niedziela, 9 lipca 2017

Na pałace!!!


No tak, jak zwykle obsuwa z pisaniem, bo przecież jak mi coś do łba strzeli, to klękajcie narody. Zaczęłam tu kilka małych remoncików i ewidentnie czasu brakuje. Ale o tym napiszę następnym razem, jak trochę się sytuacja wyklaruje, bo póki co: łomatkoicórko, ratunku!
Dzisiaj napiszę o miejscowej wycieczce w najbliższe okolice. Zalew Mietkowski i wiochy dookoła. Sprawdziłam- praktycznie w każdej jest pałac (czytaj ruiny). Te pałace mieliśmy pozwiedzać z Magdą i Jankiem z Wrocławia, ale Magda podobnie jak ja, właśnie zaczęła remonty.
Tydzień temu ja jeszcze żadnych remontów nie planowałam, więc zabraliśmy Misia w teczkę (znany psi podróżnik samochodowy) i ruszyliśmy w stronę Wrocławia. Mietków i zalew od którego wzięła się nazwa jest 18 kilometrów od Świdnicy. Rzut kamieniem. Pogoda super wycieczkowa, chociaż z tendencją deszczową.

Misiek w samochodzie zachwycony, chociaż jest bardzo niecierpliwym psem i po 5 minutach chciałby już być na miejscu, a tutaj jednak to chwilę trwało (ale przecież nie wieczność!!!).

Misiek jedzie!
 Miśkowe ADHD potrafi doprowadzić do rozpaczy. Niestety najpierw zaczęliśmy od pałacu w Maniowie Małym. Widać go już z daleka, ponieważ znajduje się na malowniczym pagórku, otoczonym zniszczonym parkiem. Pałac zbudowany w połowie XVIII wieku  w stylu barokowym, przebudowany w drugiej połowie wieku XIX . Dobudowano wieżę, piętro i nadano pałacowi cechy klasycystyczne. Należał do rodu Von Schewinitz.




pałac tuż po wojnie

W końcowej fazie II Wojny Światowej do pałacu wpadła dzicz radziecka, zwana Armią Czerwoną i zdemolowała go dokumentnie. Po wojnie nikt nie miał ani siły, ani ochoty na odbudowę i remont tej rezydencji, więc naszym oczom ukazał się taki oto widok.





jedyne zachowane marmurowe(chociaż nie wiem czy to nie stiuk) zdobienie w całym pałacu.
przejście na wieżę pałacową. Naprawdę pożałowałam, że jednak nie kupiłam tego kasku.

i to co z niej zostało

Jak już wspomniałam, niestety najpierw pojechaliśmy do pałacu, a Misiek na spidzie po wyjściu z auta chciał koniecznie pobiegać. Nie chciałam go puścić wolno po wiosce, więc omal mnie ten szaleniec nie zabił w tych ruinach. Dla niego to była nuda!!!


Zapakowaliśmy się szybciutko i ruszyliśmy nad sam zalew. Drogą bez nazwy, dojechaliśmy do zapory wodnej, gdzie grillowali sobie jacyś młodzi ludzie. Po schodkach weszliśmy na górę i mnie zatkało! Mały Bałtyk jako żywo! Zdjęcie na samej górze posta obrazuje to co zobaczyliśmy. Głęboką, zielonkawą wodę z falami, poczuliśmy fantastyczną bryzę i aż sobie przysiadłam.

Zapora Mietkowska-w rzeczywistości jest naprawdę spora.


Mario z Misiem
Tutaj już Miśka na uwięzi trzymać nie zamierzałam. Puściłam tego wariata na żywioł i pies oszalał.!!!
Nigdy nie widział żadnych fal, a jak on czegoś nie zna, to szczeka i atakuje. Czy atak kudłatego psa na fale jest przezabawny? My laliśmy ze śmiechu. Biegał jak szalony, obszczekiwał i co jakiś czas wpadał do zalewu opijając się wodą.



Bunkrów nie ma - wersja dla dzieci :)


Stwierdziłam, że musimy tam wrócić także z grillem i spędzić nad tym dolnośląskim Bałtykiem więcej czasu. Tym bardziej, że bezludzie, cisza, spokój i te fale. Świetne miejsce.
Mokrego i zmęczonego psa zapakowaliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Borzygniewu. Tutaj już z daleka widać ruiny pałacu (dworu). Dojazd od strony kościoła (zamkniętego na 8 spustów)
Oczywiście ruina straszna!!!Ledwo to się kupy trzyma. Zachaszczowane i zapomniane przez wszystkich, a przecież urokliwe. Pomyślałam, że jest stary, to widać i obstawiłam XVII wiek. I wcale się nie pomyliłam, gdy przeczytałam inskrypcję na portalu wejściowym (który wcale nie był łatwy do odnalezienia w tej dziczy)
1613 rok. Naprawdę stareńki. Zachował się ogólny wygląd i skrawki ciekawej elewacji, ale ogólnie TRAGEDIA. Głównym winowajcą zniszczenia tego dworu był ten sam historyczny szkodnik i bezmózg-- żołnierz radziecki. Historia taka sama jak pałacu w Maniowie. Amen.



 a naszym oczom ukazała się ta ruina





Nie wchodziłam do środka, bo środek właściwie nie istnieje.
Następny punkt programu- Pałac w Chwałowie. Tutaj chłopaki nawet nie wysiedli z auta, bo architektonicznie nic ciekawego. Pałac współczesny, pewnie końcówka XIX wieku. Mało jest danych na jego temat. Opuszczony, podparty specjalnym stelażem, żeby nie runęły ściany od strony wschodniej. Podobno do niedawna zamieszkany. Smutny. W parku na sznurach schły czyjeś gacie... Myślę, że dach też kiedyś wyglądał inaczej. Niemcy nie budowali takiego badziewia.




przez dziurę w szybie takie wnętrze.
I robiąc okrąg dojechaliśmy znowu do Mietkowa. Przejechaliśmy wzdłuż i wszerz- pałacu nie ma. Nauczeni doświadczeniem, że trzeba pytać albo pani w sklepie spożywczym, albo miejscowych pod tymże sklepem, podjechaliśmy pod taką miejscową informację turystyczną. Tam dwóch autochtonów o karnacji Apaczów, z lekko zwolnioną percepcją, wytłumaczyło mi jak dojechać do ich pałacyku. "A panienka sobie życzy zobaczyć nasz pałac?" A i owszem, życzy...- "A to na prawo, na prawo i wedle murku". Podziękowałam pięknie. Blada twarz z Apaczami zawsze powinna żyć w zgodzie.



W miejscu pałacu w Mietkowie jeszcze w XVI wieku stała wieżą rycerska. Potem jak to w przypadku takich wież, powstawała w tym miejscu rezydencja w postaci dworu, który w drugiej połowie XIX wieku został przebudowany w obszerny pałac neogotycki. Podobnie jak przypadku dwóch pierwszych pałaców- Armia Radziecka zrobiła co swoje. Zdemolowała, ograbiła, nasrała i podpaliła. Słów brakuje.






Przynajmniej Misiek po parku pobiegał :)
Fajna wycieczka, którą skończyliśmy z Miśkiem na obiedzie u Chińczyka.... Oczywiście Misio nie miał zostać daniem głównym, chociaż pan Chińczyk (Wietnamczyk) przyszedł z kuchni rzucić okiem... !!!!
Biedne pieskie życie w Azji... oj biedne. A tak apropos psów i Azji, podpisaliście petycję w sprawie mordowania i jedzenia psiego mięsa w Yulin, bo ja i owszem. PODPISZCIE!! I mam nadzieję, że to coś da! OBY!!!
https://www.avaaz.org/campaign/pl/stop_the_puppy_slaughter_loc/?fpla


Następnym razem będzie o remontach i o tym, że jak się chce, to można.


2 komentarze:

  1. Szkoda tych pałaców, szkoda bardzo. U nas te wszystkie pozostałości przeważnie były przejęte przez PGR lub szkoły, to chociaż mury w całości się ostały.
    A Misiek kontra śląski Bałtyk cudowny widok, brakuje mi tego wariata :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bebe u nas było tego zatrzęsienie i komuniści nie mieli pomysłów co zrobić z takim bogactwem. Ponad 1500 zamków, pałaców i wież rycerskich. (nie wiem czy nie więcej, bo słyszałam o liczbie 2000 tysiące). I taki koniec niestety spotkał większość. Może następnym razem pojedziemy na te odpindrowane :)

    OdpowiedzUsuń