Zasiadłam zaciekawiona, jakim to cudem okaże się ten Bond. I jakoś tak ta Ośmiorniczka wydala mi się gumowata i tak średnio na jeża. Nawalone tam jak na pizzy ze wszystkimi dodatkami. Czego tam nie było? I Kuba i Indie i NRD i cyrk i te haremy dziewczyn i ta niby najczarniejsza z czarnych postać: Kamal Khan.... E, cieniarz, a nie czarny charakter. Roger Moore jakiś taki miałki ... Do dzisiaj jak sobie przypomnę jak on całuje kobiety na ekranie to mi słabo...coś OKROPNEGO!!!!
"For Your Eyes only "już dużo lepiej. Piękna piosenka zaśpiewana przez Sheene Easton, bardzo piękna dziewczyna Bonda i ten czarny charakter jakiś z rozmachem i futurystyczną wizją :) Plus cudowna Grecja, a za oknem w realnym świecie listopad. FUJ!
No cóż, niczego mi ten Bond nie urwał po tych pierwszych 2 razach, ale już wiedziałam kto jest zacz. Wtedy uważałam, że za Indianą Jonesem może buty nosić, choć trochę inaczej na niego spojrzałam, gdy pomyślałam, że to nie jest film z Hollywood, tylko produkcja Europejska. Z rozmachem :)
Nie musiałam długo czekać, bo za moment okazało się, że moje Durany właśnie robią piosenkę do następnego Bonda "A View to a kill"... A to dopiero!!! Piosenka okazała się fajna i ponadczasowa, ale film uważam za jeden z najsłabszych ze wszystkich Bondów ever. Cienkie sceny kaskaderskie, marny scenariusz, kwadratowa, dosłownie i w przenośni Grace Jones i blond lalunia, której imienia nie wspomnę... Max Zorin ciekawy, bo to Christopher Walken, więc KTOŚ!!! I tyle w temacie A View to a kill.
Przez wiele lat oglądałam Bondy z większym lub mniejszym zainteresowaniem. Niektóre widziałam po kilkanaście razy (ta, tak kuku na muniu). Polubiłam gościa, choć nie w każdej odsłonie. Tak naprawdę te filmy zaczęły mnie interesować odkąd Roger Moore w tupeciku dla ukrycia łysinki odpuścił sobie Bondowanie i zastąpił go Timothy Dalton .
A potem tadararam... moim zdaniem najcudowniejszy BOND EVER - Pierce Brosnan.
Niestety nic co do dobre nie trwa wiecznie- 4 filmy i do lamusa... Szkoda!!! Cudny był!!! Komu on przeszkadzał? Że za stary? Akurat.
Brosnana zastąpił Daniel Craig (a miałam nadzieję, że będzie to jeden z moich ulubionych aktorów, Ewan Mc Gregor- nie udało się, bo niby za niski). Jak zobaczyłam Craiga oniemiałam- co to w ogóle jest? Porucznik Borewicz na tropie???? Mośkowaty, zbity i też wcale niewysoki!!! (ej, ja się tak nie bawię!!!) Jedynie kolor oczu rzeczywiście piękny.
Ubrali gościa w ubranko Bonda, dali pistolet i kazali grać....
Byłam zaniepokojona, ale okazało się, że daje chłopak radę. Zmienił kompletnie wizerunek Jamesa. Bond przestał używać zabawek, stał się bardziej szorstki i zdecydowany w działaniu. Oczywiście to nadal był Bond, ale inny. Czy agent 007 grany przez Moore'a wyrzuciłby zwłoki przyjaciela do kubła na śmieci? Mocno wątpię. A ten bez zmrużenia okiem cisnął kolesiem do kubła i do wiedzenia się z panem.
Podobało mi się Casino Royale, ale Quantum of Solace już w ogóle!!!! I jeszcze ta okropna piosenka... OKROPNA!
Toście nas urządziły siostry w tym MI6...
Ale potem ukazał się Skyfall !!! FANTASTYCZNY!!!! Intro w kinie wbiło mnie w fotel!Następnie Adele zmiotła już po całości plus genialna czołówka!!! Naprawdę najlepsza!!!. Nowy reżyser, nowa wizja, nowy Q(rewelacyjny) i Moneypenny (czarnoskóra lalka z zaraźliwym uśmiechem)!!!
Byłam ciekawa Spectre... Na początek piosenka. Bardzo trudno po Adele nie wypaść blado ... Padło na popularnego Sama Smitha (podobno piosenki do Bonda ZAWSZE dostają najlepsi w branży).
Recenzje nowego tematu średnie, a nawet złe. Posłuchałam- i czego wy ludzie chcecie? Melodia piękna, aranżacja bardzo w stylu... Orkiestra wbija w fotel... tylko ten wokalista. Bardzo nie lubię, gdy facet powyżej 185 cm śpiewa falsetem... Zgrzyta mi to, ale w kinie zabrzmiało świetnie! Brawo! Nie każdy facet tak ładnie śpiewa falsetem he, he...
Wybrano nietuzinkowe dziewczyny, w tym zjawiskową Monicę Belucci (to chyba najstarsza dziewczyna Bonda?? Dziewczyna? Kobieta z krwi i kości)
Zasiadłam w kinie... Ten sam reżyser co Skyfall (Sam Mendez) dobrze wróżył. Intro nagrane w Meksyku naprawdę zwaliło mnie z nóg!!! Kopara mi opadła. I ta muzyka!!! To zupełnie w tym filmie oddzielny temat. Mnie osobiście zachwyciła. Zwłaszcza scena pościgu z Rzymie (tak mi dobrze, tak mi rób :)
Z minuty na minutę wciągałam się w nowego Bonda. Manewr z wykorzystaniem Andrewa Scotta, który w serialu o Sherlocku Holmesie gra Moriartiego, od razu wskazywał widzowi kto tu jest dobry, a kto zły :) Zresztą tych złych było więcej i wszyscy w klimacie .
Reasumując: Spectre bardzo mi się podobało. Cała historia (4 scenarzystów!!!!) spójna, nawiązanie do starego antagonisty Jamesa -Blofelda - stylowe. Rozterki moralne, heroizm, pięknie pocięte mordobicia (pociąg), wybuchy, kilka tylko zabawek i rozbudowane role Q i Moneypenny ... Brawo.
Aż mi żal, że to ostatni Bond z Craigiem, bo zaczęłam się do niego przekonywać, choć uważam, że nowe wcielenie agenta 007 nie do końca jest jego zasługą , tylko scenarzystów i reżysera. Przecież w Quantum gra tak samo jak w Skyfall...A jaka różnica!
Mam tylko nadzieję, że tych nowych stanowisk nie wymienią do następnego razu, bo byłabym niepocieszona.
A Spectre? Tak, polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz