czwartek, 15 września 2016

Polskie seriale!


Czym byłoby życie bez tasiemców? Jakimś banałem tylko, nudną rzeczywistością, pospolitym spędzeniem czasu... a tak mamy esencję życia, płynącą z ekranów naszych telewizorów, w krótkich odcinkach, którą czasami upajamy się latami!
Oczywiście KIEDYŚ to były seriale!!! Rozmawiała o niech nie tylko cała klasa, ale także cała szkoła, całe podwórko i tak naprawdę cała Polska. Dwa kanały telewizji publicznej nie dawały zbyt wielkiego wyboru, ale za to dawały seriale KULTOWE!!! I nie ma co z tym w ogóle dyskutować. Na największy szacunek zasługują  polskie seriale dla dzieci i młodzieży takie jak: Wojna Domowa, Wakacje z Duchami, Podróż za jeden Uśmiech, Stawiam na Tolka Banana, Przygody psa Cywila, Pan Samochodzik czy Czterej pancerni i pies. Kto z dzieciaków nie chciał być Jankiem Kosem podczas zabaw na podwórkach? Albo Marusią? (to dziewczynki i to w zdecydowanej mniejszości)... Gdy dodatkowo był jakiś kundel w paczce, zabawa była murowana!!!!.

 Nie było takich ferii zimowych ani wakacji, żebym o godzinie 9-ej rano nie włączała telewizora i nie oglądała, nawet już po raz kolejny, przygód Pikadora, Mandaryna i Perełki biegających po zamku w Nidzicy, poszukujących duchów Bogusława Łysego i jego Brunchildy, a także rozwiązujących tajemnicze zagadki. Charyzmatycznego Tolka Banana z bandą dzieciaków z Warszawskich podwórek, Pana Samochodzika tropiącego z harcerzami skarby Templariuszy na Mazurach czy Dudusia i Poldka jadących autostopem z Krakowa nad polskie morze... Fajne, okraszone humorem i niezwykłymi przygodami seriale.
Oczywiście absolutnym mistrzem  młodzieżowego, aktorskiego świata był wtedy Henryk Gołębiewski. Sepleniący, mały cwaniak, który z serialu na serial tylko nam się rozkręcał. Był i jest nadal bardzo charakterystyczny, a teksty jakich używał w serialach przeszły do kanonu młodzieżowego slangu- Niech mnie drzwi ścisną, do kitu, legalnie-formalnie- piramidalnie :)  Wtedy był dziecięcym gwiazdorem, teraz jest mistrzem drugiego planu. Ma na swoim koncie ponad 80 ról, w tym tę najważniejszą w "Edim". Duet z Braciakiem i cała historia niezwykła. Kto nie widział, koniecznie musi zobaczyć.


Zresztą tych dziecięcych gwiazdorów było wtedy sporo i każda ich rola zapadała w pamięci na długie lata.
Oprócz seriali dla dzieciaków były także seriale przygodowe i chyba najfajniejszy był wtedy Janosik. Moi drodzy, muszę stwierdzić, że jeszcze nikt, nigdzie na świecie nie miał wtedy takiego fajnego, telewizyjnego zbója jakim był nasz Marek Perepeczko! Bo co to był za okaz!!! Wielkie chłopisko, z klatą jak szafa, długie kudły i do tego bohater ostatniej akcji...ZAWSZE! Poza tym ta kompania w postaci innych zbójów!!!Niezapomniane role Bogusza Bileckiego w roli Kwicoła i Witolda Pyrkosza jako Jędrusia Pyzdry, którzy bawili i zbójowali jak ta lala... Lewa i prawa ręka naszego harnasia- króla gór! Na dodatek znowu kultowe teksty - Co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem... Ty gnido dworska...
Albo:
- Skąd mos?
-Krabia mi dał!
-Ze tes ci tak wsyscy, wsyćko dajo...
-Bo mnie lubio....
Albo jeszcze inny:
Kwicoł do Pyzdry pojmani na zamku
-Cosik mi tu strasznie śmierdzi,
musi jest w poblizu Murgrabia...
-Hej, brać ich!!!
Murgrabia- Zaraz wy będziecie śmierdzieć świńskie syny!!! Pyzdra ze sznurem na szyi mówi -A naoliwiłeś chamie pętelkę woskiem? Bo mam strasznie delikatną szyję ...
  No i przyśpiewka ludowa, którą z przyjaciółką Ewą uskuteczniałyśmy wieczorową porą  na plaży w Łebie... Po prostu cudni byli.



Na dodatek ta piękna Maryna, przezabawny Murgrabia w niezapomnianej roli Mariana Kociniaka, przerysowany Miś Uszatek czyli Mieczysław Czechowicz jako hrabia i przecudnej wręcz urody, młodziusieńka i zwiewna Ania Dymna jako hrabianka...Czarne i białe charaktery i to JAKIE! Nie mogło się nie podobać! Tyle przygód, tyle akcji, pojedynki i intrygi! Naprawdę świetny serial, na dodatek okraszony fantastyczną muzyką Jerzego Matuszkiewicza, a ten pan był NAPRAWDĘ mocarzem jeśli chodzi o muzykę, zwłaszcza serialową. Bo to nie tylko Janosik, ale także właśnie Stawiam na Tolka Banana, Podróż za jeden uśmiech, Przygody psa Cywila, Stawka większa niż życie czy 40-to latek... To był kompozytor!!! Na dodatek taki, którego melodie w głowach ma mniej więcej połowa Polaków i doskonale je kojarzy... Może nazwisko nie, ale muza?! Zawsze!
A wracając do serialu o zbójach, TVP zakupiła nam wtedy także serial niemiecki ( z DDR) właściwie z tego samego okresu co nasz Janosik, "Stulpner- zbójnik z gór". Ale z czym do ludzi? Z widelcem po zupę? Specjalnie tego serialu nie pamiętam, ale wiem, że próbowałam go oglądać i ani emocje nie te, ani zbój, ani ekipa... I w ogóle wszystko do luftu!! Zbóje z DDR podobnie jak komisarze policji z tego kraju jakoś mnie nie ruszali. :)

Zbój polsko- słowacki- Janosik :)

I zbój z DDR-u... znajdź 3 różnice :)
 



Razem z Janosikiem mieliśmy w tamtym czasie jeszcze jeden serial przygodowy, z gatunku płaszcza i szpady :) :) :)  pt. "Czarne chmury", ale zabijcie mnie, do dzisiaj nie wiem kto tam zabił i dlaczego... W jakim celu ganiali się przez kilka odcinków dookoła jeziora??? Ale Leonard Pietraszak w roli pułkownika Dowgirda- cudowny :)
  Lata 80-te przyniosły nam naszego rodzimego Jamesa Bonda w postaci porucznika Borewicza. Sławka Borewicza. :) W tej roli Bronisław Cieślak i muszę przyznać, że do dzisiaj oglądam "07 zgłoś się" z wielką przyjemnością. Sławek mało tego, że był niezwykle przystojny (to jest oczywiście rzecz gustu, bo w moim typie nie był wcale), doskonale ubrany (swetry szetlandy i jeansy Wranglery, do tego skórzane kurteczki do pasa!) to jeszcze był inteligentny, szarmancki , wysportowany, elokwentny, oczytany, znał sztuki walk wschodu i był niezwykle odważny!!! Na dodatek był sprawiedliwy no i kobiety mdlały... Nie będę się wymądrzać i porównywać Sławka do Jamesa, każdy może to zrobić sobie sam, do czego zachęcam. Porucznik Borewicz  to był naprawdę heros szklanego ekranu :) Naszego rodzimego ekranu. Niemcy trochę wcześniej (oczywiście Niemcy z DDR-u) wypuścili serial Telefon 110, który był także u nas emitowany... I znowu z czym do ludzi ? :) Badziew straszny! Tandeta :)


Wcześniej, w latach 60-tych mieliśmy jeszcze jednego bohatera stylizowanego na Bonda- Hansa Klossa oczywiście. Hans Kloss dla przyjaciół Janek :) Nie wiem jak to się dzieje i zachodzę w głowę, że ilekroć są powtórki tego serialu, a są bardzo często, ZAWSZE trafiam na odcinek pt "Edyta" , gdzie Hans naraża się na zdemaskowanie przez swoją kuzynkę Edytę, której nie widział od czasów wczesnej młodości...Karma jakaś, czy co? Nie ogarniam. Ale ten odcinek mam obcykany...Podobnie jak odcinek "WOLF"... Jakież tam jest napięcie!!! I jaka zagadka do rozwiązania! Ale Janek jak zwykle staje na wysokości zadania i rozwala system.... Punkowa kapela Dzieci Kapitana Klossa nawet napisała o nim piosenkę...Znacie? Pamiętacie? Nie? To do obejrzenia i posłuchania poniżej.




Rosjanie mieli odpowiedź  na naszego Janka w postaci swojego super szpiega Styrlitza! Serial "17 mgnień wiosny" był u nas także niezwykle popularny"! Standartenführer Max Otto von Stirlitz, super szpieg radzieckiego wywiadu o żelaznych nerwach i mimice godnej Oscara. Na dodatek Styrlitz miał bardzo ograniczony czas! Wszystkie jego działania były skrupulatnie odliczane na wprowadzającym element niepokoju w zegarze, który nerwowo tykał...Tylko 17 dni końcówki wojny... Musiał być jak skała, geniusz szachowy i bohater. No i musiał zapanować nad tym, by po zwycięstwie, zgniły zachód nie zagarnął zdobyczy wojennych, na mocy wcześniejszych traktatów Niemców z Aliantami. Oczywiście Styrlitz miał swojego antagonistę w postaci Kaltenbrunera- wyjątkowej świni i łajdaka. Nasz Janek był w podobnej sytuacji, ponieważ jemu na plecach siedział cały czas Brunner... A jak wiadomo, nie z nami te numery Brunner :)
W Polsce powstały nawet kawały o Styrlitzu. Przykłady?

Stirlitz podszedł do okna i wysmarkał się w firankę. Nie był to żaden tajny sygnał, po prostu chciał się przez chwilę poczuć pułkownikiem Isajewem. (bo tak miał naprawdę na nazwisko w armii radzieckiej)

– Stirlitz, ile jest dwa razy dwa? – zapytał Müller.
Stirlitz wiedział, wiedział również, że Müller też wie, ale nie wiedział, czy Centrala wiedziała, więc musiał milczeć.

Stirlitz otworzył drzwi od łazienki. Nagle zapaliło się światło.
– To zasadzka! – pomyślał Stirlitz.
Nie wiedział, że omyłkowo otworzył lodówkę...

Taaaa...................... Mieliśmy wtedy polewkę.
To co my już tutaj mamy? Seriale młodzieżowe, przygodowe, kryminalne i szpiegowskie. Ale to przecież nie koniec, bo co z serialami komediowymi? A było ich trochę.


 Chyba najzabawniejszy był 40-to latek. Inżynier budownictwa Stefan Karwowski i jego zwariowana rodzinka mieszkająca na jednym z Warszawskich blokowisk naprawdę bawiła. Obsada trafiona w punkt, a postacie bardzo charakterystyczne i w tej chwili już kultowe. Pani Irena Kwiatkowska i jej kobieta pracująca, Roman Kłosowski jako Maliniak, Janusz Gajos jako prywatny inwestor- brat Madzi Karwowskiej, Wojciech Pokora jako inżynier Gajny, przystawiający się do naszej inżynierowej. I tematy, które frapowały i nadal frapują panów po 40-tce- kryzys wieku średniego, rzucanie nałogów, wypadanie włosów, chęć zaimponowania innej kobiecie i inne takie. Stefan Karwowski był "esencją"  inteligentnego, polskiego inżyniera... No i dodatkowo mogliśmy na własne oczy podziwiać wielkie budowy w stolicy takie jak Warszawa Centralna i Trasa Łazienkowska - duma lat 70-tych!!! A kto miał w domu łuki Karwowskiego? Element wystroju mieszkań na stałe wdarł się do polszczyzny i został szeroko rozpowszechniony.
20 lat później ten sam reżyser, czyli Jerzy Gruza postanowił pokazać nam rodzinę Karwowskich w dekadzie przemian w latach 90-tych, ale nie wiem co się stało, bo ta nowa seria w ogóle nie była śmieszna. Dobra obsada, niby dobry scenariusz, ale nic się nie kleiło. Nie wiem, ale to było coś okropnego. Zdecydowanie wolę wracać do tej pierwszej serii z lat 70-tych ....
Jest jeszcze jeden kultowy, komediowy serial, tym razem z lat 80-tych, mianowicie "Alternatywy 4" w reżyserii geniusza polskiego absurdu - Stanisława Barei. Tutaj jeśli chodzi o obsadę ABSOLUTNY kosmodrom!!! Cała śmietanka aktorska tamtych czasów zagrała w tym przezabawnym serialu. I moim zdaniem jest to serial, który zrozumieć może tylko Polak na dodatek mieszkający w Polsce w tamtym czasie. Głupot, niedorzeczności i przezabawnych sytuacji jest w tam milion z okładem. Bardzo lubię i chętnie wracam, bo to naprawdę ekstrakt lat 80-tych, ulokowany w bloku przy ulicy Alternatywy 4. Roman Wilhelmi jako Anioł stróż GENIALNY! W ogóle całość genialna :) I naprawdę bawi!!!!



Mieliśmy też doskonałe seriale obyczajowe: Dom- historia mieszkańców kamienicy przy ulicy Złotej 24. Rodziny Popiołów, Bawolików, Talarów, Lawinów i Lermaszewskich od 1945 roku do lat 80-tych. Wzruszający, tkliwy, dramatyczny, budzący emocje, pełen wyrazistych bohaterów serial. Bożena Dykiel, Zbigniew Buczkowski, Wacław Kowalski czy Wirgiliusz Gryń- niezapomniani!!!
Jan Serce- opowieść o starym kawalerze, który szuka miłości. Nawet nie tej z motylami w brzuchu i wielkimi fanfarami, kiedy ziemia drży i biją dzwony, ale tej zwyczajnej- czułej i pełnej zrozumienia. W międzyczasie perypetie i nieporozumienia, sytuacje także komiczne...  Oglądało się to fajnie. No i piękna piosenka Seweryna Krajewskiego...



I mój ulubiony- Daleko od szosy. Perturbacje młodego, ambitnego Leszka Góreckiego. Chłopaka z niewielkiej wsi na końcu świata, który poznaje piękną i wykształconą Anię...No i co? No i dzieje się... Niby nic takiego, ale mimo wszystko ogląda się ten serial z rozrzewnieniem, kibicując młodym i zakochanym :) Nie jest łatwo- brak wykształcenia, brak mieszkania, brak akceptacji ze strony rodziny Ani, kłopoty finansowe. Cały czas pod górkę... Nazwisko zobowiązuje :)  Ale też sporo sytuacji zabawnych i dobrych tekstów.
Dobry serial o awansie społecznym i dążeniu do swoich celów bez względu na wszystko. No i fajnie :) Do dzisiaj, gdy pluję pestkami z czereśni mam przed oczami Leszka i Bronkę w sadzie ....



W latach 90-tych pojawiły się na naszych szklanych ekranach najprawdziwsze tasiemce w postaci telenowel. Nie mam pojęcia ile do dzisiaj mają odcinków i czy już scenarzyści wyczerpali cały zapas nieszczęść, katastrof i tragedii mogących dopaść jedną rodzinę, a także osoby zaprzyjaźnione, w jakieś nieodgadniony dla mnie sposób spowinowacone z tą rodziną i nawet nie chcę się nad tym zastanawiać. Telenowele są absolutnie nie dla mnie. Muli mnie to i irytuje...Ale moja babcia bardzo lubiła. Mało tego, że lubiła, to jeszcze jak ona przeżywała te podstępy, intrygi i całe stado dramatów. Była przy tym szczęśliwa i być może właśnie o to w tym wszystkim chodzi?
Niewiele jest współczesnych seriali, które naprawdę polubiłam. Czasem obejrzę "Rodzinę zastępczą" , ale to jest wyjątek. Lubię też "Ja to mam szczęście" z Braciakiem i rewelacyjną Kinga Preis i "Rodzinkę" z Kożuchowską i Karolakiem. Wiem, że sporo Polaków ich nie trawi i że uważają, że taka rodzina nie może istnieć- matka się drze na dzieci i nie zawsze rodzice ogarniają tematy... No cóż, mam inne zdanie na ten temat :) :) :)

Z takich naprawdę ostatnich polskich seriali zwróciłam uwagę na "Paradoks" z Bogusławem Lindą. Dupy nie urywa, ale nie jest zły. "Prokurator" z Jackiem Komanem- i tutaj już jest dużo lepiej jeśli  chodzi o fabułę. Jest wielowarstwowy, a Jacek Koman jako prokurator  Kazimierz Proch niestereotypowo prowadzi śledztwo. Ma też przystojnego pomocnika i gra tam doskonała Magdalena Cielecka. Warto obejrzeć.


No i chyba najbardziej w ostatnim czasie podobał mi się serial "Wataha". Dzicz Bieszczad, straż graniczna, atak bombowy, tajemnice, intrygi.... No i nie kończy się happy enedem. Na dodatek główną rolę gra tam Leszek Lichota- mój ziomek z Wałbrzycha. :) Podobał mi się ten serial...Polecam!

No a reszta? Nie mam siły. Naprawdę. Jest tego zatrzęsienie i nawet jeśli początek serialu zapowiada się dobrze, to potem mam ochotę rzucać donicą w telewizor. A przecież nie o ilość, tylko o jakość chodzi. Telewizja karmi nas podróbami zachodnich produkcji, albo jakimiś banałami i dupersztrykami. Brakuje mi charyzmatycznego bohatera, który opowie mi swoją historię, wciągnie w swój świat i będę mogła z przyjemnością do niego wracać. Oczywiście trzymam kciuki za polskich twórców i czekam na serial kultowy, najlepiej z jakąś fajną babą w roli głównej i niech to będzie baba z jajami :) Nie śliczna paniusia, która ma kłopoty, ale OSOBOWOŚĆ. A może serial historyczny?Mamy fantastyczną historię, a nasi twórcy nie potrafią z tego czerpać. A to kopalnia bez dna! Fajnie by było i  tego sobie i wam życzę.

 A póki co ballada o Tolku Bananie :)




Ps. Pisząc tego posta, sporo sobie poprzypominałam i to były same świetne wspomnienia... A serialach z zagranicy tez pewnie kiedyś napiszę, ale to temat rzeka!!! Co tam rzeka, morze całe :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz