piątek, 30 października 2015

Halloween, czyli oswajanie tego co nieuniknione





Boicie się ciemności?Ja generalnie nie... Racjonalnie nie, ale gdzieś pod skórą, gdzieś w zakamarkach mózgu, odczuwam pewien niepokój, gdy mam sama wejść do piwnicy po zachodzie słońca... Do lepkiej, wilgotnej, ciemnej, pełnej zakamarków i  pająków - zdecydowanie piwnica po zachodzie słońca nie budzi we mnie euforii... Że to strach ma wielkie oczy i Hollywood zrobiło swoje? Pewnie też, ale piwnica to piwnica. Ma ponad 130 lat i Bóg raczy wiedzieć co tam się działo przez ten czas. 2 Wojny Światowe, wysiedlenia, ruski front... Trup mógł się ścielić gęsto.
A co jeśli jest tam zakopany jakiś truposz? Od razu przypomina mi się film "Arszenik i stare koronki " z przeprzystojnym Cary Grantem, w którym 2 cioteczki wyświadczały przysługę samotnym panom, trując ich winkiem z arszenikiem  i grzebiąc z honorami w swojej piwnicy. Taa... to jeden z moich ukochanych filmów i mogę go oglądać codziennie. Ale wolę nie myśleć o tym, że kiedyś mieszkały tutaj takie ciotunie :)


Wracając do ciemności- jutro jest dzień w którym Druidzi żegnali lato, a witali zimę. Tym samym czczono duchy przodków zapraszając je do domów, a złe duchy odstraszano. Palono ogniska i składano ofiary (także z ludzi) chcąc dodać słońcu sił do walki z ciemnością i chłodem.

Z tamtych czasów niewiele już zostało (na szczęście), oprócz tzw.święta Halloween, bardziej symbolicznego niż prawdziwego. Zresztą nigdy tego dnia nie uważałam za święto, a raczej za ostatni dzień, w którym naprawdę można dać upust wyobraźni  i zaszaleć zanim ciemności spłyną na nasz smutny kraj i nastanie MEMENTO MORI!!!
Nie widzę zbyt wielkiej różnicy pomiędzy przebierankami w tym okresie, a przebierankami karnawałowymi, bo i jedno i drugie powinno być zabawą. Dużo się słyszy, że jest nam to całe Halloween niepotrzebne, że mamy swoje święta, że to tylko zło i skaranie, że diabły, czarownice i czarne koty (uwielbiam!!!)
Że to nie jest nasza kultura. Gdyby tak się przyjrzeć naszej kulturze, to musielibyśmy tego dnia celebrować Dziady, czyli obcowanie żywych z umarłymi brrrrrrrrrrrrrrrr...(tak jak u Celtów)

Goszczenie zmarłego w domu z możliwością kąpieli, wiktem i opierunkiem jakoś średnio mi się podoba. I czy tak  naprawdę maski obrzędowe tzw.  kraboszki bardzo różnią się od poczciwej dyni?
Suma summarum nie jestem wielkim zwolennikiem Halloween, ale nie mam też nic przeciwko temu. Jeżeli jest tylko możliwość jakiegoś szaleństwa zamiast umartwiania się- proszę bardzo!!! Byleby z głową i funem. Pamiętam jak kilka lat temu moje panny przebrały się właśnie tego dnia i poszły na żebry po słodycze (już wtedy chciały być modelkami- Ale to cuksy!!! Mamo!!!!!!! )

























Przytachały cały wór słodyczy (w tym te cukierki anyżkowe, które w prawie każdym domu poniewierają się po zakamarkach) ale także pieniądze ("bo takie starsze panie nie miały słodyczy, a nie chciały nas wypuścić z  pustymi rękami"-na 4 osoby dostały 5 pln) Mam tylko nadzieję, że w domu, w którym nie dostawały słodyczy nie robiły tzw. psikusów.
Myślę sobie, że Halloween pozwala choć trochę oswoić z tym co nieuniknione. Niekoniecznie z powagą, darciem szat, płaczem i  żalem, że kiedyś umrzemy. Wszystkich nas to czeka, więc póki możemy, cieszmy się z życia, zanim kino zgaśnie, bo to my jesteśmy reżyserem i scenarzystą  opowieści, w której gramy główną rolę... Odpuszczenie powagi, zanim nastanie czas umierania  pomaga.

                                       
  Wieczorem obejrzyjcie jakiś horror, bo warto czasami się przestraszyć, poczuć ciary na plecach, słodkość w ustach i powiedzieć- cholera, naprawdę boję się ciemności!!!!A potem odetchnąć -Przecież  to tylko zabawa!!! ....Na razie :)
  Warto kupić też dynię, pięknie ją wydrążyć w stwora nie z tego świata, robiąc śmieszny lampion ... Popatrzcie w ten durny dyniowy ryjek i zapalcie w nim świecę. Gwarantuję fajną zabawę i nastrój w mieszkaniu. A z miąższu proponuję pyszną zupę.

ZUPA DYNIOWA BY MARZKA 

Składniki:

  • dynia pokrojona w kostkę (ilość w zależności od chętnych na ową) 
  • 2 jabłka 
  • 1 cebula
  • łyżka masła
  • 2 ząbki czosnku
  • gęsta śmietana
  • uprażone ziarna słonecznika (gotowy można kupić w Lidlu) 
  • niebieski ser pleśniowy do posypania
  • przyprawy- cynamon, imbir, pieprz cytrynowy (może być zwykły) papryka ostra, kostka rosołowa (albo sól, co kto lubi) kardamon.

Przygotowanie:

    Na maśle szklimy cebulę pokrojona w kostkę, dodajemy rozdrobniony czosnek, a następnie 2 jabłka (też w kostkę) chwilkę smażymy. Dodajemy dynię i  dusimy przez moment. Następnie dolewamy wody, ale nie za dużo. Tak, żeby przykryć całość. Gotujemy al dente, dodajemy przyprawy wedle uznania (byleby nie przesadzić- grunt to równowaga). Następnie zupę miksujemy, podajemy w miseczkach z łyżką śmietany. Posypujemy słonecznikiem i niebieskim serem (może być zwykły żółty, ale starty).
Smacznego Halloween. 

Dodatkowo na deser horror, który oglądając lata temu naprawdę mnie przeraził... I choć to było dawno, bardzo dawno temu, do dzisiaj pamiętam  przerażenie towarzyszące mi  w kinie  :) No i te ciary :)
Tutaj tylko trailer, ale wyszperajcie go sobie :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz