niedziela, 31 stycznia 2016

Styczeń.

Zleciał ten styczeń migiem!! A przecież wcale krótkim miesiącem nie był.
Zaczął się niefortunnie, bo w tym roku w Sylwestra postanowiliśmy wejść na Świętą Górę Ślężę. Nigdy nie byłam, a wiele osób polecało. Właściwie dlaczego nie? Od strony Tąpadeł wchodzi się zupełnie przyzwoicie. Nie było śniegu, ani mrozu. Ruszyliśmy ze znajomymi ok.22 z hakiem, wraz z tłumem (!!!!) ludzi. TŁUMEM!!! Nie znoszę tłumów, ale co tam. Ten jeden raz nic mi się nie stanie. Gdzieś tak w połowie drogi pogotowie i widzimy, że reanimują faceta. Oj... cholera, to się gościu w kiepskim miejscu rozłożył...
Weszliśmy na szczyt praktycznie tuż przed północą. Ludzi 6 milionów, 4 miliony ognisk i jakiś amok. Jak zaczęli strzelać z petard i sztucznych ogni poczułam się jak w czasie okupacji ... Bez logiki, bez rozumu- każdy strzelał gdzie i jak popadnie. Jedna z petard uderzyła moją znajomą w brzuch. Na dodatek geniusze zabrali ze sobą psy na tę górę i biedne zwierzęta oszalały od tych wybuchów!!! Kto normalny zabiera zwierzęta na taką imprezę? Pomijam już fakt, że dzika zwierzyna leśna też pewnie co roku ma tam rock'n'rolla. Smród i dym z wystrzeliwanych petard wyciskał nam łzy z oczu. Jakieś piekło!!! Koszmar. Co za diabeł mnie podkusił, żeby wejść na tę Ślężę w Sylwestra? I po co? Żeby oberwać petardą w łeb, zryczeć się od smrodu i poobijać o masę ludzką. Zaczęliśmy schodzić na dół...  Facet od reanimacji już był w plastikowym worku... W samochodzie zapłakana żona... Oj, niedobrze pomyślałam. Został jakiś niesmak.
W każdym razie mam nauczkę- jeśli ta góra, to najlepiej z małą grupą ludzi i w czasie pięknej pogody, bo jest rzeczywiście niezwykła, a widoki rozciągają się na cały Dolny Śląsk. No i obok jest jeszcze bardziej tajemnicza góra Radunia... Podobno kompas tam szaleje i ktoś widział UFO. Trzeba to sprawdzić :) :) :)




Nie wiem o co chodzi w tym roku, ale co chwilę umiera ktoś znany. Bowiego nadal opłakuję, ale zmarł także odtwórca profesora Severusa Snape z Harryego Pottera- Alan Rickman, zresztą znany także z wielu innych ról. Lubiłam gościa i nagle puf...NIE MA!!!! Za chwilę Glenn Frey z The Eagels, Lenny Kilmister z Motorhead i Black, ten od Wonderful Life... Matko kochana takie żniwa od początku roku? Na dodatek kostucha wielce wybredna.... Boję się myśleć, co będzie dalej.



No jest także wokół mnie polityka. To co  wyprawiają chłopaki od PISu jeży mi włosy na głowie. Co to w ogóle za ludzie i czy naprawdę myślą, że uda im się złapać Polaków znowu za pysk, narzucić im swoją wolę, jedyne słuszne myślenie i jedyny słuszny punkt widzenia?. Uważam, że Kaczor mocno się na tym poparzy. I jak będzie trzeba też wyjdę na ulicę, bo bardzo nie lubię jak ktoś traktuje mnie jak bezmózgie yeti, które nie widzi, nie słyszy i nie wyciąga wniosków. Gdy widzę jęczącą Beatkę i jedynego Budynia Jędrusia mam odruchy wymiotne.... Polityka to syf, a polityka PISu to powrót do najlepszych bolszewickich zapędów w połączeniu z narodowym socjalizmem rodem z NSDAP. Jeśli Polacy nie widzą analogii, to najwyraźniej jest to najlepszy moment, żeby nam przypomnieć czym jest wolność i jak bardzo trzeba o nią dbać. Zwłaszcza pokolenie urodzone po 89 roku... Dostali na złotej tacy wolność słowa, wolność wyznania i wolność wyborów. Doceniają to? Z tego co widzę, czytam i obserwuję jestem coraz bardziej przerażona. Póki co, bojkotujemy rządową telewizję. Nie będzie mnie tu Kurski naprawiał. Czopek bez charakteru i honoru.
Ale żeby nie było tak zupełnie na poważnie, wiadomo, że na buców najlepiej działa śmiech. Nasz słodki prezydencina na posiedzeniu Sejmu rozbawił mnie do łez... Taki słodki budyniek :)  I jakby bąka puścił, nie uważacie? :) Ps. Jeśli  mnie zamkną do więźnia, to wysyłajcie mi  puzzle i kolorowanki. Relaksują mnie.



Styczeń to także chwila z piękną zimą. Spadł puszysty śnieg. Zrobiło się bajkowo. Już dawno nie cieszyłam się tak na widok śniegu. Chyba ostatni raz, gdy dziewczyny były małe i biegaliśmy na sanki na Morwy i budowaliśmy igloo ze śniegu. Teraz spadł piękny śnieg :) I sanki też były :) Taki śnieg, w pełnym słońcu bardzo pozytywnie działa na  dobre samopoczucie :)


Teraz na spacery z 2 psami... Mam cyrki świata, bo mały Miś terroryzuje biedną, steraną życiem Akitę. To, że ona jeszcze mu łba nie odgryzła i nie zakopała w stodole, oboje z Mariem uważamy za cud!


W tym miesiącu obejrzałam także  2 filmowe premiery, na które czekałam. Pierwsza to nowy film Tarrantino  "Nienawistna ósemka". Jestem rozczarowana. Po Django miałam zaostrzony apetyt, a tutaj jak w polskim filmie- nuda i droga na Ostrołękę. Film składa się z 5 rozdziałów i gdyby nie 2 ostatnie, suchej nitki bym na nim nie zostawiła. Te 3 pierwsze przegadane, dialogów masa, przedłużone sceny (choć konie w galopie są cudne). Oczywiście dialogi inteligentne i chwilami nawet zabawne, ale ile można gadać???  Zamuliłam się. No ale jak już poszedł po rajtuzach w rozdziale 4 i 5, to spalona ziemia  ... Wiadra krwi i brak happy endu :) On czasami robi takie filmy :) 3 godziny w zimowej scenerii dzikiego zachodu i rozliczanie wojny secesyjnej. Tyle w temacie.



A drugi film, to polska produkcja "Moje Córki Krowy " z Agatą Kuleszą, Gabrielą Muskałą i Marianem Dzięgielem. Bardzo dobry film i akurat dla mojego pokolenia. Dla pokolenia, których rodzice powoli, a jednak nieubłaganie odchodzą, często w chorobie i jako dzieci nie możemy już im w żaden sposób pomóc.
Polecam, bo jest i wzruszający, chwilami zabawny, a oparty na prawdziwej historii. Trochę zabrakło mi w tym filmie klamry na końcu, ale widocznie reżyser pozwolił widzowi  samemu dopowiedzieć sobie resztę tej historii.


Z książek sięgnęłam po pierwszą debiutancką książkę Zygmunta Miłoszewskiego (tego od Ziarna Prawdy), całkiem fajny horror "Domofon". Trochę jak Lśnienie Stephena Kinga, tylko rzecz dzieje się w bloku na Warszawskim Bródnie... Przeleciałam piorunem, bo świetnie napisana. No i odmóżdża :) Czasem warto .

A tak poza tym ścięłam włosy. Czas był chyba najwyższy, bo poczułam się po tym ścięciu doskonale. Ostatni raz krótkie włosy miałam w 2007 roku. Szmat czasu. Chyba nieprędko zapuszczę, bo żeby zapuścić, to trzeba mieć gęste, zdrowe i chętne do współpracy włosy, a moje ostatnio się buntują, wypadają i doprowadzają mnie do szału. Podobno wyglądam dobrze. No i dobrze :)


W piątek wybrałam się z dawno niewidzianymi koleżankami Mirelką i Anetą na koncert Janka Samołyka w Wałbrzyskim klubie Apropos. Fajne to chłopię. Doskonale śpiewa, komponuje, aranżuje, pisze teksty. Było i jazzowo i rockowo i folkowo i rock'n' rollowo. Działo się. Niestety publika nie dopisała. Było może 30 osób? A zagrał jakby było co najmniej 300. Skandalicznie mało tej publiki, a kto nie był niech żałuje :)



Po koncercie pojechałyśmy na "dożynki"  imprezy wałbrzyskiego klubu siatkarskiego Chełmiec Wałbrzych. Mario grał tam dobrych parę lat. Właściwie to ja nie wiem, czy to była impreza  z okazji wyremontowania hali Chełmca, czy jakiegoś innego jubileuszu?? Musi mnie ktoś oświecić. I tam spotkałam swoją byłą wychowawczynię ze szkoły średniej. Strasznie mnie to spotkanie ucieszyło. Nie wiedziałam mojej pani Grzegorek jakieś 25 lat... a tu taki suprajs. Właściwie nic się nie zmieniła, tylko nie miała na sobie dresu i gwizdka na szyi ( bo to była moja pani od W-F). Bardzo pozytywne spotkanie. BARDZO!


No a wczoraj imprezka z okazji urodzin Magdy i Anki z Wrocławia... Miało być na sportowo, więc przebraliśmy się za kibiców - koszulki z orłem i malowidła na twarzach :) Było jak zwykle pozytywnie i zabawnie. Poznaliśmy młode małżeństwo repatriantów z Kazachstanu. Brawo dla nich. Obydwoje pracują i odnajdują się w starej- nowej ojczyźnie. Super fajny mały synek Wiktor lat 7!!! Jest w pierwszej klasie, a deklamuje polskie wiersze i zdobywa dyplomy!!! Po prostu aż miło było popatrzeć na te dzieciaki . Oczywiście powspominaliśmy radzieckie bajeczki i nawet pośpiewaliśmy. Akurat do radzieckiej kinematografii dla dzieci mam wielki szacunek. Zwłaszcza krokodyl Giena i Kiwaczek przyszli nam jako pierwsi do głowy. No czyż nie cudowne? W porównaniu z tą sieczką, którą karmione są teraz dzieci na Cartoon czy innym dziadostwie,  to były dzieła sztuki .



A oprócz bajek animowanych były też baśnie filmowe... Królowa Śniegu, 12 miesięcy, Konik Garbusek , Błękitny ptak... Najczęściej puszczane w czasie ferii zimowych. Ferie właśnie się zaczęły, a w TV kaszanka dla dzieci. Dla chcących powspominać przecudowna baśń o Dziadku Mrozie. Z lektorem :)




I na koniec przepiękne zdjęcie mojego ulubionego wałbrzyskiego, młodego fotografa Marcina Jagiellicza przedstawiające piątkowy zachód słońca.  Nawet w Świdnicy ten zachód był zjawiskowy, a co dopiero w górach?



A jutro..Jutro mam ważne spotkanie i ważną rozmowę. Trzymajcie kciuki :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz