poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Zjawisko Korteza.

Kortez, czyli tak naprawdę Łukasz Federkiewicz. Prosty, skromny, przeciętny, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo gdy zaczyna śpiewać dzieje się jakaś magia. Występuje zjawisko fonetyczno-przestrzenne. Czas zatrzymuje się w miejscu i czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy pod "wpływem" :)

Korteza oczywiście usłyszałam w Trójce. To odkrycie Piotra Stelmacha. Podobnie jak Skubas bardzo mi się spodobał, ale nie szperałam specjalnie. Potem moje panny nagrały sobie kilka jego kawałków do auta, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Zwłaszcza utwór "Dla Mamy"- wzruszający, prosto z serca i niezwykle mądry tekst z prościutką, ale piękną muzyką. Jestem ciekawa jak zareagowała mama Korteza, gdy usłyszała tę piosnkę? Płakała ze szczęścia i dumy? Takie szczere i prawdziwe wyznanie to chyba najpiękniejszy prezent jaki rodzic mógłby dostać od swojego dziecka. Piosenka, która jest kwintesencją relacji mama- dziecko. Mamo, jestem takim głuptasem, robię błędy i jest mi wstyd, szukam przygód, mam różne jazdy, ale wiem, że mnie kochasz i zawsze będziesz po mojej stronie, bo kochasz naprawdę...I jest w tym wszystkim przemijanie. To tak w uproszczeniu. Mnie wzrusza ta piosenka za każdym razem :) Bardzo.




2 kolejne wymiatacze to oczywiście "Zostań" i "Od Dawna już wiem". Czapki z głów!!!
Osobiście jednak najbardziej lubię bardzo "Co  myślisz"



I wiem, że mnie podglądasz...




Skąd się wziął taki wrażliwy i prawdziwy facet na polskiej scenie muzycznej!!!!??? I jakie to szczęście, że nic póki co, nie jest w stanie go zmanierować i przenicować na gwiazdora z wodą sodową zamiast mózgu. Obok Skubasa, Organka i Podsiadły jak dla mnie, to największe objawienie ostatnich lat. I nie ma wiochy!!!

Okazało się, że Kortez ma dać koncert w Świdnicy. Dowiedziałam się o tym chyba jeszcze w styczniu. Sprzedaż biletów od lutego, tylko nie pamiętam od którego. Kupiłam 4, praktycznie ostatnie bilety rzutem na taśmę. Zostały jeszcze jakieś na balkonach pojedyncze.  Nie były tanie, bo po 60 pln , ale koncert miał się odbyć w naszym teatrze, a tam jest mało miejsca dla publiki, więc coś za coś.
Data koncertu- 7 kwietnia! Zapisałam mazakiem grubymi literami w kalendarzu.
W międzyczasie okazało się, że koncert został przeniesiony do większej sali i opóźniony o 30 minut. Publika wymusiła, bo zainteresowanie tym koncertem było olbrzymie.
No i ruszyliśmy na zapowiedziany występ Kortez Trio. Agnieszka mama Xawerego, sam Xawer i moja Marcela też załapali się na ten powiększony koncert. Ludzi całe stada. Dostawiano nawet krzesła na schodach, więc naprawdę organizator był pod ścianą.
I wyszło 3 skromnych facetów na zaciemnioną scenę. Bez fajerwerków, bez chórków, bajerów i muzyków sesyjnych. 3 gitary, 3  muzyków i my. Nie było perkusisty, ale jakoś wcale to nie przeszkadzało. Ale mieli fajne, profesjonalne światła. To robiło dodatkowy nastrój. Chłopaki Rysio i Krzysio rewelacyjni. Takie trio :)
Nie będę opisywała koncertu numer po numerze, napiszę tylko, że to było naprawdę niezwykłe przeżycie. Magiczne miejsce i magiczny czas. Kortez ma fantastyczny, głęboki głos i tym głosem czarował kilkadziesiąt minut, aż do czasu gdy ni z gruszki ni z pietruszki chłopaki wyszli... z Imbirem :) :) Ale jak to??? To już? Na szczęście wrócili na bis.
I jeszcze 3 kawałki, w tym moje ukochane "Dla Mamy" Owacje na stojąco!!! Bardzo się wszystkim podobało. Nie miało prawa być inaczej. Na koniec Kortez zapowiedział, że jakby co, to on za 10 minut przyjdzie sobie zrobić fotki z fanami i ewentualnie podpisać płyty.





Wyszliśmy z Mariem na piętro, gdzie stały już tłumy kupujące płyty. Zobaczyliśmy Agnieszkę z Melką i Xawerym. Spytałam czy czekamy na tego Korteza, czy spadamy. Aga jak to Aga- czekamy, no jak to???
Ok, czekamy. W końcu wyszedł nasz Kortez- wyglądał jak  dresiarz po tygodniu imprezowania z zapaleniem spojówek...Jakis zmęczony, ale był bardzo otwarty, uśmiechnięty, jakby speszony. Nie gwiazdorzył. Wszedł w tłum. Powiedziałam Mariowi, żeby robił fotki, a my się jakoś ustawimy do tego Korteza. Podeszłyśmy go od tyłu. A mnie jak zwykle jakaś palma odbiła i wypaliłam mu tuż za uchem- Panie Kortezie, panie Kortezie, bo my z koleżanką chcemy mieć z panem dziecko... Zamarł !!! Sala w śmiech, a my razem z nimi. Popatrzył na nas zaniepokojony- No, albo możemy pana adoptować ewentualnie- dopowiedziałam. Znowu śmiech.




Facet ma luzy i zrozumiał, że my stare wariatki tylko żartujemy. Pogratulowałyśmy mu występu, powiedziałam, że jest fantastyczny i na pożegnanie usłyszałam - No to cześć wariacie...:)
A Mela- Mamo, stałaś się groupies??? He, he...  Jasne...Mario tylko pokiwał głową ze zrozumieniem. Ten to się ze mną ma.
Kochani reasumując- jeśli nadarzy się okazja wbijajcie na jego koncerty, bo są zawodowe, nieprzeciętne i niezwykle wzruszające. Warto tego chłopaka słuchać, wspierać i promować. On jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, ani nie nagrał ostatniej płyty. Czekam na następną. Czekam!!!

2 komentarze:

  1. Kortez zaczarował mnie swoją pierwszą płytą, chyba tak samo jak Stelkę, bo przez jakiś czas jak tylko chciałam czegoś balsamicznego na ucho, to oczywiście Korteza zapuszczałam. Na koncert miałam jechać, ale choróbsko mnie zwaliło. Z relacji moich koncertowych znajomych i z tego co do tej pory twórczość słyszałam, to raczej wchodzą w grę koncerty kameralne. Podobno na Green Festiwalu w zeszłym roku nawet fani się rozczarowali, nie ten klimat, nie na tłumy pragnące skakać, drzeć ryja! Kortez to wokalista na spotkanie w knajpce, teatrze, kinie, spokojnie, tak dla duszy, dla przyjemności zatopienia się w muzyce, w głosie wokalisty, tak zapomnieć się, odpłynąć w dźwięki...
    Uwielbiam "Ludzi z lodu", całą płytę lubię, no fajny jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny, fajny...coraz fajniejszy :)

    OdpowiedzUsuń