środa, 30 grudnia 2015

Ratujemy krowę, czyli wegeteriańskie hamburgery i makaron pesto :)


Dzisiaj szybciutko 2 sprawdzone przepisy wegetariańskie.
Pierwszy z nich to wegetariańskie hamburgery. Wegetariańskie, ponieważ nie ma w nich grama zmielonej  krowy. Są za to pyszne, nasze polskie, czerwone buraki ćwikłowe. Że nie smakują tak dobrze jak mięso???
A próbowaliście?
Gdy usłyszałam, że można z buraków zrobić hamburgery strzeliłam minę z gatunku -"chyba mi to przez gardło nie przejdzie", ale pomyślałam, że właściwie dlaczego nie? Przecież lubię buraki. O tym przepisie powiedziała mi któraś z moich córek wegetarianek  i spytała, czy bym nie zrobiła ? W sumie co mi szkodzi? Oczywiście zrobiłam po swojemu.

niedziela, 27 grudnia 2015

GWIEZDNE WOJNY- PRZEBUDZENIE MOCY!!!!


Oglądając 3 pierwsze części Gwiezdnych Wojen w latach 80-tych bardzo ubolewałam, że Lucas zaczął od środka, bo pewnie nigdy nie dane mi będzie obejrzeć ani tego co było wcześniej, ani tym bardziej tego co nastąpiło potem, a bardzo chciałam wiedzieć jakie było ogólne zamierzenie? Jak potoczą się losy bohaterów. Czy w ogóle Lucas ma na tyle wyobraźni, żeby ogarnąć aż 9 filmów???
   Lubię, gdy życie mnie zaskakuje. Pozytywnie!!!!

środa, 23 grudnia 2015

Szczeniak w domu, czyli dom wariatów.


Stało się. W domu po raz kolejny jest szczeniak. Tym razem dużo mniejszy niż nasza Aki, bo matka pół york (z tym, że większa), a tatuś nieznany. Urodził się jeden, tłusty bąbel. Strasznie śmieszny.
Marcela pokazała mi go na FB w piątek po południu. Od razu się nie zgodziłam, bo wiem co znaczy szkodnik w domu. Ale piesek niby jest w prezencie dla babci Danki. Już widzę jak moja matka biega za szczeniakiem i ściera po nim siuśki i zgarnia częste kupale (bo jak wiadomo co ma wlot, ten ma też wylot najczęściej) i leci z nim  na spacery.
A psinka je często ...Właściwie chyba częściej jednak robi kupę niż je... Tak z obserwacji :)
No ale co tam zdanie matki, skoro córka wie lepiej i na pewno babcia pokocha psinkę z jego laniem, odkupianiem i gryzieniem co popadnie.
W piątek Marcela i Gośka pojechały "tylko zobaczyć " pieska... Przyjechały oczywiście z kundelkiem.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Co słonko Bebe na Dolnym Śląsku widziało 2 :)


   Ostatnio wspominałam, że w 2011 miałam w czasie wakacji kumulację gości, wiec Bebika (przypominam, że to  przedstawicielka Warmii i Mazur) no  i moje ulubione Warszawianki (Mazowsze tadam!!!), Beatę i Anię
Ponieważ nie wszyscy lubią biegać po górach lub szlajać  po ruinach, wymyśliliśmy z Mariem spływ pontonem po przełomie Bardzkim. Dziewczyny przyklasnęły, bo takich rzeczy jeszcze nie robiły.

środa, 16 grudnia 2015

Plus 45 czy minus 50??? Czyli jak godnie dojrzewać i nie zwariować :)

W sobotę kolejne urodziny... KOLEJNE!!!! Dopiero co w 40 stopniowym upale perlisty pot spływał mi po tyłku, a dzisiaj mamy najkrótsze i najpaskudniejsze dni w całym roku. Grudzień! Miesiąc w którym moja  mama, Danuśka wydała mnie na świat 48 lat temu. Małego, kudłatego pulpeta. Właściwie znowu zaczynam przypominać pulpeta, więc może po prostu czas zatacza koło? (hy, hy, hy)

sobota, 12 grudnia 2015

Bóg, honor, ojczyzna....


Zastanawiałam się, czy w ogóle poruszać na moim w sumie zabawowym blogu takie tematy jak Bóg i nasza narodowa religia? Jednak po obejrzeniu filmiku z kolejnej miesięcznicy smoleńskiej po prostu muszę to z siebie wywalić, bo  obrazki spod krzyża smoleńskiego  sprawiają, że wstyd mi za to, że mieszkam w TAKIEJ POLSCE. Zaraz mi ktoś tu napisze, że jak mi się nie podoba to mam wypierdalać. Nie podoba mi się, a jak się temu komuś nie podoba to co ja piszę, to niech sam wypierdala (nauczyłam się takich odzywek na facebooku od prawdziwych Polaków!!!) Póki co, to mimo wszystko wolny kraj, chociaż nie wiem jak długo jeszcze? Jestem przerażona tym co wyprawia pewien mały człowieczek z kotem, razem ze swoja partią nieszczęśliwych, zakompleksionych i chorych na władzę ludzików...




wtorek, 8 grudnia 2015

Co słonko Bebe na Dolnym Śląsku widziało :)


Bebe poznałam po koncercie Duran Duran w 2006 roku w Warszawie. Chudzinka z Warmii i Mazur. Sympatyczna, ale konkretna. Nawet nie wiem skąd wziął się pomysł, żeby nas odwiedziła na Dolnym Śląsku, ale pewnie zaprosiłam. Zawsze wszystkich tutaj zapraszam, z tym, że większość chyba myśli, że to tylko kurtuazja z mojej strony i jaja sobie robię :)
 Bebe  zachowała się intuicyjnie i przyjechała tłukąc się całą noc przez Polskę. Też całą. Nie pamiętam tylko który to był  rok, ale czy to ma jakieś znaczenie? Od kilku lat przyjeżdża regularnie w czasie wakacji, zazwyczaj na tydzień, a ja ganiam ją po Dolnym Śląsku i nazywam to zwiedzaniem :) Ile to było razy? Też nie wiem - 6? Pamiętam, że raz wygrał z DŚ wyjazd do Hiszpanii, ale od tamtej pory jest to już tradycja - Warmia i Mazury w postaci Bebe na DŚ w letnie dni  rulez :)  W tym roku Bebe  nawet zabrała siostrzeńca Daniela...

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Najpiękniejsze filmy świata: Duża Ryba

Na świecie są tysiące przepięknych i wzruszających filmów, jednak w moim przypadku na pudle od lat zostają te same. 3 fantastyczne filmy, które  mają w sobie elementy działające na wszystkie moje zmysły. Płaczę, śmieję się, wzruszam, współczuję, dziwię jak dziecko i co najważniejsze - zawsze chcę do nich wracać. 3 reżyserów z zupełnie z innych światów, a jednak wiele ich łączy....

 Opowiem wam o 3 filmach, które kocham.

Numer 3- Big Fish, czyli DUŻA RYBA


Pewnie wszyscy znają filmy Tima Burtona. To bardzo specyficzny reżyser, zafiksowany na punkcie śmierci, zgnilizny, czarnego humoru i koszmaru. Jednak w przypadku "Dużej ryby" jest nieco inaczej.
Film jest promienny i kolorowy! Burton lubi opowiadać bajki dla dorosłych i w tym przypadku jest dokładnie tak samo.
"Big Fish" to  bajka  wyjątkowo wzruszająca, pełna przedziwnych, niejednokrotnie pokracznych   bohaterów takich jak olbrzym, wiedźma czy dyrektor cyrku. Opowieść trochę mroczna i bagienna, ale  równocześnie  niezwykle optymistyczna i radosna w przesłaniu.

czwartek, 3 grudnia 2015

Kuchnia.... intuicyjna :) (+ przepis na pyszną pizze)


Lubię gotować, ale nie codziennie. Czasami  żartuję, że idę zapytać facebooka co dziś na obiad (jest taka aplikacja :), bo w głowie pustka. Musi być szybko, smacznie, niezbyt drogo  i posiłek powinien być w miarę zdrowy (chociaż jak wiadomo niezdrowe zazwyczaj jest smaczniejsze). Staram się gotować właśnie zgodnie z tymi 4 zasadami. Dodatkową wartością jest różnorodność.... Ale bądź tu mądry poeto!!!

wtorek, 1 grudnia 2015

Tomek Beksiński

Tomek Beksiński - 26 listopada, w czwartek skończyłby 57 lat. Był spod znaku strzelca. Miał nawet wydrukowany i powieszony na szafce w sypialni zbiór cech panów strzelców. Najbardziej utkwiło mi w pamięci -  Strzelce nie potrafią tańczyć :) W przypadku Beksińskiego nie wiem, czy nie pomyliłby kroków nawet  do pogo... ha! Kompletna, taneczna ciamajda :) Wiem, co piszę, sama nie potrafię.

czwartek, 26 listopada 2015

Kotlina Kłodzka część 4. Ostatnia w tym roku :)

 Z góry Iglicznej zeszliśmy szlakiem czerwonym, dużo bardziej przyjaznym naszemu obuwiu i dość szybko znaleźliśmy się znowu w Międzygórzu. Czas za obiadek. Zajrzeliśmy do pizzerii Wilczy Dół. Trochę dziwaczna i z pewnością przydałby się remont, ale pewnie wszystko w swoim czasie. Janek miał po raz kolejny dzień dziecka, bo znowu pizza :) My zjedliśmy smażone talarki, smażony ser i surówki (trochę nie przyprawione...a właściwie w ogóle nie przyprawione. Znaczy surówki, bo reszta już tak) popijając żółtą i czerwoną oranżadą produkowaną w Bystrzycy Kłodzkiej o nazwie Cyranka (smak dzieciństwa!!!!)
Kiedy ja ostatnio piłam taką oranżadę??? Wieki temu. Smaczna i taka jak kiedyś... Pychota ha, ha :)
Pochodziliśmy po okolicy. Odwiedziliśmy największy pensjonat w Międzygórzu o nazwie Gigant z 1882 roku. Naprawdę wielki, bo jest tam ponad 150 miejsc noclegowych. Gigant został wybudowany z myślą o pacjentach z chorobami płuc. Był wtedy luksusowym kompleksem sanatoryjnym. Dzisiaj  przydałby mu się jakiś remoncik, bo choć piękny i zdobny, widać że ząb czasu go nie oszczędza.

środa, 25 listopada 2015

Kotlina Kłodzka część 3.


Wieczorem dojechaliśmy  do agroturystyki w Wilkanowie. Po drodze z Bystrzycy po prawej stronie piękne chaszczory z krzaczorami i coś wystaje...Pałac jako żywo, ale  zostawiliśmy  go sobie na drugi dzień.
Gospodarstwo agroturystyczne "U Gieni". Przywitały nas 3 psy, 2 koty i oczko wodne z pstrągami. Za chwilę pojawiła się właścicielka, pokazała pokoje i udostępniła naczynia. Przysiadła się nawet do nas, żeby wymienić myśli z turystami. Ponieważ było ciepło, siedzieliśmy przed domem i rozmowa toczyła się wartko. Pani Gienia nawet przyniosła flaszeczkę własnej roboty okowity, żeby poczęstować. Kupiła nas :) 
Przy okazji  mieliśmy okazję poznać rodowitego Estończyka, który rezydował razem z nami piętro wyżej... Przez jakiś czas rozmowy przy stole toczyły się w języku rosyjskim. Estończyk spytał, czy my przypadkiem nie jesteśmy jakieś "szpiony"? My????  No chyba na odwrót.
Rano obejrzeliśmy jak mąż pani Gieni karmi parówkami pstrągi. My nakarmiliśmy królika sałatą z ogródka, a  Jasiek szalał z kotami i psami. Pozbieraliśmy manele, podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy w drogę.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Kotlina Kłodzka część 2.

 Po Bożkowie ruszyliśmy w dalszą podróż. Nie spodziewałam się już aż tak spektakularnych budowli  podczas naszej dalszej podróży, ale....

PISZKOWICE. Barokowy pałac, trafił ostatnio w ręce przedsiębiorczego Polaka, który powrócił z  Kanady. Pokochał, kupił i remontuje. Pałac nie zaskakuje ani architekturą, ani położeniem. Przynajmniej w dniu dzisiejszym, bo kiedyś to było coś :) Mieszkał tu nawet król Fryderyk II Wielki, a  wokół na różnych poziomach rozciągały się wiszące ogrody. W tej chwili klasyk dolnośląskich pałaców- wprawdzie na wzniesieniu, z którego po wejściu na dach budynku podobno rozciąga się cudowny widok, ale chaszczory, krzaczory i nędza. Zniszczony i rozkradziony. Od strony parku postawione rusztowanie. Jakaś betoniarka przed głównym portalem. Trudno było do niego podejść bliżej, ale udała nam się ta sztuczka. Weszłyśmy z Madzią od strony schodów, gdzie nie było zabezpieczeń i płotu. Szybkie zdjęcia, rozeznanie. Nawet myśl, żeby wleźć przez okno, ale jakoś tak niehonorowo, skoro jest właściciel. Szkoda, że go nie zastaliśmy. A póki co trzymamy kciuki za rodaka z Kanady i jego pomysł! Za 2 lata pojedziemy zobaczyć rezultaty.

piątek, 20 listopada 2015

Kotlina Kłodzka Część I

Jak już wcześniej pisałam, Dolny Śląsk obfituje w niezliczone ilości zamków i pałaców. O ile te w okolicy mogę sobie pooglądać nawet z zwykły dzień  tygodnia, o tyle cuda  Kotliny Kłodzkiej zasługują na całą wyprawę.
Umówiliśmy się z Madzią i Anią z Wrocławia, że  najwyższa pora ruszyć z kopyta i rozejrzeć się po Kotlinie.
Dziewczyny są fantastycznymi  towarzyszkami podróży. Nadajemy na tych samych falach, mamy podobne poczucie humoru i co najważniejsze - uwielbiamy szlajać się po zamkach i pałacach na Dolnym Śląsku.Wrocławianki  wzięły ze sobą 9 letniego Jaśka, który podczas wszystkich naszych eskapad jest zawsze dodatkową atrakcją :) Nudzić się z nim nie sposób :)
Pogoda zapowiadała się cudowna. Zapakowaliśmy jakiś prowiant, winko, naładowane aparaty i w drogę. Trochę się martwiliśmy, że nie mamy zaklepanego noclegu, ale co tam- przygoda czeka!!!!

wtorek, 17 listopada 2015

Aki i my

Właśnie całkiem niedawno obejrzałam po raz kolejny film "Marley i ja". Przeczytałam też książkę pod tym samym tytułem i za każdym razem  paczka chusteczek nie starcza...
 Ryczę. Taka rasa.
Myślicie, że nie ma takich psów jak Marley??? Też tak kiedyś myślałam. Wydawało mi się, że  nie ma psa nie do ustawienia i ogarnięcia. Pies MUSI słuchać właściciela, być posłuszny i zachowywać się przyzwoicie. Sprawiać właścicielowi radość, a nie tylko utrapienia. Miałam wcześniej kilka psów i wszystkie były kochane.

niedziela, 15 listopada 2015

James Bond- Spectre.

Agenta 007 miałam okazję poznać jesienią 1984 roku. Grał go jeszcze wtedy cukierkowaty Roger Moore. Wcześniej nie miałam zielonego pojęcia kto to w ogóle jest, ten Bond? Jakiś superbohater  twardziel i babiarz w jednym? Postrach ZSRR? AGENT JEJ KRÓLEWSKIEJ MOŚCI. To właśnie Tomek Beksiński pokazał mi na tzw. video 2 pierwsze Bondy- Octopussy i For Yours Eyes Only. Wcześniej pocztą wysyłał mi całe listy dialogowe, które właśnie przetłumaczył i zachwalał pod niebiosa. Byłam ciekawa. Rogera Moora kojarzyłam tylko z serialem "Święty" puszczanym w naszej telewizji, ale to było  jeszcze w latach 70-tych.
 Zasiadłam zaciekawiona, jakim to cudem  okaże się  ten Bond. I jakoś tak ta Ośmiorniczka wydala mi się gumowata i tak średnio na jeża. Nawalone tam jak na pizzy ze wszystkimi dodatkami. Czego tam nie było? I Kuba i Indie i NRD i cyrk i te haremy dziewczyn i ta niby najczarniejsza z czarnych postać: Kamal Khan.... E, cieniarz, a nie czarny charakter. Roger Moore jakiś taki  miałki ... Do dzisiaj jak sobie przypomnę jak on całuje kobiety na ekranie to mi słabo...coś OKROPNEGO!!!!

piątek, 13 listopada 2015

Lata 80-te - muza....

Męczą mnie osoby, które postrzegają lata 80-te bardzo stereotypowo- jeśli muzyka to Modern  Talking, Madonna lub Michael Jackson. Banał. Materiału muzycznego wszelkiej maści z tamtego czasu są nieprzebrane ilości. Tysiące świetnych melodii, kompozycji, kapel grających skrajne gatunki... Od słodkawego New Romantic, elektroniki i funky, poprzez soul, folk, country, reggae i muzę spod znaku wytwórni 4AD, aż  do ciężkiego metalu...Naprawdę ciężkiego :) Taka równowaga dla Italo Disco.


środa, 11 listopada 2015

Fajny film wczoraj widziałam....momenty były :)

 To mój 10 post na tej stronie  i czas szybciutko podsumować i podziękować. Zaczynając pisać tego bloga myślałam, że bardziej będę pisać go dla siebie niż dla innych. Minęły 2 tygodnie i w tej chwili (11 listopad godzina 17:16) mam 1130 wyświetleń!!!! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i naprawdę pięknie dziękuję wszystkim, którzy zaglądają i czytają. Szkoda tylko, że brak komentarzy, wiedziałabym wtedy którą ścieżką  podążać i co podszlifować. (Bebe o DŚ na pewno będzie!!!) Wiem, że robię błędy stylistyczne, interpunkcyjne i w ogóle błędy, ale piszę tak jak mówię i myślę. Nie jestem polonistką, staram się jednak reperować i picować styl... Chociaż jak już  nakręcę zdanie to klękajcie narody :) nie do ogarnięcia... Póki co jeszcze raz dziękuję  i zaglądajcie.
A dzisiaj szybko i na temat:

FAJNY FILM WCZORAJ WIDZIAŁAM....czyli Argentyńskie DZIKIE HISTORIE
Przyznaję na początku, że nie obejrzałam tego filmu   wczoraj, ale tydzień temu z okładem, tylko coś czas mi za szybko ostatnio leci.... No i  były inne historie na tapecie, trochę mniej dzikie do opisania.

poniedziałek, 9 listopada 2015

I kudłaty i łaciaty...

 Zwierzęta w domu? KŁOPOT!!!! Obowiązki- nakarmić, odrobaczyć, odpchlić, sprzątnąć kuwetę, wysterylizować (a jak wam kocur tuż przed wejściem do gabinetu na zabieg zwieje z auta ???...Pamiętam taki przypadek, gdy biegałam za moim kotem (Panem Kociałką)  po cudzych ogródkach, po błocie i marchewkach ... Dopadłam go po 20 minutach: ja zziajana i zabłocona jak  leśna strzyga, a on umorusany i posykujący nerwowo- jak smoczyca z osłem pod pachą. I po co tyle krzyku? Tylko zmienią ci się kocie priorytety. Zostaniesz Farinellim  :).


Naszym pierwszym domowym kocurem (ale nie kotem w ogóle)  był  wojowniczy Lebik. Syn swojej matki  Brydzi (była taka reklama mydła Dove-"Brydzia jak ty świetnie wyglądasz". Dla kotki to było imię idealne). Brydzia (ale nie ta z reklamy) urodziła 4 maluchy i tylko raz pozwoliliśmy jej na takie szaleństwo i rozwiązłość seksualną. 3 maluszki poszły  do dobrych ludzi, ale jednego burasa nikt nie chciał...Cóż było robić?-został z nami. Matka i synek- 2 koty. Damy radę. Lebiedź wyrósł na wielkiego kocura z kwadratowym łbem i wielkimi łapami. Okazał się prawdziwym macho :) Dopóki był mały dostawał regularne bęcki od czarnego kocura  sąsiadki, ale koty szybko rosną i wkrótce role się odwróciły. Potem to nasz sierść był  królem podwórka -rządził i dzielił, a tamten siedział jak trusia w kąciku...Całe 7 lat :) Kocie wojny gwiezdne- ile razy ratowałam i leczyłam tego bojownika łącznie z wyciąganiem resztek  pazurów jego sparingowych przeciwników z  kwadratowego  łba?. Koci katar, kocie rany, infekcje, wyrwane futro, blizny i krew. Już wtedy wiedziałam, że to zwierzę ma zupełnie inny próg bólu, niż reszta zwierząt jakie znam. W pełni wykorzystywał  swoje wszystkie 9 żyć...

sobota, 7 listopada 2015

Dolny Śląsk, czyli o tym, że warto się ruszyć i dać oczarować.

Tak naprawdę nie pamiętam kiedy dopadła mnie głupawka na punkcie Dolnośląskich zabytków. Podejrzewam, że było to w 2009 roku (jakoś). Pamiętam jednak kto wzniecił  iskrę mojej ciekawości, która to zapoczątkowała - Hannibal Smoke, autor powieści kryminalnych, wielki miłośnik DŚ i jego film na Youtube "Cicha Apokalipsa".

Oczywiście do czasu obejrzenia tego filmu zdawałam sobie sprawę z tego w jak pięknym regionie mieszkam i że jest tu wiele do zobaczenia, ale coś takiego??? Ponad 1000 zamków i pałaców??? W większości  zapomnianych i zniszczonych przez zwykłą ignorancję i ludzką głupotę, przecudnych, klimatycznych miejsc. Zrobiło mi się naprawdę przykro, ale przynajmniej klapki opadły mi z oczu i pomyślałam, że MUSZĘ KONIECZNIE zobaczyć choć kilka z tych zabytków, zanim doszczętnie trafi je szlag ...Tylko od czego zacząć? Najłatwiej  od miejsc najbardziej znanych. Trochę po amatorsku, ale step by step... może ogarnę to co najważniejsze, zapamiętam, sfotografuję... Może o tym komuś opowiem? Dopóki stoi .                                                                              
Mario na zamku Chojnik




/>

czwartek, 5 listopada 2015

Żeby para była do pary






                     23 lata z okładem z jednym chłopem  :)... Zdarzyło mi się kilka razy pomyśleć o tym, kim byłabym dzisiaj, gdybyśmy w życiu się minęli i w tych chwilach jakoś mnie optymizm opuszczał. A przecież wcale dużo nie brakowało, żeby tak się właśnie stało... A nawet jak już niedużo brakowało, żebyśmy byli razem, to ja się zaczęłam zastanawiać i grymasić...(durna kobieta).
Mario był cwany. Taktyka osaczenia i wyeliminowania przeciwników samym tylko swoim wyglądem poskutkowała nieoczekiwanie spektakularnie. Wszyscy byli przekonani, że ten "długopis", który mnie nadzoruje, to mój oficjalny facet, co prawdą nie było. Lubiliśmy się. Lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Przegadane godziny, wspólne posiłki, oglądanie Gwiezdnych Wojen, Poszukiwaczy Zaginionej Arki i Labiryntu z Davidem Bowie i lalkami Jima Hensona na kasetach VHS po kilka razy, wyjścia do kina, na basen czy na  spacery, jakieś imprezki i tańce na stołach no i słuchanie muzyki. To była fajna przyjaźń.
Perfekcyjna. Gdy malowałam  sobie usta błyszczykiem, on malował swoje (naprawdę!). Kupował mi tampony, gdy go o to poprosiłam, a nie mogłam wyjść z pracy (kiedyś faceci nie byli tak wyemancypowani jak teraz) albo rajtuzy, gdy mi poszło oczko (to nic, że na 186 cm wzrostu...nic) i z chęcią poił mnie musującym winem brzoskwiniowym z Baltony (Taki Pewex..w latach 90-tych)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Paper Gods ....a mogło być tak pięknie :)

Długo musiałam czekać na nową płytę Duran Duran, bo ponad 4 lata. Oczekiwania były duże, a nawet bardzo duże. 4 producentów, sporo gości, chór kościelny, mroczne i tajemnicze teksty, nowoczesne brzmienie i w ogóle Duran Duran w super nowej, genialnej odsłonie!!!
No dobrze, fajnie... czekam merdając ogonkiem i z cicha posapując z podniecenia....Le Bon jak zwykle  przed wydaniem nowej płyty i promocją trasy  pięknie wyszczuplał i zeszlachetniał i co najważniejsze zgolił ohydne wąsy a'la Herkules Poirot. Cała kapela założyła nowe ciuszki, nowe butki i fryzjer zrobił co mógł z tego co na głowie zostało... Dawało to nadzieję na naprawdę dobrą robotę, skoro z wizerunkiem tak zaszaleli, to co będzie z muzą? Pierwszy singiel Pressure off  ani mnie nie rozczarował, ani nie zachwycił. Produkcja Nile Rodgersa, który lata temu zrobił z  DD album Notorious był właśnie bardzo w tamtym klimacie. Funky funky, radosny, skoczny i wpadający w ucho. Dodatkowo Durani z Nilem  zaprosili ciemnoskórą dziewczynę Janelle Monae, która odśpiewała bardzo ładnie swoje partie, ale cóż- NIC MI NIE URWAŁO. Ta piosenka miała świetną promocję w radiowej Trójce. Niestety Trójkowicze też  nie zapałali miłością do Pressure off.... taka karma :) Na LP3 tylko poczekalnia przez parę tygodni.

niedziela, 1 listopada 2015

Jak łzy w deszczu....


Gdy byłam małym dzieckiem nie chodziłam 1 listopada na cmentarz. Wszyscy moi bliscy byli żywi i zdrowi. Moja rodzina składa się głównie z repatriantów. Nikomu nawet w głowie nie świtało, żeby jechać ponad 1000 kilometrów na groby do Rosji Radzieckiej. Rodzina ze strony mamy pochodzi z Litwy, od strony ojca z Ukrainy. Tylko babcia, mama ojca- Warszawianka :) Babcia Stenia brała udział w Powstaniu Warszawskim, a dziadek był w Armii Andersa. Historia głosi, że gdy "nasza" armia wyzwoleńcza  przechodziła przez most na warszawskiej  Pradze, na którym babcia zajmowała się ruchem, dziadka kolega powiedział do dziadunia-" Patrz Zyga, jaka ta dziewczyna jest podobna do Twojej siostry"- na co mój "bystry" dziadek wyparował- "Niemożliwe, moja siostra nie jest podobna do małpy i jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyny o tak brzydkich nogach"...Babka zwyzywała dziadka od Ruskich Polaków i strasznie się wkurzyła...Bo co jak co, ale nogi miała jak sarenka :) Nie wiem co było dalej, ale pewnie po wojnie dziadek odnalazł Babkę w tej Warszawie i zaciągnął na Dolny Śląsk. Dziadek z wojny przywiózł ordery za odwagę w tym ten najważniejszy Order Wojenny Virtuti Militari.
Nawet nie chcę wiedzieć co musiał zrobić!!!! 

piątek, 30 października 2015

Halloween, czyli oswajanie tego co nieuniknione





Boicie się ciemności?Ja generalnie nie... Racjonalnie nie, ale gdzieś pod skórą, gdzieś w zakamarkach mózgu, odczuwam pewien niepokój, gdy mam sama wejść do piwnicy po zachodzie słońca... Do lepkiej, wilgotnej, ciemnej, pełnej zakamarków i  pająków - zdecydowanie piwnica po zachodzie słońca nie budzi we mnie euforii... Że to strach ma wielkie oczy i Hollywood zrobiło swoje? Pewnie też, ale piwnica to piwnica. Ma ponad 130 lat i Bóg raczy wiedzieć co tam się działo przez ten czas. 2 Wojny Światowe, wysiedlenia, ruski front... Trup mógł się ścielić gęsto.
A co jeśli jest tam zakopany jakiś truposz? Od razu przypomina mi się film "Arszenik i stare koronki " z przeprzystojnym Cary Grantem, w którym 2 cioteczki wyświadczały przysługę samotnym panom, trując ich winkiem z arszenikiem  i grzebiąc z honorami w swojej piwnicy. Taa... to jeden z moich ukochanych filmów i mogę go oglądać codziennie. Ale wolę nie myśleć o tym, że kiedyś mieszkały tutaj takie ciotunie :)

czwartek, 29 października 2015

Turcja 2015, czyli wakacje na ostatnią chwilę

 Raz w roku warto jest pojechać gdzieś w ciepłe kraje i pomoczyć sobie tyłek w morzu, które ma więcej niż 7 stopni Celsjusza.
 Od paru  lat wybieramy przepiękną Turcję, która  zaprasza swoim urokiem, zabytkami, przepysznym jedzeniem i cudnymi plażami. Zazwyczaj jeździmy tam  wiosną, kiedy wszystko  kwitnie i nie jest jeszcze wściekle gorąco, a i turystów nie uświadczysz zbyt wielu (no może poza Rosjanami, bo u nich nie ma sezonu, że nie ma :) W tym roku rzeczywiście na ostatnią chwilę we wrześniu ... Przyjaciółka z Warszawy, która uwielbia wyszukiwać fajne oferty wynalazła dla nas Çamyuva niedaleko Kemer. Byliśmy w tamtych okolicach rok temu i nam się podobało. Sprawdziliśmy ofertę- dobre opinie, mały hotel. Jedziemy!!!!

środa, 28 października 2015

Olaboga, czyli jak być matką modelek

  Planując potomstwo oczami wyobraźni widzimy ich jako mądrych, empatycznych dorosłych, z dobrą pracą, stabilną pozycją, szczęśliwych i spełnionych. Przynajmniej tak było w moim przypadku... Gdyby mi ktoś powiedział w latach 90-tych, że moje córki zostaną modelkami, pewnie uśmiechnęłabym się pod nosem i pokiwała z politowaniem głową... Wszystkim, tylko nie modelką!!!! Już moja mama chciała swoje córki wysyłać do Warszawy na aktorki, co do dzisiaj jest rodzinnym żartem.... I było tylko żartem.
Mam nagranie na kasecie VHS, gdzie zadaję  pytanie skierowane do 3 letniej Marcelki - Melka, kim zostaniesz jak będziesz dorosła? Ona odpowiadała bardzo poważnie swoim cudownym głosikiem:
 
- MOJA MAMA POWIEDZIAŁA, ŻE ZOSTANĘ LEKARZEM,WIĘC TAK POSTANOWIŁAM....

No cóż, perspektywa dziecka, jako światowej sławy kardiochirurga była kusząca :)
Druga córka Małgosia była i jest dzieckiem wszechstronnym... Malowanie, rysunek, rzeźba, śpiew, sport i gotowanie. We wszystkich tych dyscyplinach była i jest świetna, więc właściwie mogła wybrać co jej się podobało... i co? I od pierwszej klasy gimnazjum, od momentu kiedy przekroczyły obydwie 170 cm wzrostu słyszałam MAMO CHCĘ ZOSTAĆ MODELKĄ..I to w stereo. OBYDWIE????
Włos mi się zjeżył... Modelką!!! Ratunku. Tyle się słyszy o tych tzw. agencjach modelingowych, o całej otoczce związanej z tym przemysłem, o anoreksji, prostytucji, wykorzystywaniu dziewczyn. Długo tłumaczyłam im, że nie ma mowy wytaczając całe armady argumentów i długo pomysł na taka przyszłość po prostu wywalałam do kosza na śmieci...NIE i koniec. Niestety większość znajomych i także nieznajomych na widok moich długonogich córek dziwiło się, dlaczego one nie są modelkami... Jak to cholera dlaczego?- bo NIE!
























Jednak przyszedł taki moment, że właściwie dlaczego nie? Co to jest za argument? Co ja bym zrobiła na ich miejscu, gdyby rodzice zakazali mi tego lub tamtego, podcinali skrzydła. To są ich marzenia. Wszystko czego nauczyły się w domu już w nich zostanie. Są inteligentne, świadome swoich atutów  i rzeczywiście -matka, czy ty ślepa jesteś- wyglądają jak modelki...
Okazało się, że dziewczyny od dawna mają wybrane agencje.
Wystarczyło tylko sprawdzić co to za agencje. 

W skrócie- należy być czujnym, czytać bardzo uważnie umowę i pilnować, żeby druga strona się wywiązywała. Na szczęście mój Mario jest czujny...BARDZO! 

Gdy któregoś razu Marcela stanęła w swoich 10 centymetrowych szpilkach tuż przed nim, a trzeba wiedzieć, że Mario ma ponad 2 metry wzrostu, obruszył się- Ej, ściągaj te buty, bo ja nie lubię jak mi kobieta w oczy zagląda.


I stało się- mam w domu modelki...Ale hola hola..nie od razu Kraków zbudowano.
Od roku wyjeżdżąją na zdjęcia  i dosłownie 10 minutowe castingi do Warszawy, Wrocławia czy Łodzi, gdzie niejednokrotnie zblazowane panie (lub panowie) ze światowych agencji oceniają, oglądają, cmokają, wybrzydzają, czasem chwalą, a czasem nie ten typ urody. 12 godzin podróży i 20 minut pracy, za która nie dostają nic...Bo to musi być strzał. Ale przecież nikt nie obiecywał, że od razu dostaniesz okładkę Vogue...
 Tak czy siak dzieje się, zwłaszcza w przypadku Marceli. W zimie pierwszy wyjazd do Paryża, w lecie 2 i pół miesiąca w Hong Kongu, a zaraz potem znowu Paryż.... Uwierzcie, wysłanie dziecka na drugi koniec świata to okropne przeżycie..OKROPNE!!!! 7 milionów mieszkańców, inna kultura, inna strefa czasowa ... Jak to do HONG KONGU??? Tak od razu? Jak Ty sobie dasz radę? Ile to będzie kosztowało?Ile czasu tam się leci i dlaczego tak długo? Co tam będziesz jadła?

Ktoś po ciebie przyjedzie na lotnisko?Ale na pewno przyjedzie? Masz wszystkie lekarstwa? Błagam tylko nie pij ze szklanek... Błagam nie ufaj nikomu... Jezusie Nazareński, tam jest 40 stopni i 95% wilgotności... W jakich ty będziesz tam butach chodzić?W japonkach chyba? Ale nie zgub telefonu !!! I pisz codziennie. Odzywaj się, bo ja tu umrę..Umrę na pewno.
Dzień wyjazdu... Przecież jestem twarda. Nic jej nie będzie, to moja krew. DA SOBIE RADĘ!!! Mario włącza jej aplikację na telefonie, która umożliwia nam śledzenie jej online... Bardzo polecam.  Dziecko poleciało. I tu niespodzianka. Wcale nie jestem twarda- jestem jak wosk na słońcu, mam miękkie podbrzusze i serce mi krwawi... Jezu co myśmy zrobili... Gdzie ona leci? Płacz.
Doleciała. Zmęczona, ale cała i zdrowa. W chińskim mieszkaniu wieża Babel- Brazylijka, Czeszka, Rosjanki i Melka :) Praca, bieganie, poznawanie nowych ludzi, w tym zdobywanie przyjaciół. A także zwiedzanie tego niezwykłego, pełnego kontrastów miasta. Deszcz leje, jakiś monsun...- Mamo to chyba niebezpieczne? Dzisiaj mamy nie  wychodzić z domu. Ostrzeżenie dla całego miasta.
Na FB- Mamo mam  sesję do gazety, ale takiej codziennej. Będę miała ciuchy Gucciego i Versacego...
-Dziecko, to Ty się nie myj. Do domu przywieź zapach tych szmatek : )

-Mamo, ale chyba jestem chora... (czuję jak wszystkie włosy mi się jeżą)
Ale co Ci jest....Objawy?A na szczęście tylko przeziębienie od klimatyzacji...
-Tato, nie możemy trafić do wodospadów, poszukaj proszę na jakiejś mapie. Mario szuka kilka godzin... Nie znajduje. Po jakimś czasie dostajemy snapczata- Znaleźliśmy!!!- myśleliśmy z Mariem, że to to jakaś Niagara miała być, a to takie sikawki (śmiech)
-Melka, z co to za przystojniaki na plaży z Tobą? -A to bardzo fajni kolesie, polscy modele, ale same gejusie- Jak to same gejusie, macie epidemię?(śmiech)

 Jest bezpieczna i wszystko OK!!!!
 I jakoś te 2 i pół miesiąca zleciało. Nie wyobrażam sobie, jakby to miało być bez dzisiejszych technologii. Chyba naprawdę posiwiałabym z tęsknoty nie mając wiadomości i nie znając sytuacji.
Czy ten wyjazd wyszedł jej na zdrowie- o tak!!! Córa weszła na zupełnie inny level swojego życia. Dowiedziała się czym jest odpowiedzialność za kogoś (młodsze koleżanki modelki) i za siebie. Nauczyła się dysponować pieniędzmi, ale też nauczyła się  cwaniactwa na chińskich bazarach, o co nigdy bym jej nie podejrzewała :) Przywiozła świetne wspomnienia, cudowne zdjęcia, pamiątki, kimona, pewność siebie i doświadczenie. Mało?Wcale niemało. BRAWO Mela!A my- my mamy ZAUFANIE do dziecka, które wychowaliśmy, bardzo jej kibicujemy... Okładka Vogue czeka :)
























A Gosia... Gosia  ma swoja przygodę jeszcze przed sobą.Czy komuś tak pięknemu, mądremu i wrażliwemu mogą nie spełnić się marzenia? E.... znam ją.... twarda jest, w skali Mohsa 10 :)



wtorek, 27 października 2015

Czysta kartka czyli the beginning

Długo przykładałam się do utworzenia bloga, bo właściwie co ja mam do powiedzenia? Działam na forum Duran Duran, jestem aktywna na FB, przecież to sporo...Blog? Kto to w ogóle czyta? Halo, czyta ktoś?
O czym mam w ogóle pisać? Nie jestem szafiarką, ani specjalistyczną kucharką, więc te 2 najpopularniejsze tematy odpadają (zdecydowanie, z pożytkiem dla czytających, ale o kuchni trochę wiem, więc czemu nie?). Stwierdziłam, że będzie o tym co mnie ciekawi i daje kopa do działania, a zwłaszcza o tym co mnie otacza: muzyka, film, sztuka, rodzina, 3 koty i pies...Trochę o ogrodzie i o kraju w którym mieszkam...A i o moim ukochanym miejscu na ZIEMI i jego bogactwach i tajemnicach- o Dolnym Śląsku. Chyba dam radę... Przecież kocham to, o czym chcę pisać.
A propos Duran Duran dzisiaj są kolejne urodziny ich wokalisty Simona Le Bon. Które to już??..Niech policzę, a 57 (jak to? Kiedy????) Kiedyś był bardzo, bardzo przystojny. Dzisiaj wygląda dobrze, śpiewa dobrze i stara się, żeby było dobrze :) Za jakiś czas napiszę o ich ostatniej płycie, ale póki co HAPPY BIRTHDAY SIMON LE BON