Boicie się ciemności?Ja generalnie nie... Racjonalnie nie, ale gdzieś pod skórą, gdzieś w zakamarkach mózgu, odczuwam pewien niepokój, gdy mam sama wejść do piwnicy po zachodzie słońca... Do lepkiej, wilgotnej, ciemnej, pełnej zakamarków i pająków - zdecydowanie piwnica po zachodzie słońca nie budzi we mnie euforii... Że to strach ma wielkie oczy i Hollywood zrobiło swoje? Pewnie też, ale piwnica to piwnica. Ma ponad 130 lat i Bóg raczy wiedzieć co tam się działo przez ten czas. 2 Wojny Światowe, wysiedlenia, ruski front... Trup mógł się ścielić gęsto.
Wracając do ciemności- jutro jest dzień w którym Druidzi żegnali lato, a witali zimę. Tym samym czczono duchy przodków zapraszając je do domów, a złe duchy odstraszano. Palono ogniska i składano ofiary (także z ludzi) chcąc dodać słońcu sił do walki z ciemnością i chłodem.
Nie widzę zbyt wielkiej różnicy pomiędzy przebierankami w tym okresie, a przebierankami karnawałowymi, bo i jedno i drugie powinno być zabawą. Dużo się słyszy, że jest nam to całe Halloween niepotrzebne, że mamy swoje święta, że to tylko zło i skaranie, że diabły, czarownice i czarne koty (uwielbiam!!!)
Suma summarum nie jestem wielkim zwolennikiem Halloween, ale nie mam też nic przeciwko temu. Jeżeli jest tylko możliwość jakiegoś szaleństwa zamiast umartwiania się- proszę bardzo!!! Byleby z głową i funem. Pamiętam jak kilka lat temu moje panny przebrały się właśnie tego dnia i poszły na żebry po słodycze (już wtedy chciały być modelkami- Ale to cuksy!!! Mamo!!!!!!! )
Przytachały cały wór słodyczy (w tym te cukierki anyżkowe, które w prawie każdym domu poniewierają się po zakamarkach) ale także pieniądze ("bo takie starsze panie nie miały słodyczy, a nie chciały nas wypuścić z pustymi rękami"-na 4 osoby dostały 5 pln) Mam tylko nadzieję, że w domu, w którym nie dostawały słodyczy nie robiły tzw. psikusów.
Myślę sobie, że Halloween pozwala choć trochę oswoić z tym co nieuniknione. Niekoniecznie z powagą, darciem szat, płaczem i żalem, że kiedyś umrzemy. Wszystkich nas to czeka, więc póki możemy, cieszmy się z życia, zanim kino zgaśnie, bo to my jesteśmy reżyserem i scenarzystą opowieści, w której gramy główną rolę... Odpuszczenie powagi, zanim nastanie czas umierania pomaga.
Wieczorem obejrzyjcie jakiś horror, bo warto czasami się przestraszyć, poczuć ciary na plecach, słodkość w ustach i powiedzieć- cholera, naprawdę boję się ciemności!!!!A potem odetchnąć -Przecież to tylko zabawa!!! ....Na razie :)
Warto kupić też dynię, pięknie ją wydrążyć w stwora nie z tego świata, robiąc śmieszny lampion ... Popatrzcie w ten durny dyniowy ryjek i zapalcie w nim świecę. Gwarantuję fajną zabawę i nastrój w mieszkaniu. A z miąższu proponuję pyszną zupę.
ZUPA DYNIOWA BY MARZKA
Składniki:
- dynia pokrojona w kostkę (ilość w zależności od chętnych na ową)
- 2 jabłka
- 1 cebula
- łyżka masła
- 2 ząbki czosnku
- gęsta śmietana
- uprażone ziarna słonecznika (gotowy można kupić w Lidlu)
- niebieski ser pleśniowy do posypania
- przyprawy- cynamon, imbir, pieprz cytrynowy (może być zwykły) papryka ostra, kostka rosołowa (albo sól, co kto lubi) kardamon.
Przygotowanie:
Na maśle szklimy cebulę pokrojona w kostkę, dodajemy rozdrobniony czosnek, a następnie 2 jabłka (też w kostkę) chwilkę smażymy. Dodajemy dynię i dusimy przez moment. Następnie dolewamy wody, ale nie za dużo. Tak, żeby przykryć całość. Gotujemy al dente, dodajemy przyprawy wedle uznania (byleby nie przesadzić- grunt to równowaga). Następnie zupę miksujemy, podajemy w miseczkach z łyżką śmietany. Posypujemy słonecznikiem i niebieskim serem (może być zwykły żółty, ale starty).
Smacznego Halloween.
Dodatkowo na deser horror, który oglądając lata temu naprawdę mnie przeraził... I choć to było dawno, bardzo dawno temu, do dzisiaj pamiętam przerażenie towarzyszące mi w kinie :) No i te ciary :)
Tutaj tylko trailer, ale wyszperajcie go sobie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz