Jeszcze w piątek na swojej facebookowej tablicy zamieściłam jak co roku zresztą, serdeczne życzenia dla szanownego jubilata... I także w piątek obejrzałam nowy teledysk Bowiego - Lazarus, który co tu dużo gadać- przeraził mnie na śmierć. Facet tam umierał, wychudzony, siwy, pomarszczony, zżerany przez chorobę, z którą ewidentnie przegrywał. Ale ja nie wiedziałam tego w piątek. Nie wiedziałam, że to PRAWDA!!!.Bowie umierał naprawdę na tym teledysku! W ogóle nie wiedziałam, że jakaś choroba? Przecież David Bowie to kolorowy ptak, kameleon, facet o tysiącu twarzy- tacy ludzie nie umierają. A przynajmniej nie powinni.... ale po obejrzeniu tego video coś zostało z tyłu mojej głowy i mówiło- nie jest dobrze.
A dzisiaj rano wiadomość jak z horroru. David Bowie po 18 miesięcznej walce z chorobą nowotworową zmarł.
Nie żyje. Ale jak to NIE ŻYJE??? Miał tylko 69 lat, podejrzewam, że jeszcze z milion pomysłów w głowie, niezrealizowanych tematów, melodii i ról do odegrania. Nie żyje. W pale się nie mieści. Całe moje życie gdzieś był, funkcjonował, tworzył. Może nie był moim ukochanym i najważniejszym wykonawcą, ale zawsze darzyłam go wielkim szacunkiem i budził moją ciekawość. Oglądałam, słuchałam, podziwiałam, zachwycałam się, nuciłam jego piosenki, oglądałam z zaciekawieniem jego kreacje... a dzisiaj kino zgasło.
Przyznaję szczerze, że najbardziej lubię Bowiego z lat 80-tych, z jego jaśniejszą twórczością, bardziej przystępną i mniej artystyczną. Wolę. Okazało się, że w latach 80-tych Bowie z kosmity zamienił się w przystojnego eleganta i dowalał hiciorami wysypywanymi jak z rękawa. Zaczął od Scary Monsters, gdzie już rozwijał swoje popowe skrzydła, ale olśnił na Let's Dance z 83 roku i nie odpuszczał aż do końca dekady.
Kto się spodziewał po Davidzie tak popowej nuty ?Pewnie starzy fani rozdziawili japy na widok takiego Bowiego.
Kto nie zna jego hiciorów z lat 80-tych? Jest ktoś taki w ogóle?
Under Pressure, Cat People, China Girl, Let's Dance, Modern Love, Blue Jean, Tonight, Dancing in the street, Loving The Alien, Absolute Beginners czy Never let Me down. Cudowne duety z Tiną Turner, Mickiem Jaggerem, Patem Metheny czy z chłopakami z Pet Shop Boys.
I fantastyczna, olbrzymia, światowa trasa koncertowa o nazwie Glass Spider. Miałam przyjemność widzieć tylko zapis video, ale rozmach powalał!!! Cudowny, uśmiechnięty, wyluzowany w czerwonym garniturze- no klękajcie narody!!!Oprawa, reżyseria, światła, muzycy i ON!!! I ta dupka chuda!!! :) Obejrzałam z wielką przyjemnością!!! Bo to był SHOW!!!!
Wiele lat później, pod koniec lat 90-tych, już w zupełnie innym anturażu obejrzałam na VH1 (a była to wtedy jeszcze muzyczna telewizja) odcinek z serii Storytellers z Bowiem w roli głównej i zachwyciłam się nowymi aranżacjami, jego fantastycznym kontaktem z publicznością i poczuciem humoru. Bardziej przyziemnym Bowiem :) Profesjonalistą w każdym calu. Z wielką przyjemnością wracam do tego koncertu. Po prostu w dychę trafiony!!! Muszę przy okazji dodać, że na garach gra tutaj były perkusista Duran Duran, ale to tylko taka dygresyjka.
I zakochałam się w tym wykonaniu China Girl... uwielbiam!
Oprócz muzyki, Bowie to przecież także aktor. Nie było tych ról wiele, ale każda z nich zapadała w pamięć. Mam kilka ulubionych kreacji Bowiego. Bardzo podobał mi się jako wampir John Blaylock w Zagadce Nieśmiertelności z Catherine Deneuve i Susan Sarandon. Mogę ten film oglądać raz w tygodniu. Nie nudzi mi się wcale. Mistrzostwo charakteryzacji. Nawet sobie w piątek porównałam ucharakteryzowanego na staruszka Bowiego z Zagadki Nieśmiertelności i tego z teledysku Lazarus i już wtedy wydawało mi się, że mimo wszystko 200 letni wampir wyglądał lepiej niż współczesny 69 letni wokalista.... No cóż, tak mi się tylko porównało.
Ale David Bowie zaskoczył mnie totalnie występując w bajce dla dzieci pt. Labirynt. Lalki Jima Hensona, młodziutka Jennifer Connely i ON!!! Był cudowny jako król goblinów Jareth. Śpiewał, oszukiwał, rządził goblinami i starał się być straszny :) Fantastyczna bajka. Obejrzana też wielokrotnie. Używaliśmy z Mariem wielu tekstów pochodzących z tego filmu, bo wydawał nam się przezabawny..O pani ma... :)
I jest tam jedna z najpiękniejszych piosenek napisanych przez Bowiego " As the World falls down". Kocham miłością dozgonną !!!!
Jak przemijający ból
Nie ma dla ciebie znaczenia
Dreszcze minęły
Nie było zbyt wiele zabawy
Ale będę przy tobie
Jak runie świat ...śpiewał.
I oczywiście rola Nicoli Tesli w Prestiżu. Zagrał geniusza... bo przecież nim był, z tym, że dziedziny trochę różne. Ale rola choć mała, zapadła w pamięć. Polecam.
No i jak ja mam zakończyć tego posta? Nie chcę go podsumowywać, bo wiem to z cała pewnością, że o Davidzie Bowie będziemy się ciągle dowiadywać coraz to nowych rzeczy, słuchać niewydanych przez niego piosenek, oglądać niepublikowanych wcześniej występów, a być może całych koncertów. To jeszcze nie koniec...nawet jeśli na to wygląda. Nie byłam zbyt wielką fanką i mam sporo do nadrobienia, ale czy nam się teraz gdzieś spieszy?
Odszedł dzisiaj absolutny król sceny. Ikona, jedyna w swoim rodzaju postać - barwny i wszechstronny.
Utalentowany tekściarz, kompozytor, multiinstrumentalista, aktor, performer i prawdziwy gwiazdor! Niestety takich już się dzisiaj nie produkuje...Nie żegnam się, ale będę tęsknić.
Na zakończenie z filmu Merry Christmas Mr. Lawrence z Davidem Bowie w roli głównej moim zdaniem jedna z najpiękniejszych piosenek na świecie - Forbidden colours - David Sylvian.
...Będę chodzić w kółko
Mimo wątpliwości, czy stąpam po prawdziwej ziemi
Postaram się pokazać bezwarunkową wiarę we wszystko
Oto ja, całe życie z dala od ciebie
Krew Chrystusa lub przemiana serca
Moja miłość nosi zabronione kolory
Moje życie wierzy
Moja miłość nosi zabronione kolory
Moje życie uwierzyło w Ciebie jeszcze raz....
Minął tydzień,łzy mi się wciąż cisną do oczu, smutek wielki pozostał...
OdpowiedzUsuńp.s. to przez Bowiego i Let's dance lubuję się w kolorowych butach...
Ciągle nie mogę uwierzyć,że jego już nie ma... :(
Usuń