sobota, 4 lutego 2017

Lech Wałęsa- człowiek wolności.


Miałam już pisać o tej odkładanej po raz kolejny Świdnicy, przygotowałam materiały, ale zabrakło mi kilku fotek, więc może to i lepiej, że ten temat znowu odpuszczam? Kto czeka, ten się doczeka.
Strasznie wkurzyły mnie ostatnie ataki na Lecha Wałęsę, dlatego nie przejdę  obok tej sprawy obojętnie.
W lecie 1980 roku byłam kompletną gówniarą i zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, co działo się w Stoczni Gdańskiej i w całej Polsce. Mieszkałam wtedy w proletariackim Wałbrzychu, gdzie kopalnie i koksownie nakreślały życie miasta. Pamiętam strajki górników, ale nie wiedziałam dlaczego i co może z tego wyniknąć. Biegałam wtedy po podwórku i nie w głowie była mi polityka i górnicze protesty.
Ale już za moment na ustach prawie wszystkich słyszałam słowa: Solidarność i Lech Wałęsa.

Mijały lata, najpierw wybuchł Stan Wojenny, potem panował kryzys ekonomiczny, wprowadzono kartki na żywność i podstawowe artykuły przemysłowe. Straszne to były czasy. Pamiętam swoją mamę, która pracowała wtedy w sklepie spożywczym, jak w niedzielę naklejała te durnowate kwadraciki z kartek żywieniowych na wielkie płachty papieru i zawoziła to w poniedziałki do biura. Akurat nam wtedy niczego nie brakowało, bo jak napisałam, mama pracowała w spożywczym, a to było coś (!!!!) ale już mój Mario wspomina tamten okres jako koszmarny. Ludzie hodowali nutrie, z których robili kiełbasy (NAPRAWDĘ!!!!) a z ich futerek połowa elegantek w Polsce chodziła do kościółka. Jak ktoś miał jakiś chlewik, to były tam i świnki i króliki i kury. Ludzie radzili sobie jak mogli, bo w sklepach naprawdę była tylko musztarda, ocet i smętne panie.  Teraz nawet powstał taki żart, jak to ojciec opowiada dzieciom, że w latach 80-tych w sklepach były kiedyś tylko te artykuły na półkach, na co synek odpowiada- Tato, ale w całym Tesco??? No cóż... o Tesco nie mogliśmy nawet marzyć. Dlatego jak mi teraz ktoś mówi, że za komuny było lepiej, to mnie trzepie. Pomijam już godzinę milicyjną w stanie wojennym. To nie było zabawne. Wcale.

nutria, na kiełbasę.




No, ale całe moje pokolenie wychowało się jakoś w takich warunkach i w takich czasach. Było biednie, ale jakoś szlachetniej. Nadszedł rok 1989 i pierwsze częściowo wolne wybory parlamentarne. Pracowałam wtedy w biurze zaopatrzenia spółdzielni Społem, skąd zostałam delegowana do komisji wyborczej w dzielnicy Podgórze. Zasiedliśmy tam w kilka osób przed godziną szóstą i już od rana zaczęli przychodzić ludzie. I nie było ich mało. Niektórzy starsi płakali. Nie rozumiałam jeszcze wtedy do końca w jak ważnym wydarzeniu biorę udział!!! Po zamknięciu lokalu wyborczego liczyliśmy głosy. Czerwoni przegrali.
Nadszedł czas przemian, których naturalną konsekwencją miał być wybór na prezydenta nie kogo innego, jak Lecha Wałęsę. Cała Polska była zaskoczona, gdy nagle jak diabeł z kapelusza pokazał się kontrkandydat Wałęsy, człowiek znikąd tzw. Stan Tymiński, który naprawdę niewiele brakowało, a wygrałby z Lechem wyścig do fotela prezydenckiego!!!! Poparło go ponad 3 i pół miliona Polaków!!!! Jakiegoś oszołoma Bóg wie skąd. I już wtedy przyszło mi do głowy, że my chyba jesteśmy jednak pojebanym narodem. Jak można oddać swój głos w wolnych w końcu wyborach, po tylu latach dyktatury, na jakiegoś kretyna z czarną teczką? W głowie się nie mieści.
To czy Lech Wałęsa powinien zostać prezydentem Polski jest sprawą dyskusyjną. Moim zdaniem, gdyby sam się nie pchał, a namówił go do tego nie kto inny jak Jarosław Kaczyński, Polacy zapamiętaliby go zupełnie inaczej i  zostałby po wsze czasy idealną ikoną wolności. No, ale został prezydentem. Sama na niego głosowałam (tym razem). Była to trudna prezydentura, a pan Lechu niestety miał spore braki na to by być głową państwa. Z całym dla niego szacunkiem- był komiczny, pultał się, burzył, klepał czasami ozorem bez zastanowienia. Do kanonu języka polskiego weszły już jego powiedzonka  typu "Nie  chcem, ale muszem", "Są plusy dodatnie i plusy ujemne", "Jestem za, a nawet przeciw". Monika Olejnik stała się wtedy główną wałęsolożką, czyli tłumaczyła normalnym ludziom, co prezydent chciał przez to powiedzieć. Na pewno nie było mu łatwo. Nie miał wzorców- był pierwszy!!!
Na dodatek otoczył się niebezpiecznymi ludźmi, między innymi braćmi Kaczyńskimi(!!!!)... ministrem spraw wewnętrznych był wtedy nie kto inny jak mój "ukochany" Antonio Macierewicz!!! Antonio już wtedy był wyjątkowo podejrzanym typem, który rozpieprzył w cholerę bezpieczeństwo państwa publikując tzw. listę Macierewicza pełną nazwisk z otoczenia premiera i prezydenta powiązaną według Macierewicza, o współpracę z SB. W tym padło podejrzenie na samego Lecha Wałęsę. No już ja widzę jak się pan Lechu wtedy wkurzył!!!! Konsekwencją było wotum nieufności wobec rządu, powołanie nowego, na czele którego stanęła kobieta- Hanna Suchocka (polska Margaret Thatcher he, he), która też nie dała rady i ogólnym rozrachunku rozpieprzenie sejmu tej kadencji. No i dobrze!
Lech Wałęsa jako prezydent nie wzbudzał ani sympatii ani podziwu. Czasy były trudne, państwo potrzebowało reform na "JUŻ", ale Lechu na wielu rzeczach się po prostu nie znał. Z pewnością nie był (i nie jest) głupi, ale był niewykształcony. Brakowało mu obycia, języków, z pewnością brakowało mu też sprytu i umiejętności szachisty. Mówiło się wtedy, że zamiast niego, tak naprawdę w Belwederze rządzi jego przyjaciel, tzw. kapciowy, Mieczysław Wachowski- szara eminencja i to przez Wachowskiego, Wałęsa pozbył się ze swojego otoczenia kaczych bliźniaków (lepiej późno niż wcale)


Czy coś zrobił dobrze jako prezydent?A i owszem- wypieprzył w Polski ruskie wojsko!!! W Świdnicy było ich mrowie, bo ponad połowa miasta, zamkniętego za murami, to byli Rosjanie- 30 tysięcy Ruskich!!! W Legnicy było ich jeszcze więcej! Odgrażali się wyjeżdżając, że jeszcze wrócą... Patrząc na kierunek zmian w polityce teraz, mam gęsią skórkę na plecach dopuszczając taką ewentualność.
Gdy nadeszły następne wybory prezydenckie przegrał. Musiał. Nie miał najmniejszych szans z wygadanym, oczytanym, znającym języki i w sumie przystojnym (na swój sposób), Aleksandrem Kwaśniewskim. Polakom już nie przeszkadzało, że był z partii lewicowej SLD. Był zaprzeczeniem Wałęsy. Odchudzony, w błękitnej koszulce podkreślającej kolor jego oczu, specjalnie spóźnił się na debatę telewizyjną, czym doprowadził Wałęsę do blekoty. Na wyciągniętą dłoń Kwaśniewskiego powiedział- Panu to mogę podać nogę, ale tę prawą, a nie rękę". Przegrał na własne życzenie. Wtedy głosowałam na Kuronia. Nie załapał się.
Czyli co, jako prezydent Lech Wałęsa nie popisał się. Niestety.
 Kilka lat temu przeczytałam książkę Danuty Wałęsowej, która opisała w grubym tomisku swoje życie obok Lecha Wałęsy. Tak naprawdę, to z jej opisu wyłania się człowiek uparty i trudny, ale pełen pasji i nieustępliwy. Człowiek, który wszystko poświęcił idei, nawet swoją rodzinę. Ta kobieta, tak naprawdę przez całe życie sama musiała sobie radzić z gromadką dzieci, z nalotami ubecji, z konspiracją, wiecznym internowaniem męża i z normalnym  życiem. Lechu miał ideę!!! Jak nie był internowany, to wpadał do domu, robił kolejne dziecko i tyle go widzieli, bo miał misję do spełnienia. I ją spełnił.!!!!A Danuta Wałęsowa to fantastyczna kobieta. Podziwiam ją z całego serca! I jak sama o sobie powiedziała, bez niej nie byłoby Lecha Wałęsy. Zgadzam się w zupełności.
Moi drodzy do finału- można o Lechu Wałęsie powiedzieć sporo złych rzeczy, tak samo jak o każdym z nas, bo jesteśmy tylko ludźmi, ale to JEMU zawdzięczamy wolną Polskę!!! Czy nam się to podoba, czy nie, to właśnie ten prosty człowiek miał w sobie tyle pasji, tyle determinacji i tyle charyzmy, że porwał za sobą robotników i dzięki niemu powstała Solidarność, sprofanowana potem przez niejakiego Krzaklewskiego, a dobijana teraz przez buca i kołtuna Piotra Dudę, byłego Zomowca. To on rozpoczął reakcję łańcuchową, która wyzwoliła państwa zarządzane przez Komunistyczną Rosję!!! To nie mur w Berlinie dał początek wolności, ale strajk w stoczni Gdańskiej i ten prosty elektryk, który odważył się stanąć na czele walki o wolność i lepszą przyszłość.
Teraz jak widzę, jak go publicznie opluwają, zwłaszcza młode gnojki, którym mamusia podsuwa obiadek pod nosek, bo oni siedzą przed komputerkiem i się mądrują, jaki to z Wałęsy był straszny agent Bolek i co też on tam podpisał, to mną trzepie. To, że teraz jeden z drugim może na fejsbusiu wypisywać takie brednie bez żadnych konsekwencji, to jest właśnie zasługa Wałęsy. On dał wam WOLNOŚĆ słowa i wolność poglądów!!! Nie mogę patrzeć jak nasza cudowna, katobolszewicka, nowa władza oczernia Wałęsę w oczach Polaków, którzy być może niewiele wiedzą o tamtych czasach i ślepo słuchają, co też tam w tej szafie starej Kiszczakowej, której zabrakło na chlebek się znajdowało. Mam w dupie co podpisał młody chłopak, Leszek Wałęsa ponad 40 lat temu. Bardzo głęboko. Nikt z nas nie był na jego miejscu i nie wiemy jak był zastraszany przez milicję polityczną i co się działo w tych strasznych celach. Kto tego nie przeżył, powinien się co najmniej zatrzasnąć i nie odzywać, bo tylko psuje powietrze.
Lech Wałęsa jest rozpoznawalny na CAŁYM globie!!! Podziwiany i szanowany jako ten, który rozpieprzył komunizm w drzazgi, który wyzwolił połowę Europy!!! Dlaczego tego nie doceniamy?Dlaczego nie jesteśmy mu wdzięczni za to, że miał tyle odwagi? Bo był agentem? Naprawdę???
Należy tylko zacytować Piłsudckiego- znał się na Polakach jak nikt- "Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.

Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy."

1 komentarz: