Miałam oczywiście pisać o czymś innym, ale trafiłam na ten obrazek. W sumie fajny, ale to ostatnie okienko jakoś nie nastraja optymistycznie. Naprawdę po ślubie miłość zanika w sferze uczuciowej? Wiosna dzisiaj zaszalała, a ja pomyślałam, że absolutnie się z tym pustym okienkiem nie zgadzam.
Jednym z pierwszych moich postów na tym blogu był właśnie post o małżeństwie. Pisałam o swoim małżeństwie oczywiście, bo o obcych raczej boję się tutaj bazgrolić. Nigdy nic nie wiadomo, jak ktoś odbierze uwagi na temat swojego stada, a zwłaszcza partnera ślubnego :)
Tak naprawdę jestem w jednym i stałym związku ponad 25 lat. Żyjemy dłużej ze sobą niż bez siebie. To brzmi nieprawdopodobnie, ale tak właśnie jest. I BARDZO nam z tym dobrze :)
Ale miało być o miłości w małżeństwie...
Dla mnie miłość to ciągłe zmiany. Musi się coś dziać, bo inaczej kaplica. Kiedyś sobie wymyśliłam, że dopóki będziemy z moim "starym" robić coś wspólnie, to będziemy razem i póki co, to działa. I to działa bardzo dobrze.
Podobno według Belbina, jestem tzw. lokomotywą. A jakie są lokomotywy?
"Osoba dominująca, otwarta o wysokim stopniu aktywności. Jej rolą jest inspirowanie działania i pobudzanie zespołu (rodziny) do boju. Lokomotywa nadaje kształt wysiłkom grupy. Ujednolica idee, cele i plany w taki sposób, by powstał spójny, wykonalny projekt możliwy do szybkiej realizacji. Lokomotywa ma wysoki poziom energii i jest nastawiona na osiągnięcie celu. Lokomotywy mają także mało cierpliwości i tolerancji dla osób wolniej myślących i niezdecydowanych. Raczej prostolinijna i krytyczna, nie bojąca się silnych reakcji. Sprawnie wprowadza zmiany i nie zastanawia się nad mało popularnymi decyzjami"... No cóż, jestem francą, ale energiczną, więc romantyczne uniesienia i rozmemłanie nie dla mnie. Konkret się liczy. I taki powinien być facet. I na szczęście z takim dzielę życie.
Czym jest miłość? Definicji jest milion, ale nie o definicję tutaj chodzi, tylko o wspólne przebywanie ze sobą, tolerancję, szacunek, przyjaźń, zaufanie i patrzenie w tym samym kierunku. Ćwierć wieku to szmat czasu, nawet się śmieję z tego, że sex z jednym facetem po 25 latach jest jak sex z bratem ;)
Co w ogóle sprawia, że ludzie są ze sobą albo całe życie, albo tylko kilka sezonów? My dorabialiśmy się od tzw. widelca, teraz dzieciaki (i nie tylko) już na wejściu w formalny związek, muszą mieć mieszkanie, samochód i milion innych rzeczy plus kredyt na 30 lat. No i najczęściej wesele za konkretne pieniądze.To mnie przeraża nie na żarty, bo to się nazywa obciążenie i stres. ZOBOWIĄZANIE! Więc wcale się specjalnie nie dziwię, że te współczesne małżeństwa nie wytrzymują próby czasu. Tylko czy naprawdę od początku musimy mieć to wszystko? Jasne, że fajnie by było...zwłaszcza pierwszy wspólny kąt, a nie wynajmowanie lub mieszkanie wspólnie z rodzicami, bo to komplikuje i rozprasza, ale wiem, że można. Uważam, że wspólne dorabianie się wszystkiego od początku jest DOBRE!!! Tworzy więź, wspólny front i mobilizuje. Nie wyobrażam sobie kredytu na połowę życia, po prostu jest to ponad moją percepcję. Zresztą nigdy na nic nie wzięliśmy kredytu, nawet na sprzęt AGD, więc co dopiero wpłynięcie w kanał finansowy na długie lata?
Świat się zmienił i zmieniły się też priorytety i jest to naprawdę przygnębiające, ale tak to w tej chwili funkcjonuje. Nowoczesne małżeństwo to mieszkanie (najlepiej deweloperskie), samochód lub 2, zagraniczne wakacje, 1 dziecko i ciężka harówa... A co z tą pustą kratką na obrazku?
My nadal nie mamy wszystkiego i pewnie nigdy nie będziemy mieć. To nie jest najważniejsze... ale mamy siebie, fajne dzieciaki, 3 koty i 2 psy, przyjaciół i pasje... Każde z nas jest za coś odpowiedzialne, mamy przydzielone role, co nie znaczy, że nie robimy odstępstw. Kochamy się bez szaleństw..chociaż głowa siwieje, a jak wiadomo... he, he...
O tym czym jest miłość powstało jakieś miliard wierszy i miliony piosenek, ale bardzo ładnie opisuje to zjawisko ostatnia zwrotka kawałka Howarda Jonesa "What is Love".
And maybe love is letting people be just what they want to be
the doors always must be left unlocked
To love when circumstance may lead someone away from you
And not to spend the time just doubting
Co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle, że nie ma co się zastanawiać czym jest miłość, tylko się kochać i nie wątpić, choć drzwi zawsze powinny być lekko uchylone. Bo miłość, to nie klatka, a już na pewno taką klatką nie powinno być małżeństwo. Nawet z kredytem... Co wiem, że łatwe na pewno nie jest, bo może sami się w to nigdy nie wkopaliśmy, ale znamy przypadki.
I wiosennie życzę osobom w starych, stałych związkach poodkurzania swojego uczucia, bo myślę, że warto. A w tej pustej kratce na samej górze posta, namalujcie sobie co tylko chcecie-drzewo, kwiat, ptaki, kota...lub psa :) dom może? Bo miłość to z pewnością nie tylko serce ze strzałą :)
Bardzo mądre :)
OdpowiedzUsuń