wtorek, 5 kwietnia 2016

Duran Duran i ja . Dekada trzecia. Part one :)

Bardzo się cieszę, że mogę o tej dekadzie napisać, bo była niezwykle interesująca, zwłaszcza druga połowa.
Dobrze się stało, że początek nowego millenium nie był jeszcze tak bardzo internetowy i nie widziałam online upadku Duran Duran. Obejrzałam to sobie po latach, z dystansu  i doprawdy końcówka lat 90-tych i początek lat dwutysięcznych to prawdziwa MASAKRA. Pomijam kawałek, który sobie wybrałam poniżej - mośkowaty Le Bon prosto z drzewa, wieśniacki Warren i Rhodes z kosmosu plus jakieś 2 dupki naćpane na maksa.
 I was hallucination!!!! Matko jedyno, co ja "pacze" :)





Pamiętam, że w roku 2000 już mieliśmy internet. W porównaniu z tym co mamy dzisiaj, mułowaty i bardzo drogi. Mario wynalazł mi stronę poświęconą Duran Duran. Nazywała się "Strefa Duran Duran" i prowadził ją niejaki Max Zorin- pseudonim wzięty z Bonda pt." A View to a kill", do którego Durani nagrali piosenkę. Była tam księga gości, gdzie napisałam pierwsze słowa jakie kiedykolwiek umieściłam w internecie: Witajcie Ziemianie... he, he... Nie, żartuję. Nie pamiętam co dokładnie, ale pewnie  pozdrowienia. I zapomniałam, że jakaś Strefa Duran Duran istnieje.
Minęło kilka lat i w radiu ( w TRÓJCE) Piotr Kaczkowski w swojej popołudniowej audycji puścił nowy utwór Duran Duran. Ale jak to NOWY???? Jak to, ja nic nie wiem???? W audycji zapytał nawet, czy takie Duran Duran podobałoby się Tomkowi Beksińskiemu...Co mi tam Tomek, ciekawe czy mi się spodoba. Odpalił te wrotki i takiego banana na paszczy to ja nie miałam nie pamiętam od kiedy. Śmiałam się przez cały utwór jak głupi do sera, bo kawałek był świetny!!! Duranowy, dobrze zaaranżowany i o Santa Madonna- znowu byli w starym składzie. Wrócili wszyscy Taylorowie, a Warren poszedł w odstawkę. Hurra!!!!



W internecie sprawdziłam jak te Durany teraz wyglądają... No dupy nie urwało, ale też nie było wielkiej tragedii. Szczupli, odpicowani i na dodatek żaden nie wyłysiał, a miał prawo po takiej ilości kolorów na głowie przez całe lata.




Super to była informacja!!! Cieszyłam się jak dziecko. Zdobyłam płytę i odleciałam. Doskonała!!! Bardzo, bardzo dobra, choć nie wybitna, bo do Rio, czy pierwszej płyty było jej jednak daleko, ale generalnie świetna. Zróżnicowana. Dobre popowe numery i piękne ballady. Teksty w dychę trafione. No klękajcie narody- kocham takie Duran Duran!!!
 Okazało się, że szykuje się nawet jakiś koncert Duran Duran w Berlinie.W sumie niedaleko. Zadzwoniłam do mojej Fatmy, czy może jedziemy??? Coś bez entuzjazmu, a czy aby warto, że to pewnie już dziadki, że eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeebleeeeeeeeeee...I nie pojechałyśmy.
Ale za moment nadarzyła się kolejna gratka, bo Duran Duran po 20 latach mieli wystąpić na koncertach zorganizowanych przez Boba Geldofa- Live 8 (Live Aid). Duranom przypadł występ w Rzymie i zagranie 4 kawałków-nowy Reach up for the sunrise, Ordinary world, Save a prayer i The Wild Boys.
Strasznie się ucieszyłam, że ten koncert będzie transmitowany przez naszą polską telewizją. 20 lat wcześniej było nam to odebrane. Zasiadłam przed telewizorem, w studio same mądre głowy- dziennikarze muzyczni, w tym Piotr Stelmach. I przyszła kolej na DD. Stelmach coś tam nawywijał przy przedstawianiu naszych chłopaków,  już nie pamiętam co palnął, ale byłam oburzona (ha, ha)
I wyszli Durani.... Tłumy ludzi w tym Rzymie, Simon jakby zbierał się do skoku i  zabrzmiało Sunrise- rockowo, z wykopem - cudnie. Mały Andy Taylor szalał!!! Kocham tego gościa za energię. Roger na garach i Jasiek na klasycznym basie. Le bon trochę fałszował, ale co tam...Chociaż mi się podobali, byłam trochę krytyczna... Powinni być idealni, a nie byli..... Zwłaszcza Le Bon w balladach średnio :)





Odnalazłam tę Strefę Duran Duran i napisałam w księdze gości kilka słów o tym koncercie. O ile pamiętam nie wszystkim się moja recenzja podobała... Okazało się, że w porównaniu z niektórymi, to ja jestem średnią fanką, bo istnieją w Polsce fani ABSOLUTNI. Fani, którzy Duran Duran uważają za geniuszy, bogów niemal :) Fani, którzy nie robią kupy ani siku, gdy w tle leci muzyka zespołu, bo to profanacja ..ha, ha... A ja jak zwykle pod prąd. Kocham Duran Duran, ale jestem też bardzo wymagająca. Dla nich jest u mnie poprzeczka zawieszona nieco wyżej.
Poznałam w tej księdze gości Yasminę, Rio, Sikora, Asię Czarną  i jeszcze parę innych osób. Pisaliśmy sobie od czasu do czasu. Zorin w końcu postanowił zrobić forum dyskusyjne, które osobiście zasponsorował. No a skoro dyskusyjne, to dyskusje były nie tylko grzeczne.. Nie pamiętam już teraz  jak to się stało, ale potwornie się z Zorinem pokłóciłam. Zdaje się, że nazwałam Johna patafianem, ale nie pamiętam przy jakiej okazji i strasznie to Zorina ruszyło... Summa summarum wywalił mnie z tego forum. :) Było mi trochę przykro, ale bardzo szybko mój Mario zorganizował nowe forum na darmowej stronie fora.pl. Razem z Yasminą, Rio, Asią Czarną i resztą ekipy zaczęliśmy wszystko od początku i w tym roku w marcu strzeliło nam 10 lat forumowania o Duran Duran :)  Linka podaję dla zainteresowanych https://duranduran.fora.pl/ Niestety trzeba się zarejestrować, ponieważ mieliśmy kłopoty ze spamem. Jakieś chłystki zawieszały nam zawirusowane linki, co nie było przyjemne. Ale rejestracja jest bezbolesna :)
Byłam przyczyną rozłamu wśród polskich  fanów na 2 obozy. Nigdy bym nie przypuszczała, że zostanę kimś takim. Okazało się jednak, że moją najważniejszą cechą na wszelkich forach jest wsadzanie kija w mrowisko. Mdli mnie jak wszyscy są w achach i ochach, a płyta kiepska... Co myślę, to piszę. Taka karma.
Wracając do forum, skoro już je założyliśmy pomyślałam, że warto by się spotkać i zorganizować zlot duranowy. A  skoro podsunęłam taki pomysł, to i podjęłam się organizacji. Padło na schronisko Bacówka pod Trójgarbem w okolicach Strugi. Moje okolice.
Przyjechała ekipa z Warszawy razem z Sikorem z Olsztyna, a także Yasmina z mężem z Berlina, Sed z Gliwic i nawet Memories z Irlandii... Wesoła gromadka.


Co ja się tam uśmiałam!!!! Śpiewaliśmy karaoke, tańczyliśmy jak dzicy w rytm duranowej muzyki, a ponieważ Bacówka leży na zadupiu, mogliśmy sobie na takie dzikie wrzaski pozwolić. Było kilka konkursów i zrobiłam dla wszystkich po koszulce z napisem Duran Duran, w różnych kolorach :) Super fajni ludzie. Chociaż widzieliśmy się po raz pierwszy, zachowywaliśmy się jakbyśmy znali się od lat. The music between us :)
I od tego czasu spotykamy się już co roku od 10 lat!!!!W różnych miejscach, przy okazji zwiedzając Polskę. ZAWSZE są nieziemskie jaja i jest co wspominać. Przez ten czas staliśmy się jak rodzina. Patrzymy tylko z roku na rok jak rosną nasze dzieci... Większość już dorosła niestety.




Miesiąc później stał się cud nad Wisłą. 17 sierpnia, Duranka wygrzebała na oficjalnej stronie Duranów informację, że oni PRZYJEŻDŻAJĄ NA NAJPRAWDZIWSZY KONCERT DO POLSKI!!! i ogłosiła to na forum.
Właśnie byłam pod prysznicem, kiedy Mario mi powiedział, że czego jak czego, ale na to, to na pewno bym nie wpadła, bo Durani wystąpią na Służewcu 23 września ... 2006 roku. Na początku popukałam się w czoło. Pewnie tam jest napisane nie Poland, ale Holland... Ale wybiegłam nago spod prysznica. Woda ze mnie kapała, a ja nie mogłam uwierzyć!!!! Naprawdę cała piątka moich Duranów w Polsce. Doczekałam się po 24 latach!!!! Alleluja!


Okazało się, że Duran Duran mieli przyjechać na promocyjny koncert reklamujący nowy produkt Telekomunikacji Polskiej- Livebox. Wszystko jedno, mogą nawet reklamować maszyny rolnicze, ważne, że przyjeżdżają. Z biletami na początku były jakieś jaja- kompletna dezinformacja, żeby na koniec móc wejść na płytę Służewca zupełnie za darmo. Zanim koncert się odbył CAŁA POLSKA była obklejona bilbordami z fotką powyżej. Aż mi się wierzyć nie chciało!!!! Naprawdę CUD!!!!
Przygotowaliśmy się na ten koncert. Jedna z fanek zrobiła fantastyczny transparent, który widnieje dumnie na filmie z tego koncertu. Stoimy tam wszyscy w okolicy z kompletną głupawką. Widać Maria, który wystaje znad tłumów i krzyczy :) Leję...
Ale dzień wcześniej była konferencja prasowa kompletnie do luftu. John znudzony i niedoinformowany (dopiero po latach zmieniłam zdanie o nim) a "cudowny" Nickuś stwierdził, że skoro jest mydło w łazience, to jest OK... No jakbym mu w ten blond tupecik strzeliła!!!!Co sobie te wieśniaki myślą, że to jakiś afrykański kraj?Oj wkurzyłam się. Poszła też plotka, że Andy Taylor znowu opuścił Duran Duran. Na to pytanie zespół zareagował nerwowo twierdząc, że Andy jest tylko chory... Kłamczuchy!
Już nigdy nie było mi dane i pewnie nie będzie, zobaczyć koncertu z Andym  na żywo, oprócz tego co na DVD. Żal.
Wracając do Służewca. Podczas jazdy do Warszawy dostałam info od niejakiego Syriusza w którym hotelu znajdują się chłopaki, z adnotacją, że mam o tym nikomu nie mówić. ALE ŻE CO???? Jak to, mamy tutaj duranowe święto, a ja mam nikomu nie powiedzieć gdzie są chłopaki??? Oczywiście, że od razu zadzwoniłam do wszystkich których miałam w telefonie. Nie znoszę serdecznie czegoś takiego. Skoro jesteśmy grupą, a jest nas naprawdę niewielu, to dlaczego mam się taką informacją nie podzielić? Już pomijam fakt, że Syriusz z Duranką znaleźli się dzień wcześniej na próbie przed Służewcem i też o tym nikomu nie powiedzieli, że jest możliwość wejścia i przyjrzenia się takiemu występowi na brudno. Krew się we mnie zagotowała. Co to za jakieś zboczenie- wprawdzie mnie dzień wcześniej w Warszawie nie było, więc miałam to w nosie, ale byli inni ludzie z Warszawy, którzy pewnie oddaliby kilka litrów krwi i nerkę za taką gratkę. Obrzydliwe jest takie zachowanie. Obrzydliwe i podłe. Zresztą w wykonaniu tej pary mogliśmy się o tym  przekonać niejednokrotnie. Tym razem to ja ich wypieprzyłam ze znajomych. Na drzewo.





Znaleźliśmy się w hotelu, z którego  nas wyrzucono... W przeciwieństwie do fanów Włoskich, którzy i tak nie byli wszyscy zameldowani w tym hotelu. A było ich tam zatrzęsienie. Trudno. Japy i tak uśmiechnięte, Monia jak widać w ciąży (trzecia po prawej na pierwszym zdjęciu). Jako jedyna z nas miała miejsce w loży VIPów, a synek, który urodził się 2 miesiące później dostał imiona Grzesiu ( po Ciechowskim) Szymon (Simon po Le Bonu :)
Podobno w tej loży Vipowskiej karmiono ich ryżem z kurczakiem... leję...


Udało nam się zrobić zdjęcie z Nickiem Rhodesem, który wybiegł gdzieś na zakupy. Pięknie się zatrzymał i zapozował do zdjęcia. Wygląda trochę jak z kartonu wycięty, ale zaręczam, że to najprawdziwszy Nick Rhodes!!! Stanęłam tuż za nim i wciągnęłam jego zapach... No pachniał wybornie jakąś morską bryzą ... Oszłamiająco, ale ogólnie to chudzina, maluszek i gacie mu na dupie wisiały :)
Na resztę chłopaków się nie doczekaliśmy. Było już późno, a czas był najwyższy na zajęcie strategicznych pozycji na Służewcu. Rozeszliśmy się. Została tylko Ciamajda, bo przecież John miał jej coś podpisać. I podpisał... w biegu.
Na Służewiec jechały specjalne autobusy wynajęte dla potrzeb tego koncertu. Wsiadłyśmy z Fatmą w taki autobusik, a Mario z resztą pojechali już dużo wcześniej autem.
Poza autobusami po Warszawie mknęła jeszcze flota  malutkich Smartów. Było ich kilkadziesiąt!!! Wyglądały naprawdę genialnie. Przydałby mi się taki samochodzik :) Swoją drogą, ciekawe co się z nimi stało już po koncercie ????


W autku Macu- ten to ma synów: Szymka (po Simonie) i Mikołaja (po Nicku) ...Potem tylko Tomka i Olę, ale wszystkie dzieci świetne.

Zajęliśmy miejsce jak najbliżej sceny, chociaż i tak dosyć daleko ... Fani z Europy pozajmowali miejsca już o 10 rano jak tylko płyta została otwarta. No oprócz Włochów, którzy przecież byli w hotelu, a potem wymyślili, że inni ich przepuszczą pod scenę.. ha, ha. Zwłaszcza Włoszki w szpilkach...Na trawie przez 3 godziny. Gratuluję.

Ludzi straszne mrowie. Straszne. Podobno było 100 tysięcy ludzi. Takiej promocji w Polsce Durani NIGDY nie mieli. I to nie szkodzi, że większość nie znała twórczości, bo na filmie z koncertu widać, że bawią się genialnie. Zwłaszcza na  tych żywiołowych kawałkach.

Zapowiadał Marcin Prokop i nawet bez żenady. Supportem były smętne siostry Sistars, a potem naprawdę genialny koncert dało Myslovitz. Brawa na stojąco. Energetycznie i charyzmatycznie. Super.

I zaczęło się..Najpierw muzyka z filmu "Mechaniczna pomarańcza" i chłopaki powoli weszli na scenę. Rozpoczęli od wysokiego "C", bo od Hungry Like The Wolf, jednego z ich największych przebojów z lat 80-tych.




 Zdjęcie pod tytułem- Zobacz no Johnu co też ja mam w lewej, górnej piątce... A, że nie mam piątki? No cóż :)



Zamarłam- światła, scena, oprawa i dźwięk GENILANE!!!! Pełna profeska! O matko jedyno- naprawdę tutaj jestem. Naprawdę!!!! Cały koncert był nagrywany przez TVP, łącznie z takimi bajerami jak latające kamery nad głowami widzów. Durani zagrali największe hiciory plus kawałki z płyty Astronaut. Chyba największa głupawka nastąpiła w momencie, gdy  pod rząd poszło Sunrise, Careless memories i The Wild Boys-co ja się tam naskakałam!!!!Prawdziwy palma de majorka :) Zresztą wszyscy fani chyba właśnie ten moment koncertu uważają za najlepszy. Dali do pieca, oj dali!


Dodałabym cudowny The Chauffeur, gdzie miałam ciary na plecach. Ballady najpiękniejsze z najpiękniejszych: Ordinary World, Come Undone i Save a Prayer. I nie obyło się bez bisów, których zwieńczeniem był pokaz sztucznych ogni. Bajkowy!!!
Po zakończonym koncercie zaczekaliśmy na płycie na wszystkich fanów, pośpiewaliśmy tananana The Reflex i jak pod działaniem narkotyków darliśmy się ze szczęścia wymieniając wrażenia. Oj działo się!!!! Wtedy nawet powiedziałam, że niech no mi teraz ktoś podskoczy i nazwie nieładnie Duran Duran, to już ja mu dam bobu :) A i jeszcze telewizja do nas podeszła. Byłam w telewizji, a co? ha, ha...



 Zagrali cudowny, niezapomniany koncert i pomimo faktu, że ludzie w większości byli przypadkowi widziałam, że się bardzo podobało. Nareszcie Duran Duran zaistniało w Polsce!!!W ogóle czad!!! Czad !!!!Nie będę opisywała całego koncertu, bo nawet nie cały pamiętam, dlatego jestem niezwykle zadowolona z posiadania DVD z tego wydarzenia. Telewizja Polska puściła mocno okrojona wersję Służewca, którą można zobaczyć tutaj:




Nam dzięki pomocy jednej z fanek Depeche Mode, udało się zdobyć całe nagranie łącznie ze scenami dodatkowymi, wywiadami i fragmentami konferencji prasowej.

Po koncercie pojechaliśmy jeszcze na afterparty, które zorganizował bardzo fajny DJ James. Klub taki sobie, ale imprezka była udana... Poznaliśmy się bliżej, wypiliśmy po kilka piwek dzieląc się nadal wrażeniami. Endorfiny działały :) Było ekstra.

 Na zdjęciu Memories, Bebe, Bakon i Ucienta - japy uśmiechnięte :)

Tutaj jeszcze j/w  Adasiem i Macem :)

Bebe z Mario

i moja z Bakonem i Baskim :) od którego dostałam chwilę później (bo pocztą ) fantastyczny, kultowy już dzisiaj koncert Duran Duran z Londynu z 2005 roku. Wdzięczna jestem niezmiernie!!!

Czy spodziewałam się, że po 24 latach będę na takim kosmicznym koncercie Duran Duran???Nigdy, przenigdy. Minęło od tego września prawie 10 lat i byłam w międzyczasie jeszcze na wielu koncertach, jednak ten jeden był najwspanialszym widowiskiem jakie kiedykolwiek widziałam i przeżyłam. Tego dnia byłam naprawdę dumna z bycia fanką Duran Duran... Urosłam o dobre 10 cm :)
Ludzie, których poznałam okazali się przyjaciółmi na długie lata, a takie rzeczy są najcenniejsze.
Napiszę tylko, że po afterku pojechaliśmy jak aniołki do hotelu i rano wróciliśmy do swoich codziennych zajęć... Ale bogatsi o takie cudowne doświadczenie.


Pożegnalne zdjęcie zrobione jeszcze następnego dnia pod hotelem...Od Lewej Bebe, Rio, Fatma, Ciamajda, moja, Yas i Wojtek, nad nami Mario, a pod nami Sikor :) Cudowny jesienny dzień.... I do domu.


Ps. Kochani muszę jednak podzielić ten wątek na dwa razy, bo nie jestem w stanie opisać całej dekady w jednym poście. I tak poleciałam Służewiec po łebkach...Wiosna przyszła i ogródek woła. Ale jak tylko deszcz spadnie, napiszę znowu :) Bo jest o czym :)



2 komentarze:

  1. Koncert na Służewcu był boski, a i wtedy zaczęła się dla mnie nasza wspólna przygoda, która trwa od 10 lat! Szok! Ale bardzo, bardzo miły! I oby trwał kolejne lata!
    Dzięki El za te cudowne wspomnienia :) Teraz oby do zlotu, naszej dziesiętnicy :)

    OdpowiedzUsuń