Dzień coraz dłuższy. Powoli zbliża się sezon na zwiedzanie, ale póki co czas znowu powspominać. Dzisiaj wspomnienie wycieczki z Bebe i jej siostrzeńcem Danielem oraz moimi Puszaszkami- Gochą i jej chłopakiem Bartkiem, w Góry Stołowe.
Już dawno miałam zgarnąć Bebika w tamte rejony i jakoś nigdy nie starczało czasu, ale pod koniec sierpnia ubiegłego roku zapakowaliśmy się do mojego srebrnego szerszenia zwanego Oplem i pomknęliśmy w stronę Radkowa.
Jednak zanim Radków, po drodze Wambierzyce i tamtejsze obiekty sakralne.
Specjalnie nie przepadam za zwiedzaniem kościołów, zwłaszcza tych ociekających złotem i zdobieniami, ale ostatni raz byłam tam jeszcze w podstawówce z wycieczką, więc postanowiłam sobie przypomnieć co to za miejsce, a innym zaprezentować tę olbrzymią bazylikę i kalwarię.
Bazylika stoi na wzgórzu, na którym w XII wieku rosło rozłożyste drzewo, w którego dziupli umieszczono figurkę Matki Boskiej z dzieciątkiem. Podobno w 1218 roku za sprawą tejże figurki niewidomy Jan z Raszewa odzyskał wzrok i... poszły konie po betonie. Od tego momentu rozpoczęły się pielgrzymki. Najpierw w pobliżu drzewa ustawiono kamienny ołtarz, a w 1263 roku właściciel Ratna ufundował kościół, który na przestrzeni wieków zmieniał swój wygląd i powierzchnię.W 1936 roku papież nadał kościołowi tytuł bazyliki.
Prawdę powiedziawszy jeszcze takiego kościoła nigdy nie widziałam. To jest jakby kościół w kościele. Nie ma normalnego wejścia z widokiem na główny ołtarz i nawę. Wchodzimy do budynku, który w swoim wnętrzu ukrywa to co w nim najważniejsze- serce podzielone jeszcze na przedsionki. Warto zobaczyć, bo jest naprawdę piękny.
Pomijam fakt, że bardzo zdobny, ale także w szczególny sposób elegancki. Świetlik w suficie dodatkowo nadaje lekkości wnętrzu, robi pozytywne wrażenie.
Cudowna figurka znajduje się w samym centrum ołtarza. Jest wykonana z drewna lipowego z stylu gotyckim i wraz z cokolikiem ma niecałe 30 cm wysokości. Ciekawostką jest to, że ta Maryjka z dzieciątkiem ma całą masę przeróżnych okazjonalnych, kolorowych sukienek , w które ubiera się ją w zależności od święta.
Figurka Matki Bożej ukoronowana została koronami papieskimi na Wambierzycką Królową Rodzin.
Jeszcze jedną ciekawostką są kamienne, monumentalne schody prowadzące do bazyliki w trzech ciągach. Wszystkich stopni jest 56, z czego 33 w środkowym ciągu symbolizuje lata życia Jezusa na Ziemi. Kolejnych 15 stopni nad pierwszym tarasem oznacza lata życia Maryi przed jej Boskim macierzyństwem. Jakby ktoś zapomniał, że Matka Boska rodząc Jezusa była nastolatką :)
Ze szczytu wambierzyckich schodów, na przeciwko rozciąga się widok na kolejne schody- tym razem na drogę krzyżową.
Pierwsze kaplice powstawały na tej drodze pod koniec XVII wieku. Wszystkie kapliczki są murowane.
Podobno całe przejście tej Kalwarii z modlitwami i pełnym rynsztunku trwa prawie 5 godzin... My ją przelecieliśmy w 15 minut... Nie mieliśmy 5 godzin, a jeśli nawet, to były przeznaczone na coś zupełnie innego i bardziej przyziemnego.
Zanim wejdzie się na samą górę trzeba minąć 14 bram, mających podobno nasuwać skojarzenia z Jerozolimą. Nigdy nie byłam w Jerozolimie, wiec nie potwierdzam skojarzenia.
Weszliśmy na sam szczyt, a Daniel liczył schody... Tylko zabijcie mnie, nie wiem ile ich było. 96???196? :)
A, zapytałam u źródła i Daniel stwierdził, że albo 180, albo 280... Jak będziecie osobiście policzcie i dajcie mi znaka...
Nie były to ostatnie schody tego dnia, jakie udało nam się sforsować...To po prostu był dzień ze schodami w roli głównej :)
Wsiedliśmy w autko i ruszyliśmy z tego świętego miejsca w stronę Radkowa i dalej na Szczeliniec.
Właściwie Szczeliniec Wielki czyli 919 metrów n.p.m ...po schodach :)
Na zdjęciu pod Szczelińcem Wielkim jest jeszcze Szczeliniec Mały, ale jest niedostępny dla turystów.(oczywiście jak się ktoś uprze to wlezie, ale na swoją odpowiedzialność)
Z dołu góra wygląda na płaską i niezbyt wysoką, ale oczywiście jest to tylko zwykła zmyła .
Byłam na tej górze kilka razy i za każdym wchodzę tam z wielką przyjemnością...Tym razem z Puszaszkami i Warmią z Mazurami po pokonaniu Drogi Tysiąca Zakrętów dotarliśmy do Karłowa, gdzie zostawiliśmy autko i ruszyliśmy w drogę.
W 1814 roku ułożono na samą górę 665 schodów..Niestety nikt nie pomyślał o postawieniu chociaż 1 ławki na trasie :) W sumie nawet niepotrzebnie, bo wchodzenie poszło nam w miarę przyzwoicie i w niecałe pół godziny byliśmy na szczycie, na tarasie widokowym obok schroniska "Na Szczelińcu"
Widok ze szczytu jest naprawdę imponujący. Cudowny Dolny Śląsk w pełnej krasie .
Na tym selfie nie jest ważne kto jest na pierwszym planie, ale to co za nami :) Fantastyczna, kolorowa i urozmaicona kraina :), a w dole przepaść ... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Po odsapnięciu postanowiliśmy przebiec się po tej górze i na własne oczy zobaczyć niezwykłe formacje skalne, Piekiełko, a nawet Diabelską Kuchnię... 2 ostatnie nazwy szczególnie przypadły mi do gustu.
Wszystko fajnie, z tym, że mój geniusz jest niedościgniony!!! Wieki temu, gdy byłam na Szczelińcu tuż za schroniskiem biegła trasa wycieczkowa po najważniejszych punktach na górze (za darmo!!!) Teraz postawili tam jakieś płoty, a ja zakręcona jak słoik dżemu ruszyłam z moimi gośćmi jedynym wolnym szlakiem jaki znalazłam... Tylko dopiero w połowie drogi uświadomiłam sobie, że schodzimy na dół trasą którą ...WESZLIŚMY!!!! A ja się zastanawiałam dlaczego Ci ludzie idą pod górę, skoro tą drogą chyba się nie wchodzi (???)
O SANTA MADONNA!!!! Zatrzymałam wycieczkę i przyznałam się do swojego błędu. Po minie Bebe i Daniela mogłam się spodziewać zrzucenia w dół przepaści na najbliższym punkcie widokowym... Ale obiecałam im obiadek w Radkowie i w ogóle wszystko im obiecałam i nagadałam, że NA PEWNO nie pożałują jak wejdą jeszcze raz na górę... NO i weszli biedaki jeszcze raz te 300 schodów ....
Okazało się, że tuż za schroniskiem znajduje się bramka z kasą biletową ...hurra! Cena biletów 7 pln dla dorosłych i 3 pln dla dzieci.
Ruszyliśmy w trasę bardzo fajnym, kompletnie płaskim szlakiem mijając fantastyczne formacje skalne, tunele, wąskie przejścia, schodząc do wilgotnego Piekiełka, a następnie do Diabelskiej Kuchni... Po drodze, co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na tarasach widokowych podziwiając panoramę wokół Szczelińca.
Po minie Bebe widać, że jest lekko zmordowana. W tle formacja skalna przypominająca Wielbłąda.
A poniżej Głowa Małpy.
Zwiedzanie Szczelińca w ponad 30-sto stopniowym upale jest niezwykle miłe, ponieważ panuje tam specyficzny mikroklimat i w wielu miejscach jest chłodno i wilgotno. W najgłębszych szczelinach śnieg leży nawet cały rok.
Nasza szanowna wycieczka obleciała tę gorę w godzinkę, albo jakoś coś w ten deseń. Lekko, łatwo i przyjemnie. Na koniec pamiątkowe zdjęcia z ostatnich tarasów tuż przed zejściem z góry, po schodach ale w lightowym stylu. Pojechaliśmy do Radkowa na obiecany obiadek.
Na zdjęciu z puszaszkowym zięciuniem .
Radów to malutkie miasteczko, które powstało w XIII wieku. Ma niezbyt duży zalew, nad którym można popiknikować i odpocząć po zjechaniu z Drogi Tysiąca Zakrętów, ryneczek z fontanną i ratuszem, 2 kościoły, mury obronne i kilka ciekawych kamieniczek. Miasteczko senne, położone tuż przy Czeskiej granicy.
Na obiadek poszliśmy do restauracji "Graniczna" i naprawdę dali nam tam dobrze i smacznie zjeść.
Podaję linka i polecam. Restauracja znajduje się w samym ryneczku miasteczka.
http://www.gdziedobrzezjem.pl/szczegoly-lokalu/items/restauracja-graniczna-dom-goscinny-radkow-gory-stolowe.html
Wyjeżdżając z Radkowa mieliśmy w zamiarze obejrzeć jeszcze zamek w Ratnie Dolnym. Jest dobrze widoczny z drogi Ścinawka- Radków po prawej stronie.
Zamek w Ratnie Dolnym w tej chwili to obraz nędzy i rozpaczy. Pomimo, że ma podobno właściciela, niejakiego pana Ptaka z Wrocławia, równocześnie właściciela klubu sportowego, w którym nie uprawia się żadnej dyscypliny sportowej, bo jest tylko na papierze. Nikt o to miejsce nie dba!!! .
Naszym oczom ukazała się potężna bryła fantastycznej niegdyś siedziby dolnośląskich rodów, gdzie czas , natura i ludzka głupota doprowadziły ten obiekt niemal do kompletnej zagłady.
Weszliśmy z Danielem do jednej z sal od strony południowej, ale szybko stamtąd wyszliśmy z obawy przed zawaleniem się sufitu albo podłogi pod nami. Ciemno wszędzie. Strasznie!!! Demolka totalna- brak okien, drzwi, ścian... Ograbiony i ogołocony ze wszystkiego.
Poszliśmy wzdłuż murów w stronę wejścia do pałacu, gdzie stały jeszcze jakieś samochody z takimi samymi wariatami jak my- chętnych do zwiedzenia pięknego i tajemniczego miejsca pod warunkiem, że nie spadnie nam cegłówka na głowę.
Niestety piękna, oprócz samej bryły w tym zamku nie uświadczysz zbyt wiele. Widoki były przerażające.
Jednym jasnym punktem jest kolorowy portal znajdujący się od strony głównego wejścia i piękne mauzoleum leżące na maleńkim cmentarzyku nieopodal, tuż obok parkingu dla traktorów i innych maszyn rolniczych. Wszak był tu przecież PGR... Jakaś masakra!!!
Park, staw i strumyk w stanie agonalnym i zaśmiecony do granic.
Reszta woła o pomstę do ...No nie wiem właśnie do kogo, bo Bóg tutaj nic nie pomoże. W jakim my państwie żyjemy, że takie zabytki jak zamek w Ratnie z roku na rok, nieubłaganie i konsekwentnie trafia jasny szlak??? Właściciel ani myśli o sprzedaży tego zabytku, a państwo jest bezradne (czy aby na pewno???)
Ostatnio na FB ktoś wkleił petycję o wywłaszczenie obecnego właściciela tego obiektu z prośbą o podpisanie. Uczyniłam to z wielką przyjemnością i mam nadzieję, że w końcu coś się w tej sprawie ruszy .
Zachęcam wszystkich czytających tego bloga do podpisania. To nic nie kosztuje, a może w końcu przynajmniej w tym przypadku, coś się zmieni na lepsze?
http://petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=11418
Ilekroć odwiedzam takie piękne i zaniedbane miejsca myślę sobie jakimi strasznymi jesteśmy ludźmi. Nie mamy szacunku do tego co wartościowe, wzniosłe, zabytkowe i kunsztowne, bo to PONIEMIECKIE!!! Ilość takich miejsc na Dolnym Śląsku przeraża!!!! Właściciele? Jacy właściciele??? Ech, słów mi szkoda.... Jeszcze zdążę się napłakać nad niejednym takim cudownym zabytkiem.
Sumując: wycieczkę uważam za bardzo udaną... Miejsca obejrzane zachwycające, towarzystwo doborowe, jedzenie pyszne i pogodę trafioną w punkt!!! No i jaka jędrna dupka po tych schodach!!!
Góry Stołowe są fantastyczne i bajkowe. :)
A Daniela zapraszam do kolejnej eksploracji opuszczonych pałaców, bo widziałam, że bardzo mu się podobało :) Nie ma to jak dobrze zaszczepić ...
Zamek w Ratnie znaleziony w necie....
Schody, schody, do pokonania dla wszystkich, mimo wszystko. To mój rekord schodowy, warto było la tych przepięknych widoków. Dzięki El :)
OdpowiedzUsuńJak tak na szybko policzę to mi jakiś 1000 wychodzi(nie liczę tych od schodzenia). Jak chcesz wynajdę jeszcze jakieś dla Ciebie i Daniela... powchodzimy sobie :)A co? :)
OdpowiedzUsuń