Uwielbiam zdjęcie tej kobiety. Uwielbiam. Uśmiechnięta szczerze, spełniona, emanująca ciepłym błyskiem w oczach- twarz starszej pani. Kim ona jest? Nie mam pojęcia, ale to mój wzór do naśladowania :) Znalazłam to zdjęcie dobre kilkanaście lat temu w jakiejś babskiej gazecie, wycięłam i powiesiłam na lodówce. Wisiało dzielnie dobre parę lat, aż się trochę postrzępiło i musiałam je schować. Ostatnio robiłam jakieś przeglądy w szpargałach i odnalazłam to cudowne lico po raz kolejny. Ponieważ czasy są ciężkie, postanowiłam zrobić z twarzy tej cudownej kobiety swojego avatara na FB. Oj miałam ja przy okazji tego avatara sporo śmiechu, gdy np. dyskutowałam na stronie Gazety Wyborczej z jakimś prawdziwym Polakiem z łysą pałą , który nie mogąc sobie ze mną poradzić, poszedł na moje konto, na którym może sobie naprukać, bo jest dla matołów zablokowane. Zobaczył to zdjęcie i napisał mi w dyskusji GW- "Taka stara, a taka głupia"... Oplułam monitor ze śmiechu...Ponieważ wcześniej sama obejrzałam jego narodowy profil, odpisałam chłopaczynie, że tak naprawdę to na tym zdjęciu nie jestem ja...Bo ja jestem bardzo męskim brunetem z włochatą klatą i lubię łysych. Chcę mu szeptać do uszka same nieprzyzwoite wyrazy i całe życie szukałem takiego gościa jak on... Facet już się nie odezwał... i myślę, że zablokował swoje konto na 7 spustów....
Ale o czym ja to chciałam ?...A o pielęgnacji lica, chociaż nie znam się na tym aż tak dobrze, mam kilka patentów którymi mogę się podzielić
MASKI ALGOWE.
Uwielbiam, chociaż jestem niezdyscyplinowana i nie stosuję ich tak często jak powinnam (czyli przynajmniej raz w tygodniu). Są kapitalne przed jakimś ważnym wyjściem. Pięknie nawilżają i napinają skórę.
Najbardziej lubię maski firmy Bielenda. Mają przystępną cenę, są dostępne bez korowodów w internecie (ja kupuję na Allegro, z wysyłką koszt maski w tzw. zapasie, czyli nie w pudełku, ale w hermetycznie zamykanym, metalizowanym woreczku 42 pln z wysyłką ), są skuteczne i na dodatek pięknie pachną. Taka maska na twarzy to prawdziwe 20 minut relaksu. Jakiś czas temu używałam maski ze złotem (genialna), ale teraz postanowiłam coś pozmieniać, żeby nie rozleniwiać skóry i spróbowałam maski z komórkami macierzystymi. Dobra, ale nie aż tak dobra jak ta ze złotem.
Sposób użycia dziecinnie prosty.
Do szklanej miseczki lub spodka wsypujemy 2 płaskie łyżki maski (najlepiej, żeby łyżka była plastikowa, wtedy nie wchodzi w żadne reakcje) i zalewamy to niegazowaną wodą mineralną, lub wodą z dzbanka Brita... Ewentualnie ostudzoną wodą z czajnika, ale ostrożnie. Nie za dużo tej wody i nie za mało. Musi powstać konsystencja gęstej śmietany. Nakładamy na oczyszczoną skórę twarzy i szyi. Na całą powierzchnię łącznie z powiekami i ustami. (Akurat te dwie, bo pewnie z innymi trzeba ostrożniej. np. cytrusowymi). Jeżeli mamy w domu jakieś serum możemy położyć pod maskę przed nałożeniem, ale jak nie mamy, to też świat się nie zawali. Nakładamy na 20 minut i zapominamy, że jakiś świat w ogóle istnieje wokół... NIC nie robimy. Leżymy i czekamy aż maska stężeje, a po tym czasie ściągamy ją najlepiej w całości zaczynając od szyi. Wiem z doświadczenia, że to jest mało prawdopodobne jeżeli ściągamy ją same (zawsze podrę na kawałki), ale ktoś może nam w tym pomóc. Nie musimy jej także nakładać na zamknięte oczy jeśli mamy klaustrofobię, ale pamiętajcie wtedy, żeby unikać luster, bo może to się skończyć tak jak u tej pani... :)
Kupiłam też ostatnio specjalną maseczkę na skórę oczu z płatkami róży. Tym razem w pudełku, ale w jednej przesyłce od tego samego dostawcy. Cena 27 pln. Jeszcze nie wiem co o niej sądzić, bo użyłam dopiero raz i nic mi nie urwało. Ma inną konsystencję niż te na twarz. Jest bardziej grudkowata, ale też pięknie pachnie. W instrukcji napisali, że powinnam dodać do niej wody różanej. Nie mam takiej wody, więc rozcieńczyłam mineralną niegazowaną. Trzyma się ją także 20 minut ...Przez te 20 minut moje córki stwierdziły, że gdybym była niewidoma, byłabym niemożliwa we współżyciu i pewnie by mnie oddały do przytułku...A ja tylko chciałam, żeby mi nagrały Złodziejkę Książek z Polastfilm, a nie wiedziałam, która godzina i ścigałam je co chwila.
Tak czy siak, film nagrany i umknął mi tylko początek.... bo odzyskałam wzrok . Zresztą film polecam.
MASECZKI W JEDNORAZOWYCH OPAKOWANIACH
Lubię tylko niektóre, bo większość jest ciężkawa i nawet jeśli piszą, żeby jej nie zmywać, bo się sama wchłonie to się roluje i wałkuje na skórze. Wkurza mnie to niemiłosiernie.
Dlatego jeśli takie maski, to najlepiej hydrożelowe, które wchłaniają się błyskawicznie i po nich nic się nie roluje. Moja ulubiona to Eveline do kupienia w Rossmanie. Często jest tam w promocji i nie kosztuje nawet 2 pln (wtedy kupuję kilka na raz), ale jej codzienna cena to 2,99. Starcza na 2- 3 razy. Nałożenie całości w jednej dawce mija się z celem... Na taką maskę potem nakładam krem i po kwiatach.
Ostatnio wypróbowałam jeszcze nową kolekcję maseczek sygnowaną nazwiskiem pani Krystyny Jandy. 3 rodzaje: 2 na noc i jedna na każdą porę dnia. I bardzo się ucieszyłam, bo to fajne, lekkie maseczki. Cena też przystępna i też jedna saszetka starcza na 2 razy. Ale nie stosuję ich zbyt często, żeby co??? Znowu nie rozleniwiać skóry. Lubi się przyzwyczajać do tego co dobre i leniuchować :)
Z tej serii użyłam też kremu do oczu i też polecam. Lekki i dobrze się wchłania. Stosowałam go tylko na noc.
KREMY
Używam tylko kremów polskich, a nawet jeśli zdarzy mi się jakiś Loreal czy inny, to tylko dlatego, że dostałam w prezencie. Po prostu uważam, że nasze firmy i ich laboratoria używają tych samych składników w swoich kremach co zagraniczne...Z tym, że nasze składniki inaczej się nazywają... Patenty panie, patenty. Lubię kilka marek na zmianę - Eveline z hialuronem i komórkami macierzystymi, lub diamentami i złotem. Oceanic AA stosowny do wieku, Bielanda Złoto i diamenty lub Laser Extreme lub liftingujące. Osobno na dzień i osobno na noc. Kiedyś używałam Eris, ale cena poszybowała tak do góry, że odpuściłam i Soraya, ale ta z kolei ma całą tablicę Mendelejewa w składzie i zaczęły mnie uczulać, a to chyba nie o to chodzi?
Najważniejsze, żeby to wam odpowiadał krem i jego właściwości były stosowne do wieku lub zmian na skórze. Nie należy szarżować i nie żałować sobie na krem. To naprawdę niewielki wydatek!!!Najwyżej 25 -30 pln miesięcznie.
W lecie stosuję wysokie faktory powyżej 30 kupowane w aptece... Opalanie już nie dla mnie. Mało tego, że jestem blada, to mam tendencję do przebarwień i piegów. Poza tym opalona wyglądam jak stara Indianka.
KOSMETYKI W ZAKRAPLACZACH.
Ostatnio odkryłam i stosuję właściwie codziennie, bo to strasznie szybkie kosmetyki. Wyczaiłam na półce w Rossmanie, ale można też kupić w sieci. Firma Ava. Mają też inne produkty, ale nie próbowałam, więc nie zachwalam.
Cena to ok. 22-25 pln, ale starcza na długo, bo wystarczą dosłownie 5-6 kropli na całą twarz. Jest jeszcze kolagen morski i jeszcze kilka, ale już nie pamiętam. Rano taki kwas hialuronowy działa jak żelazko.Naprawdę :) Czuje jak mi się oczy otwierają :)
Widziałam też takie cuda w zakraplaczach innych firm, ale stosowałam tylko Bielendę i wyszło, że wolę Avę.
A tak poza tą całą chemią, warto raz w miesiącu wypuścić się do kosmetyczki. Też sama nie jestem w tym najbardziej regularna, ale staram się od jakichś 2 lat. Mam tu bardzo fajny oddział Yasumi z naprawdę dostępnymi cenami i pięknymi kobietami, które dbają o nas przez czas trwania zabiegu.
Link do Yasumi tutaj
To co stosuję to tzw. RF Diathermy czyli fale radiowe, które pod wpływem wysokiej temperatury skracają włókna kolagenowe. Zabieg nie jest inwazyjny, efekty widać po 3-4 dniach i utrzymują się ok. miesiąca.
Cena od nowego roku 130 pln, Po zabiegu nie ma efektu ostrzykania i sztucznej, nienaturalnej maski bez emocji, mongolskich rysów i tego co w kosmetyce estetycznej najgorsze- gęby kosmity. Prędzej czy później moje włókna kolagenowe przegrają z grawitacją ..ale dopóki mogę, raz na jakiś czas funduję sobie taki zabieg :) Dobrze robi mi na samopoczucie... ZWŁASZCZA! :)
A tak poza tym to do napisania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz