23 lata z okładem z jednym chłopem :)... Zdarzyło mi się kilka razy pomyśleć o tym, kim byłabym dzisiaj, gdybyśmy w życiu się minęli i w tych chwilach jakoś mnie optymizm opuszczał. A przecież wcale dużo nie brakowało, żeby tak się właśnie stało... A nawet jak już niedużo brakowało, żebyśmy byli razem, to ja się zaczęłam zastanawiać i grymasić...(durna kobieta).
Mario był cwany. Taktyka osaczenia i wyeliminowania przeciwników samym tylko swoim wyglądem poskutkowała nieoczekiwanie spektakularnie. Wszyscy byli przekonani, że ten "długopis", który mnie nadzoruje, to mój oficjalny facet, co prawdą nie było. Lubiliśmy się. Lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Przegadane godziny, wspólne posiłki, oglądanie Gwiezdnych Wojen, Poszukiwaczy Zaginionej Arki i Labiryntu z Davidem Bowie i lalkami Jima Hensona na kasetach VHS po kilka razy, wyjścia do kina, na basen czy na spacery, jakieś imprezki i tańce na stołach no i słuchanie muzyki. To była fajna przyjaźń.
Perfekcyjna. Gdy malowałam sobie usta błyszczykiem, on malował swoje (naprawdę!). Kupował mi tampony, gdy go o to poprosiłam, a nie mogłam wyjść z pracy (kiedyś faceci nie byli tak wyemancypowani jak teraz) albo rajtuzy, gdy mi poszło oczko (to nic, że na 186 cm wzrostu...nic) i z chęcią poił mnie musującym winem brzoskwiniowym z Baltony (Taki Pewex..w latach 90-tych)