Wczoraj po południu odeszła nasza kotka Buba. Była już tak słaba, wychudzona i zatruta mocznikiem, że patrzeć się na tę agonię dłużej nie dało. Od rana siedziałyśmy na zmianę z Gosią razem z kicią w ogrodzie, a po 13-ej przyjechała weterynarka, która dokonała eutanazji. Kotek umarł tulony, głaskany i kochany w miejscu, które najbardziej lubił. Umarł pod krzewem melisy, zamiast na zimnym stole w gabinecie weterynaryjnym. Decyzja o eutanazji jest straszna!!! Po prostu straszna, ale cierpienie tego malucha przeszło już absolutnie wszystko.
Przyniosłam ją do domu w burzowy, czerwcowy dzień 8 lat temu. Była ciekawskim maluszkiem, słodziakiem i małą cwaniarą. Niezwykle inteligentna i sprytna. Skradła nasze serca i właściwie od razu stała się domowym pupilem. Czyścioch i dama w jednym. Zawsze pachnąca łąką, sianem albo warsztatem. Nic nie mogło się odbyć bez jej udziału, bo ciekawość zawsze była jaj najważniejszą cechą. Taka była kotka Buba zwana przez nas Królikiem, Bubsem lub Wombatem. Kot nigdy nie ma jednego imienia. Nasza mała mruczanka...
Przez te ostatnie 6 miesięcy walki o jej zdrowie i jakość życia przeszła naprawdę sporo. Tak naprawdę ja poddałabym się po drugim ataku padaczki. Gosia nie odpuściła praktycznie do samego końca. Walczyła z chorobą jak gladiator, skazana z góry na niepowodzenie, bo raz zainfekowane nerki już nigdy miały nie wrócić do stanu wyjściowego. Ale ona wierzyła, że kotka da radę... że musi dać radę. Nie dała, chociaż kilka razy było światełko w tunelu.
nastolatki |
W kwietniu odpadły jej końcówki uszu i prawie wszystkie wąsiki. Dziąsła to była prawdziwa rozpacz, więc żadne kocie specyfiki, nawet te najdroższe i najsmaczniejsze, zmiksowane i podawane w najdelikatniejszy sposób nie robiły na kotce wrażenia. Umierała z głodu, ale nie mogła jeść. Cierpiała okropnie, co nie znaczy, że nie ciągnęło jej do ogrodu i na pola. Uciekała dosyć szybko i kiedy tylko nadarzyła się okazja. Czasami kilka razy dziennie.
Ilość specyfików, strzykawek, kieliszków z różnymi roztworami na wszelkie dolegliwości leżały w całym mieszkaniu. Pasty, chlorelle, tran, kora wiązu, ranigast na zgagę, kroplówki, antybiotyki. Mieliśmy tutaj mały koci szpital. A kotka coraz bardziej nas nienawidziła za to co jej robimy. Ostatnie badanie krwi w piatek to był koszmar, tak bardzo płakała... Ja się wtedy poddałam już na amen. Wynik mocznika- 130, a powinien być między 16- a 36. Weterynarz, który opiekował się kotką przez ten cały czas, stwierdził, że nie możemy dłużej czekać, bo ona naprawdę bardzo cierpi. Jestem realistką, nie wierzę w cudowne ozdrowienia, zwłaszcza w takim stanie. Gosia w końcu dała się przekonać, że to już koniec. Sama zadzwoniła do weterynarki, ale przy usypianiu nie była. I doskonale ją rozumiem.
Teraz jest już wszystko posprzątane. Mario zakopał kotkę w ogrodzie obok reszty naszych biedaków.
Czy płaczę? Ryczę jak durna i tęsknię. Zawsze będę. Wychowałam ją i była członkiem naszego stada...
Mała mordka o ciekawskim spojrzeniu. Tak bardzo jest mi szkoda tego kociego istnienia.
W necie czytałam o tęczowych mostach itp.... i wszystko to bardzo piękne. Zwłaszcza dla kogoś, kto tak sobie wyobraża raj dla zwierzaków. Oby tak było. Przy okazji znalazłam wiersz. Nawet nie wiem czyjego autorstwa, ale tutaj pasuje idealnie.
Chory dom
Mój dom jest chory na śmierć
która czai się w oczach
a one patrzą - nie widząc
i w kieliszku
z zawartością kilku gramów
i w głosie kota
w jego miauczeniu radosnym
zmieniającym się w skowyt bólu...
Do mojego domu pełnego muzyki
nieszczęścia przychodzą
jak goście...
Żegnaj kotku.
Ps. Gocha wiesz, że jesteś heroiną ? Trzeba naprawdę kochać, żeby pozwolić odejść.
Ps2. Dziękuję też Nikoli za opiekę nad kotką podczas naszej nieobecności.
Bardzo mi przykro, wiem, ile dla Was znaczyła Buba, jaką radością wypełniała Wasz dom. Lubiłam ją, wciąż wspominam jak chowała się w mojej torbie podróżnej, albo jak wołałaś do niej Bubiku, a ja przy wszystkich dźwiękach wokół słyszałam Bebiku i szłam razem z kotem do Ciebie....
OdpowiedzUsuńSzkoda Buby, to był bardzo dobry koteł, decyzja o eutanazji była niestety słuszna, zbyt mocno cierpiała... Teraz jest w kocim niebie i bacznie Was obserwuje z góry! Żegnaj kocie :(
Dzięki Bebiku.
UsuńPanie Boże, nie jestem aniołem,
OdpowiedzUsuńdziś niewielu jest takich na świecie,
może ci, co na ziemskim padole
pokochali zwierzęta i dzieci.
Panie Boże, powiedziałeś "Proście",
rzekłeś "Proście, a będzie wam dane"...
Wiesz, że wczoraj po tęczowym moście
poszedł do Ciebie mój kot kochany?
Panie Boże, poznasz go z łatwością,
miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon,
proszę, o Panie, zawołaj go głośno,
bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo.
Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną,
by głodny i smutny nie był i żeby
mógł sobie przy kimś bezpiecznie zasnąć.
Panie Boże, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba,
pozwól, by wyszedł mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba...
Pozdrawiam
ida27
Dzięki, piękny wiersz.
UsuńTak jest dobrze, gdy kotek odchodzi wśród kochakących osób, zamiast wśród przerażających obcych ubranych w białe fartuchy, w obcym miejscu co obdziera z godności.
OdpowiedzUsuń