No dobrze, fajnie... czekam merdając ogonkiem i z cicha posapując z podniecenia....Le Bon jak zwykle przed wydaniem nowej płyty i promocją trasy pięknie wyszczuplał i zeszlachetniał i co najważniejsze zgolił ohydne wąsy a'la Herkules Poirot. Cała kapela założyła nowe ciuszki, nowe butki i fryzjer zrobił co mógł z tego co na głowie zostało... Dawało to nadzieję na naprawdę dobrą robotę, skoro z wizerunkiem tak zaszaleli, to co będzie z muzą? Pierwszy singiel Pressure off ani mnie nie rozczarował, ani nie zachwycił. Produkcja Nile Rodgersa, który lata temu zrobił z DD album Notorious był właśnie bardzo w tamtym klimacie. Funky funky, radosny, skoczny i wpadający w ucho. Dodatkowo Durani z Nilem zaprosili ciemnoskórą dziewczynę Janelle Monae, która odśpiewała bardzo ładnie swoje partie, ale cóż- NIC MI NIE URWAŁO. Ta piosenka miała świetną promocję w radiowej Trójce. Niestety Trójkowicze też nie zapałali miłością do Pressure off.... taka karma :) Na LP3 tylko poczekalnia przez parę tygodni.
Pod koniec wakacji youtube wyświetlił jeszcze 3 piosenki z nowego albumu. Tytułowy Paper Gods zupełnie mnie zaskoczył. Takie chórki ?Taki gospel? Co to za dziwadło?WTF??? W sumie niezłe, ale jakieś takie... z księżyca. Przekombinowane..i ta końcówka? Po jakimś czasie przywykłam i odkryłam ten numer na nowo, ale pierwsze odsłuchanie było dla mnie szokiem. Na ostatnim zlocie fanów duranów Paper Gods został nieoczekiwanie hymnem zlotu :) A kto wie, może w ogóle zostanie naszą pieśnią na sztandary? Zobaczymy za rok :)
Soczysty, dobrze zaaranżowany numer, bardzo duranowy w klimacie, z łkającą gitarą Johna Frusciante z Red Hot Chilipeppers. Przy wejściu syntezatora w pierwszej zwrotce ciary na plecach... OOOOOOOOOOOOO... zareagowałam podprogowo. Nie oszukam samej siebie. Podoba mi się. Bardzo. Wszystko mi się poukładało i pomyślałam, że OK, to tylko 4 piosenki, 1/3 płyty. Gorzej już być nie może... A co jeśli może?
4 września, 3 tygodnie przez premierą płyta znalazła się w sieci.
Adaś z Gdańska rozesłał mp3 do polskich fanów z forum. Budzę się rano w niedzielę, a mój Mario uchachany od ucha do ucha mówi- Zgadnij co mam?
W niedzielę rano? Hm...co on może dla mnie mieć ? Wodę z ogórków na kaca? :)
Okazało się, że dzięki Adasiowi cała płyta jest do odsłuchania na mojej skrzynce mailowej. Hurra! Hurra!
I dobrze, że leżałam w wyrku, bo po tym pierwszym odsłuchaniu zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... położyć się..tak, to był dobry pomysł, z tym, że już leżałam.
'Face for today brzmiałoby doskonale, gdyby nie ten poliester. Takie aranżacje już były. Wykorzystały je dziesiątki kapel zwłaszcza w latach 80-tych. To ma być to nowoczesne brzmienie? Przecież to jest dziecinne, infantylne i głupiutkie. Nie chcę, nie lubię i nie kupuję takiego Duran Duran. No i nie podoba mi się układ tej płyty. Włożenie pomiędzy 2 bardzo żywe kawałki płaskiego jak naleśnik You Kill me with Silence działa przynajmniej na mnie, jak płachta na byka. Jest albo napieprzanie, albo spokój i nostalgia. Brak równowagi. Stwierdziłam, że ta płyta zestarzeje się szybciej niż powstała i za nic na świecie nie obroni się na przestrzeni czasu. Za dużo gości, za mało Duran Duran i prawdziwej muzyki.
Ale są też jasne światełka na tym albumie i zdecydowanie są to ballady. Wszystkie 3 piękne,wielowarstwowe, urozmaicone i bardzo duranowe. Przemyślane i klarowne brzmienia, wszystko (no prawie) jest na swoim miejscu. Only in Dreams i Universe alone - te 2 ostatnie utwory zamazują na szczęście posmak pastelowych landrynek i popeliny skumulowanej wcześniej i słucham ich najczęściej z całej płyty. Zapachniało Arcadią.
***
Tak wyglądają teraz moje Durany i ich nowe instrumenty. Wcale mi nie jest do śmiechu. Zarzut, że się czepiam i marudzę? Owszem. Uważam, że mam do tego prawo po 33 latach bycia ich fanką i naprawdę trzeba mieć odwagę, żeby tak kopać swoją ukochaną kapelę, gdy serce krwawi. Jak ja w ogóle mogę? Mogę i nawet powinnam. Reszta fanów na forum- hurra optymizm... podobno ta muza przenosi ich w inny wymiar. Dziwne. Mnie dołuje i drażni. Czasem słucham całości Paper Gods, gdy sprzątam mieszkanie i nawet mi piorunem idzie, ale czy ta płyta miała powstać z myślą o gospodyniach domowych i ich zajęciach domestico? Nadal w pamięci mam tych 4 producentów, długi czas oczekiwania... i górnolotne zapowiedzi zespołu i wtedy lekko oko mi cyka...
Chłopaki mają teraz bardzo gorący czas- wywiady połączone z występami (zwłaszcza w amerykańskich telewizjach), koncerty, mini koncerty i naprawdę fajny teledysk do Pressure Off (niestety wydany 4 miesiące po premierze singla??? Nie rozumiem zabiegu w ogóle). Teledysk do zjedzenia w całości. Panowie jak walczyki, jest radośnie, sympatycznie i energetycznie chociaż black and white (na szczęście w teledysku odeszli od pasteli!!!! ). I nawet jakaś nagroda wpadła im teraz w MTV za ten właśnie clip ( nie wiem po ilu latach?30?) Fajnie było zobaczyć na scenie moich Duranów pośród współczesnych gwiazd z milionowymi wyświetleniami na youtube. Choć DD do ostatniego teledysku mają tylko ponad 300 tysięcy odsłon, codziennie rano puszczam sobie tę piosenkę i dodaję 1 głosik... tak dla hecy :)
We're gonna live this night, ye-yeah
Live it like it's our last night
Cause nobody cares
If there's no tomorrow.. umpa, umpa tararara.... yeah, yeah ...
tak jak dzieciaki polskich fanów Duran Duran... Tylko dlaczego nikt mnie nie uprzedził, że to ma być płyta dla dzieci? Jakoś bym się przygotowała :)
Pozdrawiam wszystkich fanów Duran Duran w Polsce i niekoniecznie bierzcie moje słowa za wyrocznię... ja po prostu tak mam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz