poniedziałek, 9 listopada 2015

I kudłaty i łaciaty...

 Zwierzęta w domu? KŁOPOT!!!! Obowiązki- nakarmić, odrobaczyć, odpchlić, sprzątnąć kuwetę, wysterylizować (a jak wam kocur tuż przed wejściem do gabinetu na zabieg zwieje z auta ???...Pamiętam taki przypadek, gdy biegałam za moim kotem (Panem Kociałką)  po cudzych ogródkach, po błocie i marchewkach ... Dopadłam go po 20 minutach: ja zziajana i zabłocona jak  leśna strzyga, a on umorusany i posykujący nerwowo- jak smoczyca z osłem pod pachą. I po co tyle krzyku? Tylko zmienią ci się kocie priorytety. Zostaniesz Farinellim  :).


Naszym pierwszym domowym kocurem (ale nie kotem w ogóle)  był  wojowniczy Lebik. Syn swojej matki  Brydzi (była taka reklama mydła Dove-"Brydzia jak ty świetnie wyglądasz". Dla kotki to było imię idealne). Brydzia (ale nie ta z reklamy) urodziła 4 maluchy i tylko raz pozwoliliśmy jej na takie szaleństwo i rozwiązłość seksualną. 3 maluszki poszły  do dobrych ludzi, ale jednego burasa nikt nie chciał...Cóż było robić?-został z nami. Matka i synek- 2 koty. Damy radę. Lebiedź wyrósł na wielkiego kocura z kwadratowym łbem i wielkimi łapami. Okazał się prawdziwym macho :) Dopóki był mały dostawał regularne bęcki od czarnego kocura  sąsiadki, ale koty szybko rosną i wkrótce role się odwróciły. Potem to nasz sierść był  królem podwórka -rządził i dzielił, a tamten siedział jak trusia w kąciku...Całe 7 lat :) Kocie wojny gwiezdne- ile razy ratowałam i leczyłam tego bojownika łącznie z wyciąganiem resztek  pazurów jego sparingowych przeciwników z  kwadratowego  łba?. Koci katar, kocie rany, infekcje, wyrwane futro, blizny i krew. Już wtedy wiedziałam, że to zwierzę ma zupełnie inny próg bólu, niż reszta zwierząt jakie znam. W pełni wykorzystywał  swoje wszystkie 9 żyć...


 Lebik był ulubieńcem mojego męża i klasyką kocura. Leniwy, żarty, wiecznie zaspany, ale równocześnie niezwykle  inteligentny i towarzyski. Uwielbiał strzały z ogona :) Nie grymasił, nie brudził, nie niszczył mebli i nigdy nas nie podrapał. Był cudownym i cierpliwym modelem do pozowania, gdy którąś pannę naszła wena na kocie portrety. Lalką lub misiem, gdy zaszła taka potrzeba w zabawach dzieci. Dogadywał się z Nenuko i Barbie :) Był milczącym słuchaczem moich  monologów, a raz nawet został Nowym Rokiem :) Brał wszystko na klatę. Kot nie do zdarcia... Któregoś razu przyniósł do domu łasicę, która tylko przez chwilę udawała martwą (może przyniósł ja na wymianę?-on futro dla pańci, a ja jemu w zamian jakieś dobre mięsko???) To był cyrk, gdy ganialiśmy w czwórkę po domu to małe, zwinne zwierzątko, odsuwając meble, a kot patrzył na nas z wyższością jak na głupków.

Był z nami ponad 7 lat. Cudowna, rezonująca, ciepła  góra futra. Niestety wtedy jeszcze nie wiedziałam, że kastraty mają  krótką datę przydatności i ta granica szybko mija.
 Któregoś razu zniknął na kilka dni. Poszłam go szukać po polach ... Wrócił słaniając się na łapach, z krwią lecącą z pyszczka. Weterynarz pooglądał i stwierdził, że to jeszcze nie jest pora na niego i to kwestia zębów. Trzeba wyrwać, bo nie jadał  zbyt wiele suchego i ma paradontozę. Zgodziliśmy się- w końcu wet wie lepiej.
Po operacji było jeszcze gorzej. Nie jadł już nic i niewiele pił. Karmiłam go strzykawką jak małe dziecko specjalnie ugotowanym dla niego  rosołem. Niestety umierał na moich oczach. Wysiadły mu nerki.

Dłużej nie można było na to pozwolić. Rano przed wyjazdem do pracy wyszłam z nim na podwórko. Na jego ostatni spacer po znajomych kątach. Szedł słaniając się na łapach, a ja szłam za nim rycząc i nie mogąc się opanować. Mogłam pozwolić mu odejść i umrzeć po kociemu, gdzieś na jego ulubionych polach, ale pomyślałam, że limit  na  jego  cierpienie właśnie dobiegł końca. ... Mario zawiózł go do weta. Potem tylko telefon- Już nie mamy kocura..... Płacz.


Strasznie ciężko jest pożegnać zwierzaka, który uczestniczy w naszym domowym życiu tak długo. Zwłaszcza zwierzaka tak fajnego, którego przyjmowało się na świat i który kojarzył nam się tylko z miłymi rzeczami.... Miałam po nim jeszcze 2 kocury, a i teraz mam kolejnego, jednak pan Lebiedź jest jak wzór metra z Savres .
Oczywiście można nie lubić kotów, można się ich bać, można się wkurzać, że znaczą teren (i na to jest rada) można twierdzić, że śmierdzą, choć osobiście uważam, że największym śmierdzielem na świecie jest osobnik gatunku homo sapiens (Koty nie śmierdzą!!! Wącham często- pachną wiatrem i słońcem, czasem trawą lub liśćmi ... albo śniegiem, warsztatem lub kotłownią. Powąchajcie :) Zwłaszcza koty wychodzące). Jednak  nigdy nie zrozumiem osób, które zabijają koty (w ogóle zwierzęta!!!), bo akurat im się wydaje, że są bezkarni. 3 lata temu, po 20 latach w sumie fajnych relacji, dowiedziałam się, że nasz znajomy, zresztą do tego momentu serdeczny, właśnie wytruł swoim sąsiadom koty. Pochwalił się na imprezce, siedząc na przeciwko mnie i głupawo się uśmiechając, że załatwił  je makrelą z trutką na szczury .... Jakby ziemia się pode mną osunęła. Z kim ja do jasnej cholery siedzę przy tym stole? Kto to jest tak naprawdę? Zabił z zimna krwią zwierzęta, które  potwornie cierpiały zanim umarły, bo miał na to ochotę?Bo "kot wykopał mu cebulki tulipanów" ???(!!!!) Myślał, że będę biła brawo? Akurat wiem jak wygląda umierający kot zatruty trutką na szczury. KOSZMAR! Co to za pieprznięty sadysta bez wyobraźni i empatii.
To co mogłam zrobić to zerwać z nim wszelkie kontakty i tak też zrobiłam...Nie chcę wiedzieć co jeszcze ma na sumieniu i jakim naprawdę jest gnojkiem... Katolik, w kościółku pierwsza ławka...co tydzień spowiedź święta i ciało Chrystusa... dobry tatuś,
dobry mąż, pewnie w przyszłości cudowny dziadziuś... A w głowie robaki ... Skoro potrafi zabić zwierzaka, do czego jeszcze jest zdolny? Syf i hipokryzja.
                                   










Nie jestem pofisiowaną, bezkrytyczną miłośniczką zwierząt. Nie  mam palmy na ich punkcie, ale bardzo lubię żywe stworzenia niekoniecznie mojego gatunku. Zwłaszcza koty- za ich niezależność, ciekawość i brak poczucia humoru. Ktoś kiedyś powiedział, że koty są jak członkowie przedwojennej ENDECJI ... co mnie bardzo rozbawiło. Za mruczanki, głupawki, cierpliwość i konsekwencję...No i strzelanie fochów forever, a także za stawianie na swoim....lubię, lubię...  A kocie maluchy to najpiękniejsze i najśmieszniejsze zwierzaki na świecie :) Zdziwione z ogonkami jak antenki... Kto jeszcze nie ma, powinien mieć. Bo kot to jest wyzwanie ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz