fot. Tomasz Ostrowski |
Ostatnio w reklamie pewnej dużej firmy spożywczej, zapewniano małą dziewczynkę i przy okazji mnie, że tylko jajko z czekolady, w którym jest kawałek badziewnego plastiku zapewnia odrobinę szczęścia. No cóż bardziej bzdurnego??!!! Od 2 lat wiem na pewno, że nawet więcej niż odrobinę :) zapewnia pewien kudłaty kundel, który jest najbardziej niesfornym i nieposłusznym psiakiem jakiego kiedykolwiek widziały moje oczy. Misiek ma już 2 lata.
Dziewczyny przyniosły go do domu 19 grudnia (w dniu moich urodzin), a miał wtedy 5 tygodni, więc czyniąc pewne obliczenia wyszło, że przyszedł na świat jakoś o tej paskudnej, jesiennej porze w 2015 roku, jako jedyny szczeniak swojej starawej już matki, pół Yorka, która jak się później okazało, wygląda dokładnie tak samo jak nasz Misiek. Jest tylko bardziej poprostowana, a nasz Miś zakręcony. Zresztą nie tylko z wyglądu.
miód i cukier... |
Misio przez te 2 lata ani trochę nie spokorniał, nie złagodniał i nie spuścił z tonu. Nadal jest nakręcony jak sprężynowy zegarek, biega, szaleje i się nudzi!!!! Naprawdę trzeba mieć niezłego powera, żeby nad tym psem zapanować. Jeszcze w lecie to jest pół biedy, bo jeździmy sobie na wycieczki: na pola, których nie zna i jest do ogarnięcia, do lasu lub nad wodę popływać i jest ogród w którym całymi dniami ściga młode szpaki, ale teraz??? No kaplica!
Nuda! Rutynowe spacery, rutynowe zabawy... Droga na Ostrołękę. Biedny Miś. I tak staram się co jakiś czas kupować mu nową zabawkę i urozmaicać trasy spacerów... Teraz od jakiegoś czasu ma pluszową pacynkę "bobera", któremu wygryzł już oczy, uszy, nos i zęby. Rzuca tym "boberem" jak szmatą po wszystkich kątach. Taka zabawa. Najlepsza szarpanka na świecie.
Na polach za domem już obiecałam sobie, że nigdy go nie spuszczę, bo...Tyle go widziałam! Spieprza jak ogar w trybie sportowym na kraniec horyzontu, a ja durna, zasapana lecę za nim po błocie jak jakaś idiotka. Koniec. Pies już nie jest spuszczany, bo w ogóle nie słucha. W ogóle!!! Niestety ucieka także z domu i w lecie zdarzyło mu się to kilka razy. Chyba najgorszy raz był pod koniec sierpnia. Nawiał Mariowi, jak tamten wyrzucał na noc koty na dwór. Prysnął między nogami i ... amen. Szukałam barana 4 godziny na piechotę, a potem samochodem. Po polach, po wsi i po osiedlu. O 1 w nocy się poddałam. Myślałam, że może wróci (raz mu się zdarzyło po takiej ucieczce), ale gdzie tam. Pół nocy nie spałam, bo się martwiłam co z tym Miśkiem. U nas jest straszny ruch na drodze. STRASZNY!!! Co chwilę jakieś zwierzę ląduje pod kołami samochodu (dzisiaj mały, czarny kotek) i dla mnie to jest wstrząsające jak o tym pomyślę.
Rano wstałam, odpaliłam kompa i weszłam na stronę Świdnickiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt...i co ja "paczę"- JEST- KRÓL INTERNETÓW- samiec Alfa, Misio we własnej osobie. Zadowolony, jakby mówił : to nic, że mnie złapaliście, jutro też przecież ucieknę!
Napisałam do schroniska, że zaraz po niego przyjadę i na miejscu okazało się, że Misio już taki chojrak nie jest. Całą noc w boksie, obok jakiegoś szczekającego kundelka, rano zmoczona dupa szlauchem, bo tam tak myją posadzki. Schronisko jest małe i nowe, więc warunki są dobre, a wolontariusze zaangażowani. Zapłaciłam za zaczipowanie Misia z nawiązką, zobowiązałam się, że podeślę skany książeczki szczepień i zabrałam osiołka do domu. Myślicie, że się czegoś nauczył? A gdzie tam!! 2 tygodnie później znowu nawiał tym razem moim rodzicom, gdy my byliśmy na zlocie duranowym. Odszukałam go po powrocie jak szedł sobie do Kauflanda. Na zakupy chyba??? Co za durnota psia!!! Rozumu za grosz!
Chciałam go nawet wykastrować, chociaż wet twierdzi, że nie ma gwarancji, że po kastracji mu się polepszy. Był nawet umówiony na zabieg. Cały tydzień brał jakieś tajemnicze zastrzyki (skopał mnie wtedy tak, że nie mogłam miesiąc chodzić w krótkich spodenkach) i w dniu kastracji nie wyszło. To był Dzień Matki i moi starzy byli u mnie na jakimś małym grillu. o 16-ej wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Wałbrzycha. Zabieg miał być o 18-ej. W normalnych okolicznościach tę trasę w obie strony robię w niecałą godzinę. Niestety tego dnia okazało się, że połowa populacji Dolnego Śląska postanowiła zobaczyć zespół Perfect na stadionie Wałbrzyskim i korek był naprawdę zacny!!! O 18-tej to ja wyjeżdżałam spod domu rodziców. Wet nie mógł czekać- miał wtedy jeszcze kilka zabiegów w tym uśpienie (złamanie kręgosłupa po wypadku u psa) i operacja trzustki też u piecha. A potem był weekend i znowu jakiś grill ze znajomymi, którzy na mnie nakrzyczeli, że chce okaleczyć psa, a on przecież wyrośnie z tych głupot i żebym dała biedakowi żyć. No i dałam. Póki co, ale tak sobie myślę, że marzec to też dobry miesiąc na taki zabieg.
Misio w Adidogu :) |
Po ubiegłej zimie był już tak kudłaty, że postanowiłyśmy go z Gochą ogolić. Trochę nam było szkoda tego pięknego futra, więc w kwietniu ogoliłyśmy go na lwa. Ogoliłyśmy mu tylko tyły, zostawiając lwią grzywę, przednie łapy i ogon. Wyglądał przezabawnie, ale robiło się coraz cieplej, a ilość kudłów w domu była przerażająca. Żaden odkurzacz tego nie wciągał!!!. Dlatego teraz mamy Karchera i jest dużo lepiej :)
Przed operacją... |
po pierwszej fazie... |
i faza końcowa. Okazało się, że mamy sznaucera! |
Na tego sznaucera ogoliły go dziewczyny i miały przy tym taki ubaw, że sikały ze śmiechu. Co chwilę wypuszczały go z łazienki i wyglądał jak coraz większy kretyn. Na koniec jak wyszedł taki ogolony -ostrzyżony to się na nie podenerwowałam, bo ja mimo wszystko wolę Miśka kudłatego :) Ale kudły odrosły i teraz wygląda znowu jak Czubbaka z Gwiezdnych Wojen. Niestety ma tendencję do włażenia w rzepy, a potem niech ktoś spróbuje mu to z tych kudłów wyciągnąć!!! Utrapienie. Trudno, do wiosny będzie taki kudłaty, bo nie ma podszycia zimowego jak inne psy. Nie ma sierści, tylko włosy, więc żeby było mu cieplej niech sobie ma to runo. Z nowym, przemysłowym odkurzaczem damy radę :) Chyba.
Strocket- pies Fraglesów |
Misiek... też pies. |
Misiek po spotkaniu z kopytem końskim na tle ruin zamku w Mściwojowie |
Gdyby nie Misiek miałabym naprawdę dużo niespożytkowanego czasu. Nudziłabym się, najzwyczajniej w świecie. Jak inni ludzie w ogóle mogą funkcjonować bez takich Miśków w swoim życiu.?? Nie mam pojęcia :) :) Biedne te ludzie... oj biedne.
Misio ma już 2 lata...i to były naprawdę intensywne 2 lata :) Mam nadzieję, że on z czasem naprawdę się choć trochę uspokoi i ogarnie, bo póki co... rock'n'roll! a ja coraz starsza... ;)
Wszystkiego najlepszego piesku :)
przyjaźń międzygatunkowa z Manią |
Miś na Halloween jako Dementor |
no bo przecież tak naprawdę jestem aniołkiem... |
byłem, jestem i będę :) Dobranoc . |
Miś jest cudownym rozrabiaką, łobuz z pięknym psim spojrzeniem, nie sposób się na niego gniewać, a mimo zmęczenia i ran na nogach i rękach, nadal się ma ochotę z nim bawić! Gorzej jak ma piszczącą zabawkę, wtedy należy ubezpieczyć się w zatyczki do uszu :)
OdpowiedzUsuńMiśku kochany, lepiej nie mogłeś trafić, szczęściarzu!Najlepszego na urodziny ;)
Ty Bebiku wiesz najlepiej co to za czorcik jest i że nawet nieloty po spotkaniu z nim latają jak sokoły :)
OdpowiedzUsuń