piątek, 13 listopada 2015

Lata 80-te - muza....

Męczą mnie osoby, które postrzegają lata 80-te bardzo stereotypowo- jeśli muzyka to Modern  Talking, Madonna lub Michael Jackson. Banał. Materiału muzycznego wszelkiej maści z tamtego czasu są nieprzebrane ilości. Tysiące świetnych melodii, kompozycji, kapel grających skrajne gatunki... Od słodkawego New Romantic, elektroniki i funky, poprzez soul, folk, country, reggae i muzę spod znaku wytwórni 4AD, aż  do ciężkiego metalu...Naprawdę ciężkiego :) Taka równowaga dla Italo Disco.




Miałam niezwykłe szczęście dorastać i dojrzewać, także muzycznie, właśnie w tamtym czasie. Oczywiście największy wpływ na początku lat 80-tych miała na mnie, jak pewnie na wielu moich rówieśników "Lista Przebojów Programu Trzeciego" prowadzona przez Marka Niedźwieckiego...
Przez wiele lat sobotnie wieczory były zarezerwowane właśnie na tę audycję. Słuchałam, zapisywałam (często nie wiedząc jak naprawdę pisze się nazwę zespołu. Na szczęście na rynku  równocześnie pokazał się mały magazyn poświęcony muzyce pt."Non Stop", gdzie na przedostatniej stronie było całe notowanie), wklejałam zdjęcia z kapelami powycinane z przeróżnych gazet, zaznaczałam nowości. Cały rytuał odprawiany w największym i najgrubszym brulionie jaki udało mi się kupić w papierniczym :)!!! Podczas gdy moi rówieśnicy biegali po dyskotekach i zaliczali pierwsze randki, mnie to nie interesowało. Muzyka była pierwszoplanowa i choć nie miałam wtedy jeszcze wieży HI FI, tylko radio Unitra i magnetofon szpulowy w ogóle mi to nie przeszkadzało. Słuchałam też namiętnie Radia Luxemburg, chociaż było potwornie zakłócane i często -gęsto miałam wrażenie jakby ten cały Luxemburg był na jakiejś odległej planecie w zapomnianej galaktyce. Władze komunistyczne nie miały litości i o ile rozumiałam zagłuszanie Radia Wolna Europa, którego słuchał mój ojciec, to zagłuszanie stacji muzycznej było dla mnie chore. Tak czy siak słuchałam i orientowałam się dosyć dobrze w tym, kto rządzi na muzycznej scenie na tym cholerskim, ZGNIŁYM ZACHODZIE :) To właśnie w Radio Luxemburg po raz pierwszy usłyszałam Band Aid i "Do they know it's Christmas" i zastanawiałam się co to za zlepek??? Okazało się, że ten zlepek zapoczątkował całą serię pozytywnych działań na rzecz głodującej Afryki. To było naprawdę COŚ!!!Skoro politycy mieli to w dupie, muzycy pokazali, że jak cię chce, to można. Oczywiście wszędzie na świecie relacjonowane były olbrzymie koncerty z Londynu i Filadelfii pt. Life Aid, tylko nie w  Polsce...  Rozpaczałam!!!
W mojej socjalistycznej ojczyźnie w Programie 3 Polskiego Radia  zaistniał jeszcze jeden dziennikarz muzyczny ze swoją autorską audycją, który ukształtował gust wielu Polaków-Tomek Beksiński i  jego Romantycy Muzyki Rockowej. Audycja była króciutka, bo o ile pamiętam półgodzinna, ale grał dokładnie to, co najbardziej ukochałam: new wave i new romantic, elektroniczny pop i dla mnie przynajmniej dziwnie (choć cudownie) brzmiące kapele z wytwórni 4AD. Talk Talk, OMD, Simple Minds, The Cure , Depeche Mode, Ultravox  czy  Duran Duran :) Bardzo czekałam na tę audycję... Nagrywałam w całości. Kolejny rytuał.
Pierwsze wydanie Magazynu Muzycznego.
Tomek Beksiński zaistniał także  w jeszcze jednej audycji w Dwójce PR- w Wieczorze Płytowym. Kultowy już KANAŁ LEWY I KANAŁ PRAWY z posykiwaniem stereo pamiętam do dziś. Tam były CAŁE płyty plus tłumaczenie tekstów!!! Kurczaki, działo się!
 Oprócz radia, była też muzyczna prasa i prasa wcale nie muzyczna, taka jak Dziennik Ludowy, Razem czy Panorama, która drukowała plakaty z naszymi idolami. Wydawałam razem z przyjaciółkami całą kasę jaką udało nam się zdobyć  na gazety. Koczowałyśmy jak te durne pod kioskiem w każdy sobotni poranek, aż dowiozą prasę. A jak czegoś nie dowieźli do naszego kiosku, biegłyśmy do następnego, bo może akurat.... Pamiętam zapach tych gazet i nasze pianie z zachwytu, gdy zamieścili kogoś nam bliskiego sercu. Zdobycie plakatu z Bravo, Pop Cornu lub jakiejś innej niemieckiej gazetki graniczyło w naszym przypadku z cudem... ale jak wiadomo cuda się zdarzają he, he... choć nie za darmo.
Pamiętam, że jechałam któregoś zimowego i ciemnego poranka do szkoły autobusem, czytając  Magazyn Muzyczny, pierwsze wydanie, a tam na ostatniej stronie  wielkie zdjęcie mojej absolutnie ukochanej kapeli -Duran Duran i mały artykuł z podpisem ....Tomasz Beksiński...

To zdjęcie dało mi impuls do napisania listu do pana redaktora z radia. Napisałam... Oczywiście nie pamiętam co, ale pan redaktor Beksiński odpisał... i nawet wysłał nam (bo pisałam także w imieniu swoich towarzyszek muzycznej przygody) książeczkę zamieszczoną do koncertowej płyty Duran Duran "Arena". Nie wiem dlaczego nam to wysłał, ale książeczka była cudna (choć mało podzielna :) i sprawiła nam niezwykłą frajdę. Żeby się odwdzięczyć zrobiłam samodzielnie na drutach krawat z czarnej włóczki i wysłałam do radia adresując do red.Tomasza Beksińskiego, ogromnie dziękując. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Beksiński krawatów nie nosił w ogóle... Ale skąd mogłam wiedzieć?.. Od tego czasu pisaliśmy do siebie regularnie, ale o tym napiszę  innym razem, bo to fajny temat... Do pewnego momentu..

Lata 80-te to też moje pierwsze koncerty. Kajagoogoo we Wrocławiu, gdzie omal nie zginęłam pod barierkami przy scenie przygnieciona napierającym tłumem. Depeche Mode na warszawskim Torwarze, na który nie miałyśmy kasy, ani nawet biletów, więc sprzedałyśmy czereśnie z sadu jednej z nas i pojechałyśmy kompletnie w ciemno (DM dali kapitalny koncert!!! Naprawdę zapachniało wielkim światem), potem Marillion w Zabrzu i wreszcie w 1988 mój pierwszy duranowy koncert w Budapeszcie...A potem jeszcze kultowe Ultravox także we Wrocławiu, z tym, że wtedy to już była musztarda po obiedzie.... Fala, na której wypłynęło Ultravox, w tamtym momencie była już falą odpływu...
To właśnie wtedy Beksiński wyzywał- "Kurwa, całe życie człowiek czeka jak na najpiękniejszą i najseksowniejsza kobietę na  świecie na taki koncert, a jak już ta kobieta przyjeżdża, okazuje się stara, brzydka, ma obwisłe cycki i na dodatek śmierdzi jej z gęby"...- Tyle cytat redaktora  z wrażeń po koncertowych :)
No cóż- odczucia miałam podobne.

 W latach 80-tych zdobywanie nagrań muzycznych to było naprawdę wyzwanie i kunszt. Teledyski??? Owszem, gdzieś na świecie było MTV, gdzie obrazki do muzyki leciały od rana durana :) U nas była Videoteka Szewczyka, czyli popłuczyny okraszone drętwą gadką.... Płyty- w Pewexie, no chyba, że ktoś miał rodzinę na Zachodzie...Z jednej strony było ciężko, ale z drugiej, moje pokolenie do końca swoich dni będzie pamiętało tamte audycje, tamte gazety i tamte koncerty.... Zapach nowiutkich, żółtych kaset BASF wyciąganych z folii...Mam je do dzisiaj.
 Widzę jak teraz młodzież ma podane na tacy co tylko zechce. Youtuby, I Tuny, Torrenty- klik i masz. Koncerty? Proszę bardzo jakie tylko i gdzie tylko. Całe festiwale!!! (Z tym, że trzeba mieć pieniądze :)
Ale czy oni to doceniają? Dla nich to coś naturalnego i prostego. W końcu normalny świat.
 Z jednej strony im zazdroszczę, ale z drugiej.... e... co za NUDA!!!!! :)


We got the kingdom, we got the key
We got the empire, now as then,
We don't doubt, we don't take direction....


 Ps. Oczywiście polskie kapele lat 80-tych to dodatkowy temat rzeka!!!

 


Oczekiwałam takiego koncertu Ultravox....

2 komentarze:

  1. wszystko potwierdzam :) uzupełnię jeszcze "Mini maksem" i genialnym Piotrem Kaczkowskim, ale też wpływ niemały (przynajmniej na mnie) miały dźwięki puszczane przez Wojtusia Manna i Romka Rogowieckiego :) ech, było wówczas trochę autorytetów muzycznych, oj było! no ale z niecierpliwością czekam na wpis poświęcony Beksie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy mógł sobie wybrać to co go interesowało. Kaczor rzeczywiście zrobił sporo dobrego :) A Na Beksę chwilę poczekasz, bo dzisiaj... BOND :)

    OdpowiedzUsuń