piątek, 20 listopada 2015

Kotlina Kłodzka Część I

Jak już wcześniej pisałam, Dolny Śląsk obfituje w niezliczone ilości zamków i pałaców. O ile te w okolicy mogę sobie pooglądać nawet z zwykły dzień  tygodnia, o tyle cuda  Kotliny Kłodzkiej zasługują na całą wyprawę.
Umówiliśmy się z Madzią i Anią z Wrocławia, że  najwyższa pora ruszyć z kopyta i rozejrzeć się po Kotlinie.
Dziewczyny są fantastycznymi  towarzyszkami podróży. Nadajemy na tych samych falach, mamy podobne poczucie humoru i co najważniejsze - uwielbiamy szlajać się po zamkach i pałacach na Dolnym Śląsku.Wrocławianki  wzięły ze sobą 9 letniego Jaśka, który podczas wszystkich naszych eskapad jest zawsze dodatkową atrakcją :) Nudzić się z nim nie sposób :)
Pogoda zapowiadała się cudowna. Zapakowaliśmy jakiś prowiant, winko, naładowane aparaty i w drogę. Trochę się martwiliśmy, że nie mamy zaklepanego noclegu, ale co tam- przygoda czeka!!!!



Wymyśliłam trasę dosyć ambitną, choć i tak oprócz tego co mieliśmy zobaczyć po drodze, ZAWSZE znajdzie się coś dodatkowo... ZAWSZE! I tak minęliśmy świetną miejscówkę zjeżdżając z przełęczy pomiędzy Bielawą, a Słupcem. Mroczny dwór.... buuuuuuuuuuuuuu, ale wrócę przecież!!!!
Zaczęliśmy od Makowic- odnowiony pałac z pięknymi stawami i obok stary kościółek. Nawet zajrzeliśmy do środka- weselisko się szykowało. Ładnie.



Pieszyce- Zamek, który niestety w dniu naszej wizyty był zamknięty na głucho, ale na pewno wrócimy. Póki co, zachęcam do obejrzenia wnętrz online na oficjalnej stronie http://pieszycecastle.eu/index.php
                                                                                                                                                     

   
  Ścinawka Średnia, a w niej zamek Kapitanowo (właściwie trudno to nazwać zamkiem- to raczej donjon) 
Stan opłakany, ale ma właściciela, który robi co może, żeby Kapitanowo stanęło na nogi. Z chęcią oprowadza (15 pln wstęp) i opowiada cuda wianki. Facet ma ewidentnie zajoba na punkcie miejsca, w którym mieszka. Jest zdrowo zakręcony, ale tak jakoś niefajnie. Po wyjściu stwierdziliśmy, że Kapitanowo jest za małe na swojego właściciela i jego ego...Potem już całą drogę wspominaliśmy jego 16-to wieczne portale JEDYNE na świecie!!! No cóż, dobrze, że znalazł  się taki fisiek i coś robi, wywracając do góry nogami życie swoje i swojej rodziny... Podobno ten zamek mu się przyśnił  i przywołał do siebie.Taaaaa.... Życzę powodzenia.



   Dwór Sarny także w Ścinawce z przecudowną kaplicą, gdzie trafiliśmy na próbę niemieckich muzyków grających na dziwnych instrumentach o nazwie cynk.(Takie krzywe flety). Nawet dla nas zagrali i otrzymali gromkie brawa :)
Dwór Sarny  ma nowego właściciela i coś dobrego się tam dzieje. Bardzo dobrze, bo miejsce niezwykle urokliwe - na wzgórzu, gdzie w dole płynie rzeka. Fantastyczne stajnie (niestety w ruinie) i spichlerz.
Dwór tak naprawdę wygląda jak zamek z olbrzymią wieżą (w przeciwieństwie do Kapitanowa). I obok w parku znajduje się dodatkowy pałacyk... Wcale niemały .


Następny na naszej liście był przecudowny Bożków. Sporo się o Bożkowie naczytałam w necie. Właściwie nie ma tygodnia, żeby na Fejsbukowej stronie "Tajemniczy Dolny Śląsk", czy "Ratujmy Polskie Zabytki " nie było wzmianki i zdjęć tego pałacu.

 Zobaczyć go z zewnątrz to jedno, a cała frajda polega na tym, żeby wejść do środka. Tylko czy nam się ta sztuczka uda? Popytałam w okolicznym sklepie jak się sprawy mają. No jest jakiś cieć, ale nie wiadomo gdzie. Podali nam namiary gdzie go szukać. Na szczęście sam się zjawił na quadzie. Zapytaliśmy chłopinę czy nas wpuści- pomarudził, pomiałczał i za dychę od łebka mogliśmy zwiedzić.
Strasznie się ucieszyłam!!! Tak bardzo, że zapomniałam o wielkiej psinie  pilnującej obejścia, która omal mi dupska nie wyszarpała, podczas gdy ja latałam już z aparatem jak nakręcona. Ale to detal... Nie chcę pisać o historii tego pałacu, bo to każdy może sobie wygooglować i przeczytać. Napiszę o tym co zobaczyłam 26 lipca 2015 roku.70 lat po wojnie.
Pierwsze wrażenie - i zachwyt i przerażenie. Zapach stęchlizny i walący się sufit. Brudno, zimno, beznadziejnie.
Z drugiej strony olbrzymie, monumentalne, dębowe schody. Okaleczone i ograbione z rzeźb, które kiedyś dumnie stały po obu stronach (podobno były to lwy. Zresztą motyw lwów pojawia się w tym pałacu często). Śladu nie ma :(
"Przewodnik " pokazał nam cały album ze zdjęciami, które zostały zrobione za czasów  świetności i panowania w nim rodziny Von Magnis. Kopara opada!!!!
Byłam ciekawa co z tego zostało? Co nas tam czeka na górze?
Cieć był trochę niegramotny, ale od samego początku niezwykle zachwalał nowego właściciela... że tak dużo zrobił dla pałacu i że tak dba o niego i w ogóle nic lepszego temu pałacowi się trafić nie mogło... Już mi się lampka w głowie paliła.


                                                                                               
Ruszyliśmy ochoczo i z werwą i z każdym krokiem byliśmy coraz bardziej urzeczeni.
Nie da się opowiedzieć słowami o całym przepychu i bogactwie tego pałacu. Po prostu zapiera dech w piersiach i człowiek się zastanawia jak tu mogło być przed wojną? Te wszystkie przepiękne sale, kominki, piece, sztukaterie, boazerie, balkoniki  - w żadnym pałacu w którym byłam do tej pory takich  ilości nie widziałam.Wszystko wysmakowane i dopracowane w każdym detalu. A przecież ten pałac to w tej chwili wydmuszka. Okradziony, zdewastowany, z grzybem wielkości boczniaków na tych jedynych w swoim rodzaju boazeriach. Pozrywane klepki z parkietów, powyrywane dziury w podłogach i sufitach, wybite szyby, przeciekający dach... STRASZNE!!!
- Proszę pana, a dlaczego nie usuniecie tego grzyba ze ściany? (grzyb wielki jak huba)
Pan- A, to później szpachelką zeskrobię... RATUNKU!!! SZPACHELKĄ????


Sale myśliwskie pełne płaskorzeźb ze scenami z polowań, z takimi detalami, że aż nie do uwierzenia. Kolumny zakończone pyskami zwierząt, zdobne, drewniane sufity!!! FANTASTYCZNE!!!! I ten zapach starego drewna.... pomieszany z zapachem stęchlizny i grzyba .








A oprócz tych cudów, lamperie na parterze trzaśnięte zieloną olejną... Tak, wiem, że była tutaj szkoła rolnicza, ale to mimo wszystko poroniony pomysł. Zresztą dopóki  funkcjonowała tu szkoła pałacowi działo się dobrze. Dyrektor podobno bardzo pilnował, żeby uczniowie nie dewastowali i nie niszczyli. Potem prywatni właściciele zrobili co im tylko do pustych główek przyszło.
Przed sprzedaniem pałacu Irlandzkiej firmie Fenelon Group  Prokuratura Rejonowa w Kłodzku wszczęła śledztwo w sprawie dewastacji zabytku. Po kilku miesiącach sprawę umorzono.
- Po przesłuchaniu właścicieli i osób zajmujących się ochroną obiektu, kłodzka prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa, bo zniszczenia nie powstały z winy umyślnej - powiedziała niejaka Karolina Rzeczycka-Jarosz z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy... TRZYMAJCIE MNIE!!!
I tak jest do teraz. Konserwator zabytków podobno coś robi, ale nie robi nic (jakoś mało widać)
Byliśmy tam ok. 2 godzin i doprawdy nie sposób obejrzeć całości w tak krótkim czasie. Nie wiem jak wygląda pałacowa kuchnia, czy łazienki? Pewnie już się nigdy nie dowiem.  Na wieżę wejść się także nie dało (zawalone schody!!!).
Płakać się chce i szlag człowieka trafia z bezsilności.
W jakim kraju my żyjemy, żeby dopuścić do takiej ruiny i upadku tak cennego i jedynego w swoim rodzaju miejsca? I na dodatek nikt nie jest winny???
Podobno  kiedyś  Bożkowski pałac otaczał  piękny park z pływalnią. Była też  oranżeria, bażanciarnia i staw, do którego przed wizytą królowej Prus Luizy, wpuszczono złote rybki. W środku też było wszystko na wysoki połysk: meble z Wenecji, galeria rodowych portretów, miedzioryty, cenna broń. Gdzie to wszystko jest??? Rozkradzione i zdemolowane  najpierw przez Rosjan, potem przez szabrowników, następnie  przez okolicznych mieszkańców, a teraz przez nowych właścicieli. Jakiś koszmar.
Pałac jest wystawiony na sprzedaż?Kto teraz kupi taką ruinę? Ile trzeba mieć pieniędzy i samozaparcia, żeby odbudować, zrekonstruować i zadbać o to miejsce na nowo? W ogóle co tam powinno być?Hotel? Dom starców? Jakieś pomysły?

Poszłam na cmentarz zobaczyć grobowce rodziny Von Magnis.
Podejrzewam, że w trumnach się przewracają, gdy widzą co dzieje się z ich majątkiem stojącym po drugiej stronie ulicy.

Wszystko mi opadło po wyjściu z tego pięknego pałacu.
Podziękowaliśmy panu za zwiedzanie, chociaż tak naprawdę miałam ochotę strzelić go w ten ulały dziób.... Cudowny, nowy właściciel? Śmiech na sali. Od 2010 roku jest tylko gorzej (widziałam wcześniejsze zdjęcia) I jeszcze gdy byliśmy w wozowni pan opowiedział, jak to traktorem nie udało się wywieźć cennej, parkowej rzeźby. Zapytałam, dokąd wywieźć, przecież to jest jej miejsce... DO MUZEUM!!!! Ha, ha, ha... już ja widzę to muzeum.


To jest naprawdę ostatni dzwonek na ratowanie tego niezwykłego  miejsca, tylko kto się odważy? Dopóki ma dach będzie jako tako. Gdy tylko zacznie przeciekać i nikt z tym nic nie zrobi, dni pałacu będą policzone. Jakiego trzeba mieć pecha, żeby trafiały się same kreatury jako właścicieli?W głowie mi się nie mieści. Bożków skończy jak Kopice.

Na koniec tej części wklejam  fajnego linka ze strony Polska z Drona. Zajrzyjcie, bo warto!!!http://www.polskazdrona.pl/palac-w-bozkowie-54.html

 Pożegnaliśmy cudowny, bajkowy Bożków i ruszyliśmy dalej, bo  przed nami tego dnia było jeszcze sporo atrakcji, ale o tym innym razem. ....


 Ps. Serdeczne pozdrowienia dla Madzi, Anki i Jaśka :)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz