poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Wizyta u dentysty i inne takie z ubiegłego tygodnia.

Dustin Hoffman w filmie "Maratończyk"...

Generalnie nie boję się dentysty. Dbam o zęby i gdy tylko coś się dzieje, od razu biegnę i naprawiam co się da. Tym razem się nie dało.
Podczas zażerania kubełka w KFC poczułam jak pęka mi lewa, dolna siódemka. Ząb był leczony kanałowo, więc nie bolało, ale poczułam dyskomfort. SZLAG JASNY!!!!
Pobiegłam do dentysty innego niż zwykle, bo mój normalny dentysta zajęty na najbliższe 2 tygodnie. Zadzwoniłam do ludzi z polecenia. Wizyta- pani powiedziała mi to, co już sama wiedziałam i kazała zrobić prześwietlenie całej szczęki. Pobiegłam na RTG i zrobiłam prześwietlenie, a zaraz potem z powrotem do dentysty. Nie widać w którym miejscu to pęknięcie, ale ząb najprawdopodobniej do wyjazdu. Jasna cholera!!! Rodzeństwo dentystów (to z polecenia) stwierdziło, że można to pięknie zmostkować, ale najpierw muszę wyrwać dziada. Oni raczej nie wyrywają (nie wiem jaka przyczyna) ale polecili mi starszego dentystę z dużym doświadczeniem, który zrobi to jak Bozia przykazała. Zadzwoniłam. Odebrała starsza pani (słychać po głosie, że bardzo starsza) i umówiłam się na wizytę. W centrum miasta, w starej kamienicy, gabinet jak z lat 70-tych. Siadłam na fotel. Pan doktor (leciwy) obejrzał, pogrzebał i rozgmerał zęba wyciągając z niego wypełnienie po czym kazał przyjść jutro na usunięcie, bo to będzie operacyjna sprawa. Ząb pękł po przekątnej na głębokości korzenia... łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa   Zadrżałam!!!!! Co tu jest operacyjnego- złapać i wyrwać. Koniec pieśni. Już kiedyś moja dentystka mi zęba rwała, dokładnie siódemkę  po prawej stronie i jakoś to poszło. Pobolało 2 dni i było po sprawie. No dobra, jak mus to mus.

W czwartek rano zasiadłam w fotelu. Wcześniej małżeństwo (od teraz będę ich nazywała Mengele) ubrane w zielone fartuszki i maseczki, mnie także zaopatrzyli w: czepeczek, zielony fizelinowy fartuszek jednorazowy (czy aby na pewno?) i butki, takie jakie kupowało się swego czasu podczas odwiedzin w szpitalu (Takie niebieskie, plastikowe łapcie z gumeczkami). Zasiadłam w antycznym fotelu. Wszystko tu było antyczne- antyczny śliniaczek z płótna (gdzie w normalnych gabinetach dostaje się jednorazowe, zawieszane tylko na ten moment podczas wizyty i potem wyrzucane). Na antycznej wiertarce, jeszcze takiej z nożnym napędem, nałożony był także płócienny kondomik. Pomyślałam, że nie ma się co niepokoić- przecież to z polecenia i na pewno facet ma doświadczenie z wyrywaniem zębów jak nikt inny w tym mieście. Tyle lat w zawodzie musiało zrobić swoje!!!
 Zastrzyk przeciwbólowy- bolało- zawsze boli, ale za to znieczula idealnie. Pół twarzy nie mojej.
No i pan doktor przystąpił do operacji... Nie chcę wiedzieć jak to wyglądało z zewnątrz, ale uwierzcie- wystąpił mi perlisty pot na czole (a ja się prawie wcale nie pocę). Nie bolało, bo nie mogło, ale za każdym razem, gdy Mengele brał się na wiertarkę i rozpieprzał po kawałku mojego zęba, drętwiałam!!!! Po czym brał jedno ze swoich imadeł i podważał korzenie...  Wydawało mi się, że nie podważał, tylko wbijał mi je w kość i tkankę wokół. Zastanawiałam się co się stanie jak omsknie mu się ta starcza łapa i przebije mi szczękę na wylot??? Po mojej lewej stronie jego małżonka, babcia Mengele trzymała kleszczami, czy szlag wie czym, mój policzek, odchylając go najbardziej jak się tylko da w lewą stronę bez względu na to, czy coś się w międzyczasie rwie? Jakaś tkanka wokół ust? No, ale przecież nie boli!!!! Prawda?
Dziadek zaczął niebezpiecznie sapać... Cholera, żeby mi tu przypadkiem zawału nie dostał ... No i ręce zaczęły mu drżeć. Już przewracałam oczami, kiedy pani stwierdziła, że właśnie ząb został wyrwany....po 25 minutach. Teraz tylko szycie. RATUNKU!!!! Jakie szycie i po co? CO TAM TE STARUCHY NAROBIŁY???
Nie pamiętam ile szwów i ile razy im się nie udało wbić igły, ale naliczyłam ok. 6-7 sztuk. Potem się okazało, że także w miejscach, w których ich nie powinno być!!!! Bo jak to się stało, że mam także szwy na samym dole policzka od środka?
Nie napiszę ile zapłaciłam za tę rzeźnię, ale cena mnie zamurowała. Państwo Mengele stwierdzili, że byłam bardzo dzielna i w ogóle nie zemdlałam (to chyba była dla nich nowość). Oszołomiona oddałam wszelkie atrybuty rzeźnickie typu fartuszki i butki, starłam krew z twarzy, zaopatrzona w karteczkę co należy robić po wyrwaniu zęba, a także w 1 tabletkę, która miała załatwić ból jak już popuści znieczulenie... Wróciłam do domu, po drodze kupując mrożonkę z zupą wiosenną do przykładania na twarz :)
Przez cały zabieg w tym gabinecie myślałam sobie o filmie Maratończyk z Dustinem Hoffmanem. Ktoś pamięta jeszcze ten film? Dustin Hoffman, sympatyczny student i maratończyk, przez przypadek zostaje uwikłany w morderczą intrygę. Trafia w łapy hitlerowskiego zbrodniarza Christiana Schella, który dentystycznymi torturami stara się wydusić z niego informacje... Sceny stomatologiczne tylko dla odważnych!!!



Ja sama wlazłam do tego gabinetu i jeszcze za to zapłaciłam... Niczego ze mnie nie wyduszali, ale podejrzewam, że mieli doskonałą imprezkę przez te 25 minut, wzrost adrenaliny i znowu w ich starczych żyłach popłynęła gorąca krew.
Po 2 godzinach przestał działać zastrzyk przeciwbólowy i zaczął się rock'n'roll. Wzięłam na początek 2 Apapy, bo musiałam jeszcze przytomnie przywieźć Gochę ze szkoły, ale niestety Apap zadziałał mniej więcej tak, jakbym napiła się wody, czyli wcale. Zaczęłam chodzić po ścianach z bólu i wiedziałam, że to dopiero początek.... Ryczałam jak dziecko, bo bolało mnie potwornie. Misiek okazał się bardzo empatycznym pieskiem, bo przytulił swój pyszczek do mnie i też sobie popiskiwał. Nie wiedział biedak co się dzieje. W końcu wygrzebałam jakieś opioidy na kręgosłup, łyknęłam 2 i poszłam spać...A gdy się obudziłam i spojrzałam do lustra- wyglądałam jakby koń kopnął mnie w twarz.
Napuchnięta niczym Harry Potter po rzuceniu zaklęcia przez Hermionę zamieniając jego twarz w bezkształtny baniak. O otwieraniu ust mogłam zapomnieć. Pocharatane, obolałe, postrzępione w środku zwłaszcza... Jedzenie? Jakie jedzenie? Picie tylko  przez rurkę. Łeb mi pękał w posadach. Ale to był dopiero początek. RANO dopiero ukazał się widok groteskowy i w sumie przerażający. Quasimodo- oto co zobaczyłam rano w lusterku.

Byłam wkurzona, obolała, głodna i wierzyć mi się nie chciało, że dałam się tak załatwić na cacy.
Żeby nie było za dobrze, przyjechał chłopak Marceli, żeby wypróbować odremontowany przez niego rower- tandem, stary składak .
Poprosiłam ich żeby zabrali Miśka do ogrodu, żeby sobie tam pobiegał i dał mi chwilę odpoczynku.
Ledwie zabrałam się za robienie obiadu, a już za oknem usłyszałam skowyt psa i wszystkie włosy stanęły mi na głowie. Wiem, że ten mały patafian w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że wybiegnięcie na ulicę to dla niego wyrok i do widzenia panu pieskowi. Mela nie zachowała ostrożności wchodząc z nim do stodoły, a potem na ogród. Teraz z psem trzeba wchodzić tam jak do śluzy. Najpierw wejść, zamknąć za sobą drzwi na zasuwkę, potem wpuścić go do ogrodu i tez zamknąć za sobą drzwi. Mela tego nie zrobiła, a ten cymbał w ułamku sekundy wylądował na ulicy. W jedną stronę mu się udało, Marcela pobiegła za nim, a ten debil w długą z powrotem i tutaj nadział się na samochód. Odrzuciło go na kilka metrów, w szoku pobiegł z powrotem do ogrodu. Wybiegłam z domu jak wariat. Pobiegłam do ogrodu, a ten kretyn leżał jak trusia pod wiatą. Przerażony, ale żywy i raczej nic mu nie było. Kobieta Quasimodo wsiadła do auta z dwójką przestraszonych dzieciaków i popieprzonym kundlem i pojechała do weterynarza.
Wet obejrzał, zapakował 2 zastrzyki pewnie jeden przeciwzakrzepowy, a drugi przeciwbólowy i wróciliśmy do domu. Wieczorem pies biegał jakby nigdy nic się nie stało. Młode, miękkie kości zrobiły swoje i zamortyzowały uderzenie samochodu. Ale nauczka dla wszystkich- palanta z oka nie spuszczać na sekundę i zachowywać wszelkie środki ostrożności, bo Misiek szybki jest. Gdyby pani jechała szybciej byłoby po Miśku.


Ale jakby tego było mało, wieczorem poszłam z nim jeszcze na siku. Założyłam gumowe buty ogrodowe, zapięłam smycz i poszliśmy. Wracając wpadłam z tym butem w jakąś dziurę i wywaliłam się jak długa!!! NO RATUNKU!!!! Czy ten koszmar kiedyś się skończy? A może NAJWYŻSZY sposobem doktora Housa, zrobił mi nowe kuku na kolanie (zdartym do krwi), żebym przestała myśleć o swojej obolałej paszczy? Kto wie... Nowe miejsce bólu- hurra!

Tak sobie pomyślałam co jeszcze może się fajnego wydarzyć i poszłam czym prędzej spać, bo naprawdę limit bólu był u mnie na wyczerpaniu.
Rwanie zęba było w czwartek, w piątek pies zderzony z samochodem, a w sobotę w końcu coś fajnego!!!
Rock Festival w Świebodzicach. Kilka kapel, które chciałam zobaczyć. Przede wszystkim Lao Che i Organek.
Tylko jak tam pójść taka obolała?
Jakoś ogarnęłam, nażarłam się tabletek i pojechaliśmy z grupą przyjaciół.
Załapaliśmy się na Lipali- świetna rockowa kapela, która rozgrzała publikę. Niestety znalazłam tylko taki występ z Warszawy, ale pieśń ekstra.





A potem wystąpił Organek. Rewelacyjny!!! Czuje chłopak po co jest na scenie. Świetne energia i doskonały kontakt z publiką. Tylko jedna płyta i ponad 100 koncertów za nimi. 3 niekwestionowane hiciory- "Kate Moss", "Głupi ja" i "O matko". Publika sobie pośpiewała :) Trochę się muzycy popopisywali, ale w sumie fajnie.



I jeszcze mój wyczekiwany Lao Che. No ci to jeńców nie biorą. Pełna profeska!!! Absolutny szacun za wszystko, począwszy od tekstów, poprzez aranżacje i jechanie po bandzie. Muzycy, zwłaszcza basista- wirtuoz! Doskonały kontakt z publiką, która szalała!!! Prawdziwy szał baj najt :) Bardzo, bardzo mi się podobało. To był mój drugi koncert tej kapeli i jestem zachwycona. Absolutnie światowy poziom !!!!




I w sumie ten koncert naładował mi akumulator na nowo. Na koniec miał wystąpić Kult, ale na nich  już nie czekałam, bo występowali na końcu. Raz - nie lubię Kultu specjalnie, dwa- Kazik jest dla mnie zbyt zero jedynkowy, a po trzecie od 15-ej do 21 mój kręgosłup wołał już o zlitowanie. Zresztą zauważyłam, że pod koniec koncertu Lao Che z naszej 12 osobowej grupy zostały tylko 3 osoby :) Popadali dziadki :)

I na koniec z dedykacją dla mojego kundla - piosenka o misiu z bardzo małym rozumkiem...



Ps. Nigdy nie chodźcie do starych, zezgredziałych dentystów!!! Zawsze wybierajcie nowoczesne gabinety z młodymi dentystami, którym zależy na tym, żeby pacjent do nich jeszcze wrócił. Może się dopiero uczą, ale na pewno są delikatniejsi...i zrobią wszystko, żeby ich gabinet został polecony innym.




6 komentarzy:

  1. O kurcze, to miałaś horror, współczuję. Dobrze, że tak miło się zakończył i to 3 ostatnio moimi ulubionymi wykonawcami.
    Moja dentystka też mnie kiedyś załatwiła siniakiem na całym policzku, rozcięta wargą i bólem szczęki na 3 dni.
    Mam nadzieję, że Misiek nauczka odstraszy o ulicy, oby!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal mnie boli i nie mogę otworzyć ust.W poniedziałek mam mieć rozpoczęte dobudowywanie tego ubytku, ale już o normalnych dentystów.Od dziadków tylko odbiorę zdjęcie rtg i niech ich szlak trafi. Misiek jakby nabrał respektu przed samochodami, ale nie będę eksperymentowała ze spuszczaniem go ze smyczy . Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście straszne, ale fajnie, jak zawsze, to napisałaś... może Adam tez przeszedł kiedyś taką traumę i teraz mu został uraz... lepiej, żeby tego nigdy nie przeczytał ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W mojej opinii www.centrum-stomatologii.pl to bardzo dobry gabinet dentystyczny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam post z zapartym tchem, dokładnie wiem, co czułaś! Ja też się generalnie dentysty nie boję, ale po prostu nie lubię do niego chodzić i robię to tylko wtedy, kiedy muszę (co też nie jest świetnym rozwiązaniem). Cieszę się, że mój stomatolog korzysta z programu medycznego egabinet, dzięki któremu rejestruję się przez internet, nie czekam w kolejkach i otrzymuję powiadomienia SMS-em o ewentualnych komplikacjach. Super sprawa!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś to wizyta u dentysty była dla mnie prawdziwą traumą. Teraz to się zmieniła chyba przez podejście lekarzy i też nowe technologie. Dentysta Gdynia według mnie jest godny polecenia dlatego, że nie można tam czuć stresu. Personel jest miły i bez mojego pytania proponuje znieczulenie. Po prostu rewelacja!

    OdpowiedzUsuń