wtorek, 23 listopada 2021

FUTURE PAST- nowy album Duran Duran. Recenzja.


 Właśnie mija miesiąc od czasu ukazania się nowego, piętnastego już albumu w dorobku zespołu Duran Duran pt."Future Past". Może niektórzy kojarzą, że jest to moja ulubiona kapela, której kibicuję od października 1982 roku, więc wystarczająco długo, by mieć jako takie wyobrażenie o ich muzyce, twórczości i karierze. Przez ten miesiąc miałam sporo czasu, żeby osłuchać się z materiałem, oswoić i wyrobić sobie zdanie na temat tej płyty, jako skończonego projektu. 

Po pierwszym przesłuchaniu, w dniu koncertu Midge Ure i Marca Almonda, czyli 22 października, miałam mieszane uczucia. Nie było czasu na wsłuchiwanie się w niuanse, aranżacje i teksty. Ogólnie dobrze, ale nie wybitnie. Urzekły mnie ballady i zniesmaczyły numery taneczne. Zabrakło mi przeciwwagi dla nieco kabotyńskich akordów syntezatorów w tych szybkich utworach, które do tańca się nadają i to bardzo, ale jako takie, podobały mi się średnio. Ale po kolei, zaczniemy od końca i ocenimy moim i tylko moim uchem ten album. A właściwie parą uszu, bo nadal posiadam ten narząd do słuchania w stereo.


12. INVISIBLE.

 


 

Pierwsze dziecko wypuszczone na światło dzienne przez zespół w maju tego roku, jako wiodący singiel, który miał słuchaczy przygotować na cały album. Pisałam o tym kawałku także w maju. Odsyłam do linka https://boxfullofhoney.blogspot.com/2021/05/duran-duran-nowy-singiel-invisible-maj.html .Generalnie dla mnie osobiście tragedia. Płaski, kwadratowy, ciężki, przekombinowany i słaby. Najzwyczajniej na świecie. Kiepski aranżacyjnie, bez polotu i wyobraźni. Najsłabsze ogniwo w całym albumie. Ciągnie tę płytę, jak na cegłówkę przystało, na dno... Nigdy nie wiem, słysząc tego typu utwory w wykonaniu Duranów, co ja mam w takiej chwili z nim zrobić? Tańczyć? Nie da rady. Siedzieć? Kiepsko. Leżeć? Hm... no może. Założyć papierową torebkę na głowę? O, zdecydowanie.  Duran Duran ma kilka takich utworów w swojej twórczości- Skin Trade, I'm Looking for crack in the pavement, All she wants is, All you need is now, Falling Down i pewnie jeszcze kilka bym znalazła. Na nieszczęście 4 z wymienionych przeze mnie piosenek to były single. WHY???? Odpowiedź brzmi- Baceuse. Ktoś w zespole lubi cegłówki i pustaki. To mój wniosek. A o czym jest Invisible? Moim zdaniem o samotności.

 11. TONIGHT UNITED



3 oficjalny singiel. No tutaj to przynajmniej można pójść w tany, chociaż ten syntezator odebrał mi mowę. Ja pierniczę, naprawdę to się wydarzyło? Naprawdę tak to nagrali? Duran Duran by Pet Shop Boys??? Neil Tennant i Chris Lowe z pewnością się ucieszyli słysząc swoje pomysły w aranżacji Duranowej. Generalnie lubię Pet Shop Boys, ale nie w tym przypadku. Producentem tego kawałka jest nie byle kto, bo sam Georgio Moroder, zwany ojczulkiem disco. Rzeczywiście ma ten człowiek sporo dobrych, tanecznych rzeczy na koncie np. "Together in electric Dream" nagrany przez Phila Oakeya z Human League, "Neverending Story" nagrane przez Limahla, czy największe przeboje Donny Summer, ale w przypadku utworu "Tonight United", to ja wysiadam. Oczywiście skoro miało brzmieć tanecznie, to i brzmi. Niestety właśnie tak. Na plus świetna linia basu. Naprawdę John zaszalał. U mnie za tę aranżację na miejscu 11. Tylko. A o czym piosenka? Prosta jak budowa stosu atomowego. O nadziei, o odwadze i o tym, że jeśli się chce, wspólnie możemy wszystko. Nawet spieprzyć fajny kawałek nananana.... 

Roger Taylor wyjaśnia, że ​​„Tonight United” zostało napisane na tydzień przed pandemią i było w jakiś sposób przepowiadające. „Chodzi o to, żeby ludzie znów się spotykali, byli razem, znowu cieszyli się sobą. Napisaliśmy tę piosenkę przed pandemią. To jak przeczucie, że coś się wydarzy i że znów będziemy razem. Stworzyliśmy ten utwór z Giorgio Moroderem i dokładnie tydzień później wybuchła pandemia i album został wstrzymany. Kiedy ludzie mówią mi: „Ta piosenka jest świetna, ponieważ mówi o tym, że wszyscy znów są razem po pandemii, prawda? A ja mówię: „Nie, to był przypadek”. Uwielbiam, kiedy takie „wypadki” się zdarzają”. 

 

10. BEAUTIFUL LIES.




Dokładnie taka sama sytuacja i ten sam producent. Leci ten numer, leciiiiiii syntetycznie, ale i tak lepiej niż poprzedni. Tutaj jest więcej niuansów i zwrotów akcji. Znowu świetna linia basu, ale beat generalnie  cepowaty. Myślę, że ten kawałek świetnie spisze się na koncertach, bo ma potencjał do klaskania i śpiewania z Le Bonem. Można, a nawet trzeba przy nim poskakać i pewnie właśnie o to chodziło, tylko znowu zabrakło pomysłu na aranżację, bo melodia jest fajna. Z ciekawostek, w chórku zaśpiewała córka Simona Le Bon, jego średnia latorośl- Saffron. Zresztą użyczyła swojego głosu jeszcze w 3 innych utworach na tej płycie. Wyszło dobrze, bo Saffron posiada głos delikatny i subtelny.  Kiedyś była połową duetu XIII and the Brave. Naprawdę ślicznie dziecko śpiewa. https://www.youtube.com/watch?v=Ry3S6Umwdc0 

 A o czym piosenka Beautiful Lies? A, o kobiecie, która smakuje niczym lody wiśniowe (Rio?), ale złej i podstępnej, o jej zdradzieckich kłamstwach, nieziemskiej urodzie, o tym, że facet w konfrontacji z taką żmiją, nie ma szans najmniejszych. A to się uśmiałam.

Yasmin Le Bon, szanowna małżonka i Saffron, głosik w chórku. Obydwie przepiękne.



9. ALL OF YOU


Ten utwór zaczyna się od świetnego intro na basie, ale gdy wchodzi syntezator, który brzmi jak umpa umpa, to coś mnie skręca w środku. Za moment będę musiała iść do gastrologa chyba. I czy to aby nie przypomina "Like a Virgin" Madonny? Na plus: w końcu słychać perkusję i gitarę. Brawa!!!! Jest to w końcu jakaś przeciwwaga dla Nicka Rhodesa. Prosta jest ta kompozycja, mało wyszukana przynajmniej w zwrotkach, ale refren już ratuje sytuację. Noga chodzi, główka się kiwa. Ładna to piosenka niedługa. Fajny chórek. 

Bardzo dobry, osobisty tekst Simona, ewidentnie skierowany pod adresem swojej żony Yasmin. Piękna deklaracja miłości, fascynacji, przywiązania i szacunku dla kobiety, z którą przeżył 36 lat. To naprawdę potrafi wzruszyć. Brawa Le Bońscy!!!!. 

Le Bonowie na pierwszej oficjalnej randce.

I Yasmina z Simkiem po 35 latach...


8. MORE JOY feat. CHAI

Drugi singiel z płyty i jak na moje ucho, a nawet dwoje uszu, jak wspomniałam na wstępie, straszne jaja. Muzyczny żart i mały eksperyment. Gdy pierwszy raz przeczytałam, że ta piosenka będzie w kolaboracji z japońskim kwartetem dziewczęcym, to lekko pobladłam. Odpaliłam sobie dziewczynki z zespołu Chai na youtube i serdecznie się uśmiałam. Typowe dla Japonii reprezentantki młodego pokolenia- kolorowe, pofarbowane, pomalowane i uśmiechnięte od ucha do ucha (jak Duran Duran w 1980 roku), obdarzone głosikami niczym małe pisklaczki. Po drugiej stronie mój dziadband, też do niedawna kolorowy dla potrzeb Południowoamerykańskiej trasy, ale mimo wszystko, heloł..... Czy to się mogło udać? No moim zdaniem się udało, bo fani szaleją przy tym kawałku. Sama widziałam. Oto co znalazłam o powstaniu tego dziwadła:

 "Ta osobliwa piosenka disco-pop o japońskim posmaku powstała podczas jam session pomiędzy Duran Duran, Grahamem Coxonem z Blur i londyńskim DJ-em / producentem Erolem Alkanem. Simon Le Bon improwizował dziwaczne teksty skoncentrowane na frazie "więcej radości". Klawiszowiec Duran Duran, Nick Rhodes, powiedział: "To był tak niezwykły kawałek, że na początku nie byliśmy pewni, czy się zmieści. Przypomniało mi to jedną z tych retro japońskich gier wideo, które zawsze uważałem za dość podnoszące na duchu. Wcześnie wymyśliliśmy zaśpiew "więcej radości"(More Joy) i to stało się kluczem do reszty utworu. Nick Rhodes pomyślał o dodaniu japońskich kobiecych głosów, aby nadać mu J-popowy smak. Le Bon zasugerował grupę Chai, dziewczęcy zespół punkowy (PUNKOWY? Co te dzieci wiedzą o punku?) z Nagoi w Japonii, który wniesie trochę energii i poczucia zabawy do utworu. Le Bon powiedział Chai, żeby nagrały swoje wokale w Tokio i nadał im kierunek za pośrednictwem łącza na żywo. "To, co one dodały od siebie, to skwiercząca młodość, której my, dziadersi, którzy są w Duran Duran od 40 lat, potrzebujemy nieco więcej" - powiedział. Duran Duran wydał "More Joy" jako drugi singiel z Future Past.

I jeszcze słowo o okładce, skoro jesteśmy przy Japonii. Zespół od dawna podziwia japońskiego artystę Daisuke Yokota, więc zatrudnili go do stworzenia okładki albumu. Rhodes po raz pierwszy spotkał Yokotę, gdy był w Japonii, tworząc film dokumentalny o fotografii powojennej.

 Mnie osobiście ten utwór kojarzy się z utworem z mojego dzieciństwa Gershona Kingsleya pt. "Popcorn", zwany w Polsce jako Wietnam Wietnam z kretyńskim tekstem. Tutaj link bez polskiego tekstu na szczęście, z oryginalnego singla https://www.youtube.com/watch?v=NjxNnqTcHhg. Aha, o czym jest More Joy? O Dupie Maryny, bo tekst jest zlepkiem luźnych skojarzeń. I tak ogólnie jest o tym, że czasami trzeba wyciągnąć pogrzebacz z tyłka, odetchnąć pełną piersią i po prostu cieszyć się tym co się ma. Tak zwyczajnie. Aha, dla narzekających, że nie ma na albumie perkusji... W refrenie są takie bębny, że aż się micha cieszy. A w teledysku brakuje tylko Godzilli, Cesarza Japonii i ryby Fugu. Ciekawe dlaczego? 😁😁😁No co? More Joy!!!

Dziewczynki, czyli japońskie kobiece głosy w More Joy.

 7. HAMMERHEAD Feat. Ivorian Doll


 

"A gdybym był Młotkowym, to co byś powiedziała?"- No właśnie, co ja na to? Sam tytuł na pierwszy rzut oka jest o łbie zakutym, ale kto tam zabił? Zrobiłam analizę  tekstu i oto co następuje: Simon śpiewa tam o swojej ukrytej, kobiecej naturze i o tym, że niestety bywa głupkiem i gdyby nie ta ukryta cząstka jego duszy, byłby kompletnym młotkiem (Łbem zakutym właśnie). Dzięki temu kobiecemu pierwiastkowi, potrafi inaczej spojrzeć na świat. Odkrywa błędy. To ewidentnie rozmowa pomiędzy ego i alter ego autora tekstu. Znowu. Simon kilka razy zrobił już ten manewr w kilku utworach i tylko wychodziło mu to na dobre. W tym przypadku Simonowym alter ego, jego wewnętrzną kobietą, która jest jego podskórnym aniołem stróżem, jego komiksową Modesty Blaise, jego boginią, jest brytyjska raperka Ivorian Doll. Nie znałam, nie znam i chyba nie pokocham. Oczywiście odpaliłam kilka teledysków. Nic mi nie urwało.  Po prostu nie moja bajka, ale w tym duecie brzmi fajnie. I'm coming for you... Chyba każdy z nas ma wspomnienia, których się wstydzi? I czasami po nas przychodzą. To ja może wina naleję? 

Aha, piosenka dosyć prosta, ciężkawa nawet, ale ciekawa i intrygująca. 

Roger- „To najbardziej kontrowersyjny utwór na Future Past". Roger ujawnia także, że ​​-„Kolejna płyta z 10 nagraniami mogłaby zostać stworzona z utworów, które nie znalazły się na Future Past, ale on i John byli szczególnie zainteresowani włączeniem Hammerheada na tym albumie. Nick nie był przekonany o jego zaletach, a John przyznaje: „Hammerhead to taki zabójczy utwór basowy i kiedy wyglądało na to, że nie wejdzie na płytę, pomyślałem: 'Och, kurwa!' Kiedy grałem swoją basową partię w Hammerhead, Erol pchał mnie w tym kierunku i dopychał w studiu.”

 „Zawsze staram się przyjąć nowe rzeczy- mówi Nick-Traktuję to bardziej jako interesującą kolizję nowych pomysłów z różnych pokoleń, która czasami może przynieść niezwykłe rezultaty. Tym razem, gdy Simon powiedział, że chce raperki z Londynu w utworze „Hammerhead”, poczułem, że pomysł zabrzmiał tak „źle”, że musi to być świetne, więc powiedziałem „Zróbmy to!”. Wysłaliśmy utwór do artystki o imieniu Ivorian Doll, a jej dodatek był naprawdę wyjątkowy i uszlachetnił utwór. Nigdy się nie dowiesz, dopóki nie spróbujesz!" 

Simon- „Wkręciłem się w londyński rap i to jest powód, dla którego Ivorian Doll jest w „Hammerhead”, żeby mieć naprawdę uliczny głos”.

John-„Skontaktowaliśmy się z nią – przedstawił nas Rob Hallett – nasz wieloletni agent. Była jedną z kilku artystek, które naszym zdaniem mogłyby być interesujące do zrobienia czegoś w piosence „Hammerhead”. I była na to gotowa” – mówi John. „Przyjechała z producentem i autorem tekstów i szczerze mówiąc, nie sądziłem, że naprawdę wie, kim jesteśmy. Wyobraziłem sobie jak nam opowiada: „Moja mama powiedziała, że ​​muszę to zrobić, więc tu jestem”. I pod koniec dodaje: „Och, więc tak wygląda zespół rockowy”🔨

 

Ivorian Doll

6. FALLING Feat. MIKE GARSON.


Bardzo piękna kompozycja, zamykająca cały album, ale jak usłyszałam pierwszy raz ten wokal, to chciałam strzelać. Subtelny tekst o miłości, o zauroczeniu, o zakochaniu od pierwszego wejrzenia. Melodia fantastyczna. Zostaje w głowie na długo i chce się ją śpiewać i nucić. I w ogóle się chce, ale cholera KTO tak siłowo śpiewa refreny??? Nie wiem, w jakiejś niedyspozycji był nasz Le Bon? Początek łagodny, delikatny z intro na fortepianie... Cudowny klimat jak na Arcadii lub pod koniec płyty "Big Thing"(polecam) i jak Simon nie przypieprzy "Falling in my senses"... to czar prysł. Cały. To chyba były zmysły poza moje wyobrażenie...."albowiem prysły, zmysły, albowiem prysły zmysły, jak pajęczyny wątła nić...". Pod koniec utwór kompletnie odleciał w stronę jazzujących klimatów, które może nie są wcale takie złe, ale nie w tym kawałku. I podobno gdzieś tam znowu w chórkach Saffron, córka Simona i Yas. Nie słyszę.

Generalnie- piękna kompozycja. Przepiękna!!! I pomysł gruntownie był świetny. Nawet z Garsonem, ale wyszła Warszawska jesień ... średniowiecza. Ratunku. Ale nie dam obsabaczyć, ze względu na tekst i kompozycję. Naszczekać należy na aranżację (przekombinowaną, bo dlaczego nie?) i producenta. 

Aha, Mike Garson to wieloletni muzyk Davida Bowie, jego przyjaciel, aranżer, kompozytor. Z Duranami zrobił cover Bowiego "5 Years" Nie polecam. DD z Garsonem nie są kompatybilni. Wcale.

5. ANNIVERSARY. 

 Oto w 4 singlu z płyty Future Past wypłynęła prawdziwa esencja, krew z krwi i kość z kości. DNA Duran Duran. Zarówno muzycznie jak i teledyskowo. 

Muzycznie słuchać tam Duran Duran z przestrzeni całych 40 lat. Instrumentalnie jest wszystko- bas, klawisze, perkusja, gitara i wokal. Wszystkie charakterystyczne dla DD zaśpiewy, podejścia i momenty, które są rozpoznawalne od ułamka sekundy. Pierwsze takty to: The Wild Boys i The Reflex, potem szukaj każdy co dusza uważa. Słyszę tam całe spektrum duranowego muzykowania. Nawet piosenki, za którymi nie przepadałam, ale co tam. To przecież rocznica. 40-ta... I jak napisał wieszcz- "są chwile (w historii tego zespołu) które spłonęły w nawałnicy, o których się nigdy nie dowiesz". No nie wiem... Jeszcze nie wszyscy członkowie DD wydali wspomnienia. :) A podobno szykuje się film fabularny taki jak o Eltonie Johnie czy Queen. Czekam. A wizerunkowo na teledysku jest wszystko- Królowa Elżbieta, która ogrywa w karty Simona Le Bon, Lady Gaga, Kardashianka, która tłustym tyłkiem niczym ponton, pływa po powierzchni basenu, Bond, który uprowadził Johna, Madonna, Elton John, Brad Pitt, Dolly Parton i nastrzelany Wołodia Putin na pluszowym koniku 🎠 Generalnie cyrk... Poza tym młode sobowtóry Duranowe, gdzie ja osobiści na takiego Rogera się nie zgadzam. Znałam, widziałam, więc wiem. Ten koleś się nie nadaje. Na koniec pijana w 3 dupy Pamela Anderson spada ze stołu od bilarda. Smiałam się 3 minuty... No takie rzeczy?Jak wam Panowie nie wstyd. No jak? Tananana, tananana... Celebrate Anniversary. 

4. GIVE IT ALL UP feat. TOVE LO.


Tym razem zamiast tła zrobionego przez Daisukę Yokota, wybrałam filmik, który ktoś wrzucił pod muzykę "Give It All Up" na Youtube. Zresztą bardzo fajny filmik. 

No i co my tu mamy?- NO W KOŃCU MAMY utwór, który robi tę płytę. Robi dosłownie, bo i klimat i tekst i aranżację. A właściwie zrobiła to szwedzka wokalistka Tove Lo, którą Durani zaprosili do swojego projektu. Gdy pierwszy raz DD wypuścili ten utwór na światło dzienne, a zrobili to na mini koncercie w programie telewizyjnym kilka miesięcy temu, duetu z tą dziewczyną nie było. Nawet Anna Ross, wieloletnia chórzystka duranowa nie dostąpiła zaszczytu zaśpiewania partii Tove. Szkoda, bo wtedy już podobała mi się ta piosenka, a damski wokal po prostu wprowadził ten utwór na właściwe tory. Wyszło zachwycająco. Zostałam oczarowana. Fantastyczny duet i pięknie zaśpiewany, a śpiewać duety to trzeba umieć. Ewidentnie ta kompozycja wybija się na czoło stawki "Future Past" i tak jest także na mojej liście. Wprawdzie tuż poza pudłem, ale i tak wysoko. A o czym jest piosenka? NO, kochani, o miłości przecież, ale myślę, że już zakończonej. I może trochę o poświęceniu? Poza tym niech gęś tego Le Bona kopnie, za te poetyckie porównania, metafory i alegorie. POMOCY!!!!

 Simon: "To moja ulubiona piosenka na albumie. Największym wyzwaniem dla mnie było oddanie tak wielu wspaniałych melodii komuś innemu, który jest świetnym piosenkarzem, a była nią Tove Lo. Byłem zaborczy, ale zrezygnowałem z tego i nabrałem przekonania do pomysłu tak, że napisałem dodatkowy wers, aby zaśpiewać tę melodię z nią. Po zrobieniu tego, rzuciłem sobie wyzwanie i zaakceptowałem ten pomysł, a kiedy tego słucham, po prostu pomyślę, że brzmi niesamowicie”. 

 



 


3. NOTHING LESS.


 

No i jesteśmy na podium. 9 utwór na albumie, u mnie na miejscu 3, czyli medal brązowy. Bardzo, bardzo podoba mi się klimat tej piosenki. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić, bo jest wszystko co tygrysy lubią najbardziej- przepiękna melodia, doskonałe instrumentarium (przemyślane), genialna gitara prowadząca, zrobiona przez gitarzystę Grahama Coxtona z The Blur, cichuteńki klawisz, minimalistyczna perkusja niczym bicie serca i łagodny bas. Wszystko pięknie płynie, kołysze się i robi nam dobrze. Są przy tym wszystkim zwroty akcji, a Simon śpiewa naprawdę dobrze. W chórku tutaj także córka Simona -Saffron. Myślę, że nie sama, bo ewidentnie słychać 2 głosy damskie. (Sprawdziłam, w chórkach na płycie robiła niejaka Barli. Nie znam.) A o czym piosenka, ktoś zapyta? No jasne, że znowu o miłości. 

Według Simona utwór zawiera bardzo osobisty tekst. Simon i Yasmin Le Bon są małżeństwem od 36 lat, a Nothing Less to piękne święto długotrwałego związku. „Są chwile w związku, w których panuje ambiwalencja” — wyjaśnia Simon. ”I to jest w porządku. Czasami nie musisz nad tym pracować, możesz po prostu w tym żyć. Nie możesz tego robić w nieskończoność, ponieważ relacje wymagają wkładu i zaangażowania. Ale kiedy jesteś na szczycie krzywej, zanim zaczniesz spadać, jest moment równowagi, który jest naprawdę przyjemny. Mówi: „Cóż, jesteśmy tutaj” i „Chcę ci podziękować za wszystkie rzeczy, które się nie wydarzyły, a także te, które się wydarzyły. Pod tym względem Nothing Less jest całkiem delikatne".

2. FUTURE PAST.


Bardzo duranowy utwór, w bardzo duranowym aranżu. Pięknie skomponowany. Buduje się z każdą sekundą, aż do solo na gitarze, którą miałabym ochotę walnąć Coxtona w czajnik, bo jest tam zupełnie niepotrzebna, zaburza obraz i mnie osobiście tylko wkurza. Nie rozumiem zabiegu. Ale ogólnie przepięknie, szeroko i szlachetnie. Ten numer przypomina mi nieco utwór z poprzedniej płyty pt"What are the chances". Na takie Duran Duran czekałam te 6 lat. Brawa. 

Simon mówi: „Ktoś powiedział, że tworzymy przyszłą przeszłość i podobało nam się to, ponieważ tak wiele mówi o życiu. Łatwo to przegapić, jeśli nie przygwoździsz tego od czasu do czasu. Nostalgia to miecz obosieczny i smuci cię, że pewnych rzeczy już nigdy nie zrobisz. Musisz więc spojrzeć wstecz i cieszyć się, że teraz możesz żyć. Nie trzeba płakać za chwilami, które nie będą trwać wiecznie. Każda chwila stworzona w czasie -To wszystko jest przyszłością, w której teraz żyjemy” 

autorzy :)

Aha, piosenka o przemijaniu jak mniemam. 

1. WING


ABSOLUTNIE perła w koronie. Najpiękniejszy, najjaśniejszy punk na płycie. Wybornie zagrany i zaaranżowany stanowi dla mnie DNA z DNA Duran Duran. Może nie jest tak spektakularny jak Come Undone czy Save a Prayer, ale daleko nie odbiega. Niezwykle esencjonalny i przesycony emocjami. Tekst bardzo intrygujący. Simon ewidentnie rozlicza się tutaj ze swoim człowieczeństwem. 

Simon-„Sam utwór polega na przyznaniu się do pewnych domowych prawd. Piosenka o zazdrości nigdy nie jest łatwa do napisania, to takie uczucie, jakbyś przeżuwał sam siebie. Niekoniecznie odnosi się to do doświadczenia, które miałem ostatnio. Wing, to czysty melodramat”, mówi Simon-"polega na niechęci do siebie z ogromnym przypływem optymizmu, coś w rodzaju „może uda mi się z tego wyjść”. Myślę, że wers „Aby lepszy człowiek był w mojej głowie”, to najbardziej melodramatyczna linijka, jaką kiedykolwiek napisałem… i to ja!”  

Aha, tak pięknie na gitarze zagrał tam Mark Ronson, producent i przyjaciel Duran Duran. 



Jeszcze kilka słów od członków Duran Duran na temat albumu:


John: "Podczas gdy goście na płycie wnieśli magię i nowy wymiar, konceptualny charakter piosenek został zdefiniowany przez Simona Le Bon w swoich tekstach.

 Simon: „ Piosenka brzmi w taki sposób, że zaprasza mnie do rozmowy o tym czy tamtym”, a tego rodzaju rewelacje sprawiają, że mówimy „wow, masz rację” . 

John-"To niesamowite, że w tym momencie swojej kariery Simon postanowił zagłębić się w swój długi związek podczas pisania tekstów. Teksty są bardzo intymne, pełne mroku i emocji”.

Wszyscy jego koledzy z zespołu osobno zachwycają się liryką Simona na albumie, która należy do najbardziej osobistych wokalisty. „Nie lubię wyjaśniać moich tekstów” – mówi Simon. „Te teksty to moja autobiografia — albo moje wyznanie. Bez względu na to, jak kontrowersyjne mogą być czasami, są prawdą”. Ale Simon jest gotów ujawnić, że długa trasa Paper Gods była dla niego trudna, dodając: „Czułem się zmieniony pod koniec tego tourne. Te teksty nie są wielką recenzją mojego życia, ale dotyczą dorastania i uświadamiania sobie błędów. Udało mi się. Chodzi o życie, widząc, że nie jest ono idealne, ale starając się jak najlepiej wykorzystać to, co masz”.

 John: „Future Past” to bardzo głęboki emocjonalnie album. Nie ma na nim zbyt wielu bzdur. Większość tekstów została napisana przed lock downem. Wiele piosenek dotyczy emocjonalnych kryzysów lub długotrwałych problemów związanych z intymnością,  tak jenazwijmy. Kiedy wróciliśmy po lock downie, poczułem, że te teksty, zwłaszcza „Invisible”, przemawiają do chwili obecnej, ponieważ ostatnie 18 miesięcy naprawdę dotyczyło polityki intymności."

Simon-„Wydaje mi się, że jestem teraz mniej fantastą. Myślę, że moje teksty są bardziej o prawdziwych rzeczach. Żyję długo, więc właściwie mam coś do napisania. Nie muszę tak dużo wymyślać” 

Roger-„Myśleliśmy, że skończymy płytę po kilku miesiącach, a potem musieliśmy żyć w izolacji w lock downie, jak wszyscy inni i myślę, że to dało czas Simonowi, aby naprawdę zajrzeć w siebie i stać się swoim obserwatorem. I myślę, że nie mieliśmy tego od jakiegoś czasu. Simon napisał na tej płycie kilka niesamowitych tekstów.”  

John-„Myślę, że to jedne z najbardziej osobistych tekstów, jakie Simon napisał na tym albumie.W Future Past jest wiele wątków dotyczących wspólnej historii, wspólnego czasu, intymnego czasu razem oraz pozytywnych i negatywnych tego aspektów, po prostu próbując się na tym zatrzymać. Opowiada o relacjach, polityce, a zwłaszcza długotrwałych związkach, a te teksty wydają się w pewien sposób przemawiać do doświadczenia lock downu. Gdybyśmy po prostu trzymali się starego, imprezowego klimatu, o dziewczynach z Duran Duran, to nie byłoby to samo. Byłem bardzo szczęśliwy, że wiele utworów nie zabrzmiało bez odzewu. Teraz działają. 

Duran Duran po 40 latach wspólnej pracy, sukcesów oraz upadków.

 

 

No to byłoby tyle od mnie na ten moment o albumie Future Past. Połowa jak widać wcale mnie nie zachwyca, ale druga połowa już bardzo. Zdążyłam  się przyzwyczajać do tego, że wiele albumów Duran Duran odpowiada mi zazwyczaj w 50% I chociaż te gorsze 50% lekko mnie skręca, to drugie zdecydowanie uskrzydla. Nasłuchałam się Future Past przez kilka dni naprawdę sporo. Co ja piszę, nasłuchałam się od cholery!!!! I polecam, bo warto. Na pewno na tym albumie każdy znajdzie coś dla siebie, bo to tylko moje zdanie, a ono wcale nie jest obiektywne. Zapraszam. 

So, celebrate, anniversary 🎵🎷🎸🎹🎺🎻🎼

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz