge nie mógł za bardzo od nich odstawać. Zwłaszcza basista, brykał po tej scenie jak młody konik. Super fajnie odbiera się taki entuzjazm. No i koncert był zupełnie inny niż ten z ubiegłego roku, bo grali utwory z Rage in Eden i Quartet. Uwielbiam.

 No, ale wracając do zlotu, rozjechaliśmy się do domków w niedzielę przed południem i pisaliśmy do siebie jeszcze z trasy. Było jak zwykle super entuzjastycznie, zresztą jak co roku i nie wyobrażam sobie początku jesieni bez tej zgrai fisiów. 

i jeszcze focia z Warszawy tuż przed koncertem Midge Ure. 




Po trzecie, primo. (wiem że tertio, wiem) W polskich kinach (nadal w to nie wierzę) Heliosach i Multikinach jednorazowo mieli puszczać film z koncertem Duran Duran nagrany w pod koniec lata tego roku w Los Angeles "Duran Duran at the Hollywood High". Mały koncercik na dachu, naprzeciwko bardzo charakterystycznego budynku wytwórni Capitol, która w latach 80-tych wydawała płyty Duranów w USA. Oczywiście okazało się, że nie we wszystkich Heliosach i nie we wszystkich Multikinach. Zadzwoniłam najpierw do Heliosów we Wrocławiu, gdzie film miał być teoretycznie puszczony. Dzwoniłam kilka razy, ponieważ plakat i data wyświetlenia filmu widniały na ich stronach internetowych, ale nie było godziny. Za którymś razem się okazało, że jednak we Wrocławiu nie grają, a najbliższy Helios z Duran Duran w Łodzi. Super po prostu. Multikino we Wrocławiu tylko w Galerii Grunwaldzkiej. Zadzwoniłam i upewniłam się- Grają!!!! Hurra! Musiałam się tylko zwolnić z roboty wcześniej, ale się udało. Po drodze zgarnęliśmy Madzię przebraną za Andyego Taylora (hy hy), a na miejscu spotkaliśmy się z Fatmą. 4 osoby!!!! Tłumy. Zapytałam jeszcze pana, który wpuszcza, czy nie ma przypadkiem jakiegoś plakatu z koncertu do opylenia, ale plakaty tylko wirtualne. Z jednej strony rozumiem, że oszczędność papieru, ale z drugiej, trochę mi szkoda, bo byłaby fajna pamiątka. 

Weszliśmy na salę, a tam pustka!!!!Rozsiedliśmy się więc na miejscach dla VIPów. Oczywiście mieliśmy z tej frekwencji niezłą polewkę, ale tak zawsze w Polsce wygląda promowanie zespołu Duran Duran. I zawsze, może z wyjątkiem wielkiego koncertu na Służewcu i promocji urządzenia o nazwie Life Box, więc dlaczego teraz miało być inaczej? Doszło jeszcze 8 osób, więc w 12-tkę zasiedliśmy do oglądania. I nawet młodzi ludzie byli. Niespodzianka. Poza tym w tym samym czasie w kinach byli fani z Gdańska, poniżej. Kilkorga nie znam w ogóle. Może poznam. Kto wie?

na tym zdjęciu czuje klimat z filmu "The Ring"....

 z Łodzi. Malutka Madzia wymiata.

i Olsztyna



No i Wrocław. Szkoda, że się w jednym kinie nie spotkaliśmy.



Okazało się, że już sam dźwięk zrobił swoje. Jednak kinowe nagłośnienie to jest sztos. Film rozpoczął się wywiadem z Duranami i ich wspomnieniami związanymi z pierwszymi trasami koncertowymi po USA na początku lat 80-tych. Strasznie fajne te wspomnienia, nawet dowiedziałam się kilku nowych faktów, o których nie miałam pojęcia np. o tym, że w piosence "Americn Science" z albumu"Notorious" znajdują się 2 solówki gitarowe. Jedna nagrana przez Andyego Taylora, a druga przez Warrena Cuccurullo. Nigdy wcześniej nawet o tym nie pomyślałam. Ale po powrocie do domu przesłuchałam i rzeczywiście słychać różnice w grze obu panów. Cucurullo jest bardziej szpanerski, Andy naturalny. Ale na piosence grają na odwrót- najpierw Andy, a potem WC.




A sam koncert świetny. Nagrany na niewielkim dachu, który pomieścił może setkę fanów (ciekawe w jakiej cenie były bilety???). Zaczęli od A View to a kill, potem All of you, Notorious, Come Undone, White Lines, genialnie zaśpiewane w duecie z Simonem przez chórzystkę- Give it all up, Anniversary, Ordinary World, gdzie budynek Capitolu w tle był oświetlony w barwach flagi Ukrainy, Pressure off, bardzo energetyczne Tonight United, które zabrzmiało naprawdę zacnie na tym dachu i na koniec Hungry Like The Wolf, pierwszy singiel DD, który odniósł w USA duży sukces. Nagłośnienie jak już wspomniałam absolutnie fantastyczne. Ktoś, kto siedział za konsolą, zrobił mistrzostwo świata z wokalem Simona. A tak poza tym nigdy z takiego bliska nie wiedziałam żadnego koncertu Duranów. Naprawdę realizacja na 5 plus!!! Cały koncert prześpiewałam z bananem na twarzy i bardzo, bardzo mi się podobało. Poprosiłam pana z obsługi, który przyszedł na końcu, żeby nam puścili ten koncert jeszcze raz i oczywiście zapłacimy. Pan był nawet chętny, ale nie mógł. No i co to za życie podłe? 👿 Strasznie ta galeria wielka, więc pomyliły nam się garaże podziemne i nie mogliśmy znaleźć auta, bo szukaliśmy nie na tym poziomie. Rechotaliśmy. Ale akumulatory, nasze wewnętrzne, na nowo naładowane pozytywną energią. Poniżej oficjalny trailer. Polecam.




I po czwarte, primo (wiem, że quatro, wiem). Duran Duran wygrało prestiżowy konkurs na największą sławę w głosowaniu Rock'n'roll Hall of Fame. Wygrali po prostu 👍🎆🎇🎤🎥🎵🎷🎸🎹🎺💪✌. Trochę się tłukliśmy z Eminemem, ale nasze porozumienie z fanami Słowackimi i Włoskimi wzięło sprawy w swoje ręce i udało się!!! TADAM!!!! Że niemożliwe? Możliwe 😜 Durani wyprzedzili Eminema 250 tysiącami głosów... w USA ha, ha...


 Głosowanie zakończyło się wiosną, więc kilka miesięcy czekaliśmy na wręczenie nagród i małą fetę z tym związaną. Jeszcze kilka dni przed tym wydarzeniem, weszłam na stronę Andyego Taylora na FB i przeczytałam, że on tam zaraz po tej wygranej ogłosił, że wystąpi razem z Duranami podczas tego koncertu. Strasznie się ucieszyłam. Nie widziałam ich razem od 2005 roku. Nawet napisałam o tym Andy'emu pod tym wydarzeniem na jego stronie. No i co się stało??? Rano otwieram oczy, a Mario mi mówi, że Andy nie wystąpił na tym nocnym koncercie, bo ma raka prostaty w 4 stadium i nastąpiło takie pogorszenie stanu jego zdrowia, że musiał zrezygnować, a podczas wręczenia nagród Simon przeczytał fragmenty listu od Andka. Był bardzo wzruszający i szczery. Ta wiadomość zmiotła wszystkie inne, które w tym momencie przestały mieć znaczenie. Poniżej linki z koncertu, ale jakość straszna.

 Wstęp:

 


 

 Występ:


 

 i wręczenie nagród przez... Roberta Downeya Jr., który prywatnie jest wielkim przyjacielem DD, a zwłaszcza Johna.

 


 I jeszcze link z oficjalnej strony DD z fajnymi fotami, gdzie radość z odebrania nagrody, zakłóciła ta straszna informacja.

https://duranduran.com/2022/duran-duran-at-the-rock-roll-hall-of-fame-induction-2022/

Całość listu Andy'ego  brzmi tak:


 



Ja nawet nie wiem co mam teraz napisać. Pogoń myśli, smutek, żal i słowa mojej przyjaciółki"oni umierają jeden po drugim". Kurczę, tylko dlaczego ktoś z Duran Duran? Nigdy, nawet w najgorszych snach, nie przypuszczałam, że stanie się coś tak strasznego i nieodwracalnego. Oczywiście, wiem, że nikt nie jest wieczny i że w ciągu ostatnich lat pożegnaliśmy wielu doskonałych muzyków i artystów i o kilku z nich nawet napisałam na tym blogu, ale Andy??? To stosunkowo młody facet, ma 61 lat. Fakt, że nigdy nie był specjalnie grzeczny i robił w kapeli za tego małego chuligana, który rozrabia, ale był przy tym wszystkim kochany i przezabawny. Sporo palił i w latach 80-tych dobrze się bawił, jeśli wiecie co mam na myśli, ale młodość ma swoje prawa i trzeba z niej korzystać, więc dlaczego Andy miał być święty? Wystarczyło, że miał świętą i bardzo religijną żonę. Andy Taylor to nie tylko gitarzysta, ale także wokalista, kompozytor, tekściarz, producent muzyczny (współpracował z Rodem Stewartem, Belindą Carlise, Robertem Palmerem, a ostatnio wyprodukował album polskiej kapeli rockowej Chemia). Andy to także świetny inwestor i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jest jednym z najbogatszych Duranów. Brawa. Człowiek wielu talentów!!!!Ten doskonały gitarzysta to także ojciec 4 dzieci i mąż jednej i tej samej żony Tracey, którą poślubił 41 lat temu. Dzieci wychował na Ibizie z dala od zgiełku Londynu (chociaż nie od zgiełku londyńskiej młodzieży) i dwoje z nich poszło w jego ślady- syn Andy Jr. i córka Bethany zajmują się muzyką. Młody Andek nawet ze sporymi sukcesami swego czasu. Jego najstarsza córka Georgina została mamą i urodziła Andkowi pierwszego wnuka, a najmłodsza Izzy jest artystką, cokolwiek to znaczy. Jej instagram jest dla mnie dosyć kontrowersyjny jeżeli chodzi o wyraz artystyczny, ale co ja tam wiem? Ważne, że wszystkie Andkowe dzieci są samodzielne i radzą sobie dobrze. Przedstawię może tylko rodzinę?

 



Pierwszy zaobrączkowany Duran :Andy i Tracey 1984 rok

 

Taylorowie z Andym Juniorem. Przeurocza jest ta fotka. Była cała seria

j.w

Bethany i Izzy

Georgina tuż po porodzie z malutkim Albiem


j.w

 

Po usłyszeniu o tej chorobie, chciałam wejść na stronę FB do Taylora i napisać mu jakiekolwiek słowa otuchy i przesłać dobre myśli, ale on wszystko zablokował. W sumie rozumiem, ale... no właśnie. To naprawdę bardzo trudne, bo myślę, że on doskonale wie, że fani oniemieli na wieść o jego chorobie, a czytanie kolejnych słów o wsparciu i miłości nic w jego przypadku nie zmienią. Po co się katować?On wie, że go kochamy.     

Nie będę się rozpisywać o Andym, bo ani mi w głowie się z nim żegnać. Nie chcę tego ani teraz, ani wcale. Dla mnie on zawsze był, jest i będzie członkiem Duran Duran, bo to z nim powstała legenda, która trwa do dzisiaj. Jest mi przykro i bardzo smutno. Nie wyobrażam sobie nawet, że ten najdzikszy z dzikich chłopców leży teraz przykuty do łóżka i czeka na ostatnie tchnienie. To jest jakaś masakra.  Chcę tylko napisać, że strasznie wkurzają mnie komentarze pod artykułami w internecie, także tym polskim, wszystkich mądralińskich, którzy nie znając ani Andyego jako człowieka, ani jego twórczości, wylewają pod jego adresem wiadra pomyj. Jak tak w ogóle można? Facet jest chory, umierający, a jego rodzina pogrążona w smutku, a ja czytam, że muzyka Duran Duran to jakieś gówno, a on sobie zasłużył. Oby ci piszący te szmatłąwe gówna, nigdy nie  przekonali się na własnej skórze czym jest nowotwór, bo wtedy narracja zmieniłaby się diametralnie. Doświadczenie samemu czym jest nieodwracalna choroba, które zabija chorego, a całą jego rodzinę okalecza na lata. Musze już kończyć. To nie jest dobry post i doskonale o tym wiem, że jest chaotyczny i w ogóle nieprzemyślany, ale nie mam do tego głowy. Po prostu nie mam. 40 lat.

Dzisiaj jest 11 listopada i spadł pierwszy śnieg. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz