poniedziałek, 5 września 2016

Z pamiętnika przewodnika :)


Witam państwa bardzo serdecznie na zamku naszym zamku. Nazywam się Marzanna El i przez ponad 90 minut będę miała przyjemność oprowadzania państwa po naszym zamczysku... Najczęściej tak  zaczynam moje spotkanie z grupą turystów, którzy przyjechali zobaczyć nasz piękny zamek i posłuchać niesamowitych historii z nim związanych. Moim zdaniem najfajniejsza trasa, to trasa o nazwie "Od Piastów Sląskich do czasów II Wojny Światowej ". Trwa właśnie ok.90 minut i podczas tego czasu staram się opowiedzieć jak najwięcej o architekturze, historii rodziny Hochbergów, obrazach udostępnionych nam z Muzeum Narodowego we Wrocławiu, pięknych barokowych salach, II WŚ  oraz oczywiście o księżnej Daisy. A że mówię dużo, zazwyczaj to zwiedzanie zabiera mi więcej niż sztywne 90 minut.

Dopiero się rozkręcam... bo na początek historia zamku. Ponad 700 lat w 8 minut :)



 Sezon 2016 nie był najłatwiejszy (a właściwie jest, bo trwa nadal) i jestem o tym przekonana. Złoty pociąg przyniósł naszemu zamkowi nieopisaną wręcz reklamę i to na cały świat. W normalnym sezonie na zamku było ok. 200 tysięcy turystów. Teraz, do 1 lipca Książ odwiedziło pół miliona ludzi, a gdzie jeszcze reszta sezonu? Sama jestem ciekawa jak będzie wyglądała statystyka do końca października i jeśli to będzie milion, to ja się wcale nie zdziwię. Teraz we wrześniu jest już spokojnie i możemy złapać oddech, ale w miesiącach letnich to były tłumy!!!TŁUMY! Dziewczyny od logistyki na wejściu, przed schodami cesarskimi z ledwością ogarniały te tysiące ludzi. Były dni, że przewodnicy wchodzili co 10 minut, a potem ganialiśmy się z naszymi grupami po całym zamku. 12 przewodników biegających właściwie w tym samym czasie. Dobrze, że zamek jest taki wielki i jakoś dawaliśmy radę, ale uwierzcie, zaczynałam w przeróżnych miejscach. W normalnych warunkach zaczynamy na I piętrze pod oknem, skąd widać skrzydło renesansowe i XX wieczne i gdzie tuż obok wisi obraz ostatniej rodziny na zamku Książ- rodziny Hochbergów. I tak powinno to wyglądać, ale ja niejednokrotnie zaczynałam na piętrze III, II, w salach należących do BWA, w byłych komnatach Daisy, na jakichś zakrętach korytarzowych, a raz nawet na tarasach. Jakoś musieliśmy sobie radzić. Turyści byli wyrozumiali. No, przynajmniej moi :) Za co im serdecznie dziękuję.
Moi drodzy co tu dużo pisać, w ciągu długiego weekendu sierpniowego, gdzie w Książu trwał Festiwal Tajemnic i Skarbów na Dolnym Śląsku, zamek w ciągu tylko dwóch pierwszych dni odwiedziło 17 tysięcy ludzi. 17 000 !!! To naprawdę robi wrażenie.

za czym kolejka ta stoi??? :) Fot. Tomasz Ostrowski.
Dziewczyny od logistyki, koordynacji ruchu turystycznego w zamku. Bez nich wszystko by się zawaliło.

W związku z tym, że sezon za chwilkę się kończy czas na małe podsumowanie. Oczywiście zdarzały mi się niesamowicie sympatyczne chwile jak i te mniej sympatyczne. Do tych mniej sympatycznych należą niestety stosunki starszych stażem przewodników do tych młodszych. Oczywiście nie wszyscy zachowują się tak, jakby chcieli nas utopić w łyżce wody, bo są też cudowne osoby takie jak Andrzej Gaik- moim zdaniem absolutny mistrz świata jeśli chodzi o oprowadzanie po naszym zamku, przecudowna pani Irenka Troska, która jest już 40 lat przewodnikiem w Książu, a także pani Małgosia Lebioda- germanistka, przed którą chylę czoła za jej wiedzę i charyzmę, a także dar wyczucia grupy :) Reszta? No cóż....Różnie to bywało. Nie zawsze było serdecznie i rodzinnie. Ale tak to jest, jak się pracuje w dużym skupisku ludzi.
A ci z mojego poboru- niezwykle sympatyczni i fajni ludzie. Lubię wszystkich i tych starszych i tych młodszych. Naprawdę dobrani jesteśmy w punkt. No prawie :) :) :)

Poziom minus 1.Niedostępny dla turystów.
Ta część znajduje się w budynku XX wiecznym. Teraz to pomieszczenia gospodarcze, ale jak widzicie pokryte freskami.
Zamkowa kaplica, przygotowywana na ślub.
Kaplica normalnie jest niedostępna dla turystów.
sala wystawowa na I piętrze. Także część XX wieczna.
Klatka schodowa w kamienicy Pellera




Fontanna Donatella na tarasie kasztanowcowym....
i to co z niej zostało do dnia dzisiejszego....
Cała reszta tej pracy to zdecydowanie przyjemność. Do tej pory udało mi się spotkać same sympatyczne osoby, które słuchały z wielkimi oczami, co dla mnie jest niezwykle ważne, bo to jest esencja tej roboty. Przekazać wiedzę tak, żeby turysta słuchał, zapamiętywał i oczywiście wrócił. Brawa na końcu są wartością dodaną. I jest to niezwykle sympatyczne i przyjemne. Zdarzały mi się takie dni, że właściwie każda grupa na końcu mnie oklaskiwała. Przechwalam się? Może trochę, ale tak jak napisałam- jest to bardzo fajne i dodaje skrzydeł. Wtedy, nawet gdy lecę już na pysk i mam zacząć czwarty jednego dnia obchód z grupą, robię to z przyjemnością. Mam banana na twarzy i nawet na chwilę nie spuszczam z tonu. Są różne szkoły- jedni przewodnicy mówią, że nie ma się co rozczulać- opowiedzieć i mieć to za sobą. No niestety ja tak nie potrafię. Angażuję się i staram się opowiadać tak, jak ja sama chciałabym być oprowadzone przez przewodnika. To oczywiście pochłania sporo energii, ale dopóki mogę, z pewnością tak będzie wyglądało moje oprowadzanie.
Mój ranking 3 najsympatyczniejszych przejść po zamku:
3. Zupełnie niedawno, jakieś 2 tygodnie temu już po zejściu do tunelu ewakuacyjnego, zbudowanego dla Hitlera opowiadałam o więźniach, których przywieziono tutaj z obozu Gross Rosen i  którzy w ciągu 10 tylko miesięcy w tych strasznych warunkach budowali tajemnicze podziemia. Na końcu zawsze robię podsumowanie. Jeszcze nigdy 2 razy tak samo nie zakończyłam swojej opowieści i tym razem było podobnie. Moja pointa jest krótka, ale esencjonalna , na dodatek emocjonalna. Jakież było moje zdziwienie, gdy po moim ostatnim słowie kobieta po prostu mi się zryczała. Rozpłakała się, przez co mi także oczy się zaszkliły. Czyli co? Podobało się :) Zapamiętają i być może przemyślą..Zwłaszcza współczesną sytuację polityczną porównają do tego co było przed wybuchem II Wojny. Jak teraz widzę łyse pały z ONR w nazistowskich gestach, po prostu w głowie mi się to nie mieści. Polskie dzieciaki, młodzi mężczyźni i  powtórka z nacjonalizmu?Jakim my jesteśmy durnym narodem. Bez pamięci, bez refleksji, bez rozumu. Strach jest mi na to patrzeć. Mieliśmy zostać przez nazistów starci z powierzchni ziemi. Miała zostać tylko rasa aryjskich panów...A tu proszę- obudził się w nas ten sam gówniany gen ...Gen dominacji i pogardy. Straszne. STRASZNE!!!!

2. Zaraz na początku maja przyjechała grupa Czechów z Trutnova (zupełnie niedaleko polskiej granicy). Przypadło mi w udziale oprowadzenie tej grupy po zamku. Byłam przekonana, że mają tłumacza. Gdy już stanęliśmy pod oknem, zapytałam, która z osób to ich tłumacz? Na co oni odpowiedzieli, że NE NI tłumacz !!! Nie mają tłumacza! Przeraziłam się. To jak ja im to wszystko opowiem?Po polsku??? No i innego wyjścia nie było. Mówiłam DRUKOWANYMI i co jakiś czas pytałam czy rozumieją. Oczywiście w salonie białym powiedziałam, że za czasów Hochbergów ten salon był RUDY (czyli czerwony) i starałam się używać prostego języka. Nie kombinowałam ze słownictwem. Doszło do tego, że w salonie muzycznym zaczęłam opowiadać o Daisy i o tym, że w czasie I Wojny Światowej była traktowana jak szpieg i że prasa niemiecka nie zostawiała na niej suchej nitki. Padło pytanie- co jest PRASA??? O kurczaki- inne słowa- szybciutko- gazety, newspapers, brukówki, dzienniki, pismo... No już mi tych słów zabrakło- na co jedna pani wystrzeliła- A, BULWARY!!!! Ano, bulwary...i poszło :)
Potem zeszliśmy już na tarasy i tam Czesi zapytali co to jest ta Palmiarnia? Odpowiedziałam, że palmiarnia jak nazwa wskazuje jest od palmy, bo tam rosną takie rośliny i nie tylko. Na co ochroniarz, który wpuszcza do podziemi dorzucił- Powiedz im, że tam są tunele miłości!!! Na co odpowiedziałam- Jakie miłości, to są Czesi, ich interesują tylko...TUNELE LASKI!!! Śmiech ... Oklaski na koniec. Czyli można Czechów oprowadzić po Książu po polsku? Oczywiście i nawet się podobało :)

1.No i moja ulubiona przygoda. Tym razem maluszki z Wrocławia. Grupa przedszkolaków w wieku 6 lat. Cudowne dzieciaczki. Uwielbiam małe dzieci, ale póki co nie miałam pomysłu jak je oprowadzić. Trasa krótka, bo barokowa, czyli 30 minut. Na poczekaniu coś wymyślałam. Na początku kilka pytań...
- Cześć dzieciaki, skąd przyjechałyście?
na co dzieciaki chórem - Z Wrocławia!!!
- A jaka rzeka płynie przez Wrocław?
A dzieciaki znowu chórem- Bałtyk :) Już lałam... Panie, opiekunki  poprawiły, że Odra. No tak, Odra, Odra.
- A co macie fajnego w tym Wrocławiu?- Myślałam, że powiedzą coś o krasnalach, bo przecież jest ich tam mnóstwo, na co jedna z dziewczynek podniosła łapkę i powiedziała- Moja mama jest fajna... No i brawo dziewczynka... Poszliśmy pozwiedzać i większość oprowadzania to były mity greckie, bo co takie maluchy obchodzą sale barokowe??? W sali Maxymiliana jest piękny plafon. Na plafonie oczywiście właśnie mity greckie- skrzydlaty koń Pegaz, muzy i Atena. Pytam dzieci
- Dzieciaki jak się nazywa ten skrzydlaty konik na środku obrazu? A co na to dzieci
-JEDNOROŻEC ( i tak dobrze, że nie Pony). Już pękałam ze śmiechu.
-OK, a jak myślicie jaki bóg latał tym jednorożcem? Na co dzieciaki z zupełną szczerością odpowiedziały
-JEZUS CHRYSTUS!!!! Dostałam głupawki ze śmiechu. Myślałam, że dzieci znają chociaż bajkę o Herkulesie..No niestety nie znały, ani mitów ani bajki ... Ale co się uśmiałam to moje :)

Plafon namalowany przez Antona Szeflera w sali Maxymiliana. Autor: Tomasz Ostrowski
Kochani zamek Książ cały czas czeka na swoich turystów. Myślę, że potrafi zachwycić pod warunkiem, że zna się choć trochę tragiczną historię zamku. Większość turystów, zwłaszcza tych indywidualnych ma pretensję o to, że zamek jest taki pusty w środku, bez eksponatów, bez mebli. Historia Książa, zwłaszcza ta od kwietnia 44 do końca lat 60-tych była niezwykle tragiczna. Eksponaty wyrabowano, wykradziono, palono nimi w kominkach... I tak dziw, że nikt go nie podpalił albo nie przyszło komuś do głowy, żeby zrobić w Książu PGR . W czasach Komunizmu wszystko mogło się wydarzyć.
Będę już kończyć, oczywiście zapraszając czytelników tego bloga do odwiedzenia Dolnego Śląska, a zwłaszcza naszego wielkiego zamczyska. Od czasu wykopania naszego najnowszego znaleziska w postaci piwnic w baszcie lodowej http://dziennik.walbrzych.pl/odnaleziono-chodnik-odchodzacy-baszty-lodowej-kryje-tajemniczy-tunel-glebokosci-10-m/ na zamku zaczęło naprawdę straszyć, więc jest dodatkowa atrakcja ;)
No a Złoty pociąg??? Oj tam, z pewnością gdzieś tutaj jest. To może nie jest 65 kilometr na trasie kolejowej Wrocław- Wałbrzych, ale na pewno gdzieś tutaj jest ukryty :)
Zapraszam do Zamku Książ- może niekoniecznie w czasie letniego szaleństwa, ale teraz we wrześniu, gdy park jest złocisto-rudo-czerwony, a zamek na tym tle wygląda naprawdę bajkowo.

Fantastyczni turyści, uśmiechnięci i cudowni ludzie... mówimy co?DAISY!!!

Ps. Te najpiękniejsze zdjęcia są autorstwa Tomka Ostrowskiego, którego prace możecie obejrzeć tutaj
http://fotoostrowski.pl/
POLECAM!!!
Ps2. Poczyniłam pewne korekty na prośbę Agnieszki. Aga nie przejmuj się fisiu :) :) Naprawdę tak myślę jak napisałam, a to, że nie wszystkim to się podoba...  Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było jak mawiał Gustaw Morcinek. Buziaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz